Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2016, 18:26   #146
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Prawie jak w więzieniu… (Axel)

Podróż na powrót do wioski aalaes’fa była łudząco podobna do podróży z wioski… z tą różnicą, że teraz to Axel musiał sprężyć wszystkie mięśnie by podczas pędu jaki fundował mu Koalh nie puścić się go.
Nim się zorientował, że to już koniec, z wody został uniesiony w górę. A chwilę po tym stał znów na nogach.
- Możesz ją zdjąć - odparł rudowłosy mężczyzna, sam oddalając się od Axela na kilka kroków.
Axel przez moment zastanawiał się, czy ponownie trafił do tej samej dziupli, co przedtem, po czym skorzystał z pozwolenia - ściągnął opaskę i rozejrzał się .
Zdecydowanie był w tym samym miejscu co poprzednio. Jednak tym razem, kilka kroków przed nim stał… a właściwie wisiał w powietrzu blondyn.




Nie był to Gallano. A jego wzrok przejawiał ciekawość.
- Oh! Gdzie moje maniery! - powiedział nagle i dopiero po kilku chwilach przyglądania się - Jestem Wallerio, ale wszyscy mówią do mnie Wal. Wiem, może się źle kojarzyć… jak wal… w sensie wal w coś… ale nie, raczej zwykle nikogo nie walę, więc nie musisz…
-Wal! - Koalh obejrzał się na wróża, kładąc przy tym Dominikę na posłaniu, na którym leżał wcześniej Axel. Brzmiało jakby go upominał, albo ponaglał.
- Axel, ale to chyba wiesz. Dzień dobry. - Axel skinął uprzejmie głową, przypatrując się równocześnie starszemu aalaes. - Eh, nawet nie wiem, czy witacie się uściskiem dłoni, wybacz. I na dodatek zajmujemy ci łóżko...
- Uściskiem dłoni? - zaciekawił się Wal. - To znaczy? Pokażesz mi? Mam ściskać twoją dłoń? - i już jego obydwie ręce podążały w kierunku prawej dłoni Axela.
Axel wyciągnął rękę, by uścisnąć dłoń Wala.
- Zwykle wystarcza jedna. Ale i obu można użyć... - Pokazał, jak to zrobić. - To jak się witacie? - Dla odmiany on się zainteresował. - O, przepraszam. Są ważniejsze sprawy, niż omawianie obyczajów aalaes i ludzi... - Spojrzał na Dominikę, z wyraźnym zmartwieniem.
- Oh, tak… - Wal zabrał gwałtownie dłonie i skierował się w stronę Dominiki. Usiadł przy dziewczynie, plecami do Axela i spokojnie zaczął badać tak jak uprzednio Koalh dokąd doszło zaczerwienienie, oraz palce dziewczyny. Rudowłosy mężczyzna zaś odsunął się od łóżka i skierował w stronę gdzie stał Axel, ale ominął go idąc dalej w stronę dziury zasłoniętej liśćmi.
- Uściskaj ode mnie Dafne - poprosił Axel, odprowadzając Kolaha wzrokiem, lecz nie ruszając się z miejsca.
Rudowłosy uśmiechnął się lekko pod nosem. Nie było w tym nic złośliwego, ot po prostu uśmiech.
- Z przyjemnością… - odpowiedział jednak nieco kąśliwie. - Nie ruszaj się stąd - poprosił po tym.
- Pozostanę tutaj do odwołania - obiecał Axel. Tylko nie przesadzaj z tymi przyjemnościami, pomyślał, po czym ponownie spojrzał na Dominicę i na zajmującego się nią Wala.
Mężczyzna mruczał coś pod nosem i akurat wstawał by podlecieć do stołu zastawionego flakonikami. Zaczął w nich nieśpiesznie przebierać.
- Czy mogę jakoś pomóc? - spytał Axel. - Czy będę ci przeszkadzać, jeśli będę ci zadawać pytania?
- Tak, tak, oczywiście… możesz pomóc. Usiądź tu sobie… - Wal odstawił od stołu jedno z krzeseł - i nie kręć się. Nie dotykaj nic. - Po czym znów zaczął mamrotać coś pod nosem i przeglądać flakoniki, chociaż trzy miał już w jednej dłoni. - Oh! Możesz ją rozebrać? - poprosił jakby nagle zapłonęła mu w głowie jakaś żarówka. Dominika bowiem nadal była ubrana, nikt nie zdjął jej nawet podartej do połowy bluzki.
- Niczego nie dotknę - zapewnił Axel. - Nie będę niczym słoń w składzie porcelany.
Podszedł do Dominici. Rozdarł bluzkę do końca i zaczął ściągać pozostałe kawałki t-shirta. Nie przejmował się ani tym, że Wal może patrzeć, ani tym, że gdyby Dominica nagle otworzyła oczy, dałaby mu po pysku mocniej, niż Monika potraktowała Gallano.
Po chwili w ślady t-shirta poszedł i sportowy stanik, tym razem jednak ściągnięty w sposób bardziej delikatny. Co prawda bezwładna Dominica nie ułatwiała mu zadania, ale w końcu dał sobie radę.
- Tyle wystarczy? - spytał.
Wal spojrzał do tyłu, najpierw na Dominikę, później na Axela jak na kogoś kto sobie z niego żartuje… ale w końcu pokiwał krótko głową dodając do tego “hmm, hmm”.
- Wy ludzie jesteście dziwni… - odparł krótko, podchodząc z pięcioma różnymi flakonikami w stronę łóżka.
Axel odsunął się i usiadł na wskazanym wcześniej krześle.
- Dziwni?
- Nooo… dostaliście od eee… - wyraźnie szukał przez chwilę słowa - natury ciało, a zasłaniacie je jakbyście chcieli zasłonić swoje… eee… u was mówi się dusze, nie?
Axel pokiwał głową.
- To wpływ, niestety, cywilizacji - powiedział. - Teoretycznie ubranie powinno chronić przed chłodem, a potem to się przeniosło na inne zachowania. Mi bieganie nago nie przeszkadza, ale inni ludzie uważają, że to nie wypada. Kwestia wychowania. Choćby to miała być spódniczka z liści, a zawsze się w coś wbiją. Szczególnie w obecności płci przeciwnej.
- Aalaes nie próbują ukryć tego kim są i jacy są. Kiedy wy nosicie stroje, wydaje się, że macie wiele do ukrycia. To nie budzi niczyjego zaufania. - Wal cmoknął głośno. Zaczął otwierać jeden z flakoników, którego połowa zawartości znalazła się po chwili na środku klatki piersiowej Dominiki. Mężczyzna zaczął wcierać ją niczym maść.
- Przychodząc do aalales powinienem się... przebrać - powiedział
- Właściwie to ROZEBRAĆ, nie przebrać - wpadł mu w słowo Wal.
- Ja to zawsze nazywam 'strojem urodzinowym' - odparł Axel, zabierając się za ściąganie t-shirtu. - Nie miałem okazji, prawdę mówiąc, ani czasu. Kolah był zbyt szybki. Dafne, wcześniej, dała mi więcej czasu.
Już widzę, co Karen by powiedziała, gdybym zaczął się rozbierać na plaży, pomyślał.
W ślad t-shirtu poszły buty i spodnie.
- Możesz mi powiedzieć, co jej się stało? Co ją dopadło, albo raczej w co się wpakowała.
- Dotknęła madiona - odpowiedział wróż, przekładając Dominikę tak, by dostać się do jej pleców. Te też zaczął smarować maścią - żyją po drugiej stronie rzeki… przeważnie. Są słodkie i niewinne z wyglądu. Powinna jednak wiedzieć, że wszystko co ma jaskrawą barwę może być niebezpieczne. Madiony są jadowite. Przestraszył się, więc… obronił się.
- Ja mu się nie dziwię. I nie mam do niego pretensji, w końcu Dominika jest dużo większa.. Dafne mówiła, żeby niczego nie dotykać. Nie wiem, może Dominica nie zauważyła... Nie było mnie przy tym, może zdołałbym ją powstrzymać.
Axel rozebrał się do końca i przewiesił mokre rzeczy przez oparcie krzesła.
- Nie wiedzieliśmy, jak jej pomóc - dodał.
- I miała słuszność. Lepiej by było jakbyście niczego nie dotykali… - Wal zabrał się w tym czasie za kolejny flakonik. Substancją z niego moczył skrupulatnie palce Dominiki.
- Powinniśmy byli bardzo powoli poznawać całą wyspę - przyznał Axel. - Ale udało się na popsuć wszystko, co się dało. Jak to działa? U nas mamy surowice na różne ukąszenia, a to z pewnością działa inaczej.
- Czy wasze surowice na ukąszenia leczą? - zaciekawił się Wal, nawet zerkając ów ciekawskim wzrokiem na Axela. W końcu ten powiedział, że działa inaczej…
- Można powiedzieć, że neutralizują jad - odparł Axel, który aż tak się na surowicach nie znał. - Ale surowicę się wstrzykuje, co musi nastąpić w określonym czasie. Wszystko zależy od rodzaju węża. Potem organizm sam odbudowuje ewentualne zniszczenia. W większości przypadków.
- Czyli nie leczą? - wróż z uniesionymi brwiami zadał raczej retoryczne w jego mniemaniu pytanie. Po tym skupił uwagę na Dominice. Otwierał po kolei każdą z pozostałych butli, by zaledwie odrobiną płynu który zawierały ozdobić różne miejsca ciała dziewczyny. Pierwsza butla zawierała czerwoną ciecz, którą wróż namalował spiralę na czole dziewczyny. Druga butla miała ciecz w niebieskim kolorze i nią namalował spirale na środku jej klatki piersiowej. Trzecia butla, zawierała zieloną ciecz a namalowana nią spirala znalazła się niższej partii brzucha Dominiki. Czwarta… wróż zaczął pośpiesznie szukać czegoś w około siebie…
- Podaj mi proszę tamten, o tamten flakonik… - wskazywał palcem jeden z flakoników o czarnej cieczy, który stał niedaleko Axela. Łatwo było rozpoznać, o którym mówi, gdyż buteleczka była identyczna z poprzednimi trzema których użył.
- Proszę. - Axel chwycił flakonik i podał Walowi. - Terry, ten, który nacinał Dominice rękę, chciał, jak przy ziemskich wężach, wyssać truciznę. Jakie by były skutki?
- Odpowiednie - odparł Wal odbierając od niego flakonik - a te możesz wszystkie zabrać, tylko ostrożnie. Odstaw tam na stół - wskazał brodą stół. - Wraz z krwią wypłynęła trucizna, więc… mniej jej zostało w organizmie by się rozprzestrzeniać. Gdyby nie to, pewnie już doszła by do serca. Nie miałbym kogo leczyć. - To mówiąc namalował czwarty symbol spirali na dłoni Dominiki, tej którą naciął Terry a którą dotknęła czegoś jadowitego.
Axel odstawił ostrożnie flakoniki, po czym spojrzał na Wala.
- W naszym świecie nazwano by to magią - powiedział. - A gdy zrobisz chwilę przerwy, to ją rozbiorę do końca. Osioł ze mnie. Przecież nie może leżeć w mokrych rzeczach, nawet jeśli tu jest tak ciepło...
Wróż mruknął tylko coś pod nosem, co mógł brzmieć jak potwierdzenie słów Axela. Po tym zaś podał mu bez słowa ostatni flakonik, czekając aż go od niego odbierze, co ten natychmiast zrobił..
Wal zaczął mruczeć pod nosem coś w nieznanym Axelowi języku, który zapewne był językiem aalaes, jaki wcześniej mężczyzna już słyszał. Przy tym zaś wykonywał od symbolu namalowanego na ciele Dominiki w górę, co zaiste nadawało temu co robił wrażenia, że odprawia jakiś rytuał.
Axel nie zamierzał przerywać czynności wykonywanych przez wróża. Nie zamierzał również, przynajmniej chwilowo, dzielić się z Walem swoimi wrażeniami i skojarzeniami.
Usiadł na krześle i czekał, aż tamten skończył.
A trwało to dobre z piętnaście minut, gdy nagle ciałem Dominiki wstrząsnął potężny dreszcz. Wal jak gdyby nigdy nic położył dłoń na środku klatki piersiowej dziewczyny, tak, że jej koniuszki dotykały namalowanego wcześniej symbolu… a ten zajaśniał złotym światłem, pokrywajac się nim niczym magiczną warstwą pyłku. Chwilę po tym to samo stało się z czerwonym symbolem i zielonym symbolem. Czarny symbol na dłoni dziewczyny bardzo powoli i opornie zamieniał się w złoty i świecący jak pozostałe. Ale ten, sprawiał dziwne wrażenie, jakby wypalał dłoń, a nie tylko malował się na niej.
- Czy pozostanie jakiś ślad po tym zabiegu? - Axel wpatrywał się w dłoń Dominici. Reakcja czarnego symbolu tak się różniła od pozostałych, że nie oparł się ciekawości.
Wal odpowiedział dopiero gdy symbol zakończył złocenie się.
- Będzie żyła i nikt nie będzie musiał obciąć jej ręki… - spojrzał na Axela tak, jak patrzy się na kogoś kogo chciałoby się pouczyć, co jest złe a co dobre. - Jeśli zostanie jej ślad na dłoni, to chyba niewiele, hmm?
- To też rozważaliśmy, jako czarną ostateczność... - mruknął Axel. - Nawet jeśli zostanie dziesięć blizn, to i tak nic w porównaniu z brakiem ręki. Całe szczęścia, że w czas trafiła w odpowiednie ręce. Mam wrażenie, że bez problemu dogadałbyś się z moim pradziadkiem. - Uśmiechnął się. - Kiedy, mniej więcej, Dominika dojdzie do siebie?
- Niebawem powinna odzyskać przytomność. Na początku może mieć problem z czuciem w ręce. Całej. Ale to dobrze. Z czasem wróci… - Wal nieśpiesznie zaczął wstawać przyglądając się przy tym Axelowi.
- Coś się stało? - spytał Axel.
- Coś się stało? - powtórzył Wal. - Pójdę sprawdzić jak się sprawy mają. Zajmij się nią dobrze. Nie wychodź stąd… przyniosę wam zaraz coś do jedzenia.
- Nie ruszę się - zapewnił Axel. - Co mam zrobić, gdyby nagle coś zaczęło się dziać z Dominicą?
- Nie zacznie - zapewnił go wróż. - A jakby co… hmm… krzycz. Czy raczej eee… wołaj. - Mężczyzna zaczął kierować się do zasłoniętego liśćmi okręgu, który stanowił wejście, wyjście i okno… dziupli.
- W takim razie będę cierpliwie czekać, aż wrócisz. A potem, jeśli będziesz mieć czas, z przyjemnością z tobą porozmawiam. - Axel wstał i podszedł do łoża.
- O tak, tak… - Wal ucieszył się na słowa Axela. - Masz mi tyle do opowiedzenia, a ja mam tyle pytań - potwierdził chęć rozmowy.
- Jeśli tylko będę wiedzieć, to odpowiem na każde pytanie na każdy temat - zapewnił, po czym zaczął ściągać adidasy, które do tej pory tkwiły na stopach dziewczyny.
- Idealnie, idealnie… - wróż ucieszył się ponownie, po czym odsunął dłonią liście i zniknął za nimi nim dało się zauważyć co ukrywają.
Axel nie zamierzał tego sprawdzać. Zaufanie, jakim go obdarzono, było czymś na tyle cennym, że nie warto było ryzykować i usiłować podejrzeć coś, co, być może, miało pozostać ukryte przed jego oczami.
Postawił adidasy pod ścianą, po sekundzie dołączyły do nich jego mokasyny - równie mokre. Potem ściągnął z Dominiki przemoczone spodnie dresowe, które powiesił na oparciu kolejnego krzesła, a następnie, z nadzieją, że Dominica się nie obudzi, i że nikt nie wejdzie w tej chwili do dziupli, rozebrał dziewczynę z majteczek, po czym przykrył ją kocem.
Usiadł na brzegu łóżka i nastawił się na czekanie.
Miał czas, więc postanowił zrobić listę pytań, które przy najbliższej okazji postawi Walowi
 
Kerm jest offline