Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-11-2016, 21:23   #46
kinkubus
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Szansa.



Jak wtedy, gdy udało mu się oswobodzić, cała podróż była jedną, wielką szansą napędzaną przypadkiem. Każda taka szansa zaczynała się podobnie; ktoś tracił życie. Wszystkich dało się eksploatować. Tazok nie lubił marnować zasobów, a takimi byli inni, którzy za nim szli. Może ginęli po drodze, ale mogli być pewni, że spełniali swoją rolę i budowali coś większego. Budowali wieżę z ciał, na szczycie której siedział Czarny Szpon, niesiony do góry, piętro po piętrze, sięgając szczytu. Jego zadanie było z pozoru proste: bronić wieży przed tymi, którzy chcą ją zburzyć. Raz komuś się udało, drugi raz nie miał zamiaru na to pozwolić.

Wieża na razie była niska i chwiejna. Ciężko było budować coś w miejscu ogarniętym niekontrolowanym chaosem, szczególnie znaleźć kogoś, kto mógłby stanowić nowy fundament. Takie przynajmniej piekło robiło wrażenie. Może gdzieś w tle siedzi władca marionetek i kieruje wydarzeniami? Wszystko wydawało się możliwe i ciężko było postawić na konkretną opcję. Jedno na razie uznał za dane: potępieni nie byli częścią jakiegoś większego mechanizmu, który by nimi sterował. Upadali przyciśnięci przez piekielny obcas równie szybko, jak wstawali. Jego poprzednia grupa była tego idealnym przykładem. Błądzili bez większego celu, dopóki Tazok nie wziął ich pod swoje dowództwo. Zginęli wszyscy, bez wyjątku. Nie byli wystarczająco wyjątkowi, żeby wyróżnić się na tle innych ofiar; wpadli w tłum i zostali pociągnięci razem z nim.

Teraz zszedł się z kolejną grupą. Silniejszą i zaradniejszą od ostatniego motłochu. Nie trzeba było ich niańczyć, przynajmniej część z nich posiadała przydatne umiejętności, które stanowiły silny atut w drodze do wyzwolenia. Może nie zaskarbił sobie ich przychylności, jednak pokazał z czego jest zbudowany. Nie z miękkiej gliny, która przegnije w drodze, a wykuty ze stali znoszącej nawet najgorsze uderzenia.
Samemu na razie nie wyrobił sobie rozbudowanej opinii na temat grupy. Każdego oznaczał prostym określeniem: ten, który umie walczyć czy kleryk do którego można zgłosić się po uśmierzenie ran. Nie miało sensu zapamiętywanie twarzy, ich rolą było wysłużyć się i zginąć. Tylko dwie osoby przykuły bardziej jego uwagę: mag i diablica.
Mag przywodził Tazokowi na myśl Mulaheya, który wiernie służył aż do śmierci. Oboje potrafili operować zaklęciami, które zaleczały rany, więc tak samo było warto trzymać ich przy sobie. Mulahey jednak zdawał się być bardziej kompetentny, ale nie można było mieć wszystkiego.
Diablica zaś... dziwiła swoją obecnością. Powinna czuć się w tym miejscu jak w domu, a wydawała się cierpieć niemniej, jak inni. Może na tym polegała ta okrutna gierka? Pławiła się w mękach reszty, trzymając jak najbliżej przebudzonych, sprowadzając ich na zgubę? To się jeszcze okaże, oby nie za późno, by ją zgładzić. Tak długo, jak trzymała się z dala od Tazoka, był zmuszony jedynie ją obserwować i robił to, gdy tylko nadarzała się okazja.



Chociażby musiał dalej budować schody z trupów tych z którymi podróżował, dojdzie do wyjścia. Cokolwiek miałoby czekać na końcu, nie zatrzyma Czarnego Szpona.

Nie wróci do początku drogi. Kolejnej szansy może już nie mieć.
 
kinkubus jest offline