Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2016, 01:18   #89
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Pobudka





- Jak się czujesz po ostatniej nocy? - zapytał gdy byli gdzieś na etapie rozpalania ogniska i nadziewania królika na patyk. Może byli markotni czy niezbyt weseli ale chyba nie było co boczyć się cały dzień. - Tamina mówiła, że z czasem przypomnimy sobie co się stało. Ale nie mówiła jak i kiedy. Mnie na razie nic się nie przejaśniło. Ale miałem sen o “Pełni”. Ale w sumie bez sensu. Tam nie mogło być tych osób co mi się śniły. - nie do końca tak było. Ale we śnie wszystko mu się zlało w jedność. Zupełnie jakby pamięć, własne marzenia, przypuszczenia, oczekiwania zlały się w nim jedną. Alex i Terry mieli być jak najbardziej. Ale nie pamiętał już czy byli, czy ich tam spotkał. Ian mówił, że może będzie. Dziewczyn Terry’ego w ogóle nigdy nie spotkał. Choć zgadywał, że byłby szczyt szczęścia gdyby były takie jak mu się wyśniły. Choć oczywiście chciałby właśnie by były takie. No i Sven i Ingrid. Myślał o nich, wspominał, chyba nawet komuś opowiadał jak to był w Norwegii i jak mu się tam podobało. Nie wszystko tylko tak jak to się to prawie obcym ludziom dla bajery opowiada. Ale jednak mówił prawdę, był tam przecież prawie rok i spotkał ludzi o których mówił. Ale może Summer miała inaczej? Może jej się przypomniało coś sensownego we śnie? Wstała coś chyba zła jak osa. Ale skoro byli partnerami to chyba mogli sobie powiedzieć co jest co.




Summer nie wyglądała na szczególnie chętną do rozmowy. Po prawdzie, to przez dłuższą chwilę po tym jak Dave zagadał, sprawiała wrażenie jakby w ogóle nie usłyszała jego słów. Usłyszeć jednak musiała bowiem gdy już ognisko wesoło płonęło, a upolowany zwierzak radośnie się nad nim przypiekał, podniosła wzrok na swojego towarzysza i z ciężkim westchnięciem, odgarniając włosy z twarzy, odpowiedziała.
- Dobrze. Gdyby nie sen, który chyba przypadkowy nie był skoro tobie też się śnił ten lokal. Tyle że u mnie wszystko wyglądało jak pieprzony koszmar, a nie wspomnienie. Jeżeli tak ma wyglądać przypominanie sobie co zaszło, to ja chyba wolę tkwić w nieświadomości.- Skrzywiła się jakby ją coś zabolało po czym usiadła na trawie z wzrokiem wbitym w ogień.




Popatrzył na smutną, zniechęconą i osowiałą dziewczynę wpatrzoną w ogień z ogniska. Jakoś wyglądała teraz diametralnie inaczej od tego wesołka jakim była na drodze jak tu przybyli i potem u Taminy i w ogóle wczoraj. A przynajmniej tak to odbierał. Sam miał również dość mieszane uczucia. Czuł się z lekka przytłoczony tym co się wczoraj stało. Pobudka w kręgu, dociekanie co i jak z innym światem, całkiem przyjemne poznanie gospodyni od tej zaskakującej i przyjemniejszej strony w jej ogrodzie. No i potem jej majestatu jak się okazało w jadalni. No i ci wszyscy jej goście, znajomi i w ogóle mieszkańcy tego świata ich plotki o wilkach, rozwikłanie zagadki tych wilków - wilkołaków, kłótnia z Kenem i jego bandą, w końcu wspólny wieczór z tą teraz smutną dziewczyną przy ognisku. Poznanie się i swoich historii, odkrycie swoich mocy, ta cała nocna wilcza wycieczka, poczucie mocy i euforii w wreszcie bieg, w niewyobrażalnym dla człowieka tempie i dystansie przez nocny las. I wreszcie spoczynek i sen. Krótki parogodzinny na pograniczu nocy i dnia. A tak zastanawiający. No a dla Summer biorąc pod uwagę o swoich powodach i przeżyciach jakie skierowały ją do “Pełni” no to wyobrażał sobie, że jej wersja snu mogła być bardziej dramatyczna od jego.




- Hej Summer. - odezwał się do niej i przekicnął by usiąść obok niej. Chciał ją jakoś pocieszyć czy dodać otuchy, powiedzieć, że jakoś to będzie. Ale w sumie nie wiedział jak to będzie dalej z tymi snami i przypominaniem. Lepiej? Gorzej? Częściej? Rzadziej? W ogóle? Nie przychodziło mu do głowy nic co wydawało mu się mądre albo pocieszające w wystarczającym stopniu. Objął więc ją ramieniem i przytulił do siebie w miał nadzieję pokrzepiającym geście. Pocałował ją gdzieś w pogranicze czoła i włosow. - Nie dygaj Summer. Jakoś się z tego wygrzebiemy. - powiedział w końcu po chwili milczenia.




W odpowiedzi, owa radosna i pozytywna osóbka z dnia wczorajszego, rozpłakała się, całkiem jak mała dziewczynka. Wrażenie silnej i pewnej siebie wilczycy, prysło niczym bańka mydlana, zostawiając tylko słabego człowieka, przygiętego ciężarem wspomnień i teraźniejszości. Wtuliła się też w niego ciaśniej, szukając pocieszenia, które dawał. A może chodziło tu o poczucie bliskości, o drugiego człowieka, realnego, z krwi i kości, a nie sennej mary? Jakkolwiek by nie było, kuracja zaczęła przynosić efekty, które przede wszystkim widoczne były w powoli ustającym łkaniu. Nie oddaliła się jednak, nadal tkwiąc w ramionach Dawida.
- Ta… Wygrzebiemy się - powtórzyła, bez szczególnej wiary ale z większym optymizmem.




- Hej, hej, hej, spoko Summer, chodź no tu. - powiedział pospiesznie choć w pierwszej chwili drgnął zaskoczony. Pierwsze wrażenie to jakby pochylił się nad czymś może delikatnym ale jednak ostrożnie a to się jednak rozsypało jak domek z kart przy najlżejszym podmuchu. Nie spodziewał się, że sprawa jest poważna aż tak. No i ten uścisk. Taki rozpaczliwy i desperacki. Przynajmniej tak mu się wydawało w tej chwili. Jakby potrzebowała otuchy, ciepła i pomocy. Może nie było to zbytnio sensowne ale nie przyszło mu w tak nagłej sytuacji nic innego do głowy. Więc gdy siedział tuż obok niej wsunął jedno ramię pod jej uda i ni to przeniósł ni przesunął ją sobie na swoje uda. Siedziała mu teraz trochę bokiem na kolanach ale on miał ją za to tuż przed sobą. Objął ją ramionami zamykając w tej symbolicznej ochronie. Pocałował znowu jej włosy w geście otuchy. Chwilę tak siedział trzymając ją i nic nie mówiąc. Niezbyt wiedział co powiedzieć. Chyba trochę się uspokoiła. Chciał jednak coś powiedzieć. By wiedziała, że mu zależy. Że traktuje ją serio. Tego deal i w ogóle. No i przecież tkwili w tym razem. No i nie chciał jej zostawić samej z tym co ją spotkało. Nie było go tam z nią. Ani w tym co przeżyła w “Pełni” ani przedtem. Tak jej nie było z nim. Ani w “Pełni” ani przedtem. Ale teraz byli tu oboje.




- Noo… Słuchaj Summer. Wygrzebiemy się z tego. Nie dygaj. Widziałaś wczoraj co potrafimy? Nie jesteśmy jakimiś obszczymurami z ulicy. Mamy łeb na karku. Wiemy co chcemy osiągnąć. No dobra, zostaje nam ustalić jak ale to się da załatwić. Wiesz, krok po kroczku. Damy radę. No jak w nowym kraju jak przyjeżdżasz. No może wydawać się trudne jak tyle rzeczy jest nowych i w ogóle, no to takie kombo się wydaje nie do przejścia. Ale da się. Krok po kroku. Tu może no trochę jest inaczej no ale bez przesady. Rozpykamy to. Zobaczysz damy radę i jak będziemy się trzymać razem to my będziemy górą. I no sama zobacz. Umiesz już teraz te triki z pszczołami i w ogóle. Nie wiadomo co jeszcze. Umiemy przemieniać się. Czy ja coś będę umiał jeszcze no się zobaczy. Nie to nic. Coś się wymyśli. Chcieli to przed nami ukryć a się jednak nie daliśmy zwieść no i głównie dzięki tobie. No to eejj. No sama zobacz. A jesteśmy tu ile? jedną dobę? No i sama zobacz ile już zdążyliśmy napsuć i piachem posypać w te tryby. No a jeszcze cały dzień przed nami i kolejne. No nie dygaj Summer. Damy radę. Będzie git, zobaczysz. - zaczął więc mówić. Najpierw sam do końca nie wiedział co. To zaczął niezbyt pewnie i ostrożnie. Ale w miarę jak mówił i przypominały mu się wydarzenia z wczoraj to może nie wszystko poszło najlepiej ale właściwie wyszli obronną ręką. Co chwila przypominał sobie jakiś detal gdzie coś udało im się zdziałać. Wolał się skoncentrować na pozytywach. Zaczynał więc mówić coraz szybciej i z większą werwą. Na koniec odgarnął jej jasne włosy z twarzy chcąc z bliska zobaczyć jaki efekt przyniosą jego słowa. No i by uśmiechnąć się do niej co nieco chociaż łobuzersko.




Odpowiedział mu lekki, niepewny uśmiech, ozdobiony widokiem lśniących od łez oczu. Summer pociągnęła nosem, kręcąc przy tym lekko głową.
- Czy to nie ja miałam robić za tą pozytywną? - wypomniała, wzdychając i ocierając łzy rękawem swetra. - Wybacz, zbierało się od jakiegoś czasu, co wcale nie usprawiedliwia tego, że musiałeś być tego świadkiem.
Kolejne westchnięcie opuściło jej pierś, podczas gdy ona sama zamiast odsunąć się czy wstać, przylgnęła do swego pocieszyciela, jakby wciąż jego bliskość była jej potrzebna. Wydawała się przy tym o wiele spokojniejsza.
- Oczywiście, że damy radę - potwierdziła. - Z tą watahą się nie zadziera - dorzuciła wesoło.




- No, właśnie no… - kiwnął głową z chyba zauważalną ulgą, że kryzys chyba minął. Właściwie kończyły mu się pomysły co by mógł zrobić jakby ta improwizowana gadanina nie pomogła. Wciąż ją obejmował i z lekka bujał się w nieco uspakajającym odruchu i ją i siebie.




- Nie przejmuj się, nikomu nie powiem, że się rozkleiłaś. - dodał zatrzymując się i patrząc na nią koso. Spojrzał na nią z bliska w te jej jeszcze mokre oczy i sparodiował poważne spojrzenie jakby zdradzał jej kolejną, wielką tajemnicę. - I widzisz? Może masz same wady ale jednak pracujesz nad sobą. Właśnie się rozpłakałaś i twój partner, wiesz, ten przystojny, mądry i w ogóle wspaniały nie? No to właśnie on, mógł ci przynieść pocieszenie i w ogóle ładnie ci poszło w klasycznie kobiecej roli więc jak widzisz, jest jeszcze chyba dla ciebie nadzieja Summer, że jednak nauczysz się właściwego postępowania. No ale wiesz, na razie pierwszy, drobny kroczek, jeszcze dużo pracy przed tobą. - wciąż mówił i patrzył tym przesadnie poważnym zestawem zupełnie jak wczoraj gdy nagle poinformował ją jak wiele defektów dostrzega w dziewczynie siedzącej mu obecnie na kolanach. Wczoraj zaimprowizowany żarcik przyniósł całkiem ciekawe i pozytywne efekty liczył, że tym razem może się uda i będzie podobnie. Chciał jakoś odwrócić jej uwagę od tego doła co ją na chwilę tak przygniótł. Choćby się wykaraskać potrzebował i jej pomocy w tym przedsięwzięciu.




Tym razem żarcik ów przyniósł mu ból, spowodowany wbiciem się dwóch palców kobiety, między jego żebra. Uśmiechała się przy tym, chociaż nieco przekornie.
- Nie przeginaj, wilku - mruknęła, a następnie westchnęła z pewną ulgą. - Jedzeniem trzeba się zająć, nie czas na przyjemności. Robi się też późno, jak nic zaczną nas szukać, a ty chciałeś jeszcze spróbować z barierą, pamiętasz? - przypomniała, lekko się wycofując, ale nie wstając mu z kolan. Wyraźnie chciała by temat jej rozklejenia się został zagrzebany w niepamięci.




- Ojojoj! Ała! Zabiła mnie! Ciemność! Ciemność widzę! Umieram… Cóż za straszliwy ból! - Dawid widział, że dziewczynie się polepszyło już. Rozumiał, że chciała się pozbierać i zmienić temat i scenerię. Nawet te dwa paluszki pod żebra w sumie dla zabawy były i nic mu to przecież nie zrobiło. Ale trochę jednak chciał się powygłupiać, przysypany ziemią dół przywalić kamieniami z innej, bardziej kolorowej i żartobliwej scenerii. No i trochę tak jakby mu wbiła szpilę jakby to on z ich dwojga zwlekał i marudził. Więc troszke i chciał utrzeć jej ten jeszcze nieco siąpiący ale nadal całkiem zgrabny nosek. Więc oczywiście zrobił scenę.




Złapał się obydwiema dłońmi za ukute miejsce i zaczął odgrywać zbolały, męczeński ton. Nawet pamiętał, by zgodnie z klasycznie tragiczną czy zbolałą pozą przysłonić oczy ramieniem by było wiadomo, jak bardzo cierpi i jest źle. Wygłupiał się dalej aż doszedł do finału gdy westchnął niby w ostatnim oddechu i upadł plecami na trawę. To, że “morderczyni” wciąż siedziała mu na udach jakoś wcale mu w tym nie przeszkadzało. Leżał tak aż chyba z cały jeden oddech po czym spojrzał na nią zezując trochę niewygodnie w dół. - Ej Summer! To jest ta scena w której mnie bohatersko i z poświęceniem ratujesz. Wiesz, sztuczne oddychanie, metodą usta - usta. - podpowiedział jej o finale sceny w tym scenariuszu zupełnie jakby przy okazji robił też i za suflera.




Spojrzenie, które napotkał, wyrażało kpinę, podszytą rozbawieniem.
- I co jeszcze? - Zapytała słodziutkim głosikiem, pochylając się nad nim. - Nie słyszałeś o tym, że rannych się dobija?
Oparła dłoń po prawej stronie Dawida aby dać ciału oparcie, gdy zniżyła się jeszcze trochę.
- Szczególnie takim niezdarnym, słabowitym i zadzierającym nosa rannym - zdradziła mu konspiracyjnym szeptem. - To jak tam te twoje obrażenia, wilku?
Uśmiechnęła się, unosząc nieco wyżej górną wargę, odsłaniając przy tym równy rząd białych zębów. Dave wyczuł przy tym ten sam słodki zapach, który wyczuł od niej wcześniej. Jej postać zamigotała lekko, jednak przemieniły się tylko oczy, lśniące i zwierzęce.




- Słabym, niezdarnym i zadzierającym nosa? Znaczy chodzi ci o Kena? No to na pewno masz rację ale jego tu nie ma więc trzeba by to sprawdzić jak będzie okazja. - Nowakowski bezczelnie udawał głupiego choć jak trafiła się okazja nie omieszkał wbić szpili pod adresem Ken’a. Ale jakoś zestaw określeń jakich użyła Summer jakoś mu sie zgrabnie wpasowywał w tamtego typka.




- A rannym udziela się pomocy. I metoda usta - usta jest tu bardzo sprawdzona i polecana Summer. - powiedział i korzystając z tego, że je twarz przybliżyła się do jego twarzy wsadził palec wskazujący, zaginając go haczykowato o rant jej swetra i z wolna naciągając go tak, że przestrzeń między złapanym krańcem swetra a ciałem właścicielki stopniowo się powiększała.




- I wiesz, że ci się oczka zaczęły świecić? To z radości prawda? Sama widzisz, że nie ma co się wzbraniać przed swoją naturą. - przeniósł spojrzenie ze stopniowo powiększającego się dekoltu jej swetra na jej twarz. Ciekaw był co jest grane. Nie spodziewał się, że można przemienić tylko jakąś część ciała. A jednak. Poza tym był ciekaw co zrobi. Znowu. Droczyć się będzie jak wczoraj czy jednak pójdzie do przodu. A może zrobi jeszcze coś innego?




- Widać inaczej nas uczono - mruknęła, nie wzbraniając się przed jego działaniami, a wręcz przeciwnie, pochylając niżej. Ruch ten został jednak wstrzymany gdy do uszu kobiety dotarł ostatni komentarz Dawida.
- Świecić? - Zapytała, wyraźnie zaskoczona, z ustami ledwie parę centymetrów od jego warg. - Bardzo zabawne - pokręciła głową, najwyraźniej pierwsze zaskoczenie przeradzając w lekką kpinę z którą przywitała tą wiadomość. - Każdą tak podrywasz? I co? Działa?


Ostatnie pytanie miało w sobie wyraźnie brzmiąca nutę niewiary w skuteczność podrywów Dawida, aczkolwiek nie była ona podszyta złośliwością, a zwykłym drażnieniem. Summer pochyliła się też jeszcze odrobinę, na krótką chwilę łącząc ich usta w lekkim pocałunku.
- Tym razem będziesz się musiał bardziej postarać - poinformowała go, cofając minimalnie głowę.




Zacisnął szczęki w odruchu irytacji gdy wkurzająco zatrzymała usta o te ostatnie milimetry. Noo niee! Znoowuu?! Sam nie był pewny ile by jeszcze zniósł taką udrękę. Kiwnął głową raz i drugi na potwierdzenie przemiany a nozdrza mu się rozdęły i na powrót wróciły do normy gdy walczył sam ze sobą o opanowanie własnego ciała i mimiki by nie okazać zniecierpliwienia bardziej. Ale jednak nie! Wreszcie go pocałowała! No cmoknęła właściwie ustami w jego usta ale jednak! Poczuł euforię zupełnie jakby w jakiś magiczny sposób dodała mu energii. - Ejj… Niezłe… - wychrypiał znów rozdymając nozdrza ale tym razem kierowały nim inne instynkty. Przejechał językiem po wargach jakby chciał zachować smak jej ust na dłużej. Przygryzł potem dolną wargę i posłał jej zestaw spojrzeniowo - uśmiechowy zapowiadający, że właśnie coś uknuł.




- Aha, bardziej postarać tak? Znaczy teraz ja mam cię ratować metodą usta - usta? Ależ oczywiście Summer, że nie odmówię ci takiej przysługi. W końcu to dla twojego dobra i chodzi o ratowanie życia a nie jakiś głupi i pożal się boże podryw. - zgodził się niby grzecznie wciąż się uśmiechając. Jednak już jak mówił jego dłonie i nogi zaczynały sunąć po jej ciele zbliżając się do pozycji jaką wczoraj pokazywał jej do zrobienia przewrotu. Zgrał to tak, że akurat jak skończył to wszystko było już na swoim miejscu.




Potem poszło już szybko. Ruch, obrót, wyrzut ciała, zamiana miejsc i teraz ona leżała obok plecami na trawie a on był na górze na nie. - A więc teraz moja droga, musisz wedle instrukcji położyć mi rękę na sercu… - powiedział znów tym pseudo profesorskim tonem który wychodził mu nie najgorzej ostatnio. Chwycił jej dłoń i położył sobie na piersi. Mniej więcej podobnie jak on wcześniej zahaczał o rant jej swetra.




- No właśnie tak. A teraz czas na ratunek bardziej witalnych części ciała. - wymruczał zniżając twarz do jej twarzy. Powtórzył jej delikatny pocałunek. Muśnięcie ustami właściwie. Odchylił głowę o milimetry od jej twarzy. A potem jego usta wróciły do jej ust. Ale tym razem na dłużej i nie tak nieśmiało.




Summer nie broniła się w żaden sposób, witając owe zapasy z cichym śmiechem, który splótł się z trzaskiem drewna w ognisku. Z nie mniejszą od jego ochoty, oddała się smakowaniu kolejnych pocałunków, przylegając ciaśniej swym ciałem do jego. Z jej gardła wyrwało się warknięcie, długie i przeciągłe, pełne zwierzęcej mocy i sporej dozy podniecenia.
Gdy jednak dźwięk ów przebrzmiał, odsunęła twarz od Dawidowej i spojrzała mu w oczy.
- Za wcześnie - wyrzuciła z siebie na wydechu, próbując nadać swemu głosowi odpowiedniej stanowczości, która to próba tylko częściowo się jej udała. - Teraz nie wiem ile z tego to wilczyca, a ile ja.
Uśmiechnęła się lekko, nieco niepewnie, jednak widać też było że zdania nie zmieni.




Ekscytacja całą sytuacją zmieniała się z każdym przyspieszonym oddechem w coraz bardziej widoczne pożądanie. I co najbardziej kręciło Polaka to wyraźnie było to uczucie obopólne. Dziewczyna nie wzbraniała się przed pierwszym pocałunkiem po zamianie miejsc a potem chętnie przyjęła i oddała kolejne. Źródło i skutek napędzały się wzajemnie jak w jakiejś samonapędzającej się reakcji łańcuchowej. W miarę jak pocałunki stawały się bardziej śmiałe i zachłanne czuł, że chcę jeszcze. I więcej! I mocniej! Pobudziło go to i pragnął tej tak żywej i namiętnej kobiety na której leżał i którą całował. Która ona tak zachłannie całowała jego. Zdążył zbadać dłońmi, to co miała pod swetrem. Ciekawe! Fascynujące! Niesamowite! Zupełnie dokładnie tak, jak zdążył obejrzeć ten jej bardzo kobiecy fragment anatomii przy tej czy innej okazji. Dlatego skrzywił się z niechęcią gdy przerwała. Zacisnął szczęki wciąż ciężko dysząc z nagromadzonych w sobie energii i emocji. Nie chciał przerywać! Jadą dłonią podpierał się a druga błądziła po jej swetrze. Przejechał kciukiem po linii najniższych żeber zarysowującą się ładnie na tle szybkich oddechów jej brzucha. Milczał chwilę zapatrzony w ten kciuk sunący najpierw w poprzek i w dół tej linii a potem wracający do góry i środka.




- Nie wiem czy to ma znaczenie Summer. - przysunął twarz z powrotem w pobliże jej twarzy. - Jesteśmy w tej chwili i wilkiem i człowiekiem na raz. Miesza się to w nas. Musimy się poznać od nowa. Nauczyć się. Na co nas stać, co możemy a co nie. To coś nowego dla nas. Tak samo jak ten świat. Nie możemy od tego uciec. - powiedział już prawie szeptem będąc znowu blisko przy jej twarzy. Czuł na swojej jej gorący, przyśpieszony jak i swój własny oddech. Czuł jak walczą w nim samym dwie sprzeczne siły. Żądza i wychowanie. Bardzo, ale to bardzo chciał ją posiąść. Tu, teraz na tej trawie przy ognisku. Chciał tego i ona w znacznej mierze chyba też. Chciał ją rozebrać, widzieć wreszcie całą nagą i w całości zbadać i smakować jej ciało. Te tak kobiece, jędrne, gorące i chętne ciało. Ale coś ją powstrzymywało. Zaciskał szczęki walcząc sam ze sobą. Jej opór, jej “nie”, jej “jeszcze nie teraz” wkurzały go. Pobudzały do buntu. By pokazać jej swoją moc i siłę! Przecież mógł! Był silniejszy, sprawniejszy złamałyby jej opór! Był alfą do cholery! Sama mówiła, że na niego leci i musi słuchać! Więc czemu nie?!




Ale gdy czuł zapach jej gorącej, nasączone aromatem potu skóry twarzy, był tak blisko, że właściwie sunął nosem po jej policzku, czuł jej żywe, kuszące gorąco akurat dojrzał z bliska jej oko. Nie był pewny czy mu się zdawało czy po prostu sugestia umysłu bo wiedział. Może coś z zapachu? Mogli wyczuć zapach łez? Ale wiedział. Wiedział, że płakała. Przed chwilą. W jego ramionach. Pamiętał jak mu zależało. Na niej. By ją pocieszyć, dać nadzieję, no w ogóle jakoś tak… Płakała, rozkleiła się. Przy nim. Wiedział, że to mogła być oznaka słabości. Znaczy, że była miękka. Ale nie pasowało mu to. Nie przy tym co mu powiedziała o sobie. Wczoraj, w nocy, przy ognisku. Nie czuł, że tak nie jest. Że nie jest słaba. Więc to musiało być coś innego. Zaufanie. Zaufała mu na tyle by się rozryczeć przy nim. Przyznać do swoich słabości. Rozterek. Lęków. Poza tym. No kurwa no… Przecież mieli być partnerami. No chciał. Tak bardzo chciał. Zerżnąć ją tu i teraz na tej trawie i ognisku. No ale nie. Po tym wszystkim co razem przeszli, przy tym co planowali razem przejść nie. Nie mógł jej tego zrobić. Wkurzało go to w tej chwili ale jednak napór powinności przezwyciężył ostatecznie ludzką i zwierzęcą żądzę.




- Dobra, no to tam potem to dokończymy. - pocałował ją na koniec w usta. Tym razem znowu delikatniej i bardziej staranniej. Oderwał się w końcu od niej siadając obok. - Ale weź tam gdzieś nie łaź i nie rozpowiadaj dobra? Bo wyjdę na mięczaka i będę musiał znowu komuś nastukać czy co tam. - westchnął trochę marudnie biorąc z trawy jakiś patyk i rzucając go do ogniska. Już żałował, że przerwali. Przez jakieś głupie, babskie gadanie. - Ale ten tak w ogóle to dobrze się całujesz to wiesz, jakby ktoś ci kiedyś coś tam pitolił, że nie, to wiesz, zawołaj mnie to się pokaże jak to się robi. A palantowi się tam strzeli w machę albo coś tam wykręci. - spróbował jakoś być optymistyczny i zabawny choć w jego uszach brzmiało to chyba dość drętwo.




- Nie gniewaj się - poprosiła cicho, przyklękując za jego plecami i opierając się o nie. Objęła przy tym jego szyję rękami, opierając na prawym ramieniu głowę, tak że mówiąc, podrażniała swym oddechem zarówno skórę szyii jak i prawe ucho Dawida.
- Dokończymy - obiecała, muskając wargami płatek jego ucha - później.
Pomimo warstw ubrania, Dave mógł wyczuć jej szybko bijące serce i ciepło jej ciała. Wciąż także wokół Summer unosił się ów słodki zapach, który ani myślał zniknąć. Był też i inny, który czuły nos wyłapał, a który chociaż znajomy, to jednak był nowością. Opierająca się o jego plecy kobieta pachniała wiatrem, dzikością i czymś co można było chyba porównać do zapachu wody, ale nie takiej z kranu, a takiej która dopiero co spłynęła z gór. Wszystko to mieszało się z wciąż wyraźną wonią podniecania, potu, skóry, dymu z ogniska, trawy, ziemi… Mieszanka ta była niemal obezwładniająca i wołająca do czegoś, co tkwiło w nim samym, a co z chęcią by na to wołanie odpowiedziało.




Zacisnął szczęki, przymknął oczy i na chwilę wstrzymał dech. Nie pomagała. Pewnie chciała dobrze ale nie pomagała. Nie jeśli mieli się uspokoić i robić coś innego gdy tak czuł na plecach i ramieniu przyjemnie jędrny ciężar jej piersi a jej usta i gorący oddech na swoim karku, szyi i uchu. Jakby mieli zaczynać no to świetnie się do tego zabierała. Ale jak w tą drugą stronę to no wręcz tragicznie.




Wciąż na bezdechu i z przymkniętymi oczami schylił nieco głowę i potarł się palcami o skroń. Pokiwał głową ogólnie zgadzając się z tym co ona mówi. W sumie na tym postanowił się słowach. Ten bezdech już trochę dawał się mu we znaki. W końcu na taki numer dobrze było wcześniej wziąć ten głębszy wdech czy dwa. Ale słowa. Tak, mówiła. No tak, przecież właściwie miała rację. Teraz gdy umysł mu stygł żądz i emocji zaczynał to dostrzegać. Ciało i instynkt nadal się buntowało i mówiło co innego ale na rozum to no tak. Miała rację. Poza tym. Właściwie to była w tej chwili całkiem fajna. Jakoś tak zwyczajnie fajna. Jak to może być fajna kobieta w oczach mężczyzny. Była teraz miła i czuła tak jak wcześniej gorąca i lubieżna a jeszcze wcześniej zapłakana i bezbronna. Poznał ją w ciągu ostatnich chwil z trzech różnych stron i właściwie w każdej mu się podobała. Dużo bardziej niż gdy zgrywała się przed całym światem, że jest superlaską i niczym się nie przejmuje. No i że panuje nad wszystkim i świetnie sobie radzi. Teraz jakaś wydawała mu się naturalniejsza, szczersza bardziej zaangażowana nawet i chyba zależało jej na nim. Choć jeszcze nie był pewny jak bardzo. Przemyślał to gdy tak opierała się o niego i szeptała do ucha.




- Nie, co ty Summer tak tam się zgrywam na samczy foszek trochę. - uśmiechnął się do niej odwracając wreszcie twarz w jej stronę. Wystarczyło mu przekręcić głowę i już ich twarze dzieliły milimetry. Znów czuł jej oddech na swojej twarzy. Cmoknął ją ustami w jej usta choć tym razem oszczędnie i krótko. - Pewnie, że się nie gniewam. Widocznie masz te swoje wady fabryczne które trzeba jeszcze poprawić no i zabierzemy się za to później. - znowu do głosu wrócił mu ten ironiczny tryb żartu gdy wczoraj zaczął o tych dostrzeżonych wadach kolorowłosej.




- Chodź, trzeba w końcu zacząć ten dzień. - wstał na nogi i wyciągnął do niej dłoń jakby chciał jej pomóc wstać albo zaprosić do tańca. Przy okazji posłał jej już swój zwyczajowy uśmiech razem z łobuzerskim puszczeniem oczka.




Rany




- Słuchaj możesz na to zerknąć? Bo ja nie widzę. Jak to wygląda? - spytał najlepszego łowczego dzikich królików jakiego dotąd spotkał. Odwrócił się do niej plecami i uniósł koszulę prosząc jej by zerknęła na ranę. Zastanawiało go czy ta nocna przemiana, dziwny sen, to co w nim czuł jakby go coś właśnie użarło tam gdzie został ukąszony no to trochę się niepokoił czy wszystko jest po staremu. Czyli tak jak wczoraj.


Jako, że był do niej odwrócony plecami, nie mógł dostrzec miny, która pojawiła się na twarzy Summer. Dopiero po głosie poznał, że coś jest nie tak.
- Świeci się - poinformowała go, dotykając tego samego miejsca, które wczoraj wskazała Tamina. - I jest nieco cieplejsze niż reszta skóry. Paskudne ugryzienie - dodała, nie cofając dłoni.


- Cooo?! - podskoczył jak oparzony. ~ Świeci?! Jak to świeci?! W jakim sensie świeci?! Jak ma świecić, przecież tam nie ma żadnych cholernych kabli ani baterii to czym świeci?! ~ obrócił się zezując na nią jakby mimo wszystko chciał sprawdzić czy nie żartuje. Nie wyglądała. Nie mówiła jak żart. Ale jednak może…


Ale coś jednak nie. Coś mu mówiło, że jednak nie ściemnia ani se jaj nie robi. - Hiuuh. - wydobył z siebie dłuższy oddech. Musiał pomyśleć. Ne wpadać w panikę. Przecież to kurwa normalne, że jak człowieka użre wilkołak to mu potem te ugryzienie świeci! ~ Kurwa ja pierdolę! Co to za syf?! ~ zgarbił się opierając łokieć o kolano a z tak zrobionej ramieniowej podstawki schował twarz w nadstawonej dłoni. Świeci? No ładnie. W ich świecie to by pewnie coś radioaktywnego było. A tutaj? Co to oznaczało? Powinno tak świecić? Nie powinno? To przez eliksir? Bo go wypił? Bo teraz nie wypił? Przez przemianę? Bo się przemienił? Co to oznaczało?! Zyskał trochę czasu? Czy skrócił mu się? Zacisnął szczęki z gniewu, frustracji i złości. Nie zgadzał się! Na żadne wilkołacze ugryzienia! Zwłaszcza te świecące! Nosz kurwa mać! Zacisnął dłoń kępę trawy a potem wyrwał ją ze złością i cisnął gdzieś w krzaki.


- Sumer, możesz pokazać swoją ranę? - to było to. Musiał wiedzieć. Czy to coś z nim u niego. Czy ona też tak ma. Czuł ból we śnie. Jakby go coś użarło i odczucie przebiło się aż do snu ale go nie zbudziło. A co z Summer? Też tak miała? Różniła się od niego, że odkryła już swoją moc. I nie wypiła eliksiru. No ale reszta chyba nie. Sam nie wiedział co o tym myśleć. Odwrócił się do niej trochę tak, że był teraz bokiem do niej.


Kobieta zawahała się nieco, zupełnie jakby ta prośba była z jakiegoś powodu kłopotliwa. Zaraz też wyjaśniło się dlaczego, gdy w odpowiedzi chwyciła rąbek spódnicy i podciągnęła materiał do góry, ukazując coraz większą powierzchnię nóg. Nie zatrzymała ruchu dłoni, dopóki zarówno kolana, jak i spora powierzchnia ud, nie została wystawiona na widok. Wtedy dopiero, oczom Dawida ukazał się wyraźnie lśniący ślad po ugryzieniu, szpecący lewe udo, od wewnętrznej strony.
- Najwyraźniej to wspólna cecha tych ugryzień - mruknęła Summer, wyglądając na lekko zszokowaną ale nie aż tak, jak Dave chwilę wcześniej. Widocznie widok jego ugryzienia przygotował ją na taką możliwość. Sama rana była poszarpana, lekko zaczerwieniona na brzegach i napuchnięta. Zupełnie jakby w ciało kobiety wgryzło się zwierzę, które chciało nie tyle ugryźć co owym ugryzieniem spowodować jak największe obrażenia i ból. *


- Oookkaayyy. - skinął z wolna głową w dół wciąż wpatrzony najpierw w odchylane nogi a potem poważnie wyglądającą ranę. I też świecącą. Potarł się o nasadę nosa. - No to widzę, że w tym też tkwimy razem Summer. - a głowa wróciła mu równie wolno do pierwotnego poziomu. Sam nie wiedział co myśleć. Trochę mu ulżyło. Nie był z jakimś syfem osamotniony. To chyba było pocieszające samo w sobie. Ale z drugiej strony co to zmieniło? Byli z Kolorowłosą na tym samym wózku. Czyli to nic pewnie z eliksirem ani odkrytą mocą. Przynajmniej to odpadało. Ciekawe jak reszta z tym miała. Ale nie miał jak tego teraz sprawdzić.


Po chwili na te dedukcje podszedł do niej wciąż bardziej zapatrzony w jej uda i tą ranę na udzie. Zastanawiająca lokalizacja. Chociaż jego też nie była taka zwyczajna. Na plecach pod łopatką? Ni w pięć ni w dziewięć. Do tej pory nie starczało mu wyobraźni jak go tamta wilczyca nie użarła. W walce powinno być raczej na kończynach jakby się zasłaniał. Na torsie od przodu, na szyi czy twarzy jakby go powaliła w tej walce i próbowała kąsać. Ale na plecach? Albo jak u Summer na udzie? Od środka? Raczej nie kojarzyło mu się z walką. Ale też nie mógł tego wykluczyć.


- Zerknę na to co? - powiedział przyklękając przed nią. Był ciekaw rozmiarów rany. Chyba wilczyca ich użarła w wilczej formie więc jak pamiętał z nocy miała czym gryźć. Ale drugie co to chciał obejrzeć czy da się poznać pozycję w jakiej użarła Summer. Wiki miały górne kły na zewnątrz a dolne w środku. Więc podobnie powinny zadawać rany. Gdyby dało się to poznać można było wydedukować w jakiej pozycji obie były w chwili ukąszenia. Gdyby góra rany była skierowana ku górze uda wówczas wilk musiałby się znajdować raczej za Summer. Albo ona by musiała leżeć na brzuchu gdy ją dorwał. A jak na odwrót no to pewnie wilczyca była z przodu no albo dziewczyna leżała na plecach i odkowypała się nogami czy coś podobnego. No w sumie po chwili główkowania znalazł jeszcze jedną możliwość choć wydała mu się chyba najbardziej dziwna. A mianowicie wilczyca mogła być na ziemi a Summer nad nią. Wtedy co? Próbowałaby ją przygnieść do ziemi? To by oznaczało jakąś walkę. Ale na solo trochę dziwna pozycja co innego jakby Summer była z kimś jeszcze kto zmagał się z wilczycą. Bo wtedy przygnieciona do ziemi wilkołaczka mogła ją dziabnąć od dołu, tam gdzie sięgnęła.


Rana, z każdą mijającą chwilą, bladła. Jej blask wnikał w ciało Summer, podobnie jak znikały zgrubienia, gorąco i jakiekolwiek ślady jej istnienia. Dave zdążył jednak dostrzec, iż ślady zębów pasowały najbardziej do pozycji, w której jego towarzyszka musiałaby leżeć na plecach. Musiała się też bronić, no chyba że owe rozległe obrażenia były faktycznie spowodowane tylko i wyłącznie chęcią zadania większego bólu. Ktokolwiek nie był odpowiedzialny za owe ugryzienie, musiał albo być sadystą albo też Summer musiała w jakiś sposób nadepnąć temu wilkołakowi na odcisk. Lub wilkołaczce, jakiejkolwiek płci by atakująca istota nie była.
- No i co, Sherlocku, odkryłeś tam coś ciekawego? - Usłyszał pytanie zadane nieco rozbawionym głosem. To, że na owe rozbawienie Summer musiała się wysilić nie było tajemnicą dla czułego ucha, które było w stanie wykryć fałsz w jej głosie.


- Tak. Masz znikającą od patrzenia ranę. - kiwnął głową wciąż pod wrażeniem kolejnego fenomenu rany. Nie dał rady tego ukryć. Bo najpierw sama rana, potem, że świeci a teraz, że znika. No dziw na dziwie i dziwem pogania. Ale usłyszał też wahanie i skrępowanie w głosie stojącej nad nim kobiety. Wstał więc puszczając jej spódnicę i pozwalając by ta uległa sile grawitacji zasłaniając z powrotem nogi kolorowłosej. - Myślę, że użarło cię jak leżałaś na plecach. Może próbowałaś to skopać z siebie czy odepchnąć. Chyba się broniłaś. Bo cię użarło z przodu i z góry czyli był nad tobą i gdzieś w nogach. - powiedział na jej pytanie spokojnym głosem tego co się domyślił na podstawie wyglądu rany której już nie było. Nie był pewny jak to ma się do tego co pamiętała. Lub śniła. Chcąc lub nie. Ale skoro mieli być partnerami to jej powiedział jak widział sprawę. - I wierz mi Summer. Wolałbym to stwierdzić w naprawdę innych i naprawdę ciekawszych okolicznościach. Ale masz bardzo ładne nogi. - chciał zakończyć nieco pozytywniejszym akcentem. Zwłaszcza, że zachowywała się jakby nadużył jej zaufania czy miała jakieś opory przed tym co właśnie zrobiła. Ale zrobiła mimo to. I w sumie było jak mówił. Pewnie, że chętnie obejrzałby sobie jej nogi. I nie tylko obejrzał i nie tylko nogi. No ale właśnie jakby mieli oboje na to ochotę i jakoś no inaczej niż tak medycznie czy poszlakowo z okazji badania ran. No ale mimo to już je widział. Skoro widział to uznał za stosowne choć takim komplementem jej to jakoś wynagrodzić.


- Znikającą od… - powtórzyła, jednak nie kończąc zdania. Głęboki wdech wypełnił jej płuca powietrzem, które po dłuższej chwili wypuściła bardzo, bardzo powoli. - Rozumiem - mruknęła, poprawiając spódnicę, przy czym dłoń wyraźnie jej drżała. - Nie było jej tam wczoraj, tego jestem pewna. Musiała pojawić się tuż przed lub po obudzeniu. Ten sen…
Summer urwała ponownie i odgarnęła włosy z twarzy. Dłoń jednak przy twarzy pozostała, a konkretnie utkwiła przy nasadzie nosa, częściowo zasłaniając oczy.
- Budzimy się w tym miejscu, bez ran i bez pamięci. W pierwszą noc mamy sny z Pełni, a nad ranem budzimy się z bólem i ranami, które znikają. Pytanie, czy następnym razem też znikną. Czy to tylko wizualizacja tego co się stało czy faktycznie te rany się odnawiają. I dlaczego znikają? Może to jakiś znak rozpoznawczy?
Mówiła powoli, dokładnie ważąc każde słowo, niezbyt przy tym zwracając uwagę na komentarz Dawida tyczący się jej nóg. Może źle zrozumiał jej reakcję, bowiem bynajmniej na przejętą tym że oglądał jej nogi, nie wyglądała.


- Znak rozpoznawczy? Wewnątrz uda? Na plecach? - Dawid zmarszczył brwi. - Chyyba niee… - mruknął z wyraźnym zastanowieniem. - Znaki mają być widoczne. Z założenia. A akurat nasze rany to ciężko dostrzec póki jest się w ubraniu a najczęściej się jest. - wyraził swoje powątpiewanie. - No ale nie wiem, może to jakoś ktoś umiałby dostrzec mimo to. Ja bym stawiał na efekt uboczny. Jak jakaś trutka czy jad. Chyba. Tak sądze. - powiedział znowu z wahaniem bo dopiero nad tym myślał. I właściwie zgadywał w ciemno. Za mało wiedzieli o tym całym wilkołactwie by coś wiedzieć konkretniejszego. - Może teraz po przemianie rany nam się szybciej goją? - spojrzał na nią pytająco chcąc sprawdzić jak jej się podoba ten pomysł. Ciężko było odgadnąć. Nawet jak znali objaw czy efekt to mieli do dyspozycji wiele czynników i efektów jakie mogły je wywołać. Samodzielnie lub w jakichś kombinacjach. To bardzo utrudniało Polakowi jakieś konkretniejsze analizy problemu. Bo co by sobie nie podstawił za bazę w takiej analizie i nieznajomości to mogło dać widoczny efekt i wydawać się, że pasuje. Coś ich szarpało we śnie, że rany się odnawiały czy nawet powstawały nowe albo były widoczne? Może. Nawet nie wiedzieli czy zniknęły na dobre czy tak tylko teraz. Luki w pamięci mogły być od ukąszenia albo być efektem docelowym czy ubocznym tej dwutygodniowej dziury w czasie. Teraz mu przyszło znowu do głowy udział Taminy w tym procederze. Do domku było rzut beretem od kamiennego kręgu a sama mówiła o zamkniętych drzwiach gdzie nie mogli zajrzeć. Dlaczego? Może były tam następne projekty kolejnych wilkołaków czy stworów? A może nie. Może Tamina miała swoje sekrety ale nie miała z tym nic wspólnego. Ciężko było zgadnąć. Znów wychodziło mu, że za mało wiedzą.


- Nie wiem Summer. Ale stojąc tutaj tego się nie dowiemy. Nie ma co sobie teraz nad tym łamać głowy. Czegoś się dowiemy czy wpadniemy na jakiś pomysł to się pomyśli jak to dopasować ale teraz nie ma co tracić na to czasu. - wzruszył w końcu ramionami by zakończyć tą dyskusję. Bo jakby zacząć ją na serio mogliby rozważać i planować jak on teraz na chwilę próbował i wcale na koniec dnia nie musieliby być mądrzejsi.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline