Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-12-2016, 18:34   #245
Proxy
 
Reputacja: 1 Proxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputacjęProxy ma wspaniałą reputację
Grupa zdecydowała się spróbować ominąć miejsce, gdzie zgromadziły się konstrukty i początkowo wszystko szło dobrze. Hałas cichł w oddali i nic nie wskazywało na żadne niebezpieczeństwo. Niestety, jak wiedział Twinklestar, las nie był naturalnym środowiskiem ani dla niego, ani dla jego kompanów. Przedzierając się przez chaszcze nie zauważyli małego patrolu modronów, aż było zbyt późno. Trójka kwadronów, pokracznie poruszająca się po nierównym gruncie, dostrzegła intruzów nim ci zdążyli się schować. Dwójka wycelowała kusze w kierunku awanturników, a trzeci zaczął uciekać w kierunku wycinki. Ale strzelać w lesie jest trudno, bowiem ile niby jest zasięg w prostej linii maksymalnie? Pewnie paręnaście maksymalnie metrów, albo wręcz parę. Przecież dookoła rośnie kupa drzew, zaś jeden ruch w lewo czy prawo już pozwalał zejść z ciosu. Ale trzeba było utłuc tamtych, szczególnie uciekiniera, żeby właśnie nie udał mu się poinformować reszty tubylców.

- Czarem tamtego! - krzyknął oraz skoczył na tych strzelców, licząc że nie trafią, kiedy ruszy na nich z jakimś pokręconym wyskokiem.

Estel Angharradh o pomoc wezwała rzucając błyskawicę w stronę uciekającego modrona. Archiwistka wyciągnęła ręce w kierunku puszek, by obrzucić ich skrystalizowanymi kawałkami psionicznej mocy.
Działania poszukiwaczy okazały się szybkie i skoordynowane. Nagła szarża Twinklestara skupiła na sobie uwagę automatów, które strzeliły do niego zamiast do czarujących. Jeden z bełtów chybił zupełnie, wbijając się nieszkodliwie w drzewo, drugi drasnął jedynie magiczny pancerz. Kanciasty nie chcąc dopuścić do zaalarmowania innych przywołał ścianę lodu, która przecięła drogę uciekającego kwadrona. Ogłupiały konstrukt zatrzymał się w miejscu i stał się łatwym celem dla stworzonego przez kapłankę wyładowania, które niemal powaliło go na ziemię. Psioniczna manifestacja Brent oszołomiła zaś dwa bardziej bojowo nastawione stwory, nie dając im przeładować broni.
Korzystając z chwili dezorientacji wrogów, wojownik wypuścił swój fruwający miecz i po prostu zaczął bić jak najszybciej najbliższego spośród nich, starając się jednak nie zabijać nikogo, lecz po prostu powalić. Może mechanistyczne stwory wiedzą bowiem, gdzie jest przejście? Aedd’ainne natomiast spróbowała zarzucić świetlistą sieć na najbardziej oddalonego modrona, by nie zdołał się wymknąć. Ender nie bawiła się w podchody a skupiła się nad zmuszeniem świata do wykreowania szramy nicości w miejscu, gdzie skupiała wzrok.

To czego nie zdołało dokonać samo wyładowanie, dokonała magiczna siatka. Modron zakręcił się niezdarnie i upadł w trawę, gdzie wkrótce pokrył go wyczarowany przez Gariona lód. Nie wyglądało na to, by konstrukt miał wielką szansę się wydostać. Pozostałe dwa kwadrony wcale nie miały lepiej. Jeden, zakleszczony między wojownikiem, a jego tańczącym ostrzem jedynie bezradnie brzęczał i stukał pod nawałą ciosów. Drugi próbował wspomóc swego towarzysza, ale zamiast tego wyłożył się jak długi, wciągany przez wywołaną psioniczną mocą próżnię.

Walka skończyła się zatem tak szybko jak i zaczęła. Modrony nie zdołały nikogo zawołać, lecz błyskawica Aedd'aine i hałaśliwe miecze Twinklestara mogły zwrócić czyjąś uwagę. Dwójka spośród maszyn, choć nieszkodliwa, pozostawała zaś wciąż aktywna.

- Co z nimi robimy? - Estel odezwała się pierwsza wpatrując się w konstrukty niepewnie.

- Wypytajcie go, gdzie jest przejście, zapewne przy największej kniei. Może jakoś zna także potencjalne problemy - wspomniał wojownik.

- Pani Aedd’aine, może zechce pani spróbować swoich sił? - odezwała się archiwistka, ciekawa też jak potraktuje modrony, które niszczą domenę natury.
 
Proxy jest offline