Hargin
Hargin biegł ile sił w krótkich nogach usłyszawszy krzyk kompana. Gdy był już w obozie, wciąż z uniesionym w górę toporem rozglądał się wokół. Krasnoludowie z reguły nie lękali się byle czego, więc zastanawiał się co (lub kto) tak mogło przestraszyć jego pobratymca. - Na Griminira, wrzeszczałeś jakby cię ze skóry odzierali – burknął do Gottriego, który najwyraźniej wciąż nie otrząsnął się po zajściu w obozie. - Co cię tak przestraszyło, do cholery?
Krasnolud zmarszczył brwi i nie spuszczał z oczu najbliższej okolicy. Słyszał wielokrotnie o dziwnych mieszkańcach tego przeklętego lasu, teraz przekonywał się na własnej skórze że legendy i plotki raczej nie kłamały. W dodatku miał dziwne przeczucie że ktoś ich obserwował. - Tak jak mówiłem, najlepiej jeśli będziemy wartować dzisiejszej nocy. Kto wie jakie licho sypia w tych lasach...Rozpalaj ognisko, człeczyno - rzucił do Aldebranta. - Ja stanę na warcie pierwszy, potem mnie zmienicie...
Nie podobała mu sie ta cała sytuacja i miał jakieś dziwne przeczucie że w końcu coś się wydarzy. Jeśli kompani poszli spać przysiadł na swym kocu i czujnym okiem, z toporem pod ręką, obserwował okolicę. Liczył że za kilka godzin Gottri go zmieni. O ile do tej pory ktoś lub coś nie postanowi przyjść w "odwiedziny" do ich obozu. Ponury nastrój nie opuszczał Hargina.
Ostatnio edytowane przez Mroku : 23-05-2007 o 15:59.
|