Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-12-2016, 02:21   #21
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

Euforia po zwycięskiej potyczce nie trwała długo. Bynajmniej nie dlatego, że pojawiły się nowe kłopoty. Po prostu każdy z czwórki svengardczyjów zajął się tym, co uznał za najbardziej pożyteczne i konieczne w tej chwili.


Kalem szybkim krokiem ruszył do zbrojowni, gdzie zaczął skrupulatnie dobierać sobie ekwipunek bojowy. Syn stolarza był wręcz urzeczony tym ,jak wiele znajduje się tutaj rodzajów broni i pancerzy. Oglądał, przymierzał, chwytał kolejne miecze i próbował wymachiwać nimi w powietrzu, ważąc ciężar i możliwość szybkich manewrów. W Svengardzie liznął tylko podstaw fechtunku od jednego z członków straży, ale teraz czuł że świat otwiera przed nimi nowe drzwi za którymi czeka coś o wiele lepszego niż nudne życie wiejskiego stolarza.
Kalem był tak zaabsorbowany doborem ekwipunku, że nie zwrócił uwagi na to zaczął wyprawiać złoty smok.


Uli bowiem ledwie tylko rzucił okiem na poukładane w równe rzędy halabardy, piki i topory, na szeregi połyskujących hełmów i napierśników. Uznał to za mało interesujące. Coś o wiele ciekawszego stało natomiast w rogu zbrojowni. I to właśnie ten przedmiot pochłonął całkowicie jego uwagę.




Niewielka skrzynia wykonana z dębowego drewna budziła ciekawość i pożądanie. Nawet masywne, żelazne klamry które ją okalały nie zniechęcały smoka. Wręcz przeciwnie, te wykute na kształt muskularnych rąk obicia jeszcze bardziej rozpaliły umysł smoka.
Siedząc na karku potężnego stwora, myślą skierował go w tamtą stronę. Przyjrzał się jej przez krótką chwilę, tylko po to, aby już za moment rozkazać mu otwarcie skrzyni. Ku swemu zdziwieniu napotkał opór ze strony shivaka. Jego prosty umysł nie dopuszczał myśli, że można zniszczyć coś co jest częścią statku. Nie to było celem jego egzystencji.
Uli jednak nie zamierzał ustępować. Zamknął oczy i skierował potężną myśl nakazującą otwarcie skrzyni wprost do umysłu shivaka.
Opór stwora pękł zdawało się niemal z głośnym trzaskiem niczym wiązka chrustu. Mając pełną kontrolę na shivakiem, Uli chwycił solidny buzdygan i z jego pomocą począł podważać obręcze kłódek, które chroniły zawartość skrzyni przed wzrokiem niepożądanych gości.
Potężne muskuły shivaka napięły się niczym postronki. Uli poczuł jak wiele sił stwór wkłada w zniszczenie zamków. Kilka chwil walki i najpierw jedna, a potem i druga kłódka ustąpiły.
Łapy shivaka chwyciły wieko skrzyni i uniosły je do góry.


Gdy to się stało Uli ujrzał jasny blask bijący z wnętrza skrzyni. Leżały tam dwa, pokaźne stosy moment. Były one głównie złote, ale nie brakowało także srebrnych, platynowych i kryształowych. Były one w przeróżnych kształtach i wielkościach. Najdziwniejsze były ceramiczne krążki z których część była połamana na równe części.
Oprócz monet w skrzyni leżały dwa czerwone kryształy. Precyzyjnie obrobione i wyszlifowane na kształt sopli o równych ściankach i szpiczastych końcach. Oba były umocowane w srebrnych oprawkach, które posiadały krótkie łańcuszek.


Ukryty gdzieś głęboko w jaźni smoka instynkt przebudził się. Myśl o pochwyceniu czerwonych kryształów, zmaterializowała się w postaci rozkazu dla shivaka. Stwór uniósł swoją łapę, gdy wieko skrzyni zatrzasnęło się z głośnym hukiem.
Żelazne łapy ponownie zacisnęły się na skrzyni. Na dodatek na frontowej ścianie ukazały się małe oczka i wykrzywione w grymasie niezadowolenia usta.
- A ty czego złodziejaszku? - syknął rozeźlony kufer - Siłą się włamywać? Cóż to za barbarzyńskie zwyczaje! Kto to widział, tak się włamywać do cudzej własności. Tylko Jego Magnificencja Rixdall Coldstorm może sięgać po rzeczy skryte w moim wnętrzu. Co z nim zrobiłeś draniu?


W tym czasie Sentine wrócił do ich celi. Chciał bowiem sprawdzić, czy z kamiennym posągiem wszystko w porządku. Jak dziwnie by to nie brzmiało, to właśnie go interesowało. Obawiał się bowiem, że to małe zielone pokurcze odpowiadają za tak nagłe zamilknięcie Rixdalla.
Szybko jednak przekonał się, że posążek w którym zaklęty był ich wyzwoliciel nadal stoi w kącie celi.
Sentine zobaczył także, że oczy kamiennej statuetki lśnią głębokim, błękitnym światłem.

Zaciekawiony zbliżył się i wtedy poczuł się tak, jakby dostał obuchem w łeb. Świat zawirował i Sentine poczuł, jak nogi odmówiły mu posłuszeństwa i bezwładnie opada na podłogę.


- Witaj przyjacielu - usłyszał znajomy głos RIxdalla.Niestety nie widział go, gdyż wokół panowały nieprzeniknione ciemności.
- Nie bój się. Utraciłem wiele sił, a tym samym możliwość psionicznego kontaktu z wami. Ostatkiem sił ściągnąłem cię tutaj. Nie mamy wiele czasu. Jak widziałem udało się wam wygrać walkę. Musicie teraz przejąć kontrolę nad statkiem. Idźcie na mostek. Tam znajdziecie taki rzeźbiony fotel. To serce statku, jego ster. To on pozwala kontrolować i prowadzić “Złotą Mackę” Mam nadzieję, że wśród was jest ktoś uzdolniony magicznie. Taka osoba musi usiąść na tym rzeźbionym fotelu i spróbować połączyć się myślą ze statkiem. Nie wiem, czy moja “Złota Macka” pozwoli wam sobą sterować, tym bardziej że nie wyglądacie raczej na czarożeglarzy. Obym się mylił. Musimy, jak najszybciej uciekać stąd. Ten kto usiądzie na fotelu będzie musiał się skupić i nadać swej myśli siłę, aby połączyć się ze statkiem. Na razie wystarczy proste “Naprzód” Im dalej od tego miejsca, tym lepiej. Jak odzyskam siły, to postaram się wam bardziej pomóc. Powodzenia.



Valand także miał inne plany niż wybrana przez Kalema i Uliego zbrojownia. Szybko zorientował się, że zostali uprowadzeni przez jakiegoś maga. A skoro tak, gdzieś w tych pomieszczeniach musi być ukryta jakaś księga zaklęć, albo magiczne przedmioty. Śmiało ruszył w przeciwną stronę niż wszyscy. Szybko dotarł do kręconych schodów, którymi zaczął się wspinać, nie zważając na mogące czaić się za każdym rogiem niebezpieczeństwo. Gdy postawił stopy na głównym pokładzie pierwsze co usłyszał to głośne chrapanie, dobiegające z kajuty po prawej stronie. Po chwili usłyszał o wiele cichsze słowa.
- Shal ultan il cantar. Ouh iln aproshta.
Niziołek bez trudu rozpoznał magiczny język w którym wypowiadało się zaklęcia. Wiedziony ciekawością ruszył w kierunku z którego dobiegał ó głos.


Zdążył zajrzeć do kajuty w ostatniej niemal chwili, aby zobaczyć, jak Toun kończy wypowiadać zaklęcie i posypuje się sobie głowę brązowym proszkiem. Sekundę później Toun rozpłynął się w powietrzu. Valand zdążył jeszcze ujrzeć, że ich ciemiężyciel ściskał pod pachą, dwie opasłe księgi, oprawione w skórę.


***


W tym momencie wszyscy poczuli mocne szarpnięcie. Gwałtowne i silne szarpnięcie przypominało to, jakie towarzyszy nagłemu hamowaniu wozu. To potwierdzałoby ich przypuszczenia, że znajdują się na statku. Tylko jaki statek potrafiłby tak szybko i niespodziewanie zahamować i niemal w momencie wytracić swoją prędkość.
Wszyscy zdali sobie też sprawę, że ucichły też delikatny szmer, który do tej pory był obecny, a nie zwracali na niego uwagi.
Cisza, jaka nastała była nienaturalna i niepokojąca. Ciszę przerwał krzyk Sentine’a, który wybiegł właśnie z celi. Jego oczy błyszczały niemal szaleńczym blaskiem, a jego twarz była rozpalona. Niezwykle podnieconym głosem Sentine krzyczał:
- Wiem! Wiem wszystko! Musimy działać!
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 07-12-2016 o 22:22.
brody jest offline