U Księżnej Manhattanu
Harpia i jej “pogorzelcy” zostali przywitani przez synów Księżnej. Johnowi i Hanachiyo zaproponowano pomoc medyczną i świeże ubrania, ta ostatnia oferta tyczyła się oczywiście także kainitów i Hellene natychmiast z niej skorzystała. Dragosz pozostawał blisko swojej Dame i postąpił tak jak ona.
Harpia nie skorzystała z propozycji zmiany odzienia, za to z przyjemnością przyjęła papierosy, którymi ja poczęstowano. Zapach spalenizny pomagał się jej skupić. Gdy jeden z ghuli zaprosił ją na spotkanie z Michaellą, wygasiła papieros. Z uśmiechem spojrzała na Dragosza.
- Przebierz się i wybierz coś dla mnie, dobrze?
Childe skłoniło głowę i posłusznie, choć nieco niechętnie, oddaliło się za jednym ze sług księżnej.
Madame pozwoliła by płaszcz zsunął się z jej ramion i upadł tam gdzie stała. Nie przejmując się, że pozostawia swoimi butami brudny ślad na perskich dywanach ruszyła za posłańcem.
Księżna spotkała się z Madam w swoim gabinecie. Prywatnie.
- Belle- władyczka domeny uściskała Harpię w dwornym geście, jakby roztaczając nad nią swoją opiekę
- widzę, że zachowałaś się w zdrowiu. Elizja… wszystkie nasze Elizja, zostały dziś sprofanowane w wulgarnym ataku łowców.
Dame tylko delikatnie dotknęła księżnej tak by nie ubrudzić jej nazbyt. Z wdzięcznością przyjęła zaproszenie do tego by usiąść
- Cieszę się, że nic ci się nie stało księżno. Czy wiadomo jak atak przetrwał George?
Księżna sama odchyliła się na siedzeniu i przyłożyła długą lufkę do ust po czym wypuszczając dym odpowiedziała.
- To akurat wiadomo - wampirzyca otworzyła szufladę pod blatem przy którym siedziała i wyrzuciła jej zawartość na biurko. W stronę siedzącej naprzeciwko Belle, poturlała się para kościsto bladych kłów…
Harpia poczuła oddech bestii na swojej szyi. Nie pozwoliła jednak by choćby cień złości zakłócił spokój na jej twarzy.
- A pozostali... Jakie mamy straty?
Księżna uśmiechnęła się perfidnie.
- Nasze szczenięta ocalały, co zapewne jest twoją zasługą. Co do reszty, cóż… ci rozsądni, którzy stoją blisko rodu Venture mogą liczyć na naszą ochronę.
Belle poczuła dziwne ukłucie. Było coś w zachowaniu Michaelli co jej bardzo nie odpowiadało. Uśmiechnęła się jednak.
- Ventrue są dobrymi książętami dla swoich wiernych sług. - Harpia oparła się wygodnie o fotel.
- Musimy jednak jakoś zareagować i chciałabym wiedzieć jakimi siłami dysponujemy.
Michaela zaciągnęła się dymem lustrując siedzącą naprzeciwko niej Harpię.
- Nasz Manhattan jest naszą twierdzą. Twierdzą oblężoną. Nie każdą wojnę można wygrać armią, moja droga, czasem sytuacja wymaga salomonowego rozwiązania. - Księżna oparła lufkę o kryształową popielnicę, stojącą pomiędzy kobietami.
- Dlatego życzę sobie moja droga, byś przeczekała w ukryciu najbliższe trzy noce w oczekiwaniu na moje instrukcję.
Harpia zareagowała odruchowo. Wyobraziła sobie piękny elegancki salon, smak doskonałego czerwonego wina i uśmiechnęła się szczerze.
- Jeśli taka jest twoja wola księżno. Nie chciałabym by brała księżna na siebie zbyt wiele. Istnienie Manhattanu zależy od Twej siły.
- W istocie moja droga, w istocie - Księżna uśmiechnęła się.
- Proszę, zostań dzisiaj tutaj, za kilka godzin zbiorą się tu inni… ocaleni, będziemy mogli rozwiązać kwestie wspólnie.
- Z największą przyjemnością. Czy pozwolisz jednak bym się przebrała? - Dame strzepnęła jakiś paproch ze zniszczonej sukienki.
- Belle, oczywiście, apartamenty dla gości są do twojej dyspozycji.
Harpia wstała i ukłoniła się księżnej nisko. Z ulgą przyjęła widok Dragosza czekającego na nią w korytarzu. Przyjęła podaną rękę, delikatnie by nie ubrudzić marynarki, którą miał na sobie. W ciszy przeszli do jednego z apartamentów gościnnych.