Obaj komandosi ruszyli do pałacu spacerowym krokiem. Trójka strażników szła dwa kroki za nimi .
Trzeba było działać. Tong nawet wiedział jak.
- Przerwa toaletowa! - ogłosił gdy tylko wyszli z zasięgu wzroku brzydala - Nie przeszkadzajcie sobie. Ty! - wskazał na jednego ze strażników - Chodź ze mną skoro nie możecie spuszczać nas z oka. John, zaraz do was dołączymy.
Taj miał szczery zamiar oddalić się poza zasięg wzroku strażników i skutecznie obezwładnić tego, który mu towarzyszył, paskudnym ciosem w splot nerwowy na szyi. Następnie porządnie ukryć ciało i biegusiem wrócić do Johna. Razem w try miga poradzą sobie z pozostała dwójką. Trzeba było tylko uważać by nie dać się zauważyć. Ale, jak widział Taj, tu nie było kamer. Prosta sprawa.
-Żyj z całych sił i uśmiechaj się do ludzi...bo nie jesteś sam - nucił Bestia. Niestety nie był sam. Ale to się zaraz zmieni.
Jeszcze dwa kroki.
Jeszcze jeden... |