Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-12-2016, 20:44   #47
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Johanna obejrzała się za siebie, na chwilę przed tym nim weszła w głąb ciemnego korytarza. Jej smutne, szare oczy spoczęły na Rolandzie, który nawet nie wydobył z siebie choćby jednego słowa. Kobieta czekała tylko chwilę i jedyne, co zdołała z siebie wydusić, to pełne żalu westchnięcie. Kruczowłosa wiele sobie wyobrażała, a myśli o blondynie wirowały w jej głowie, sercu i żołądku. Czuła irytacje i przygnębienie, gdy poświęcał czas komuś innemu, a do niej się nie odzywał. W tej chwili nie widziała ani cienia uśmiechu, ani słów wsparcia lub prób zatrzymania jej. “Nie idź Johanno, to może być niebezpieczne”, powiedziała w myślach, imitując jego ton głosu. “Nic mi nie będzie, zaufaj mi”, odpowiedziała udając, że taka wymiana zdań w ogóle miała miejsce. Kącik ust kobiety uniósł się w markotnym uśmiechu. Myśli kobiety były skryte bardziej, niż chude ciało. Dany przez demony, niewiele zakrywający strój, odsłaniał dekolt, ramiona, boki brzucha, a rozdarcia na nogach, odkrywały nawet obnażone uda. Johanna jednak nie czuła już wstydu, nie zwracała uwagi na strój, który niegdyś był biały, a teraz po prostu przesiąkł brudem, krwią i odorem rozkładających się tkanek. Dziewczynie nie pozostało nic innego, jak zrobienie tego, co sama zaproponowała. Chwile jeszcze zerkała na Rolanda i resztę, aż w końcu w ciszy ruszyła przed siebie, używając swych zdolności i znikając innym całkowicie z oczu. Jedyne, co dało się usłyszeć, to upadający na podłogę, w połowie długości korytarza, świecący wciąż magią krótki łuk.

Przebudzeni czekali w cierpliwości, inni jednak nie potrafili spokojnie oczekiwać powrotu kobiety. Ciężko było stwierdzić, czy wciąż żyła lub czy w ogóle planowała powrócić i przekazać jakiekolwiek informacje, a nie po prostu przejść wszystkie piętra w swej niewidzialnej formie, wyrolować innych oszukując Raziela i samodzielnie udać się do kolejnego piekielnego kręgu. Nasłuchując nie potrafili rozpoznać dźwięków tupotu stóp, szczęku broni ani krzyków. Żadne wołanie o pomoc, jedynie poburkiwanie brzuchów innych dawało się we znaki. Stali głodni, bo otoczenie nie sprzyjało im, aby zaczerpnąć oddechu i odpocząć, jedynie szybki łyk wody udało się złapać i wysuszone wargi przestały tak doskwierać. Co dziwne, nawet potrzeby cielesne jakby bardziej stały się wyczuwalne, jedynie Rognir i Bazylia czuli ich zaspokojenie, przez co nie tracili na koncentracji. Półork zniecierpliwiony przerzucał w silnym łapsku rękojeść wielkiego topora, groźnie marszcząc brwi i pomału się złoszcząc.

Kiedy niektórzy poczęli już się martwić, za ich plecami pojawiła się chuda, czarnowłosa dziewczyna, której tak długo oczekiwali. Nachalne spojrzenia oczekujące na informacje na temat zwiadu, sprawiły, że Johanna speszyła się, a nerwowe przełknięcie śliny, dało się wyraźnie słyszeć.
- Idąc tędy natkniemy się na cały szereg ścian podobnych do tych, które nas zaatakowały. Nie wiem, czy są one równie groźne, czy może tylko imitują te, z którymi walczyliśmy… Znalazłam też ukryte przejście, było tuż przy schodach i idąc tamtędy szybciej dotrzemy do schodów prowadzących wyżej, a tam… - Johanna spauzowała na chwilę, aby wziąć oddech.
- Nie uwierzycie - delikatny uśmiech na jej twarzy, nie wróżył jakoby spotkania czegoś przerażającego i sprawiającego trudności, a wręcz przeciwnie. Zdawałoby się, że kruczowłosa była wręcz zadowolona ze swojego znaleziska i miała ochotę jak najszybciej podzielić się nim z pozostałymi Przebudzonymi. Przeprowadził ich trasą, która z pozoru zdawała się bezpieczna, choć nie obyło się bez drobnej potyczki, która prócz elementu zaskoczenia i początkowej paniki, nie przysporzyła większych ran. Agresywne nietoperze, które spłoszyły się pod wpływem światła pochodni, potargały włosy i szarpały ubrania, czasami pazurem zahaczając o policzek, czoło czy ramię. Część z nich uciekła, a część została szybko zabita, a Przebudzeni mogli iść dalej przed siebie.

Johanna przez całą drogę nie chciała zdradzić, co tak bardzo wywarło na niej wrażenie. Odpowiedź na to niedomówienie była jednak bliżej z każdym nowym pokonywanym stopniem. Schody były kamienne, strome i spiralne, ograniczone wokół skalną ścianą, sprawiając wrażenie klaustrofobicznej klatki schodowej. Przebudzeni szli w parach, bo tak maksymalnie mieścili się na stopniach. Pierwszymi odważnymi byli Bazylia z Rognirem, za nimi szedł Roland z Johanną a pochód zamykało dwóch, zdawałoby się niezadowolonych z obecności niechcianego towarzysza, Grzeszników; Shade i Tazok.
Bezpieczna trasa doprowadziła ich w końcu do pomieszczenia, niesłychanie gigantycznego w swych rozmiarach. Góry złotych monet, klejnotów, pucharów, ozdobników oraz przeróżnej maści bogactw tworzyły w ogromnej hali nowy układ geograficzny wyżyn i pagórków. Wszystko mieniło się i błyszczało, olśniewając swym niezliczonym bogactwem. Z początku pomieszczenie zdawało się nie być większe niż siedemdziesiąt metrów kwadratowych, jednak gdy błądzące po skarbach spojrzenia poczęły się rozglądać, okazało się, że przestrzeń jest na tyle rozległa, że nie są oni nawet w stanie określić, jak wielkie jest to pomieszczenie, a aby przez nie przebrnąć dalej, trzeba była deptać te wspaniałe klejnoty.
- Nieźle tu, co?! - zagrzmiała podekscytowana Johanna, która stojąc na górce złota, wystroiła swoją główkę, w mieniący się kryształami diadem.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline