Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-12-2016, 17:45   #5
Amon
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Leże Maklavianów

Zaraz po obudzeniu Astrid znalazła na swoim telefonie wiadomość od Duszewskiej o tym, że wysłała jej również maila:
Cytat:
Szanowna Pani
Na podstawie informacji zgromadzonych przez śp profesora Ibishko, mogę stwierdzić z całą pewnością. Że archeolodzy z Kamieńska Uralskiego pracują teraz nad stanowiskiem, które kryje sekrety Spokrewnionych. Komora grobowa samej “Wiedźmy” nie została jeszcze co prawda odkryta, ale z korespondencji naukowców wynika iż to tylko kwestia tygodni jeśli nie dni!
Co więcej, wygląda na to, że jest ktoś jeszcze, w Oslo, kto żywo interesuje się tą kwestią. Lękam się iż właśnie ta grupa interesu popełniła tą okrutną zbrodnię morderstwa.
Pozwoliłam sobie sprawdzić połączenia lotnicze z Federacją Rosyjską, do samego Kamieńska można by było wyczarterować prywatny samolot. Załatwienie wizy oczywiście zajmie kilka dni.
Anna.

Na dole załączam zdjęcia z wykopalisk:

- Widzisz, ta mała jest całkiem przydatna. - powiedziała Astrid w przestrzeń. Położyła się na plecach i spojrzała na sufit, a raczej na igrające po nim światełka i refleksy. Lubiła je. Lubiła zaraz po obudzeniu przypominać sobie, że znów widzi kolory. Nie miała co prawda wiele czasu nim jej wewnętrzne utrapienie nie krzyknie, że jest głodne, dlatego tym bardziej rozkoszowała się tą chwilą.
~ Phi… - prychnęła Aghata - ktoś kręci się po twoim mieście, myślisz że ta poleczka załatwi ci na czas wizę do ruskich?
Pospiesznie odpisała Annie, wyrażając pochwałę dla jej działań. Poprosiła o wizę dla siebie, ghulicy i jeszcze jednej osoby. W ciągu najbliższej godziny prześle konkretne dane.
Malkavianka wstała wreszcie i poszła wziąć prysznic. Stojąc pod strumieniem wody, która spływała po jej bladym, gładkim ciele, mimowolnie zaczęła wodzić palcami dłoni po kafelkach, tworząc na nich jakieś jakieś zawiłe wzory. Uśmiechnęła się do siebie, przypominając sobie pierwszą wspólną noc z Wojtkiem. Pragnął jej na przekór rozsądkowi. To nie była zabawa, jakie później rozgrywali - głównie za sprawą inicjacji Aghaty, która sporo nauczyła potomka o “wampirzych” przyjemnościach z seksu. Nie. To był żywioł, o czym świadczył stan łazienki, jaki po sobie zostawili.
Teraz też najchętniej wzięłaby ze sobą Wojtka, ale... wciąż nie chciała, by zobaczył w jakim jest stanie. Jego rozczarowanie... bolałoby bardziej niż najgorszy głód Aghaty.
Wyszła spod strumienia wody i ubrała sukienkę w geometryczne wzory - jakby żywcem wyjętą z dyskoteki lat 70’tych - idealny kontrast dla tych wszystkich mroków z klubu Egona.
Musiała zastanowić się co zrobić. O tym, że poleci, już postanowiła. Pytanie brzmi czy powinna informować o tym księcia? A jeśli tak, to w jaki sposób? Sama dobrze wiedziała, że zbliżanie się do niego teraz... byłoby głupotą. Tolerancja Huberta z pewnością miała granice.
Opuszczając swoje pokoje, rozejrzała się po salonie, gdzie zazwyczaj czekały na nią “posiłki”.
“Śniadanie” kręciło się koło schodów na piętro.
~Tak tak tak, niam niam niam! byłyśmy grzeczne córeczko, daj nam się napić, tak duuużo napić.
Wampirzyca zmarszczyła brwi, po czym zwróciła się do dziewczyny.
- Czy ty masz tam na dole coś, o czym powinnam wiedzieć? Bo mówiłam wyraźnie, że dziś ma być chłopak. - powiedziała do niej z miną rozbestwionej 7-latki.
Dziewczyna zerknęła w górę schodów.
- Frans! - zawołała. Po schodach powoli zwlókł się facet.
~ W sumie… - Aghata nie wydawała się specjalnie wybredna jeśli chodzi o jedzenie.
- Cześć - odezwał się chłopak.
- Chodź do pokoju. - powiedziała wampirzyca, zapraszając do siebie człowieka - Więc masz na imię Frans... - rozsiadła się w fotelu, przyglądając mężczyźnie.
- Mhm - przytaknął facet.
~ O… rozmowny ci się trafił - nie uszło uwadzę Aghaty.
Frans oparł dłonie o pasek i stanął w rozkroku przed siedzącą wampirzycą niczym prywatny striptizer.
Zawsze zastanawiała się co Egon wlewa im do umysłu, a dziś była w nastroju, by trochę podręczyć matkę. W końcu ich relacja nie mogła być jednostronna...
- Czemu tu przyszedłeś Frans? - zapytała, uśmiechając się milutko.
Facet uniósł wielkie ramiona do góry by przeczesać włosy.
- Dla ciebie.
- Nie znamy się. - Astrid przyglądała się mężczyźnie - Poza tym nie wiem czy wiesz, ale to raczej jednostronna przyjemność. I to nie twoja. Nie masz dziewczyny?
- Aha -
pokiwał głową - dziewczyny? - wskazał dłonią za siebie na drzwi i schody - chcesz tu z dziewczyną?
Malkavianka wykonała efektowny facepalm.
- Ja pierdolę... - warknęła - To ja tu się staram zobaczyć w tobie kogoś. Coś więcej niż posiłek... i akurat musiałam trafić na gogusia, którego nie tylko mam ochotę zjeść, ale też wyrzucić przez okno.
Błyskawicznie uniosła się z fotela i podeszła do mężczyzny.
- Na kolana. Odchyl głowę. - powiedziała znudzonym tonem głosu.
~ Tak, córeczko właśnie tak! - dopingowała Aghata. W tym czasie chłopak niemal teatralnie upadł z hukiem na kolana i zarzucił głowę na bok.
Tymczasem Astrid stała przed nim i patrzyła - z mieszaniną pożądania i obrzydzenia. Czy jednak bardziej brzydziła się swoim posiłkiem, czy sobą - nie potrafiła powiedzieć. Wkrótce też wszystkie jej wątpliwości zalał słodki smak vitaę, rozgrzewając jej wnętrze i przynosząc ukojenie... przynajmniej na chwilę.
~ Mmm… - głos Astrid przypominał mokre siorbanie - Nie rozumiem jaki masz znowu problem słońce - głos w głowie mówił przerywając na głośne przełykanie - Na ulicy źle, z tego źle, z tamtej źle, tu źle, tam źle… za młoda jesteś żeby tak narzekać...
Wampirzyca zignorowała matkę. Oderwała się niechętnie od ofiary i pozwoliła zwalić ciału na ziemię. Wyminęła je, nie poświęcając więcej myśli Fransowi. Pokusa, by jednak wyrzucić go z piętra mogłaby być zbyt silna. Krew rozjaśniła jednak myśli. Astrid skierowała się do szatni, by pochwycić swój płaszcz i wyjść na zewnątrz.

***

Malkavianka wzięła samochód z szoferem i wybrała się do nowo przybyłego do Oslo Vikinga, Gangrela, który przez ostatnie dziesięciolecia mieszkał pod miastem.

Østmarkveien 140, 0687 Oslo, Norway
Wciąż, było to niemal pod miastem, ale stosunkowo blisko domeny samej Astrid, wampirzyca mogła się nawet zastanawiać, że Gangrel nie żywił do niej jakiegoś sentymentu… w związku z łączącą ich przeszłością. Ale to były już naprawdę lata temu.
~ Własnej matce się nie pochwaliłaś? Ha!... - Aghata była rozbawiona. - uważaj, nigdy nie wiesz kiedy będziemy głodne, chyba nie chcesz zostać kanapową suczką jakiegoś dzikusa?
Miejsce było restauracją z pensjonatem, Astrid przywitał mężczyzna którego wampirzyca oczywiście wcześniej nie widziała ale w którym natychmiast rozpoznała ghula.
- Czy ma pani rezerwację? - zapytał
- Sam to załatwię Lars… - Ze schodów schodził właśnie sam Viking.
Gangrel zachowywał spokój ale kobieta czuła jak jego przenikliwy wzrok bada każdy jej ruch.
- Sąsiedzka wizyta? - zagadał zbliżając się powoli z kocią gracją w czasie gdy Lars już się oddalił.
- Potrzebuję przysługi. Sąsiedzkiej lub też nie. - powiedziała cicho, rozglądając się wokół. - Pytanie co będziesz chciał w zamian... Czy w ogóle czegoś ode mnie możesz chcieć? - plotła trzy po trzy.
- Hm… - Viking obchodził Maklaviankę dookoła, jego krąg zawężał się powoli. W końcu stanął za jej plecami i zdmuchnął włosy z jej ramienia.
- Coś taka nabuzowana? Czuję jakbyś miała zamiar zrobić jakąś awanturę. - mówił z ciekawością w głosie.
- Bo wiesz, uwielbiam przychodzić do kogoś na klęczkach. - warknęła w odpowiedzi, stojąc sztywno i tylko wzrokiem śledząc Kainitę - A już szczególnie do ciebie. Po prostu... muszę. Hubert i tak ma ze mną kupę problemów, a potrzebuję kogoś, kto... - przygryzła wargę, nie kończąc. Uciekła wzrokiem.
Viking górował nad wampirzycą sylwetką i wykorzystywał to jak tylko potrafił, kiedy Astrid mówiła, patrzył na nią karząco z góry trzymając twarz zawsze blisko jej głowy. Stali teraz sami na niemal pustym parkingu, dookoła był las, w tle nad taflą zamarzniętego jeziora świeciła zorza. Stojąc za kobietą Viking odchylił głowę, Astrid czuła jego wzrok na swoim karku, czuła jak zjeżdża niżej. Nagle Gangrel bezceremonialnie klepnął ją w pupę i zacisnął władczo swoją wielką dłoń na jej kształtnym pośladku.
- Kogoś kto co? hm..? Powiesz wreszcie czy mam to z ciebie wycisnąć - warknął do jej ucha.
Oczy Astrid stały się większe a usta zacisnęły się w wąską kreskę, gdy Gangrel postanowił ją zmacać. Tyle kosztowało ją opanowanie odruchu podskoczenia i pisku, co zapewne niezwykle ucieszyłoby Vikinga. Wciąż miał widać słabość do kobiet z mentalnością karczemnych dziewek z zamierzchłych czasów.
Po chwili Malkavianka nieznacznie rozluźniła się. Westchnęła niemal teatralnie.
- Zaczynam żałować, że tu przyszłam. Ale... jak mówiłam, to ważne. Słuchaj. - znów spuściła wzrok - To co się stało podczas ataku... Przeżyłam, ale wiele mnie to kosztowało. Mam problem... z samokontrolą. Dlatego staram się nie zbliżać normalnie. Niestety, żeby coś z tym zrobić, muszę udać się w podróż. Będzie mi towarzyszyć moja ghulica i... chciałabym żeby to nie była jej ostatnia podróż. Potrzebuję kogoś - zrobiła przerwę, jakby chciała zaczerpnąć powietrza - Potrzebuję kogoś, kto mnie przypilnuje! - prawie wykrzyczała, wściekła, że musiała to powiedzieć i że on ją do tego sprowokował.
Gangrel zsunął dłoń z Maklavianki.
- Spokojnie wariatko - powiedział lekceważąco lecz na swój sposób pieszczotliwie, tak jak wtedy kiedy widzieli się ostatnio.
- Chodź do środka bo mi się zgubisz gdzieś w lesie jak na blondzie z miasta przystało - puścił jej oko i gestem głowy pokazał by szła przodem.
~ Zakręcisz mu tyłkiem? - dopytywała się nieźle rozbawiona Aghata.
- I co jeszcze... - fuknęła do Aghaty, lecz gdy zorientowała się, że powiedziała to na głos, dodała - Nie zgubiłabym się. Ale wejść mogę. W końcu to twój moment na celebrowanie. - mruknęła do Vikinga, wchodząc do budynku.
Gospodarz wskazał Maklaviance drogę do salonu.
- Usiądź proszę - Viking jakby na moment przestał być totalnym dupkiem i jego głos wydawał się całkiem serdeczny. Mężczyzna zniknął na moment w pomieszczeniu obok.
- Napijesz się? - spytał przez drzwi, słychać było dźwięk wyjmowania ostrza, kobiece westchnięcie a następnie skapywanie cieczy do szklanego naczynia. Zmysły Astrid nie pozostawiały jej żadnych wątpliwości, za drewnianą ścianą lała się krew. Sam Viking po chwili pojawił się z dwoma kieliszkami w jednej i karafką z rubinową cieczą w drugiej dłoni. Usiadł ciężko obok Maklavianki i rozlał ciecz do szkieł.
- Wiem, że wy mieszczuchy lubicie pierdolić się z lodówkami, ale nie ma to jak świeża krew, nie uważasz?
- Mhm... -
powiedziała i wychyliła zawartość kieliszka jednym haustem - Gdybyś nie przeklął, zaczęłabym wątpić że ty to ty. Podejrzanie mieszczuchowate wnętrze. Żadnych rozbitych naczyń, firanki, ozdoby... ożeniłeś się?! - udała przerażenie.
Viking rozsiadł się wygodnie rozpościerając ramiona, dając mniejszej kobiecie tylko dwa wyjścia: znaleźć się pod jego ramieniem lub czmychnąć w kąt sofy.
- Dopiero się wprowadziłem, nie miałem nawet okazji “poszaleć” twój synek obraca mi córkę pewnie właśnie w tym czasie.
~Mówiłam!
- Wiesz… - znów odgarnął kosmyk włosów z twarzy Maklavianki - jestem zazdrosny…
Nie odsunęła się, ale spojrzała na mężczyznę z miną pt. “naprawdę, musisz?”
- Rozumiem, że sądzisz po sobie. Bez zdziwienia. Zapewniam cię jednak, że Wojtek nie rucha wszystkiego, co na drzewo nie ucieka, jak co poniektórzy. Słuchaj... chcesz się wymieniać złośliwościami, czy przejdziemy do konkretów? - warknęła znów.
Właściwie cały czas na niego warczała i nie było to spowodowane wcale specyficznymi relacjami między wampirami. Astrid bała się, że Viking faktycznie może spodobać się Aghacie, a każda minuta dłużej w jego salonie to większa szansa na utratę kontroli albo pokaz bulimii - czego Malkavianka chciała uniknąć za wszelką cenę.
Gangrel głośno przełknął krew i odkręcił głowę by spojrzeć w twarz swojemu gościowi.
- Czekam aż coś mi zaoferujesz, a do cierpliwych nie należę… - uniósł brew.
- Dlatego pytam wprost, jaka jest twoja cena. Chcesz pieniędzy? Lasek? Wpływów w mojej dzielnicy? Jeśli chcesz mogę zabronić Wojtkowi ruchać twoją córeczkę, ale czy mnie posłucha... - uśmiechnęła się złośliwie, rozkładając bezradnie ramiona.
Gest ten zakłócił kontakt wzrokowy kainitów gdyż oczy Vikinga musiały dokładnie sprawdzić anatomię kobiety.
- Będziesz mi winna przysługę - kiwnął głową.
Tego się bała. Niestety, wbrew pozorom Gangrel czasem myślał i też potrafił nieźle radzić sobie jako starszy domeny.
- Nawet nie pytasz mnie, co będziesz musiał zrobić i gdzie pojechać, ale... przyjmuję Twoją ofertę. Co by to nie było... masz jedną przysługę. I tylko jedną. - mówiła, patrząc mu w oczy. - Wylatujemy na dniach, jak moja ghulica załatwi nam wizy do Rosji. - uśmiechnęła się, obserwując jaki to efekt odniesie na Vikingu. Na szczęście nigdy nie był mistrzem pokerface’a.
Viking odchylił się na kanapie by mieć lepszy widok na swojego gościa.
- Gdzie w tej Rosji? Rosja to trochę takie duże miejsce jest, mała… - uśmiechnął się podle.
- No proszę, ktoś tu nie tylko obsikuje drzewa, ale też zna się na mapie - zmarszczyła nos prowokacyjnie - Kamieńsk. Ural. I... możemy nie być sami. Profesor, który zajmował się tą sprawą nie żyje od wczoraj. Myślę więc, że nudzić się nie będziesz.
Viking zamyślił się błądząc wzrokiem po nogach Astrid.
- Hmm… no dobra, jeszcze tylko jedna sprawa...
Jakżeby inaczej. Astrid wiedziała, że proste rozwiązania nie wchodziły w grę. Spojrzała więc tylko pytająco na rozmówcę.
- Tak… ta jak jej tam, ghulica, ładna jakaś?
Przekorna natura Malkavianki podpowiadała, by napuścić tych dwoje na siebie. W końcu Anna tylko nie chciała mieć do czynienia z Egonem. Z drugiej strony... nie, nie było drugiej strony.
- Ładna. I bardzo dystyngowana. Uczennica Tremera, więc wiesz - wytresowana też. - odparła beztroskim tonem.
- Duszewska!? - ożywił się Viking po czym wsadził palec między kły kalkulując coś przyjemnego.
- No tak… - znów rozparł się na kanapie jak paw - pomogę ci mała i będziesz mi winna przysługę, czego nie robi się dla naszej wielkiej rodziny hm? - wyszczerzył się.
- Tak, ona. Tylko... jest mi potrzebna. Cokolwiek będziesz z nią robił, miej umiar. - przestrzegła po czym wstała, nie patrząc na Vikinga - No to czas na mnie…
Viking westchnął
- Jasne mała, na pewno nie chcesz zostać? - uniósł pytająco brew.
- Żebyś to mnie obciążył kosztami demolki w tym twoim saloniku? Spasuję. - odpowiedziała.
Viking zaśmiał się.
- Wiesz, jeśli się boisz zawsze mogę wpaść do ciebie, skoro nie ma dzieci w domu… słyszałem że wczułaś się w starego i masz teraz w koło siebie to poobwieszane łańcuszkami stadko dzieciaków.
Astrid okręciła się na pięcie jak mała dziewczynka w trakcie prezentacji stroju księżniczki.
- Bardzo się wczułam, jak widzisz. To raczej moje chłopaki tym zarządzają, ja nie mam głowy do biznesów. - spojrzała na niego i spochmurniała - Nie, wcale nie dlatego że jestem kobietą. I nie dlatego że jestem blondynką.
- Skarbie... -
Viking schował głowę w naczyniu biorąc kolejny łyk krwi - jasne że nie, w życiu bym tak nie pomyślał… - Viking nie miał twarzy pokerzysty ani języka sprzedawcy używanych samochodów i to się czuło… - zawsze miałem wielki szacunek do kobiet - oj czuło się… - A twoja buzia jest oczywiście śliczna jak zawsze.
- Dobra, dobra. I tak wiem, że patrzysz na coś innego. W każdym razie jeśli masz ochotę się zabawić z moimi małymi mroczkami, bądź moim gościem. A jeśli ja... no cóż, może powinieneś zobaczyć na czym polega mój problem zanim będziemy zamknięci z ghulicą i pilotami w powietrzu.
Gangrel wzruszył ramionami
- Będziesz coś odpierdalać w powietrzu to wepchnę ci coś twardego czy ci się to podoba czy nie. - powiedział to tak gładko jakby wciąż rozmawiali o wzajemnych odwiedzinach.
Po tych słowach Malkavianka przyskoczyła do Gangrela i przycisnęła dłonią jego ramię do kanapy. W oczach miała dzikość, której nigdy wcześniej u niej nie widział.
- Tylko uważaj... żeby nie było odwrotnie.
Viking był zdziwiony, na pewno nie przestraszony ale jednak zaskoczony.
Nagle opamiętała się i cofnęła.
Tym razem Gangrel nie starał się nagabywać jej swoim dotykiem.
- Zrób to, ale... wiedz, że może nie być łatwo. Najlepiej zrób to z zaskoczenia. - powiedziała cicho, znów błądząc gdzieś wzrokiem.
- Dziękuję za tą poradę… - powiedział liczący sobie niemal dwieście lat łowca tak jakby ktoś właśnie go spoliczkował.
- To co, jedziesz ze mną czy wolisz... poczytać? - uśmiechnęła się znów beztrosko.
- Z tym twoim szoferkiem? pojedziemy moją furą.
Malkavianka wzruszyła ramionami.
- Jakoś mnie nie zdziwiłeś. Ok, to ubieraj czyste majtki, a ja powiem szoferowi żeby sam wracał.
W planie miała też zostawienie sobie plecaka z termosami, ale o tym głośno nie mówiła. Niech Viking myśli, że to jakaś modernistyczna torebka, albo kolejne dziwactwo wampirzycy.
Gangrel sprężyście poderwał się z sofy.
- Czy ja kiedyś nosiłem majtki? - powiedział zarzucając na siebie płaszcz i biorąc do ręki kluczyki. Zaczekał jeszcze na Astrid przy drzwiach mieszkania żeby puścić ją przodem.

***


- Dobra mała, zbieraj swoje babskie zabawki i wskakuj. -
zakomenderował Viking zanim wraz z Astrid wsiadł do samochodu. Viking jeździł szybko lecz raczej ostrożnie, jedynie kiedy widział na drodze jakiegoś cwaniaka - ofiarę, wtedy przyspieszał by takowego wyprzedzić. Tym sposobem dość szybko kainici znaleźli się na parkingu przed Leżem Maklavianki.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 05-12-2016 o 11:36. Powód: focie
Amon jest offline