Randulf na słowa Oswalda nie zareagował. Stał jakby go zamieniło w kamień i szeroko otwartymi oczami wpatrywał się w leżącego sołtysa.
I chociaż patrzył i widział, to nie chciał uwierzyć własnym oczom. Wszak to była jego wizja. I spełniła się co do joty.
A to było niepokojące. Bardzo niepokojące.
Zdolność przewidywania przyszłości nie była czymś, co by mu odpowiadało. Jak niby miałby wykorzystać coś takiego? Byłby szaleńcem, gdyby komukolwiek zdradził, że ma wizje, i to takie, które się spełniają.
Na dodatek mógł się pożegnać ze spotkaniem z Birgit nad rzeką i ze wspólną kąpielą. No chyba że chciał mieć na sumieniu jej śmierć. I, zapewne, i swoją własną.
Po dłuższej chwili oderwał wzrok od poszarpanego ciała wójta i wszedł do chaty, ostrożnie, rozglądając się, gotów do walki. |