-Eeee... -zaczął Richard. -Lepiej nic nie mów! -Uprzedził go Muradon
Rycerz nie mógł uwierzyć własnym oczom. Ten świrnięty staruszek posiadał tak wielką moc! -Dobrze, a teraz złóżcie broń i zróbcie krok w tył! Nie chcecie chyba znowu rozgniewać dziadka... -Richard wskazał mieczem ocuconego już przez krasnoluda Vilasnira, biegającego w kółko i śpiewającego swą piosenkę o Wielkim Kurczaku. -Nie damy się tak łatwo pokonać! Wyzywam Cię na pojedynek rycerzu!!- Zakrzyknął dowódca. -Hmmm... według kodeksu rycerskiego mam obowiązek przystać na twoje żądania. Zatem do roboty! -Zakrzyknął wesoło. ,,W końcu dzieje się coś ciekawego'' -pomyślał.
Słońce zaczęło powoli zbliżać się ku zachodowi. Człowiek z blizną stał na przeciwko Richarda, zaciskając wargi z przejęcia. Rycerz nie bał się. -Będzie to co musi być... -mruknął i rozpoczął natarcie. Przeciwnik próbował sparować uderzenie, lecz był zbyt wolny. Richard ciął go lekko w miejsce tuż ponad kolanem. Wróg zawył i rzucił się w tył, by w następnej chwili wykonac mocne cięcie w poprzek. Rycerz zablokował je i z całej siły uderzył go tarczą w głowę. Dowódca straży osunął się bezwładnie na ziemie, czemu towarzyszyły przerażone spojrzenia jego ludzi. -Spodziewałem się czegoś więcej...ktoś jeszcze? -Przestań Richardzie! -zganił go Muradon, i zwrócił się do straży -Puśćcie to stworzenie wolno, a darujemy wam życie.
Żołnierze spojrzeli po sobie, lecz długo się nie zastanawiali.
-Bierzcie go!!
Po czym uciekli do lasu.
__________________ Hawk Eye |