Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2016, 18:19   #70
Blaithinn
 
Blaithinn's Avatar
 
Reputacja: 1 Blaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumnyBlaithinn ma z czego być dumny
Elin


Wieszczka zaciekawiona palącym spojrzeniem mężczyzny i zważywszy na fakt, iż Erik zajęty jest rozmową ze swymi ludźmi podeszła do tego, który tak w nią się wpatrywał.
- Czy coś mam na twarzy? - Zapytała.
- Raczej czegoś Ci brak. - odparł zapytany wsuwając kawałek sera do ust i nadal nie odrywając spojrzenia. Z bliska wyglądał jeszcze bardziej szalenie niż przy pierwszym wrażeniu.
Dotknęła lekko swego pustego oczodołu.
- Coś w tym złego? - Zapytała dumnie unosząc głowę.
- Nie, czemu? Rzadko widuję kobiety co urody swej marnować się nie boją. - siorbnął piwa, a piana została na końcach wąsów. - Ważniejsze jednak, czy ty myślisz, że to co złego? - nachylił się z iście diabelskim uśmiechem.
Z tyłu poruszenie dało się posłyszeć, co głośniejsze. Skrzynia jedna zatrzęsła się jakby wewnątrz zwierzę dzikie się miotało, nim równie nagle spokój nastąpił. Niechybnie, Pogrobiec się zbudził w głębi hausu… choć ze słabością co go toczyła, nie tak różną od Erykowej wiadomym było, że jeszcze chwila upłynąć musi nim wychynie.
- Nawet mi przez głowę myśl takowa nie przeszła. - Odpowiedziała spokojnie i odwróciła się na chwilę posłyszawszy ruch w mniejszej izdebce, po czym powróciła spojrzeniem do mężczyzny.
- Jak Cię zwą? - Zapytała.
- Ulf - mruknął odsuwając się powoli - Szeptacz. - poruszył brwiami i znowu ku piwu się obrócił - A Ciebie jednooka?
- Elin, Wiedząca. - Uśmiechnęła się leciutko. - Jak mniemam do ludzi jarla należysz.
- Do usług - skłonił się w jednej dłoni mając nożyk, w drugiej resztkę gomółki sera. - Wiedząca jak bardzo? - prostował się wciąż z palącym wzrokiem.
- Na tyle na ile Bogowie pozwolą. - Odparła.
- Z mego doświadczenia nie często i niewiele pozwalają. Raczej domagają się zwykle czegoś w zamian.
- Tak już ten świat został stworzony.
Miast odpowiedzi otrzymała kolejne spojrzenie i skinienie głową. Ulf odszedł, bezceremonialnie zostawiając ją samą.


Elin,Volund


Równocześnie stała się świadoma Volunda za nią, który z trudem wydostawał się ze skrzyni. Z nogami wewnątrz przysiadł na jej brzegu, głowę i lico piękne w objęcie swych dłoni biorąc. Spod rękawów giezła noszonego dla ukrycia i przyzwoitości jak łapczywe konary, czarne wici biegły wzdłuż bladych jak księżyc dłoni, oplatając grabiaste palce, same jak nagie korony płaczących brzóz. Niewidoczne usta poruszały się, mamrocząc coś cicho w jakimś nieodgadnionym języku, jeżeli w ogóle była to mowa ludzi, a nie Bestii.


Volva przez chwilę jeszcze stała wpatrując się zdziwiona w plecy odchodzącego Ulfa, by potem zwrócić się ku izdebce. Nie wchodziła jednakże do środka, pamiętając iż brat jej przebudzenia miewa… trudne. Czekała więc aż sam zdecyduje się wyjść.*
Pogrobiec rozchylił nieco palce, tak że jedno oko wyzierało na wszystko dookoła, wytrzeszczone ponad miarę. Wyglądało to nieco jak potępiony jakiś fragment oblicza, które przez gałęzie plugawego lasu zostało ochwycone i mogło się tylko przyglądać otoczeniu.
A potem napłynęły doń czerwień, i drapieżność, i dystans i chłód. Powieka z wolna zasunęła się do połowy na czujniej teraz obserwujące ślepie co w noc widziało jak drapieżne zwierzę. Gdy zatrzymało się w końcu na volvie, z niedźwiedzią powolnością Volund wyprostował się i wystąpił ze skrzyni z ledwo widocznym grymasem pogardy dla swego dziennego leża. Poczynił kroki ku siostrze.
- Mam nadzieję, że dzień przyniósł ci ukojenie. - wyszeptał tylko - Któż to był?
Skinęła delikatnie głową i z troską mu się przyglądała.
- Czuję się lepiej, dziękuję, żałuję jeno iż o Tobie powiedzieć tego nie można. - W jej głosie pobrzmiewał smutek. - On? Zwą go Ulf, jeden z ludzi jarla Erika. - Odpowiedziała na pytanie.
- Jak gdyby ilekroć się budzę, więcej ich, przybywa… - wyszeptał, chociaż po obliczu uznać by można, że znów jest w świecie swoich myśli - Eryk ku zdrowiu bliższy, mniemam? Czy przeciwnie?
- Wydaje się czuć lepiej, na całe szczęście. I jeszcze darów godiemu nie wysłał.
- Dobrze. Zatem holmgang będzie można rzucić… - uspokoił sam siebie jej brat krwi, albowiem ewidentnie mówił sam do siebie - Być może nawet… tak by słowo dane Agvindurowi dotrzymać.
Spojrzał na nią dopiero.
- Chyba, że wciąż to za błąd uważasz.
Pokiwała powoli głową.
- Nie zmieniłam zdania… Zbyt mało wiemy Volundzie i wystawianie się na widok może być zbyt niebezpieczne.
- Och, lecz toż taki dokładnie jest tego cel. Ja wystawię się na widok i zburzę ich delikatną i skrupulatną… - szukał chwilę słowa, które miało nie powstać przez wiele lat. Zrezygnował po chwili - Ja dam się spostrzec i z bierności ich wytrącę, abyście więcej mogli spostrzec. Abyś ty więcej mogła ujrzeć. - powiedział z pewnością co do zdolności volvy.
- W Twoim stanie, to może być podwójnie niebezpieczne… - Odparła na to ciągle nieprzekonana.
Dłoń Pogrobca uniosła się powoli na wysokość jej twarzy, przez chwilę pocierał opuszkami palców o kciuk jak gdyby w namyśle. Powoli wyprostował sękate palce, wskazując jej oko.
- Czasem… chciałbym Widzieć, jak Szalony Jarl mógł…
Dłoń przesunęła się powoli w bok, teraz wskazujący palec skierowany był na jej pusty oczodół… choć gdyby było w nim wciąż oko, niechybnie by je teraz dotykał.
- ...pomimo ceny. - dokończył, jak gdyby zastanawiając się nad czymś.
- Czasami więcej szkodzi to niż pomaga… - Odparła błękitnego spojrzenia od niego nie odrywając. - Zresztą… sam widziałeś. - Uśmiechnęła się delikatnie głaszcząc leciutko niczym muśnięcie motyla jego dłoń, która jej twarzy dotykała. Mimowolnie jakby brzegiem dłoni po policzku jej powiódł, rękę cofając.
- Krew ma w tobie, lecz i twoja we mnie. Nie Norn chciałbym pytać, nie… i nie mógłbym. Lecz widzieć. Co wokół mnie. Co w innych. Co w miejscach. Co w przedmiotach. Co za sen drzemie tam gdzie nic całkiem nie ma.
- Czasami zagubić się w tym można… I nie jest się już pewnym, co jest prawdą, a co nie….
 
Blaithinn jest offline