Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2016, 21:33   #20
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
Każda kolejna godzina spędzona w tym kraju przekonywała ich, że jest to miejsce nad wyraz dziwne Nie chodziło tylko o niemiłosierny upał, ale o specyficzny styl bycia tutejszych ludzi. Spotkanie ze Slimem było tego doskonałym przykładem. Chłopak zapewne wykorzystał ich i załatwił bez mydła. Strzęp podsłuchanej rozmowy wystarczył mu, aby wyłudzić kilkadziesiąt dolarów, które zapewnią mu spokojny byt przez najbliższy tydzień.
I nie chodzi o sam fakt oszustwa, bo oszuści są wszędzie. Chodzi z jednej strony i banalny sposób w jaki to zrobił, a z drugiej o łatwowierność z jaką podeszli do niego Elliott i Peterson Nie dość, że dali się podejść i wykorzystać jak dzieci, to jeszcze sami przyłapywali się na tym, że byli skłonni uwierzyć w prorocze sny staruszki.
Magia, wróżby i jasnowidzenie. Gdyby coś podobnego miało miejsce w Nowym Jorku, czy LA, Elliott i Peterson pogoniliby cwaniaczka próbującego pocisnąć im kit. Tutaj oboje bez mrugnięcia okiem uwierzyli świeżo poznanemu tubylcowi, a na dodatek skłonni byli uwierzyć w metafizyczne zdolności starszej pani.
Absurd.


Świadomość takiego stanu rzeczy uderzyła ich z całą mocą, gdy ponownie znaleźli się w pobliżu samochodu. Było późne popołudnie. Stracili już niemal dwa dni i nadal kręcili się w miejscu. A przecież doskonale zdawali sobie sprawę, że tutaj każda godzina i minuta jest na wagę życia.


Gdy mijali wejście do supermarketu przed którym zaparkowali, usłyszeli przypadkowo rozmowę dwóch mężczyzn.
- Mówię ci wojna na całego, bracie.
- Wiem, oglądałem pół godziny temu informacje. Mówią, że cała północ w ogniu. Moja matka jest przerażona.
- W telewizji nie powiedzą ci wszystkiego, bracie. Rozmawiałem z kuzynem z Tesalit. Tuaregowie przejęli władzę w mieście. Wszędzie pełno najemników z bronią. Mają ponoć nawet ciężki sprzęt. Strach wyjść na ulicę. Ponoć zdobyli już kilka miast i szykują się do ataku na Timbuktu.
- Nawet mi nie mów. Słyszałem, że chcą ogłosić republikę islamską. Moja matka jest przerażona i chce uciekać do ciotki do Senegalu.
- Rząd powinien im dać radę…


Wojna zbliżała się wielkimi krokami. A w czasie jakichkolwiek zamieszek szansa na odszukanie kogokolwiek malały drastycznie. Elliott i Peterson dostali pieniądze właśnie za zadanie, tego typu.
Wsiedli więc do samochodu i po krótkiej naradzie, postanowili odwiedzić ojca Dikeledi. Jego zachowanie budziło wiele wątpliwości i pytań. Poza tym duchowny był jednym z ostatnich śladów, jakie mogli jeszcze zbadać w Bamako.
Peterson odpalił silnik i ruszył w stronę siedziby biskupa.



Kuria biskupa Bamako
24 stycznia godzina 17.10

Ojciec Dikeledi przyjął najemników w swoich prywatnych pokojach. O dziwo, nie miał nic przeciwko spotkaniu mimo stosunkowej późnej pory. Jak na księdza piastującego dość znaczące stanowiska, szefa misji katolickiej, miał niezwykle skromny pokój. Łóżko, niewielkie biurko z drewnianym krzesłem stojącym obok i wąska półka na której stał rząd ksiąg liturgicznych, srebrny krucyfiks oraz zdjęcie aktualnego papieża Benedykta XVI-tego.
- Wybaczcie państwo warunki w jakich was przyjmuję, ale… - duchowny zawiesił głos - okoliczności mnie do tego zmuszają. Co was do mnie sprowadza? Czyżbyście natrafili na jakiś ślad ojca Gordona i tej biednej dziewczyny?
- Nie do końca. - odparła Elliott - Chodzi o skrzynie, które miał odebrać ojciec Gordon.
- Skrzynie… W nocy mieliśmy włamanie do magazynu i znaczna część rzeczy została skradziona. Przypuszczam, że to wojsko. Koniecznie chcieli sprawdzić zawartość skrzyń. Papiery im się nie podobały i mieli jakieś wątpliwości. Udało mi ich jednak jakoś przekonać, że to własność kościoła i nie mają prawa do rewizji. Jak widać skoro nie mogli oficjalnie, to zrobili to po swojemu. Tak tutaj często się zdarza. Musicie wiedzieć, że wszyscy biorą mnie za miejscowego, a ja pochodzę z Ghany. U nas też nie jest może różowo, ale to co się tutaj wyprawia woła o pomstę do nieba. A teraz jeszcze ta wojna.
- Oczywiście, oczywiście. Tak się składa, że dowiedzieliśmy się o tym co było w skrzyniach.
- Ale to przecież żadna tajemnica - odparł Dikeledi z kamienną miną - Sam wam o tym powiedziałem.
- Chodzi o tą dodatkową część przesyłki - wtrącił Peterson - Tą nie ujętą w spisie.
- Ale przecież….
- Niech ojciec nie zaprzecza. - przerwała mu szybko Elliott - Kłamstwo, to przecież grzech. Tak naprawdę broń nas nie interesuje. Proszę się nie obawiać. Jeśli tylko powiem nam ojciec, co wie na jej temat, sprawa zostanie między nami. Jeśli nie… no cóż… świat dowie się, czym zajmuje się misja katolicka i jakie to towary przewozi w swoich transportach humanitarnych.
- Ja naprawdę nic….
- Ojczulku, nam chodzi tylko o informacje, które pomogą odnaleźć księdza Gordona, a przede wszystkim Jessicę Stevenson. Chyba chce ojciec, aby bezpieczni i zdrowi wrócili do domu, prawda?
- Tak, oczywiście, że tak. Tylko to nie takie proste.
- Spokojnie. Po to tu przyjechaliśmy, aby rozwiązywać skomplikowane problemy. - Elliott uśmiechnęła się szeroko, zachęcając duchownego do wyznania prawdy.
- Dobrze… - ojciec Dikeledi usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach - Ja mu mówiłem, że to się źle skończy. Od samego początku mu mówiłem. Kilka miesięcy temu, późnym wieczorem, zjawił się u mnie pewien człowiek. Był ranny i prosił o pomoc. Wpuściłem go do środka. Okazało się, że jego rana jest raną postrzałową. Normalnie wezwałbym lekarza, a później policję, ale on prosił aby tego nie robił. Pewnie gdyby nie Gordon, to bym go nie posłuchał. Gordon się jednak uparł. Zakasał rękawy i wyjął kulę z jego piersi. Ten mężczyzna był bardzo wdzięczny. Mówił, że to nam wynagrodzi, że będzie naszym dłużnikiem. Przedstawił się jako Derek Diaz, agent CIA. Jak to usłyszałem, to ścięło mnie z nóg. Powiedziałem, że nie chce wiedzieć nic więcej i że do rana ma zniknąć. Po czym wyszedłem i zamknąłem się w swoim pokoju. Całą noc modliłem się, aby z tego spotkania nie wyszły jakieś poważne kłopoty. Gordon natomiast czuwał przy rannym całą noc. Jak się później okazało, dużo rozmawiali. Gordon przekonywał mnie, że to Bóg postawił tego człowieka na naszej drodze, że to dla nas da i musimy go wykorzystać. Nie chciałem o niczym słyszeć, ani wiedzieć. Gordon powiedział mi tylko, że Diaz pomoże mu zbudować prawdziwą misję i że tchórz ze mnie. To wszystko. Tyle wiem. Przypuszczam, że broń w skrzyniach dla Gordona to sprawka tego agenta.
- Wie ojciec jak się kontaktowali? - zapytał Peterson.
Ojciec Dikeledi jeszcze bardziej skulił się w sobie i mocniej zacisnął dłonie na głowie.
- Niestety wiem. - westchnął - Zazwyczaj w recepcji motelu “Cristal” Mieli też skrzynkę kontaktową na dworcu. Tak na wszelki wypadek. Gordon mi o tym powiedział niedawno. Mam do niej klucz, bo miałem do niej zajrzeć jakby się Gordonowi coś stało. Tylko, że tam nic nie ma.
Po tym wyznaniu zapadła przejmująca cisza. Najemnicy w końcu natrafili na cenne informacje. Wynikało z nich, że ojciec Gordon spodziewał się zagrożenia i zawczasu się na to przygotował. Najwyraźniej wplątał się w jakąś szpiegowską aferę, a to rzucało zupełnie nowe światło na zniknięcie jego i Jessici Stevenson.
- Dziękujemy - powiedziała cicho Elliott - Bardzo nam ojciec pomógł. Zrobimy wszystko, aby odnaleźć Jessicę i ojca Gordona.
- Dobrze - odparł ksiądz tłumiąc łzy - Idźcie już, dobrze?
- Tak, już nas nie ma. Do widzenia.
- Do widzenia.


Gdy najemnicy opuścili budynek kurii już zmierzchało. Pojedyncze latarnie oświetlały ulicę. Zziajany pies przebiegł drogę i zniknął w wąskiej uliczce. Choć słońce już prawie zaszło nadal panował nieznośny gorąc. Na dodatek leniwe w ciągu dni much, ożywiły się i co rusz kąsały boleśnie.
Elliott i Peterson zatrzymali się przy samochodzie i spojrzeli po sobie. Choć nie powiedzieli, ani słowa to oboje wiedzieli, że czeka ich pracowita noc.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.
brody jest offline