06-12-2016, 22:02
|
#25 |
| Szarpnęło, skrzypnęło i obiło niziołczy zadek paskudną twardą podłogą.
Valand w oka mgnieniu zebrał się i ukrył za węgłem, gotów w każdej chwili użyć swej potężnej różdżki. Gdyby się okazało, że wbrew podejrzeniom zielony stwór nie teleportował się lecz uczynił niewidzialnym.
Odczekał tak dziesięć oddechów i uznając, że jest bezpiecznie ruszył przed siebie do wnętrza pomieszczenia. Cały czas trzymając przed sobą pręt gromowładny, bo choć nie była jego własna to jednak potężna magia. -I dobrze! - wyszeptał triumfalnie niziołek widząc puste pomieszczenie. Nie uśmiechało mu się nadstawiać karku w pojedynkę. Co prawda pobiegł pierwszy ale teraz kiedy był sam nieco inaczej patrzył na sytuację w której się znalazł. A najgorsze i tak było to, że zielona pokraka zabrała księgi, niewątpliwie magiczne księgi.
Mimo najgorszych przeczuć w kędzierzawym łebku tliła się iskierka nadziei. W końcu zieońce były dwa, może oba trudniły się sztuką, może oba miały księgi i w końcu, może ten co uciekł zabrał tylko swoje. Z taką myślą Valand odłożył różdżkę i zaczął metodycznie przeszukiwać pomieszczenie w nadziei odnalezienia słowa pisanego, a najlepiej słowa pisanego w języku magii. |
| |