Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-12-2016, 22:32   #247
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
WSPANIAŁY DZIEŃ

[media]http://www.youtube.com/watch?v=v6uBkJSbQO0[/media]


Luidżi popatrzył na Złomokletę, a ten wyglądał jakby właśnie przespał się ze śmiercią. Trzy razy. Krzyknął jakieś wulgaryzmy, a Złomokleta po prostu upadł na asfalt, a z jego ust poszła miana. Dobrze przynajmniej, że miał do siebie przyczepione trochę śmiecia, bo sobie głowy nie rozbił o twarde i zimne podłoże. Szybkie myślenie Luidżiego składało się z dwóch przeciwstawnych elementów. Z jednej strony w szpitalu pracowali wrogowie - pedofilski spisek, który próbował przejąć władzę nad światem, a do tego hodowcy lam, a z drugiej strony nie było jakby innego wyjścia, żeby uratować życie Andrzeja Nowaka.

Nie było czasu na namysły. Luidżi musiał działać! Pobiegł do szpitala mijając po drodze jakiegoś faceta z mokrą szmatą, który akurat wychodził na parking... jednocześnie w drzwi wszedł z jakimś grubszym typem - znanym zresztą na dzielni jako łajzę, sępa i opijusa - na którego rzuciła się jakaś kobieta i jeszcze jeden z bractwa żulerskiego krzycząc coś o tym, że to on i w ogóle ciężko. Przez to wszystko Luidżi potknął się i upadł prosto na żółwia spuszczonego ze smyczy w poczekalni szpitala. Luidżi na moment został wyłączony z akcji.

Tym czasem facet od szmaty widząc leżącego Andrzeja Nowaka podszedł do niego i najpierw szturchnął go nogą mówiąc:
- Eee, panie, tu się parkuje, a nie leży. - a potem przeklął i sprawdził puls Złomoklety. Ten jeszcze żył. Facet od szmaty wyjął z kieszeni strzykawkę i zrobił zastrzyk potrzebującemu. Nagle Złomokleta obudził się. Nadal był na szpitalnym parkingu. Nagle dotknęło go olśnienie. Wirtualny świat dość mocno zaćmił mu umysł. Tam jest dużo kłamstw i to przecież wiedział, ale te wpłynęły wartkim strumieniem gówna prosto do jego rdzenia kręgowego, a następnie wylały się kością ogonową prosto do dupy, żeby wrócić jelitami do żołądka. Taka odwrotność srania, ale z użyciem mediów społecznościowych. W każdym razie to potem idzie na przetrawienie i wraca w formie syfu do mózgu. Gorsze niż heroina.

- Witam ponownie w krainie żywych. - powiedział facet od szmaty i przedstawił się jako Czesiek. Tym czasem na ekranie monitora laptopa, który wciąż działał w bagażniku BMW pojawił się napis "Dostałeś wiadomość!" Złomokleta wciąż był osłabiony i nie wstawał z podłogi, gdy Czesiek podszedł i paznokciem kliknął na potwierdzenie.
- Ciekawe tutaj rzeczy widzę. No, no, no. Może zdołamy sobie nawzajem pomóc... - po czym zabrał laptopa przez szmatę i zaniósł go do stojącego nieopodal Citroena. Włożył laptop na tylne siedzenie pasażera i zamknął samochód na kluczyk. Wtedy Złomokleta już wstał i zaczął coś bełkotać, żeby mu oddać i że jest ciekaw co tam przyszło. Czesiek jednak uciekł do lasu nie mówiąc już nic więcej. Jednocześnie na parking przyjechał radiowóz policji (nie na sygnale) i dwóch niebieskich wbiegło na recepcję zrobić porządek z ciągle bijącymi się ludźmi. Niebawem wyprowadzą w kajdankach grubszego sępa, na którego naskoczyła dwójka siedzących w poczekalni. Niebawem zjawi się suka policyjna.


William Praudmoore, Ryszard Kocięba, Henryk Koliba i Andrzej Młot
już po chwili znaleźli się na tyłach zakładu golarskiego Golarza Filipa, a stamtąd - znając przecież drogę - błyskawicznie dotarli do sklepu z różnościami afrykańskimi. Profesor nie bardzo wiedział co się działo, ale szybko ogarnął sytuację: Holiłud uratował go od bliskiego spotkania z pałami i ich lodówą. Nie wiedział nic o snajperze czyhającym na jego życie, a inni nie bardzo mieli ochotę rozmawiać na takie mroczne tematy. Po krótkim przyjrzeniu się wystawie - nie było właściwie nic ciekawego, ale było tu kilka śmieci klimatem przypominającym o upominkach z Zakopanego, czy Krynicy Morskiej, ale z Afryki (jak ktoś potrzebuje maski lub takie tam to śmiało brać) - ruszyli do podziemnej groty z misją uratowania afrykańskiego studenta z łap przebrzydłych, wuduistycznych i satanistycznych czarnuchów.

Tym razem - no przynajmniej w zakresie trójki z Czwórki - dotarli zanim afrykański student dostał cios pałką w łeb. Właściwie to na razie był związany i zakneblowany pod betonową ścianą, a reszta w jakimś paskudnym dialekcie bełkotała jakieś satanistyczne wersety. Czwórka na razie stała w cieniu, ale trzeba ruszyć się jeżeli chce się ratować tutaj kogokolwiek, no bo zaraz dojdzie do tego co już widzieli William, Ryszard i Andrzej.

Pozostawała kwestia jak chcieli to załatwić. Przeciwników było dwudziestu, a skoro teraz ich było czterech to łatwo było się podzielić, a pięciu na jednego to nie było tak znowu strasznie. Pozostawała jednak kwestia walki, a tym razem - dla zupełnej hecy - z jakiegoś powodu ich los znalazł się pod władzą procentowych szans powodzenia!

Każdy z nich miał trzy ruchy. Mogli je powtarzać, a mogli za każdym razem prezentować co innego. Każdy wycieńczał, otrzeźwiał i ogólnie był bardziej ryzykowny od innego, ale za to nagroda była lepsza. Nie ma ryzyka nie ma nagród.
Poziom I: Wpierdol mu. Jeden przeciwnik zostaje wyłączony z akcji. 90% powodzenia.
Poziom II: Ręka mnie swędzi, że im przypierdolić. Dwóch przeciwników zostaje wyłączonych z akcji. 66% powodzenia.
Poziom III: Rozpierdolę im głupie ryje. Trzech przeciwników zostaje wyłączonych z życia. 40% powodzenia.
Poziom IV: Broń Masowego Rażenia! Pięciu przeciwników zostaje wyłączonych z rzeczywistości. 10% powodzenia.

Oczywiście procenty to nie jest życie, a tutaj jest życie - Holiłud wciąż miał ze sobą swojego nieocenionego (i najwyraźniej z dużą ilością amunicji) gnata, a reszta posiadała broń jakie rozdał Bimbromanta. Dodatkowo Holiłud uaktywnił swoje nowe hamerykańskie możliwości, dzięki uratowaniu Profesora przy ryzykowaniu własnego życia: w kieszeni poczuł przedmiot (Odznakę Profesjonalnego Ratownika), którego jednak zbadanie zajmie mu chwil kilka, których nie miał w ciemnym bunkrze.
 

Ostatnio edytowane przez Anonim : 07-12-2016 o 22:22.
Anonim jest offline