Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-12-2016, 22:17   #26
brody
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację

Gdy nasi bohaterowie weszli po raz pierwszy na mostek, zaparło im dech w piersiach. I to dosłownie. Nie mogło być jednak inaczej. Widok bowiem naprawdę był porażający i niesamowity. A przecież zarówno Kalem, Valand i Sentine nigdy nie opuszczali swojego rodzinnego sioła. Wiedzieli tak niewiele o otaczającej ich rzeczywistości i multiwersum.



Z otwartymi, bezwiednie ustami stali i gapili się, jak oczarowani. Przedni nimi rozpościerała się olśniewająca swą głębi, bezkresna przestrzeń. Nieprzenikniony mrok ciągnął się bez końca, bez granic. Migoczące gwiazdy pulsowały swym wewnętrznym światłem, niczym chmara świetlików w letnią noc. Wielobarwne, świetliste punkty dobitnie tylko pokazywały nieskończony ogrom miejsca w którym się znaleźli. W oka mgnieniu uświadomili sobie, jak drobnym pyłem są w obliczu tak przeogromnego wszechświata. Nie potrafili objąć umysłem pełnego znaczenia tego, co widzą. Podświadomie jednak czuli, że to co widzą jest czymś niebywałym i fantastycznym.
Obraz Svengardu wraz z jego kilkoma lichymi chatami, krytymi strzechą, zatarł się w ich pamięci. Teraz i jeszcze przez wiele najbliższych dni, widzieli tylko ten niepojęty widok.


Gorejący w samym centrum punkt w pierwszym spojrzeniu najbardziej przykuwał uwagę. Nie dało się jednak na niego długo patrzeć, gdyż jego blask był tak potężny, że niemal ranił oczy. Wokół tego świetlistego giganta unosiło się sześć potężnych kul, które zdawały się wirować w jakimś tajemnym tańcu. Każda z kul była innego rozmiaru, kształtu i koloru. Wszystkie jednak wyglądały majestatycznie i władczo. Jedne, jak błękitnozielona, znajdująca się pośrodku całego zbioru kula, przyciągały i budziły ciepłe skojarzenia. Inne, jak znajdująca się najbliżej centralnej gwiazdy ognista kula, czy zawieszona nieopodal ich okrętu czarna, mroczna kula, budziły instynktowny lęk i niepokój.
Każda jednak z tych dziwnych kul w tajemny sposób przyciągały naszych bohaterów, niczym magnes lub ponętna kobieta.


- To przestrzeń Krynnu - przerwał niemal mistyczną ciszę Uli. Jego głos był spokojny i niebywale mentorski. Mechaniczny smok ogłosił pozostałym, coś co dla niego było jasne i oczywiste.
- To w środku to słońce, sferyczne ciało ogniste, które daje życie całemu układowi. Te zawieszone w próżni kule, to planety. To na nich żyją podobni wam, jak i całe mrowie innych ras. Niestety waszej planety tutaj nie ma. Pierwsza od słońca, to ognista planeta Sirrion. Następna jest Reorx, kamienista i niemal całkowicie górzysta planet. Zamieszkują ją głównie krasnoludy i gnomy. Czuwa nad nią potężny Bóg Kuźni. Trzecia planeta to Krynn. Planeta podobna do tej zamieszkałej przez was. Są tu lasy, góry, a nawet morze. Zamieszkuje ją największa i najbardziej zróżnicowana populacja. Czwarty jest Chislev, zielony i pełen życia. Życia jednak bardzo drapieżnego i niebezpiecznego. Za nim krąży Zivilyn, gazowy olbrzym. Jest tam kilka kamiennych wysp. Mówi się jednak, że to tylko resztki po dawnej planecie, która została rozbita przez rozgniewanych bogów. Na końcu jest jeszcze Nehzmyth. Tajemnicza planeta, którą otaczają gęste Czarne Obłoki. Mówi się, że to rodzima planeta, złych i wynaturzonych Neogów. W tej przestrzeni krążą jeszcze Gwiezdne Wyspy. Skupisko kilku asteroidów i planetoid. Nie widać ich jednak, gdyż są za naszą rufą.
Smok zakończył swój wykład i zbliżył się do stojącego w centralnej części mostka, rzeźbionego fotela.
Widać było, że konstrukt jest zafascynowany tym nietypowym meblem. Nie tylko z resztą on. Pozostali członkowie ekipy także patrzyli z podziwem i nutką przerażenia.
Fotel, choć słowo tron byłoby zdecydowanie bardziej na miejscu, był wysoki i wąski. Jego twórcy zależało na tym, aby wyglądał majestatycznie i budził grozę. I niewątpliwie osiągnął zamierzony efekt.
Zagłówek stanowiła wielka, smocza czaszka zakończona ostrymi rogami. Oczodoły smoka lśniły rubinowym światłem, przez co szkielet wyglądał jakby miał zaraz ożyć.
Podłokietniki, jak i stopy tronu wykonane także były ze smoczych kości. Sposób ich połączenia świadczył o wirtuozerstwie rzemieślnika, który był autorem tego niewątpliwego dzieła sztuki.
Rubinowe światło przebijały się przez kościec, przez co całość jeszcze bardziej przemawiała do wyobraźni.


Uli przez wiele sekund wręcz gapił się na tron. Ograniczona mimika jego pyska niestety nie pozwalał nawet domyśleć się co dzieje w jego umyśle.
Gdy w końcu przemówił jego głos nie brzmiał już tak pewnie i pojawiły się w nim nieprzyjemne metalowe trzaski.
- To ster. - oznajmił - Serce czarostatku. To z jego pomocą, jak mówił Rixdall, kieruje się okrętem.


Wszystkim zaświeciły się oczy, a w głowach szalała burza myśli. Jak to niby powiedział Rixdall:
“Ten kto usiądzie na fotelu będzie musiał się skupić i nadać swej myśli siłę, aby połączyć się ze statkiem. Na razie wystarczy proste “Naprzód” “


Czyżby to było, aż tak proste?


Pierwszy na smoczym tronie usiadł Sentine. Szkielet był zimny i nieprzyjemny w dotyku. Budził złe skojarzenia w chłopaku. Mimo to, zamknął on oczy i przez kilka chwil zastygł w tej pozycji.
W końcu wstał i powiedział:
- Ja się do tego nie nadaję. Kalem, może ty spróbujesz?
Syn stolarza ze swego rodzaju czcią i szacunkiem zbliżył się do tronu i powoli usiadł na nim. Z jednej strony cenił kunszt rzemieślnika, który go wykonał, a z drugiej obawiał się ukrytej w jego wnętrzu potężnej magii.
On także zamknął oczy. Gdy tylko to zrobił, poczuł jakby otula go przyjemne ciepło. Jakby zanurzył się zimą w gorącym górskim źródle. Uczucie to wypełniło całe jego ciało i przeniknęło głęboko do wnętrza.


Stojący obok Uli, Sentine i Valand ujrzeli, jak tron rozjaśnił się jeszcze bardziej. Natomiast wokół nadgarstków Kalema, zacisnęły się smocze szpony, które wcześniej były zmyślnie ukryte w bokach tronu.


Przez ułamek sekundy Kalem ujrzał ukryte w mroku, czyjeś oczy. Trwało to tak krótko, że nie zdołał nawet zapamiętać ich koloru. Pozostało tylko mgliste uczucie czyjejś obecności tuż obok.
- Naprzód - pomyślał Kalem i cały okręt zadrżał. Wyglądało to tak, jakby przebudziła się śpiąca od wieków bestia. Po korytarzach rozniósł się delikatny szmer i “Złota Macka” ruszyła wolno do przodu.
Kalem otworzył oczy i zobaczył coś niezwykłego. Choć nadal siedział na tronie, to widział wszystko, jakby stał na dziobie czarostatku. Wystarczyła tylko drobna myśl, aby przenieść się na jego rufę.
Chłopak był zafascynowany. Przez kolejne długie sekundy bawił się tą nowo odkrytą zdolnością. Odwiedził wszystkie pokłady, był na szczycie masztu, a także przy baliście umieszczonej na końcu jednej z macek.
Wszystko szło pięknie do momentu, gdy zapragnął przenieść się na jeden z dolnych pokładów.
Nagle poczuł się tak, jakby ktoś walnął go z całej siły drewnianą pałką w czubek głowy. Instynktownie poderwał się z tronu, jak rażony piorunem. Blask rozświetlający ster przygasł, a cały okręt ponownie zatrzymał się.


Kalem rozmasowywał bolący czubek głowy, a nie mogący się doczekać swojej pory Valand wskoczył szybko na fotel kapitana.
Nim ktokolwiek zdążył coś powiedzieć, niziołek już siedział na tronie rozparty niczym król i z zamkniętymi oczami próbował przejąć kontrolę nad “Złotą Macką”
Ku zdziwieniu wszystkich jemu także się to udało. Energia napędzająca okręt znowu się ożywiła i czarostatek ruszył wolno naprzód.
Valand także poczuł wypełniające go niezwykle przyjemne ciepło. On także z łatwością mógł spacerować po okręcie nie ruszając się z miejsca. Ta możliwość oczarowała go i pochłonęła na długie chwile. Z każdą sekundą rozpierająca go duma rosła i rosła, niczym pompowany balon.


Jego przygoda z kapitańskim fotelem skończyła się identycznie, jak w przypadku Kalema. Gdy przeniósł się na jeden z dolnych pokładów, oberwał mocarny cios w czubek głowy.


Zebrana na mostku czwórka bohaterów znalazła się w zaiste ciekawej sytuacji. Wyrwani ze swojej rodzimej wioski, podróżowali właśnie na pokładzie czarostatku, przemierzając kosmiczną przestrzeń Krynnu. Mało tego. Okazało się, że dwójka z nich zdolna jest do kontrolowania tego magicznego okrętu.
Zafascynowani nowymi umiejętnościami i możliwościami, nie mogli jednak zapomnieć w jakich okolicznościach tutaj się znaleźli.
Pokraczni, uszaci bracia porwali ich, a jeden z nich uciekł i nadal mógł być dla nich groźny. Niewątpliwie nadszedł czas na naradę i nakreślenie jakiegoś planu na przyszłość, a przynajmniej na zbliżające się godziny.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 08-12-2016 o 17:55.
brody jest offline