07-12-2016, 23:10
|
#20 |
| Berthold syknął z irytacją, widząc że Jean Pierre ściągnął im na głowę miejscową hołotę, bretończyk lubił dokazywać i tak to się kończyło. On już nie miał cierpliwości dla takich szumowin odważnych tylko w grupie i lubujących się w znęcaniu nad słabszymi od siebie lub mniej licznymi. Niestety robota łowcy nagród nie była w tej kwestii łaskawa, a on musiał spłacić swoje długi...
Na szczęście Maximilian jak zazwyczaj wykazał się rozsądkiem i zimną krwią - Berthold rzucił mu porozumiewawcze spojrzenie, podał kajdany, po czym wraz z Rudym podszedł by zająć miejsce u boku bretońskiego zawadiaki. Zmroził wzrokiem ścigających Jeana obwiesi znad krzaczastych brwi, po czym jego kostur i oczy zapłonęły zielonym blaskiem. Won motłochu, to sprawa Kolegium Magii! Won, bo w ropuchy zamienię! - Zagrzmiał. |
| |