Zakupy...
Jak to dobrze brzmi, zwłaszcza że Kieska zamierzał poważnie zadbać o własne bezpieczeństwo. Nic tak nie przybliża człowiekowi świadomości kruchego żywota, którym bogi go obdażyły niż niedawna mieczowa rozróba.
Kwatermistrz miejski widział podpis kapitana wystarczająco wiele razy by nie robić większych oporów, zwłaszcza, że Hans zapuścił wcześniej żurawia w stany magazynowe i wiele na dokumencie z zapotrzebowaniem nie wypisał. A nowy miecz i kirys z demobilu aby doposażyć dowódcę patrolu na daleką misję nie były podejrzane, podobnie jak proch. Trudno nie było, zapotrzebowanie na proch, strzały, prowiant i obrok kapitan zatwierdził, więc podpisał bez mrugnięcia okiem. Hans tylko dopisał potem dwie pozycje, a że cały dokument był jego sprawną ręką sporządzony to wszystko się zgadzało.
Gdy wyruszali, Kieska prezentował się doskonale: Koń był kapitański, morion błyszczał, na kirysie był tabard z hrabiowskimi barwami. Rozkazy i poprzednią mapę schowane w solidnym skórzanym tubusie przytroczył do siodła. Od razu widać że już nie był on byle chłystek, a urzędowa persona, co powinno ułatwić wiele spraw. I zwiększyć wysokość kieskowego, które zamierzał ściągać jak tylko kapłan się odwróci...
__________________ Bez podpisu.
Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 09-12-2016 o 10:39.
|