Sytuacja nie była dobra. Rewolwerowiec nie chciał w tym momencie konfrontacji, więc zaczął rozglądać się nerwowo na boki.
- Masz jakieś karty na taką okazję? - zapytał nerwowo Ahab. Po raz pierwszy dało się wyczuć w jego głosie nadzieję.
Procesja otaczała ich półkolem. Większość wychodziła z uliczek, choć niektóre zdawały się być ślepe. I to była jedyna, rysująca się na tą chwilę, droga ucieczki. Arya też to zauważyła. Jedną dłonią złapała Ahaba i pociągnęła w ciemny zaułek, drugą szukała już odpowiedniej karty w kieszeni.
Księżyc - karta iluzji - mógł zesłać na nich mrok na tyle głęboki, by nikt bez pomocy magii nie był w stanie ich odkryć.
[MEDIA]http://1.bp.blogspot.com/-FLTCuIggWAQ/UIqculpwzdI/AAAAAAABCNQ/B0O4PNcBxLo/s500/Untitled-Scanned-20.jpg[/MEDIA]
Okolica meteorytu rozświetlona była blaskiem, toteż potrzebowali chwili aby ich oczy przyzwyczaiły się do ciemności panujących w wąskim przejściu. Stali między dwoma wysokimi budynkami. W uliczce leżał porzucony dawno temu lemiesz oraz kości małego zwierzęcia, prawdopodobnie rozwleczone przez jakiegoś psa.
Tarocistka przycisnęła mężczyznę do ściany własnym ciałem i gestem nakazała milczenie. Karta nie miała wszak wpływu na głos, a warunkiem, żeby działała na oboje wędrowców był ich kontakt fizyczny. Roziskrzonym od magii wzrokiem, Iskra przyglądała się pochodowi, wyciągając w jego stronę kartę Tarota.
Mantra nabierała mocy. Dziesiątki gardeł przecinało głębokim tonem zimne, nocne powietrze. Arya czuła że nie ma wyboru. Musiała użyć karty. Ta zadrżała jej w palcach. Piach pod nogami dwójki wzniósł się w niewielkim tumanie i tańczył wokół. Mrok spowił ich w mgnieniu oka. Nadal widzieli się wzajemnie. Jednak kiedy ogniskowali wzrok w danym punkcie na dłużej - wtedy odnosili wrażenie iż patrzą w ciemność. Poza obszarem działania zaklęcia widzieli wszystko jak dotychczas.
Ahab nie był przyzwyczajony do stanu, w jakim się znajdował. Nie mógł być. Magia stanowiła domenę która wyłamywała się jego pojmowaniu świata. Czuł mrowienie na całym ciele, ponadto miał wrażenie jakby wypił o kolejkę za dużo.
Ktoś z procesji zajrzał do uliczki. Bardziej z ciekawości, niż ścigając dwójkę. Sylwetka chwilę spoglądała w ich kierunku, po czym odwróciła się by zawrócić.