Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-05-2007, 21:48   #5
Diakonis
 
Reputacja: 1 Diakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znanyDiakonis nie jest za bardzo znany
Volstagh

Wyszedłeś na ulice Suzail. Miasto już dawno obudziło się ze snu, aby zakończyć przygotowania. Przez pewien czas chodziłeś po karczmach, gdzie po poprzedniej noce goście jeszcze spali, a pracownicy już od rana pracowali. Ludzi wszędzie jest bardzo dużo, zdawałoby się że jeszcze więcej niż wczoraj. Przechodząc obok bramy rzuciłeś okiem na wozy i ludzi wjeżdżających do miasta. Będzie się działo. Przypadkiem wszedłeś na targ, który był pełen najróżniejszych sprzedawców egzotycznych przedmiotów i nie mniej zadziwiających podróżników. Elfy, krasnoludy, gnomy, niziołki z całego Faerunu handlowali przedmiotami których nazw nawet nie byłeś w stanie wymyślić. Wonie i aromaty z dalekiego wschodu których nie byłeś w stanie rozpoznać, instrumenty muzyczne, mechaniczne urządzenia, ale też ryby, owoce i mięso wszelakiego rodzaju. Chodziłeś zachwycony przez rynek, oglądając różne cuda. Dopiero gdy usłyszałeś w dali dźwięk lutni jakiegoś ulicznego grajka przypomniałeś sobie o twoim show. Przeszedłeś kilka ulic dalej aż znalazłeś większe skrzyżowanie. Po jednej stronie znajdowała się duża dość wnęka w budynku z pomnikiem jakiegoś kupca na dość szerokim piedestale. Nadawało się to wspaniale na twój występ. Położyłeś swój tobołek obok statuy. Obok stanęła twoja tabliczka reklamowa " Niesamowite widowisko maestrum magicum i treserum animale Volstagha Niesamowitego, bilet 1 ss od łepka, zniżki rodzinne". Po chwili przygotowań zacząłeś nawoływać ludzi do przystąpienia i spojrzenia na garść twych sztuczek.
- Szanowni obywatele Suzail i nie mniej szanowni przyjezdni zapraszam was na jedyny w swoim rodzaju....

Everon

Tego jeszcze dnia poprosiłeś tylko o kąpiel, zmówiłeś modły do swego boga i zaraz po tym złożyłeś się do snu. Uprzednio poprosiłeś jeszcze jednego ze służących aby zbudzili Cię o świcie. Miałeś wiele planów na jutrzejszy dzień. Pierwszym z nich było odnalezienie kontaktu w Suzail. Według tego co wiesz, poczynił on już pierwsze kroki w kierunku odnalezienia Dagoranda Silka. Rankiem obudziłeś się jeszcze przed tym jak przyszedł służący. Otwarłeś okno, aby wpuścić do środka świeże powietrze. Zazwyczaj nie zwracasz uwagi na takie rzeczy, ale widok Jeziora Smoków oblanego porannym brzaskiem Słońca był zachwycający. Stałeś przez chwilę oglądając miasto, po czym odprawiłeś modlitwy poranne. Jakiś czas później przyszedł służący, którego poprosiłeś o natychmiastowe przyniesienie śniadania. Zaraz po posiłku miałeś się udać w celu zdobycia jakichś informacji o Dagorandzie.

Elaraldur

Zbudziło Cię pukanie do twoich drzwi, to z pewnością służący przyszedł zabrać wodę. Wytarłeś się i ubrałeś do snu po czym pozwoliłeś aby służba wyprowadziła wannę z wodą. Wyglądnąłeś jeszcze raz przez okno po czym rzuciłeś się na miękki materac, o którym od tak dawna marzyłeś. Pościel była świeża pachnąca jakimiś kwiatami, z początku przyjemnie chłodna. Zimne nocne powietrze wpadało przez lekko uchylone okna. W tej kojącej atmosferze zasnąłeś już na dobre. Obudziłeś się następnego dnia, wypoczęty i rześki. Bezchmurne niebo zapowiadało piękną pogodę w sam raz na dni obchodów. Zaraz po zjedzeniu przepysznego śniadania złożonego z owoców i kilku rogalików, do twego pokoju przyszedł kolejny lokaj z wiadomością. List informował, że rozpoczęcie obchodów urodzin miało się odbyć o godzinie 16 na Wielkim Rynku, natomiast twój występ ma się odbyć o godzinie 21 na królewskiej biesiadzie. Podpisano „Z uszanowaniem I Adiutant Kasztelan Knivor Dereuzyn”. Wygląda na to, że masz cały dzień przed sobą na przygotowanie się do wieczornych bankietów.

Splamiony

Powoli zasypiałeś, czując jeszcze orzeźwiający wiatr na twojej twarzy, której nie zakrywało brzemię maski. „Kiedy wreszcie będziesz mógł na co dzień tak chodzić?” Obudziłeś się wcześnie rano, niewiele czasu po świcie. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłeś było ubranie maski. Poprosiłeś o kąpiel, a potem spożyłeś śniadanie w swoim pokoju. Właśnie kiedy dopinałeś ostatni guzik swojej koszuli z zamiarem zwiedzenia kawałka Suzail, usłyszałeś pukanie do drzwi. Gdy otworzyłeś, stała naprzeciw Ciebie Latilien. O dziwo ubrana była w skórzane spodnie jeździeckie, a nie jak zwykle w suknie dworską, a na spiętych włosach miała zieloną czapkę, taką jaką nosili, znani na całe wybrzeże, Amnijscy Strzelcy Harriedana. Zdziwiony nieco jej postawą, stałeś tak moment bez słowa aż ona się odezwała.

- Witam Pana Arrouzera. Hrabina powiadała, że świetny z Pana szermierz i podróżnik. Zresztą sama spostrzegłam ten wspaniały miecz, który nosi Pan przy boku. Nie wiem czy to byłoby niemiłe, ale prosiłabym o to aby mógł mi Pan towarzyszyć na przejażdżce konnej nad jeziorem. Chciałabym wyjechać póki jest wcześnie bo moja opiekunka z pewnością miałaby obiekcje co do tej przejażdżki. Co Pan powie Panie Arrouzer? Skusi się Pan na przejażdżkę? –

Nastał moment ciszy. Nie spodziewałeś się w ogóle czegoś takiego po tej dziewczynie, którą widziałeś w karecie z hrabiną Mallereuse. Tamta była cicha, ułożona i posłuszna, a przed Tobą stoi dziewczyna wygadana, pogodna i bynajmniej nie posłuszna. Sprawiła na Tobie wrażenie sympatycznej i otwartej. Mimo twojej maski i tego że prawie Cię nie znała, zaprosiła Cię na przejażdżkę.
 
Diakonis jest offline