Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2016, 13:55   #124
Ryo
 
Ryo's Avatar
 
Reputacja: 1 Ryo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputacjęRyo ma wspaniałą reputację
Odchodzę od towarzystwa z tym truchłem trzymanym pod pachą i łopatą trzymaną w drugiej wolnej ręce. Przybliżam się z nimi w okolice jednego z ognisk. Odkładam trupa na ziemię, po czym biorę łopatę w ręce i zaczynam kopać dół.
Po dokonaniu tej roboty kładę trupa do dziury w ziemi. Dawno nie chowałam jakiegokolwiek umarlaka. Ponoć był zwyczaj kładzenia chusty na twarz. Inni profilaktycznie wbijali osinowy kołek w serce albo w głowę.
Ja nie mam przy sobie ani osinowego kołka, ani chusty. Nie bawię się w jakieś ceremonie i inne wydziwiania. Zaczynam przysypywać trupa ziemią.
Dochodzę do momentu, kiedy przysypałam nogi, tors i ręce. W kolejce do przysypania czekała głowa.

Rudy niespodziewanie otworzył oczy. Nie wydawały się one martwe.
Nie wiem, co się dzieje z moimi zmysłami. Przecież ten kradziej nie miał prawa otworzyć oczu. Przede wszystkim był zdechlakiem i to ewidentnym.
Dziwię się. Ja rozumiem, że Yuteal nie miał jak weryfikować, kto jest jakiej rasy, tak dla pewności. Uniknęlibyśmy przynajmniej transportowania strzyg, wampirów i innych tego typu nieumarłych popaprańców.
Klepnęłam się dla pewności w twarz oraz uszczypałam, dla upewnienia się, że nie śpię.
Nie, nie śpię.
W pracy nigdy nie śpię.

- Oczka albo psikus - zwracam się do denata. Chyba odurniałam do reszty, gadając ze ścierwem. Przy okazji wyciągam nóż i pokazuję go rudemu, przy czym gestami zaznaczam, że dziabnę mu oczka, jak się nie ustosuje do mojej prośby.

Rudy grzecznie zamyka oczka. Chyba za dużo dziwnych rzeczy mi się ostatnio przydarzyło, żeby mnie to miało zdziwić bardziej niż powinno. Przerwałam przysypywanie ziemią twarzy. Rudy ma zamknięte oczy.
Odkopuję tors własnymi rękami. Sięgam po miecz i dla pewności przeszywam ostrzem serce umarlakowi. Nie zaszkodzi, bo kto umarł, ten nie żyje. Ostrze mam pokryte krwią.

Wracam do zakopywania rudzielca.
Gdy mam przysypywać głowę ziemią...
Rudy znów otwiera oczy. I patrzy się na mnie.
Ręce mi opadają.
- Chyba dali za mało czosnku i srebra do jedzenia - mruczę. - a za dużo cyjanku.
Rudy dalej się na mnie patrzy.
- Nie będzie już "oczka albo psikus" - przebijam oczy zdechlakowi za pomocą tego samego miecza, którym przeszyłam mu serce. Następnie za pomocą swojej magii staram się spalić głowę rudzielca na popiół. Gdy tego dokonam, przysypię szybko resztę ciała ziemią i oddalę się jak najszybciej od miejsca pochówku, zabierając ze sobą łopatę. W dalszym ciągu mam zamiar skierować się na statek - chyba że Yuteal będzie kazał mi zostać na dole.

Jak będę na statku, chcę wpierw wyczyścić i wypolerować narzędzie zbrodni swój miecz, a potem zamierzam się zaszyć w ciemnych zakątkach statku i pójść się zdrzemnąć.
 
__________________
Every time you abuse Schroedinger cat thought's experiment, God kills a kitten. And doesn't.

Na emeryturze od grania.

Ostatnio edytowane przez Ryo : 08-12-2016 o 13:58.
Ryo jest offline