Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-12-2016, 20:24   #4
Bellatrix_92
 
Bellatrix_92's Avatar
 
Reputacja: 1 Bellatrix_92 jest na bardzo dobrej drodzeBellatrix_92 jest na bardzo dobrej drodzeBellatrix_92 jest na bardzo dobrej drodzeBellatrix_92 jest na bardzo dobrej drodzeBellatrix_92 jest na bardzo dobrej drodzeBellatrix_92 jest na bardzo dobrej drodzeBellatrix_92 jest na bardzo dobrej drodzeBellatrix_92 jest na bardzo dobrej drodzeBellatrix_92 jest na bardzo dobrej drodzeBellatrix_92 jest na bardzo dobrej drodzeBellatrix_92 jest na bardzo dobrej drodze
Początek wyprawy


Naprzeciwko Cassandry stanął wysoki, umięśniony mężczyzna o zaczesanych w tył blond włosach. Ubrany był jak bandzior i dość groźnie patrzył z oczu. Wyprostował palec wskazujący stawiając go przed twarzą dziewczyny. - Shh… - uciszył ją prostując się i uśmiechając szeroko. - Nie odzywaj się, póki nie potrafisz się uśmiechnąć. Makarov cie chce. - Poinformował, kciukiem wskazując na bar.
Cassandra niechętnie oderwała wzrok od starej księgi z rodzinnego zbioru- niewielu rzeczy, które ze sobą wzięła, gdy opuszczała dom i przeniosła się na stałe do gildii. Nadal nie czuła się zaaklimatyzowana w tym nowym miejscu, gdzie ciągle pojawiały się nowe twarze. I na pewno nie zachęcały do tego takie jednostki jak Bob, który właśnie miał czelność do niej podejść i przeszkodzić w lekturze. I do tego w jaki sposób! Ale, że nie była osobą zbyt śmiałą, ograniczyła się do pogardliwego, jak miała nadzieję, spojrzenia, i skierowania się w stronę baru, przy którym siedział mistrz Markarov i Kalythee.
Bob uśmiechnął się do Markova szeroko. - Coś znalazł dziadu? - zapytał krzyżując ręce na piersi. Liczył na coś w miarę dużego, żeby nie powiedzieć epickiego. Właściwie, Bob nie miał żadnych wielkich wyczynów na swoim koncie. Osobista rekomendacja od Markova mogła być czymś znacznym.
- Już momencik! - Rzekła Kaly, szybko dokańczając pucowanie ostatniego kufla, potem plecami przeturlałą się przez ladę, z palcami splecionymi za plecami wsłuchiwała się w mistrza.
Staruszek niedbałym ruchem ręki zmaterializował swoją nieodłączną fajkę. Kiedy tylko przytaknął ją do ust, kłęby dymu otoczyły jego niedużą sylwetkę. Nie wyglądał na zmartwionego, czy zamyślonego jak to często bywało gdy miał na głowie duże zadanie.
Dziś odwiedził mnie stary przyjaciel. Potrzebuje pomocy w przetestowaniu swojego generatora magicznego. - mistrz wyraził się dość ogólnikowo. - Jestem w pełni przekonany, że poradziłbyś sobie sam Bob, ale… - mały mistrz uśmiechnął się wesoło. -... Cassandrze przyda się wypad do tak wesołego miejsca jakim jest park rozrywki. - po tych słowach okręcił głowę w stronę barmanki. -[i] Kalythee jeżeli chodzi o Ciebie, to uważam, że też powinnaś jechać. Mój znajomy jest aktywnym działaczem w sprawach nie ludzi, więc może być to dla ciebie ciekawa lekcja.[i]
Bob stał sztywno unosząc jedną brew do góry. - Że co? Że darmowy bilet do parku rozrywki? - Mężczyzna zaśmiał się. - Pewnie, że biorę. Jesteś Cool, Makarov! - był wyraźnie zadowolony z tej drobnej niespodzianki. Spojrzał też na Cassandrę. - Może to faktycznie wyleczy twoje lamerstwo. Cheer up!
Twoje kiepskie poczucie humoru miało mnie rozbawić?- odburknęła. Podniosła na niego błękitne, niemal przezroczyste oczy, jedyny żywy element w jej wyglądzie. Nie była zachwycona towarzystwem, z którym miała się udać. Lecz czuła, że to może być jej szansa. Nie potrafiła dokładnie określić na czym miałaby polegać, ale przeczucie podpowiadało jej, że musi się tam udać.
-To nie był żart. What’s fun about not having fun? - zapytał, patrząc na nią dość smutnym wzrokiem.
- Kochani… przestańcie proszę, czeka nas przygoda! - Zaklaskała podekscytowana, podskakując dwukrotnie a jej walory razem z nią. Dziewczyna należała do rasy humanoidalnych pająków.

Mierzyła 190 cm wzrostu, miała długie czarne włosy, na czubku koloru czerwieni, a na samych krańcach szare. Po bokach jej głowy znajdowały się ruchliwe wypustki, które podrgiwały delikatnie podkreślając mimikę jej twarzy. Na plecach miała kolejne sześć z czego cztery to w pełni funkcjonujące… coż odnóża. Ubrana byłą bardzo skąpo, może nawet nie świadoma tego że wręcz rozpraszająco.
- Kochani… - Markarov zaczął, lecz szer talerzy na górnych półkach szafek przerwał mu. Coś zleciało nagle z góry, w ostatniej chwili łapiąc się wystającej ze ściany ozdóbki, w postaci rogu jakiegoś stwora.
- Ufff mało brakowało. - westchnęła nieduża małpa, poprawiając okulary na nosie.


Mały przedstawiciel człekokształtnych ubrany był w kremowy kombinezon, z rysunkiem słonia na persi. Nie przypominał mieszanki człowieka ze zwierzęciem jak Kalythee. Była to najzwyklejsza wersja małego goryla, różniąca się od innych jedynie okularami i ubraniem. Małpa przez szkła zaczęła przyglądać się całej trójce, kiedy Markarov znowu przejął inicjatywę.
- To syn mego przyjaciela. Chciałbym byście się nim zaopiekowali i zabrali na stację kolejową do ojca. - wyjaśnił, pomagając małemu zejść na blat. Małpka podparła się na nim pięściami i w ciszy obserwowała magów.
 
Bellatrix_92 jest offline