Na sygnał od Eryka Silke ruszyła bez słowa za Moirą. Dochodziły już prawie do miejsca gdzie przyczaiły się krasnoludy, gdy Silke zaczęła zagadywać towarzyszkę. - No i? Co o tym sądzisz? Nie żebym była obeznana w partyzantce, ale jak myślisz, ile pociągniemy? Nie licząc brodatych zdaje się tylko elfka ma jako takie pojęcie o walce… Działamy w odkrytym terenie, a sama widziałaś te olbrzymie ślady… Ech, mój papa zwykł mawiać w takich momentach że kosa już się ostrzy… - A mój mąż “mierz siły na zamiary”. Nie mam zamiaru rzucać się z widłami na olbrzymy. Ani to bohaterskie, ani komu potrzebne, tylko głupie. Przydałoby się obejść je szerokim łukiem, ale krasnoludy… Oni przypadkiem nie mają w mózgach takiej klapki, co im się otwiera jak widzą coś dwa razy większego od nich i każe szarżować z wrzaskiem i toporem? Może nie powinnyśmy im wszystkiego mówić… - zastanowiła się Moira, zwalniając. [i] - Powiedzmy brodatym że worgi rozdeptał wędrowny balet niziołków - wydarł się kruk siedzący do tej pory na ramieniu Silke. I to wydarł się nie byle jak, bo skrzekliwym głosem staruchy i wykończył swoją wypowiedź głośnym gwizdnięciem. Silke wciąż nie mogła przyzwyczaić się do faktu, że towarzysz, który przylgnął do niej po klęsce pod Yartar miewa - nieczęste, ale jednak - epizody gdy zabiera znienacka głos. Usztywniła się nieco i nie skomentowała sytuacji. Moira najpierw wytrzeszczyła oczy, a potem roześmiała się serdecznie. - No proszę, nie dość że gada, to jeszcze z sensem. Byleby cię ci przesądni brodacze nie wsadzili do kotła za gadanie nie w porę! Krasnoludy zaskakująco dobrze potrafiły się kryć w tym terenie. Być może to była sprawdza ich pancerzy… bardziej matowych niż te używane przez elfy i ludzi. Być może przyzwyczajenie do walk w ciemnych wąskich korytarzach, gdzie zasadzki były codziennością. Tak czy siak obie pannice zostały zauważone przez brodaczy, wcześniej niż one wypatrzyły ich. - Hej!-ryknął Gram.- Czemu tylko wy dwie? Co się stało z resztą?! - Reszta grzebie się w trupach. Okazało się że worgów nie ma, to znaczy są - ale dawno nieżywe. Stos padliny leży po drugiej stronie wzgórza. Poza tym widzieliśmy też olbrzymie ślady… Wyglądało to na olbrzymów, a może nawet stado olbrzymów. Myślę że pora na poważnie zweryfikować nasze dalsze plany? - Silke zwróciła się do krasnoludów przekreśliwszy propozycję Moiry by zataić część faktów. Jak sądziła, dezinformacja nie pomoże w ich i tak nieciekawej już sytuacji. Tuż po tym zwróciła się do kruka - Pogwizd, polećże dalej i spróbuj zebrać tym razem więcej informacji. Szukaj tych, którzy mogli napaść orków - lub ich śladów. Dobrze byłoby też gdybyś zdołał wypatrzyć jakieś miejsce, w którym możemy zatrzymać się bezpiecznie na noc. No, dalej - mam też nadzieję że będziesz bardziej wylewny niż po ostatnim zwiadzie… - Dołączamy do nich? - spytała Moira, która co prawda nie miała ochoty grzebać się w padlinie, ale po cichu liczyła trochę na udział w łupach. Giganty… to słowo wywołało poruszenie w skąpych szeregach brodaczy. Na szczęście nie wpadli w jakiś szał bojowy. Wprost przeciwnie, wyraźnie się stropili. -A te giganty… to… stoją na naszej drodze? - spytał Gram spoglądając na lufę swej pukawki i oceniając jakie zniszczenia w ich ciele mógłby nią wywołać. Niezbyt wyraźna mina świadczyła o tym, że kiepsko ocenia swe szanse. -To zależy od drogi - wzruszyła ramionami Moira, ciesząc się w duchu, że krasnolud nie przygotowuje się do szarży. - Zbierajmy manatki i chodźmy do reszty; nie żeby giganci mieli wrócić na pobojowisko, ale im szybciej ruszymy tym lepiej. Zresztą orki wyglądały na nieźle obłowione, może zdążymy na podział łupów. -dodała zachęcająco. - To ruszamy.- machnął Gram ręką wzywając swoich towarzyszy do podążania za nim. Po czym spytał.- Ale lepiej się długo nie zatrzymywać przy trupach. Ścierwojady w grupach bywają groźne. A my przy ich stole się zatrzymaliśmy. -Chyba się nie boicie, co Gram?- zapytał jeden z młodszych krasnoludów. - Nie boję!- warknął gniewnie Gram w odpowiedzi i potarł łysą glacę dłonią dodając.-Ale nie ma chwały w niepotrzebnych potyczkach. Tylko głupota. Brzmiało to nieco odmiennie od wcześniejszych słów starego krasnoluda, ale Moira nie skomentowała. Widać sama wizja giganciej maczugi starczyła by wbić do krasnoludzkiego łba trochę rozsądku. |