Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2016, 08:03   #4
Sayane
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Na sygnał od Eryka Silke ruszyła bez słowa za Moirą. Dochodziły już prawie do miejsca gdzie przyczaiły się krasnoludy, gdy Silke zaczęła zagadywać towarzyszkę.
- No i? Co o tym sądzisz? Nie żebym była obeznana w partyzantce, ale jak myślisz, ile pociągniemy? Nie licząc brodatych zdaje się tylko elfka ma jako takie pojęcie o walce… Działamy w odkrytym terenie, a sama widziałaś te olbrzymie ślady… Ech, mój papa zwykł mawiać w takich momentach że kosa już się ostrzy…
- A mój mąż “mierz siły na zamiary”. Nie mam zamiaru rzucać się z widłami na olbrzymy. Ani to bohaterskie, ani komu potrzebne, tylko głupie. Przydałoby się obejść je szerokim łukiem, ale krasnoludy… Oni przypadkiem nie mają w mózgach takiej klapki, co im się otwiera jak widzą coś dwa razy większego od nich i każe szarżować z wrzaskiem i toporem? Może nie powinnyśmy im wszystkiego mówić…
- zastanowiła się Moira, zwalniając.
[i] - Powiedzmy brodatym że worgi rozdeptał wędrowny balet niziołków - wydarł się kruk siedzący do tej pory na ramieniu Silke. I to wydarł się nie byle jak, bo skrzekliwym głosem staruchy i wykończył swoją wypowiedź głośnym gwizdnięciem. Silke wciąż nie mogła przyzwyczaić się do faktu, że towarzysz, który przylgnął do niej po klęsce pod Yartar miewa - nieczęste, ale jednak - epizody gdy zabiera znienacka głos. Usztywniła się nieco i nie skomentowała sytuacji. Moira najpierw wytrzeszczyła oczy, a potem roześmiała się serdecznie.
- No proszę, nie dość że gada, to jeszcze z sensem. Byleby cię ci przesądni brodacze nie wsadzili do kotła za gadanie nie w porę!


Krasnoludy zaskakująco dobrze potrafiły się kryć w tym terenie. Być może to była sprawdza ich pancerzy… bardziej matowych niż te używane przez elfy i ludzi. Być może przyzwyczajenie do walk w ciemnych wąskich korytarzach, gdzie zasadzki były codziennością. Tak czy siak obie pannice zostały zauważone przez brodaczy, wcześniej niż one wypatrzyły ich.
- Hej!-ryknął Gram.- Czemu tylko wy dwie? Co się stało z resztą?!
- Reszta grzebie się w trupach. Okazało się że worgów nie ma, to znaczy są - ale dawno nieżywe. Stos padliny leży po drugiej stronie wzgórza. Poza tym widzieliśmy też olbrzymie ślady… Wyglądało to na olbrzymów, a może nawet stado olbrzymów. Myślę że pora na poważnie zweryfikować nasze dalsze plany? - Silke zwróciła się do krasnoludów przekreśliwszy propozycję Moiry by zataić część faktów. Jak sądziła, dezinformacja nie pomoże w ich i tak nieciekawej już sytuacji. Tuż po tym zwróciła się do kruka - Pogwizd, polećże dalej i spróbuj zebrać tym razem więcej informacji. Szukaj tych, którzy mogli napaść orków - lub ich śladów. Dobrze byłoby też gdybyś zdołał wypatrzyć jakieś miejsce, w którym możemy zatrzymać się bezpiecznie na noc. No, dalej - mam też nadzieję że będziesz bardziej wylewny niż po ostatnim zwiadzie…
- Dołączamy do nich?
- spytała Moira, która co prawda nie miała ochoty grzebać się w padlinie, ale po cichu liczyła trochę na udział w łupach.
Giganty… to słowo wywołało poruszenie w skąpych szeregach brodaczy. Na szczęście nie wpadli w jakiś szał bojowy. Wprost przeciwnie, wyraźnie się stropili.
-A te giganty… to… stoją na naszej drodze? - spytał Gram spoglądając na lufę swej pukawki i oceniając jakie zniszczenia w ich ciele mógłby nią wywołać. Niezbyt wyraźna mina świadczyła o tym, że kiepsko ocenia swe szanse.
-To zależy od drogi - wzruszyła ramionami Moira, ciesząc się w duchu, że krasnolud nie przygotowuje się do szarży. - Zbierajmy manatki i chodźmy do reszty; nie żeby giganci mieli wrócić na pobojowisko, ale im szybciej ruszymy tym lepiej. Zresztą orki wyglądały na nieźle obłowione, może zdążymy na podział łupów. -dodała zachęcająco.
- To ruszamy.- machnął Gram ręką wzywając swoich towarzyszy do podążania za nim. Po czym spytał.- Ale lepiej się długo nie zatrzymywać przy trupach. Ścierwojady w grupach bywają groźne. A my przy ich stole się zatrzymaliśmy.
-Chyba się nie boicie, co Gram?- zapytał jeden z młodszych krasnoludów.
- Nie boję!- warknął gniewnie Gram w odpowiedzi i potarł łysą glacę dłonią dodając.-Ale nie ma chwały w niepotrzebnych potyczkach. Tylko głupota.

Brzmiało to nieco odmiennie od wcześniejszych słów starego krasnoluda, ale Moira nie skomentowała. Widać sama wizja giganciej maczugi starczyła by wbić do krasnoludzkiego łba trochę rozsądku.
 
Sayane jest offline