| - Z dnia na dzień...dajemy radę - dawny oficer spojrzał na kierunek z którego powinny nadejść krasnoludy i Moira - Ale myśleliście co dalej? - zapytał obecnych.
- Chciałem później udać się na wschód, do Everlund - odpowiedział Eryk. - Ale wolę na razie się nie nastawiać. Powinniśmy najpierw zobaczyć, co będzie w Nesme. Bardzo możliwe, że trzeba będzie ten list jakoś orkom dostarczyć - żeby ten cały Długozęby nie rozszalał się z prześladowaniami. Ale z ustaleniami poczekajmy na Morię i Silke.
- I krasnoludy. Może nie będą takie zatwardziałe jak ich krewniacy. - przerwał na chwilę, bo faktycznie wypadało poczekać - W Nesme chcą budować fortecę - a to nie brzmi jak tuzin orków. Nie z tego co widziałem. Jak u was w Everlund wyglądały fortyfikacje miejskie pod koniec?
- Pionowe mury, wieżyczki i fosa są… a właściwie były. Nie widziałem ich, gdy orkowie zajęli miasto, nie wiem, w jakim stanie są teraz. Stąd nie wiem, czy orków trzeba tam tuzin, kopę, czy jeszcze więcej. Ech, szkoda by było tych murów, dobrze się prezentowały… A orkowie mogą zrobić z miasta paskudną szpetotę. A jak w Silverymoon?
- Dwa bastiony, dwadzieścia cztery wieże chronione warstwami zaklęć, trzy kręgi murów, ufortyfikowane świątynie Helma i Tymory, Zakaz nad Księżycowym Mostem...ale to wszystko na nic, kiedy obrońcy wyginęli w polu. Co gorsza, nawet mogły wpaść im w łapy. Louie przez chwilę szukał wzrokiem kota ale bezimienny sierściuch został z mułem. Imiennym.
Gnomka oglądała truchło worga, którym posilał się jej niedźwiedź. Nie wiadomo czy słuchała, a odzywać się… jak zwykle nie odzywała. Miś zaś usiadł na wzgórzu i obserwował swą towarzyszkę zaciekawionym spojrzeniem na umorusanym zgniłą krwią pyszczku.
Eryk stał i wyraźnie nad czymś rozmyślał.
- Słuchajcie - odezwał się głośno. - Mamy tu list do dowódcy orków w Nesme… zastanawiam się, czy pokazywać go krasnoludom? W końcu i tak już wiemy, że przy Nesme się rozdzielamy… A mam obawy, że ten ich dowódca może być zbyt mało rozsądny, by odpowiednio ocenić tę sytuację… Oczywiście wy wszyscy, w tym Moira i Silke, jak najbardziej dowiecie się, co i jak.
- Rozdzielamy się przy Nesme? - gnom spojrzał z ukosa na Eryka i wsadził dłonie w kieszenie schowane pod ciemnozielonym tabardem
- Nie pamiętasz, co mówili? - zdziwił się zaklinacz. - Że Mithrilowa Hala to intymna sprawa krasnoludów i dlatego rozdzielamy się przy Nesme?
- Pamiętam. I pamiętam że ty wspomniałeś o Everlund.
Zinbi wzięła z ziemi złamaną rękojeść jakiejś broni i poszturchała rozwleczone flaki wielkiego wilka. Przez chwilę memłała tak kawałek jelita, mrucząc pod nosem dziwne słowa, po czym elokwentnie wzruszyła ramionami i zabrała się do przeszukiwania pobojowiska. Nie wyglądało na to, by liczyła na jakieś wspaniałości… bo w zasadzie to nie zdawała się zaliczać do osobników co przywiązują wagę do jakiejkolwiek formy “zbierania” dobytku.
- Ale to na razie nie są moje plany, tylko jakieś tam chęci - sprostował Eryk, zwracając się do inżyniera. - Za to krasnoludy oddzielają się w Nesme na pewno. To jak sądzicie? Chyba nie ma potrzeby zawracać im głowy tym listem, przynajmniej na razie. Proponuję, żebyśmy wcześniej naradzili się z Morią i z Silke.
- Na pewno, nie na pewno, nie ma takich których nie da się przegadać. Tylko czasem nie warto. -
-A ze mną to co, nie łaska? - Lyre wyrosłą jak spod ziemi, obładowana zdobyczami.
Eryk powolnym ruchem z irytacją zasłonił swoją twarz dłonią.
- Przecież do ciebie między innymi cały czas mówię - odparł.
-Ale nie poczekałeś nawet na odpowiedź. - Skarciła go Elfka. -Wy tu sobie dwaj dyskutujecie i gapicie na mój tyłek ale podejmujecie decyzje zanim się w ogóle wypowiem. Za karę nie dostaniecie prezentów. - Przeszła obok nich ostentacyjne z uniesioną głową.
- Widzisz, Louie, tak to z kobietami jest… - zwrócił się cicho z rezygnacją do gnoma.
- Naszymi nie. Polecam. - gnom puścił oko do obojga...choć z zupełnie różnych powodów.
- Lyre, no jakie podejmujecie, skoro właśnie was wszystkich zapytałem o zdanie i czekałem również na twoją odpowiedź? No chyba że właśnie tę reakcję mam traktować jako, cytuję: “akceptuję każdą waszą decyzję”, hm? - zakończył, kręcąc głową z dezaprobatą.
-Dobra już dobra. - Lyre zawróciła. - Jesli o mnie chodzi, to wyzwalanie miasta brzmi jak lepsza perspektywa niż kręcenie się jak te kołki bez celu. Wiecie, to co teraz robimy. - PodałaErykowi włócznię. -To dla ciebie. A to dla ciebie. - Wręczyłą Luiemu zwój do magicznego skakania. Jakoś idea skaczącego gnoma wydała się jej zabawna. - Chodźmy do tamtych dwóch, dla nich też coś mam. Myślicie, że Silke lubi palić? - Potrząsnęła znalezionym tytoniem.
Eryk spojrzał ze zmieszaniem na broń, do której nie dość, że nie nawykł, to jeszcze rozmiaru jak dla goblina. Nagle lekko się uśmiechnął.
- Dziękuję. Z paleniem się okaże, jak wrócą. Poczekaj chwilę.
Eryk odszedł kawałek, wziął topór wojenny, po czym wrócił i podał go Lyrze.
- A to dla ciebie - powiedział z rozbawieniem. - To sprawę orkowego listu możemy omówić najpierw w mniejszym gronie, czyli my - tutaj obecni, oraz Moria i Silke? Skoro krasnoludy i tak się odłączają w Nesme…
-Co ja zrobię z toporem? Zachowaj to dla krasnoludów może. One lubią taki ciężki złom - Dziewczyna oddała topór wojownikowi, zupełnie nie złapawszy aluzji.
-Apropo, chodźmy już po te dwie, zanim tamci trzej bliźniacy się doczepią. - A ja bym zrobił zupełnie przeciwnie. Zagrał z nimi w otwarte karty. Zechcą nam pomóc, to ruszą na Halę później...ale przygotowani. Z sojusznikami za plecami. Albo przynajmniej osłabionym wrogiem. A my, wraz z tą bitna trójką, będziemy mieć szansę zdziałać więcej--stwierdził Louie.
- A nie możemy im pokazać listu po wcześniejszym omówieniu sprawy z Silke i Moirą? - odrzekł Eryk. - Jeżeli byśmy podjęli wspólną decyzję, to cóż… może wtedy łatwiej pójdzie z tym uparciuchem Gramem. - Lyre, co myślisz o takim podejmowaniu decyzji? - zapytał gnom.
-Brzmi dobrze.- oceniła sprawę elfka.
- Tylko tyle? Nic o patrzeniu na tyłeczki? Nic o pomijaniu kogoś? - gnom nie krył się z tym że uważnie obserwował reakcję.
-Jesli nalegasz. - Lyre wróciła się, ominęła Loiego i stanęła za nim. -Idź, a ja sobie popatrzę na twój tyłeczek.
-Nalegam. Na coś więcej - gnom ruszył po krótkim łuku defiladowym krokiem |