Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2016, 11:38   #30
mrokota
 
mrokota's Avatar
 
Reputacja: 1 mrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodzemrokota jest na bardzo dobrej drodze
Korban całą drogę przez bagna przebył krzywiąc się obrzydliwie i wspierając o niezbyt zadowolonego żołnierza. Nakazał również mimo niezbyt wielkiego entuzjazmu wojów aby pomagano Maesterowi. Cholerny Wilbur, niech sam sobie zapierdala po tych cuchnących bagnach. Choć spokojnie. Może to nic osobistego. Hymmm... Może nie chce żeby wszedł na statek. Ale czemu nie chcą tam wpuścić staruszka?

-” Widzisz drogi Phomandzie, kasztelan rzucił w pościg za rozbitkami swoje dwa najlepsze psy pościgowe" powiedział ze zgryźliwym głosem "Powinniśmy być na statku, zbadać go, sprawdzić księgi, inwentarz, a nie (rozejrzał się wymownie wokoło) uganiać się za rozbitkami po tych (coś zmielił w ustach) moczarach"


Kiedy tropiciele wrócił z informacjami kazał się do nich prowadzić. Był w podłym nastroju. Ciągle gryzły go jakieś owady, błoto chlupało w butach a nie dość tego pojawił się męczący katar. Obyś spadł na dupę z statku i sobie ja dotkliwie zbił wielki kasztelanie. Kiedy sobie wyobraził obolałego Wilbura. Zrobiło mu się trochę lżej na sercu. Trochę...

Rozbitkowie już czekali pod strażą. Maester zajął się ich rozpytaniem oraz tłumaczeniem. Cholera nie za bardzo się dogadają. Słabo u nich z językiem. Poklepał dla otuchy staruszka po ramieniu. W końcu nie jego wina. Obrócił się do jednego z tropicieli.

-”Sprowadźcie natychmiast Rose. Przestań tak oczy wybuszać. Natychmiast."

Patrzył chwilę za oddalającym się człowiekiem. Nie dziwił się że nie był szczęśliwy. W końcu zabobony miały się całkiem dobrze. A i sam był ciekawy co mu powie Starucha o tej kobiecie.

Odwrócił się do rozbitków. Nie bardzo rozumiał co mówią ale ułożenie ciała, uciekanie wzrokiem i inne sygnały były uniwersalne. Ci ludzie kłamią albo przynajmniej celowo mijają się z prawdą. Ok dopóki nie wrócą z Wiedźma nic się nie dowie. Zastanawiał go jeszcze ten ogień który widzieli oraz królewski jaszczur. Który kurwa UCIEKŁ.... No jak by mało rożnego rodzaju bydlaków żyło na tym bagnie.
Kazał się prowadzić do ogniska. Jakie wielkie.... Pełno śladów w około. Odwrócił się do tropicieli.

-” Ty, ty i ty. Sprawdźcie skąd nadeszli ludzie przy nim się zgromadzili. Żwawo...!”

Dla niego równie dobrze mogli tu się tarzać, on nic tu nie widzi oprócz jebanego błota. Olśniło go też że tak się wciągnął w tą zagadkę że zapomniał jak nienawidzi tego miejsca. No i wytarł nos. Jakoś tak głupio chlipać przy żołnierzach.
Machnął dłonią na żołnierza

-”Weź jakąś porządną żerdź i sprawdź co jest pod tym popiołem.”

Odwrócił się do wyłaniających się z zarośli ludzi. Dzięki bogu jest Brax i prowadzi Staruchę. Co za ulga...
Podszedł do nich szybkim krokiem

_” Babciu, Brax jak dobrze że jesteście. Słuchajcie...”

W szybkich słowach na uboczu podzielił się z nimi posiadaną wiedzą, podejrzeniami i przemyśleniami. Oraz sugestią że Wilbur prawdopodobnie nie chciał go na statku. No i że może tylko bo jest złośliwym kutasem. Choć obie rzeczy się nie wykluczają.
Na razie Brax zostanie przy nim a oni pochodzą za Staruchą może ona wyciągnie z tego jakieś wnioski. Wygląda na to że oba zdarzenia miały na siebie wpływ ale nie są ze sobą powiązane. Przynajmniej w jasny sposób.
 
mrokota jest offline