- Przejdźmy się dookoła Wildstar. Warto zobaczyć i poznać teren. Od tych szaleńców, od tego meteorytu trzeba się trzymać z daleka. Coś mi w nim nie gra - przyznał Ahab - Zróbmy sobie spacerek. Mamy czas.. Co sądzisz o tym miejscu? - chciał poznać jej zdanie. - Jest chore. Choroba jest wszędzie. W tych ludziach, w tej ziemi... wszystko tutaj na około krzyczy w boleściach. Nie mogłabym tu mieszkać... Właściwie to chciałabym stąd uciec. A jednocześnie czuję, że... nie mogę. Jeszcze nie. To mnie dobija. Cały czas błądzę we mgle. - powiedziała szczerze. - Gdy patrzyłem na ten pochód. To jak kierują się ku meteorytowi, miałem wrażenie jakby...to miejsce miało ich ożywić na nowo. Nie wiem czy to możliwe, nie pojmuje Twojego świata i tej całej aury mistycyzmu ale tak czułem. To miejsce, Ci ludzie...coś ukrywają. Chcę wiedzieć co, oczywiście jeśli będziesz dalej szła ze mną przy boku - dodał ostatnie zdanie spoglądając na nią. - No nie powiem, kto próbował się mnie ostatnio pozbyć. - mrugnęła do niego, przeczesując włosy. Potem jednak znów spojrzała na mur. - Chodźmy stąd. Czuję się tu nieswojo
Na jej mrugnięcie odpowiedział uśmiechem. Gdy odwróciła się by ruszyć od muru, podbiegł do niej i złapał ją za nogi, podnosząc do góry i przerzucając przez ramię. - No to teraz Cię nie puszczę - zaśmiał się cicho ale po paru metrach postawił ją na ziemi.
Nawet poważni ludzie, mają ochoty na głupoty. Ahab mimo wieku, pewnych rzeczy nie doświadczył. Doświadczał teraz. - To miejsce jest dziwne - mruknął po chwili, jakby znów przechodził do własnego świata. Spojrzał na księżyc i gwiazdy - Tak. To dobry wieczór na spacer. |