Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-12-2016, 13:03   #51
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kobieta podeszła niespiesznie do muru, ale nie dotykała go. Wpierw wyciągnęła kartę Maga, by zbadać aurę magiczną tego miejsca.

Tym razem nie było miejsca na żadne wątpliwości. Ledwie Mag pojawił się w jej dłoni, a poczuła weń ostre pieczenie. Wiedziała że w istocie nie grozi jej poparzenie. To alarmował organizm, dostawszy sygnał którego nie rozumiał i z braku innych alternatyw ostrzegał bólem.

Sama z siebie wiedziała jednak co to oznaczało. Potężne źródła energii. Spodziewana rzecz w przedsionku Pustki. Lecz to nie wszystko. Również mur posiadał własne pole.

- Cały Mur jest przesycony magią - powiedziała do towarzysza.

Ahab przyglądał się budowli w milczeniu. Ciągnęło go by wyjąć cygaro i zapalić. Z jednej strony czuł pewien podziw i szacunek do tego miejsca, a z drugiej go ono przerażało.

- Co będzie jeśli dotknę muru? - zapytał Arye.
- Raczej nic się nie stanie. Gorzej jeśli... zechcesz go pokonać. - kobieta mówiła powoli, jakby z trudem dobierając słowa, by oddały jej myśli - To co jest za nim... wykracza poza wszystko. Poza magię, poza czas, może nawet poza życie...
- To co proponujesz teraz?
- zapytał Rewolwerowiec. To była jej domena, nie jego. Czas było jej zaufać w pełni. Także temu czego on nie pojmował i nie rozumiał. Nadszedł czas by to Tarocistka stała się jego przewodnikiem.
- Po co ludzie mieliby się tu udawać… - zapytał, ale brzmiało to bardziej jak pytanie do siebie.
- Nie wiem. Może ma to coś wspólnego z twierdzeniem, że Wildstar weryfikuje ludzi. To tutaj... przerasta nawet mnie. - przyznała z niechęcią - Czuję się głupia. Mogę dotknąć muru, ale co się wtedy stanie... Może nic. Może wszystko. Myślę, że to jeszcze nie jest ten moment, by ryzykować.
“Jeszcze”
- jak słusznie zauważyła również w myślach, czuła bowiem, że to miejsce jeszcze pojawi się na ich trasie.

Podszedł do niej i wziął jej rękę w swoją.

- Pamiętaj że, teraz cokolwiek robimy robimy to wspólnie. Gdzie teraz? Skoro już zaczęliśmy zwiedzać warto kontynuować.

Uśmiechnęła się, choć myślami wydawała się nieobecna. Jej wzrok raz po raz kierował się na mur.

- Możemy obejść Wildstar. Zobaczyć tamtych... szaleńców. Wygląda na to, że mają tu jakiś swój rodzaj religii. Możemy też udać się do Selmy i dobić targu w sprawie tej wyprawy. W sumie, nic nas już nie powstrzymuje.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 09-12-2016, 13:43   #52
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
- Przejdźmy się dookoła Wildstar. Warto zobaczyć i poznać teren. Od tych szaleńców, od tego meteorytu trzeba się trzymać z daleka. Coś mi w nim nie gra - przyznał Ahab - Zróbmy sobie spacerek. Mamy czas.. Co sądzisz o tym miejscu? - chciał poznać jej zdanie.

- Jest chore. Choroba jest wszędzie. W tych ludziach, w tej ziemi... wszystko tutaj na około krzyczy w boleściach. Nie mogłabym tu mieszkać... Właściwie to chciałabym stąd uciec. A jednocześnie czuję, że... nie mogę. Jeszcze nie. To mnie dobija. Cały czas błądzę we mgle. - powiedziała szczerze.

- Gdy patrzyłem na ten pochód. To jak kierują się ku meteorytowi, miałem wrażenie jakby...to miejsce miało ich ożywić na nowo. Nie wiem czy to możliwe, nie pojmuje Twojego świata i tej całej aury mistycyzmu ale tak czułem. To miejsce, Ci ludzie...coś ukrywają. Chcę wiedzieć co, oczywiście jeśli będziesz dalej szła ze mną przy boku - dodał ostatnie zdanie spoglądając na nią.

- No nie powiem, kto próbował się mnie ostatnio pozbyć. - mrugnęła do niego, przeczesując włosy. Potem jednak znów spojrzała na mur. - Chodźmy stąd. Czuję się tu nieswojo

Na jej mrugnięcie odpowiedział uśmiechem. Gdy odwróciła się by ruszyć od muru, podbiegł do niej i złapał ją za nogi, podnosząc do góry i przerzucając przez ramię.
- No to teraz Cię nie puszczę - zaśmiał się cicho ale po paru metrach postawił ją na ziemi.
Nawet poważni ludzie, mają ochoty na głupoty. Ahab mimo wieku, pewnych rzeczy nie doświadczył. Doświadczał teraz.
- To miejsce jest dziwne - mruknął po chwili, jakby znów przechodził do własnego świata. Spojrzał na księżyc i gwiazdy - Tak. To dobry wieczór na spacer.
 
valtharys jest offline  
Stary 09-12-2016, 14:05   #53
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Zgodnie z planem, postanowili obejść teren wokół Wildstar. Późna pora rzeczywiście sprzyjała spokojnej (przynajmniej na razie) schadzce. Szli w miłej ciszy i tylko czasem przycupnięta kobra zasyczała ostrzegawczo w ciemności.
Stąd widzieli jedynie zarysy kanionu, w którym spędzili noc. Poza tym widnokrąg zamykał się w tysiącach nachodzących na siebie wydm. Gdzieniegdzie wyrastały brązowe rośliny. Przypominały trupie palce, wyciągające spękane koniuszki w kierunku księżyca.
Przysiedli na zniszczonym menhirze. Pomnik zapadł się w piachu i obecnie wystawała tylko jego górna część. Obserwowali mroczną okolicę. Byli z dala od kultystów, dziwnych spraw miasta oraz samej Selmy… czy na pewno?
Jako uposażony w sokoli wręcz wzrok, Ahab zauważył to pierwszy. Jaśniejsza plama między dwoma pobliskimi wzgórzami. Dźwignął się z powrotem na nogi, aby móc lepiej ją widzieć. Z każdym krokiem widok stawał się coraz gorszy do zniesienia.


Skurczony szkielet leżał wygięty w kłębek. W paru miejscach na ciele uchowała mu się jeszcze skóra. Stała się jednak mocno zepsuta i lepka. Kości były już trochę skurczone, mogły więc należeć do posuniętego w latach człowieka. Obok spoczywała pusta manierka oraz wypłowiały od słońca podróżny sak.
 
Caleb jest offline  
Stary 13-12-2016, 13:54   #54
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
To co dostrzegł rewolwerowiec nie napawało optymizmem. Przyglądał się temu przez chwilę, by po chwili wskazać to miejsce palcem:
- Trup. Tam - dodał, a jedna z dłoni mimowolnie znalazła się ku rękojeści broni.
Arya wstała i ruszyła we wskazanym kierunku bez słowa. W końcu trup nie bez powodu rymował się z trop - należało przynajmniej obejrzeć umrzyka.
Oboje powoli ruszyli ku znalezisku. Rewolwerowiec rozglądał się bacznie na boki. Było za cicho i za spokojnie.*
Stanęli przy denacie. Kości rzeczywiście należały do starej osoby. Były pożółkłe, zakrzywione i nosiły ślady nastawiania stawów w przynajmniej paru miejscach. Przypominały wnętrze zużytego mechanizmu. Strapionego latami urządzenia, które obleczone było kiedyś w coś, co czuło i myślało.
Kości odsłaniały się przeważnie po dwóch tygodniach od śmierci. Jeśli doliczyć wysoką temperaturę podczas dnia, rozkład zachodził szybciej. Pozycja tego człowieka sugerowała że mógł umrzeć z wycieńczenia. Lecz zarówno w Wildstar, co na jego obrzeżach, nic nie było pewne.
 
valtharys jest offline  
Stary 13-12-2016, 15:12   #55
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Dla Iskry aura większości ludzi była widoczna w mniej lub bardziej subtelny sposób. Zmarli byli czymś zgoła innym. Zajrzenie do ostatnich sekund życia człowieka oraz towarzyszących mu emocji, wymagało dużej koncentracji. Hella przestrzegała ją przed takimi praktykami. Mówiła że pewne myśli i doświadczenia nie były przeznaczone dla umysłu żyjącego. Niemniej, choćby chwilowe “rzucenie trzecim okiem” dałoby jakiś ogląd na sprawę.
Strzelec rozejrzał się. Był skupiony i gotowy na odparcie potencjalnego ataku. Po kilku minutach miał już jednak niemal pewność, że pozostają tu sami.

Iskra spojrzała w niebo, jakby tam szukając odpowiedzi. Odetchnęła niespiesznie rześkim, nocnym powietrzem. Właściwie podjęła decyzję z chwilą, gdy zobaczyła trupa. Uklękła teraz przy nim i położyła dłoń na czymś, co kiedyś mogło być czołem, a obecnie stanowiło zwałek pomarszczonej, przegniłej skóry i resztek mięsa na białej kości czaszki.
Teoretycznie wystarczyło tylko się skupić. Nie było to bynajmniej łatwe. Zmarli należeli do innego świata, który mógł fascynować ale przede wszystkim przerażał. Wiedziała jaka może być cena jej decyzji, lecz nie wahała się.

Strumień świadomości przepłynął z ciała wprost do jej głowy. Jaźń rozjarzyła się chaosem informacji. Wygnanie. Selma. Stoi na placu i mówi coś do starej kobiety. Twierdzi że nie przyda się społeczności. Że to jedyna opcja.

Wizja nabierała mocy. Wędrówka przez pustynię. Starucha upija ostatni łyk wody. Upada na ziemię. Jej oddech robi się ciężki i świszczący. Wreszcie organizm udziela jej łaski i wyłącza się.

Jest coś jeszcze. Ta sama kobieta stoi tym razem pośród innych piasków. Mają szary kolor. Nie czuje temperatury. Przestrzeń wokół niej zdaje się być tylko umowna. Miejsca którymi sięga wzrokiem wyglądają na elementy dekoracji ustawione bez użycia praw fizyki.

Iskra ocuciła się, aby zdać sobie sprawę że klęczy i zalewa potem. Teraz rozumiała przestrogi Helli. Gdyby można było poczuć własną duszę, powiedziałaby że oblekła ją gruba warstwa ziemi i błota. Ledwo potrafiła wykrztusić z siebie choć słowo.

Strzelec był tuż obok. To, co dla towarzyszki stanowiło takie przeżycie, on widział jako pozornie zwykłą chwilę. Spojrzał na nią. Choć tarocistka miała naturalnie bladą skórę, teraz wyglądała jak gdyby zobaczyła ducha. Krople potu z jej czoła spadały na piasek, wsiąkając weń jak w gąbkę. Kobieta dyszała jak po szybkim biegu, a jej rozbiegany wzrok przywodził na myśl wręcz ucieczkę. Przed czym? Przed czymś potwornym zapewne. Iskra rozejrzała się, a gdy natrafiła na twarz Ahaba, spróbowała zogniskować wzrok. Zajęło to dłuższą chwilę, wreszcie potrafiła ujrzeć go wyraźnie. Najwidoczniej wróciła już do dawnej siebie. Mimo to, w głębi spojrzenia tarocistki wciąż czaiło się coś dziwnie chłodnego. Ahab przyglądał się Iskrze, w każdej chwili gotów pomóc jej wstać. Milczał i nie przeszkadzał swojej towarzyszce. Wyczekiwał aż to ona pierwsza się odezwie.

- Selma ją wygnała. - powiedziała wreszcie - Skazała na powolną śmierć. Pani szeryf - splunęła - psia mać.

Wstał powoli i spojrzała z prawdziwym żalem na szkielet.

- To miejsce jest chore. Tu nic nie jest tak, jak powinno.

Pokręcił głową w milczeniu. Analizował fakty i to co już wie. Nie było dobrze.

- To miejsce jest chore. Boisz się? - zapytał.
- Powinnam. Ale chyba nie. - odpowiedziała spokojnie - Wracamy?
- Tak. Chyba powinniśmy
- rzekł spokojnie.

Nie zostało nic więcej do powiedzenia. Powoli odeszli od zmarłej kobiety. Jej powykręcana sylwetka oskarżycielsko wskazywała suchą dłonią przed siebie.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 16-12-2016, 09:46   #56
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Droga powrotna minęła bez zakłóceń. Iskrze nie było jednak łatwo. Przez dużą część marszu czuła się ociężała, a głowa jej pulsowała. Dopiero kiedy byli już blisko Wildstar, odzyskiwała jako taki rezon.
Wciąż panował mrok, choć za parę godzin na wschodzie miała zajaśnieć łuna poranka. Kultyści zniknęli na dobre. Ich obóz dało się jednak dość łatwo zidentyfikować. Z kierunku do którego się udali, pulsowały kropki ognisk. Byli daleko, ale trudno szło zapomnieć o ich niedawnej obecności.
Zatrzymali się tuż przed wejściem do miasta. Leżały tu głównie porzucone maszyny rolnicze. Wokół nich leżały masowo wykręcone śruby oraz stępione ostrza. Nie tylko oni obserwowali miejsce do jakiego udała się procesja. Przy drewnianym, pochylonym płocie stał ktoś jeszcze.


Nienaturalnie wysoki mężczyzna o szarej cerze lustrował zarys płomieni na horyzoncie. Coraz zaciskał ręce i mrużył krzaczaste brwi. Nie trzeba było spoglądać nań w sposób magiczny, aby zrozumieć że był czymś mocno wzburzony.
 
Caleb jest offline  
Stary 26-12-2016, 17:28   #57
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Ahab szedł tuż obok Aryi. Nie mówił za wiele, bowiem nie czuł takiej potrzeby. Wschód słońca miał nastąpić za parę godzin, więc miał nadzieję że zdoła zaczerpnąć jeszcze trochę snu. Kultyści, kimkolwiek byli, byli złem. Czuł to. Po prostu wewnętrznie czuł, że spotkanie z nimi nie przyniesie nic dobrego. W pewnym momencie dojrzał mężczyznę.
Rewolwerowiec ruszył w kierunku mężczyzny. Był zaintrygowany i zaciekawiony. Kim był. Szedł w jego stronę powoli, a ręce trzymał luźno opuszczone, choć z daleka od broni.
Grabarz powoli odwrócił głowę w jego kierunku. Przechylił się nieco, przerzucając ciężar ciała na tylną nogę. Zimne oczy uważnie taksowały strzelca zza grubych szkieł.
Przez chwilę trwali w milczeniu, aby udowodnić że nie mają złych zamiarów. Mężczyzna wciąż się jednak denerwował, drżały mu ręce. Stare porzekadło mówiło, iż trzeba bić na alarm, gdy nawet grabarz się strofuje. A jeśli cierpiał na bezsenność i wychodził nocą obserwować pobliski obóz - oznaczało to poważne kłopoty. Ale że Wildstar miało takowe, to było więcej niż oczywiste.
- Przebyliście długą drogę - rzekł tamten, nie wyjaśniając czy chodziło o niedawną wycieczkę lub pierwotną podróż do miasta.
Spoglądali na siebie przez chwilę, lecz rewolwerowiec starał się nie okazywać zdenerwowania. Nieruchomy niczym głaz, przyglądał się grabarzowi. Strach oraz inne emocje malowały się na jego twarzy, lecz Ahab rozumiał go w głębi duszy.
- Zaiste - przytaknął i wyjął cygaro, które podpalił - Ruch spory - rzucił dodając - mam na myśli ulice nocą.
Był ciekaw jego reakcji.
Arya trzymała się z tył. Grabarz od początku nie podobał jej się, jednak w tym mieście nic nie było takie, jakie się zdawało. Wolała więc zachować rezerwę.*
Kopidół skrzywił się tylko na ułamek sekundy. Zaraz jego twarz na powrót była kamiennym obliczem.
- Twoje colty - zmienił temat i spojrzał na kabury Ahaba - Kaliber czterdzieści cztery, mam rację? Jeszcze wczoraj ściągnąłem trzy trupy z pociskami tego typu. Czysta, precyzyjna robota. To ułatwia sprawy, kiedy nie trzeba zbierać ich w częściach.
Ahab przytaknął głową, potwierdzając że grabaż ma rację. Był pod wrażeniem nawet, że umiał określić kaliber.
- Znałeś ich? - zapytał *
- Ludzie Selmy. Łajdacy, ale powinno się ich godnie pochować.
- Mówisz tak jakbyś nie pochwalał jej metod oraz jej ludzi - rzucił luźno rewolwerowiec, licząc że grabarz rozwinie jego myśl.
Mężczyzna cmoknął. Usta miał tak spierzchnięte, że brzmiało to jak rozrywanie pierza.
- Była na wojnie. Myśli tylko w kategoriach przetrwania.
- Opowiedz mi o niej - powiedział - proszę.*
Tamten oparł się o drewnianą barierkę. Zerkał na Aryę, lecz nie skomentował jej obecności.
- Przynajmniej strzelasz w dobrym kierunku. Mogę ci trochę powiedzieć. Selma jest stąd. Była na wojnie z Indianami. To ją odmieniło. Myślę że meteoryt również. Czasem odnoszę wrażenie, że ten kamień posiada własną wolę. Szalone, prawda? Lecz tutaj mamy do czynienia z szaleństwem częściej niż z dobrym posiłkiem. W każdym razie, od kiedy ona przejęła władzę, mamy nowe zasady. Pracujesz dla społeczności albo zostajesz wygnany z miasta. Nie ma miejsca dla słabych czy chorych. Czysta pragmatyka.
Grabarz rozprostował się. Strzyknęły stare kości. Przez te kilka chwil zdawał się być całkiem ludzki, a nie przypominać żywego stracha na wróble.
- Niebezpiecznie jest tak otwarcie o tym rozprawiać. Nie odbierz mnie źle, ale brak tu podstaw aby wam ufać. Późno już. Jeśli znów kogoś położysz trupem, daj znać że jest delikwent do pogrzebania.
Odwrócił się, lecz zawahał jeszcze na moment.
- Mówią mi Edgar - zaanonsował i mocno przygarbiony ruszył przed siebie.
- Poczekaj !! - zawołał za nim Ahab, momentalnie zrównując się z nim krokiem - Co wiesz o meteorycie? To ważne - spojrzał mu prosto w oczy, by zrozumiał że rewolwerowcowi naprawdę zależy na tej informacji*
Powoli okręcił się na pięcie. Nie miał jednak zbyt wiele do powiedzenia.
- Był tu przed nami, przybyszu. Pierwsi osadnicy uznali go za właściwy znak do założenia miasta.
- Czy ty też masz dziwne odczucia gdy jesteś w jego pobliżu?
Arya, korzystając z faktu, że uwaga grabarza była skupiona teraz wyłącznie na jej towarzyszu, dyskretnie wyciągnęła z kieszeni kartę Głupca i skierowała w stronę Edgara.
Poczuła przepływ energii od swojej ręki wprost do celu. Miała wrażenie, że mężczyzna wahał się z odpowiedzią, więc zaklęcie powinno pomóc. Ponadto już trochę o nim wiedziała. Gdy ujrzeli go po raz pierwszy, zdołała wyczytać trochę z jego aury. Czym innym było jednak wysłuchanie jego własnych osądów (co prawda wyperswadowanych kartą).
Nie zauważyła aby jego umysł się specjalnie bronił. To dobrze rokowało. Powinni uniknąć powtórki sytuacji z Oliverem. Poza tym mogło to również świadczyć, iż Edgar był szczery i co najmniej trochę im przychylny.
Grabarz wreszcie zwrócił się do Ahaba. Przechylił lekko głowę; jak zaciekawione, stare ptaszysko.
- Domyślam się że mówisz o tych migrenach. To na początku normalne i z czasem mija. Efekt jakiejś magii. Szczegółów nie znam. Na waszym miejscu trzymałbym się jednak daleko od centrum miasta.
Ahab zaciągnął się mocno, a potem równie mocno wypuścił dym. Przez chwilę zastanawiał się co powiedzieć, bowiem to co opowiedział im grabarz.
- Rozumiem. Nie brzmi to pocieszająco. Aż dziwi mnie że ciągle tu mieszkasz, skoro widzisz co się dzieje.
Edgar chciał odejść. Chyba nie w smak mu była rozmowa na otwartym terenie, nawet kiedy wciąż trwała noc. Zaklęcie powstrzymywało go jednak.
- Mam tu swoje obowiązki. Nie zamierzam przed nimi uciekać.
- Selma chciała byśmy udali się do pobliskiego gaju - Ahab nie dokończył, a zaczął obserwować reakcję mężczyzny.
- Doprawdy? Tam również bym nie szedł.
- Czemu? - zapytał automatycznie.
- Zwiadowcy tam giną, a to źle gdy człowiek bez pochówku zostaje. Złe duchy się lęgną. Jeden wrócił, ale dziwne rzeczy gada.
Kiwnięcie głową tylko towarzyszyło opowieści grabarza. Ahab spojrzał na Iskrę. Cygaro radośnie dymiło w jego ustach, ale kobieta mogła dostrzec lekką obawę w jego oczach. Czego, a może o kogo się bał. Tego nie mogła wiedzieć dokładnie, ale znając jego, łatwo było się domyśleć
 
valtharys jest offline  
Stary 26-12-2016, 18:06   #58
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kobieta zachowała jednak neutralną mimikę, nie chciała by Grabarz zwracał na nią swoją uwagę. Karta Głupca działała sprawnie, skłaniając go do wyznań.

- Co to była za procesja? - padło kolejne pytanie. Pytał równie szybko co strzelał. Czasem wolniej myślał. Był człowiekiem czynu wszakże.
Edgar postąpił krok do tyłu, lecz zatrzymał się. Zaklęcie wciąż go powstrzymywało. Arya niemal namacalnie odbierała jego upór, który lawirował po zakamarkach jego świadomości. Mężczyzna był jeszcze spokojny, ale nie mogła przewidzieć jak zachowa się, gdy odkryje co nim kieruje.
- To przeciwnicy Selmy. Nie dopuszczają się przemocy, przynajmniej wobec jej ludzi. Za to kaleczą się sami. To na część poprzedniego szeryfa.

Karta Iskry zaczęła wyginać się w łuk. Edgar wzmocnił siłę woli. Między struny magii tarocistki wdzierała się obca nuta. Gniew. Irytowało go, że nie może odejść, choć nie dawał o tym jawnie znać.

- Ostatnie pytanie i dam ci spokój przyjacielu - rzekł Ahab nie chcąc przeginać struny- Co się z nim stało? Z poprzednim szeryfem.

Zapadła cisza. Poruszył delikatny temat, już to wiedział. Przez chwilę sądził że mężczyzna w cylindrze odejdzie bez słowa. Ten jednak odwrócił się przez ramię raz jeszcze.

- Nie mówimy tutaj zbyt wiele o nim. Był dobrym człowiekiem. Ale stracił twarz. W pewnym sensie.

Grabarz wyprostował się i poprawił mankiety. Wyraźnie było widać, że jest już zmęczony.

- Późno już. Nie skończcie w ziemi - pożegnał się.

Arya schowała kartę. Była nie mniej zmęczona niż Grabarz. Kiedy mężczyzna odszedł, oparła się o barierkę i odetchnęła kilka razy. Ta noc była dla niej wyczerpująca, a w dodatku w sercu wciąż czaił się chłód, który nie opuszczał jej od zajrzenia w aurę martwej starowinki.

- Myślisz, że to nasz znajomy z jaskiń? - zapytała Ahaba, po czym zacytowała fragmenty wypowiedzi - “stracił twarz”, “w pewny sensie”.

Ahab odprowadził mężczyznę wzrokiem. Stał w zadumie spokojnie, lecz pytanie zadane przez Iskrę przywróciło go do “tu i teraz”.

- Być może. Nawet więcej niż to prawdopodobne. Cokolwiek tu się wydarzyło, Selma brała w tym udział. Ona bierze udział we wszystkim - gdy to mówił zdawał się mimo wszystko być nieobecny jakby. Coś go trapiło.
Ponownie włożył cygaro do ust, i przeczesał swoje włosy drugą dłonią.

- Widziałem wiele złego - “sam byłem przyczyną wielu złych uczynków” ale tego nie wypowiedział już na głos - ale tu nie chodzi o czyste przetrwanie. Jeśli jednak powiesz “odejdźmy” odejdę z Tobą - powiedział to, jednocześnie skupiając na niej swoją uwagę.

Podszedł do niej, tak że znów stali bardzo blisko siebie. Wyciągnął ku niej swoją rękę i dotknął jej policzka. W odpowiedzi na pieszczotę Arya wtuliła się w jego pierś. Westchnęła ciężko.

- Tu jest nasze przeznaczenie. Musimy się z nim zmierzyć... tylko nie dziś... dziś jestem zmęczona... - głos jej się załamał. Nie rozpłakała się jednak. Stała z twarzą schowaną w jego koszuli i najchętniej zostałaby już tak na zawsze.

Objął ją mocno. Po prostu. Jej ciężkie westchnienie tylko upewniło go w jednej rzeczy. W jednej myśli, ale nie wypowiedział jej na głos. Wplótł swoją dłoń w jej włosy i w milczeniu czekał aż podniesie swoje oczy ku niemu lub odsunie się. Dopiero wtedy powiedział:

- Dobrze. Rankiem porozmawiamy z Selma. Teraz wracajmy i odpocznijmy - choć nie czuł się zmęczony wcale.

Przytaknęła ruchem głowy. Tylko na tyle miała teraz siły.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 27-12-2016, 09:14   #59
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Stajnia powitała ciszą przerywaną tylko przez ciche parsknięcia Diany i Dzikusa. To był długi dzień. Kiedy tylko upewnili się, że są bezpieczni, padli na snop wysuszonej trawy aby oddać się w objęcia snu. Ten przyszedł natychmiast. Był długi i regenerujący.



Nad Wildstar wstawał kolejny dzień. Przez kilka chwil miasto wyglądało spokojnie. Nic tutaj nie sugerowało ukrytych, ludzkich dramatów. Stary Gospodarz, właściciel saloonu, leżał obok pierworodnego. Sen dawał mu przyjemne zapomnienie o chorobie syna, przez którą ten oddychał tak płytko nawet teraz. Gdzieś indziej kościsty Grabarz rozłożył się na pryczy, prosto jak struna. Ręce skrzyżował na klatce, jakby sam układał do wiecznego snu. Nawet Szeryf miała chwilę wytchnienia. We wnętrzu ogromnego kamienia leżała przykryta grubą derką. Meteoryt zakradł się do jej snu. Szeptał słowa dawne i odległe.
Byli i nowi przybysze. Rewolwerowiec oraz Tarocistka. Kobieta która jeszcze niedawno miała prawo nie dzielić z nim innych uczuć niż nienawiść. Dziś zasnęła w jego ramionach, czując bliskość ciała którego właściciel został z nią powiązany. Obok spoczywał czarny kot, cicho pomrukując.
Blask objął budynki miasta, rozlał ciepło i uczynił dzień. Ustępował chłód nocy, również ciemność pierzchała, ograniczając do cennych plam cienia. Ze swoich domów ruszali pierwsi handlarze oraz rzemieślnicy. Na którymś ganku ogorzały mężczyzna palił fajkę i upajał rześkością poranka. Ktoś nieznający Wildstar mógłby rzec, iż utkwiona w tej chwili wspólnota wyglądała sielankowo.
Nie mógłby się bardziej mylić.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 28-12-2016 o 13:22.
Caleb jest offline  
Stary 05-01-2017, 11:42   #60
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Tymczasem gdzie indziej...


Mówiono, że Zemsta jest córką samego Diabła. Patrząc na ostatnie dwa lata trudno było z tym spekulować. Wyglądało to bowiem jakby wendetta jedynie używała ludzkiego ciała, by zostawić za sobą znaczony krwią szlak. Jej orędowniczka zabijała tak bezlitośnie, co konsekwentnie. Gdy raz podjęła trop, podążała nim bez ustanku. Przekonał się o tym jasnowłosy Jeff, któremu posłała kulkę w połowie karczemnej hulanki. Sczezł na wciąż rozwartych nogach pijanej kurwy. Wiedział o tym także Nigel, zwany Bystrookim. O ile dało się cokolwiek wiedzieć, mając w czaszce trzy kule kalibru .44. Dwóch następnych dorwała, gdy chowali Nigel’a. Jego kumple przyszli na pogrzeb, widocznie sądząc że sakrament dawał im jakiekolwiek zabezpieczenie. Nie dawał.
Śledziła ich i likwidowała miesiącami. Karłowatego Lucasa dorwała w opuszczonej oazie. Kobietę, którą zwali Żmiją - między oparami publicznej łaźni. Z De Loco stanęła do pojedynku. Przypominał stary durszlak, nim zdążył wyjąć swoje śmieszne kapiszony.
Zostało tylko dwóch. Ten który zainicjował to, co wydarzyło się w Rain Town. Pamiętała je do dziś, bo jakże zapomnieć podobny obraz. Miasto na które wbrew nazwie nigdy nie spadła kropla deszczu. I również tamtego dnia to nie woda użyźniła jałowe ziemie tego miejsca.
Wiedziała że łatwo go nie odnajdzie. Był dobry, wiedział jak zabijać i lubił to. Równocześnie znał sposoby, aby zaszyć się gdzieś na długie miesiące. Z nim nie miało być tak łatwo, doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Na szczęście miał przydupasa - to był ten drugi, który pozostał jej na liście. Ścigała go trzeci dzień i była już blisko. Nie wiedziała gdzie zmierza, ale teraz było to pozbawione znaczenia. Miał jej wyśpiewać położenie swojego szefa, a potem... winien zapłacić za swoje czyny. Tak jak reszta.
Zemsta zbliżała się do niego, tak jak nadciągała ku wszystkim poprzednikom, niosąc ponurą obietnicę parszywego końca. Jej zimne oczy lustrowały spadziste wydmy, zza których wyłaniał się powoli zarys ogromnego szkieletu. Łuki żeber rzucały pokrzywione cienie na piaszczyste barchany, po których przechadzało się kilka wygłodniałych sępów. Trup istoty zajmował niemal tyle, co ćwierć przeciętnej osady.
Zeszła z konia i przystanęła, mrużąc gniewnie brwi. Los smakował się w ironii, skoro miała dopaść Sługę między kośćmi innego zwierzęcia. Bo fakt, że jej cel od dawna przestał być człowiekiem, pozostawał nader oczywisty.


Zemsta niemal go wyczuwała. Zapewne już wiedział o jej obecności. Mógł zachować resztki czegoś, co u innych nazywałoby się honorem. Lub uciekać, ale było to zbyteczne. Równe dobrze szło zbiec zrodzonej w Pustce burzy. Zemsta wróciła na grzbiet swojego rumaka i uderzyła go ostrogami. Puściła się galopem między milczące, ogromne kości.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 05-01-2017 o 18:51.
Caleb jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172