Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 09-12-2016, 20:29   #370
Rodryg
 
Reputacja: 1 Rodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputacjęRodryg ma wspaniałą reputację
- Daj z nią spokój, ona cię bardziej przerażała, niż rudy krasnal, niech Eryk ją ratuje.
Czarodziejka wypadła na polanę zaraz za Nys rozejrzała się wyraźnie zdezorientowana.
- Co ? Jaki grzyb… chwila chcesz powiedzieć że właśnie zgubiliśmy Sisi ?
- A ten wilkołak to był z wami? - zapytała retorycznie Sophia - Przykro mi, obiecuję, że pomogę ją odszukać. - rzekła przepraszająco a Eryk rzucił się w pogoń.
- Co tu kurwa się popier… O cześć, powiedz Nimfko, gdzie masz swoje dżefko. - Karendis oparła się o drzewo prężąc się zalotnie.
- Czy u was nie ma już normalnych dziewczyn. - rzekła czarodziejka z rezygnacją.
- Nie zawracaj głowy cholero panience Sophi, ona to za wysokie progi dla ciebie - Warknęła Nys.
Elphira westchnęła kręcąc głową widząc podryw Karendis.
- Zależy co definiujesz jako normalność i wypraszam sobie. Skoro to twoje zaklęcie to nie możesz go po prostu rozproszyć ? Wtedy powinno przestać na nią wpływać i powinna wrócić sama… chyba.
Spojrzała się na źródło całego zamieszania z pewną dezorientacją uszczypnęła się.
- Czy ten grzyb się na mnie gapi i szlocha czy mam zwidy ?
- Umaaaaa Mniammniamy ! - grzyb wskazał na nią palcem.
- Przepraszam… Nie mogę odwołać tego czaru… A ty zaraz dostaniesz w policzek. - pogroziła Karendis.
- Całusa? - diablica pokazała Karendis nadstawia policzek.
- Jak śmiesz! To narzeczona mojego brata i pod koniec roku biorą ślub. - Rachenys ruszyła ku diablicy. Sophia zrobiła wielkie oczy.
- Nys, a czy Aerion o tym wie? - zapytała Raimiel.
- Nie, ale jest zachwycony. - odparła przywoływaczka.
Nie dość że Karendis wyglądała na przekonaną że jej podryw zadziałał to jeszcze wypłynęły fakty na temat zamiarów lorda względem syna oraz Sophie nie żeby nie miała już takich podejrzeń. No i grzyboludek nie przerywał swego płaczu i wrzasków tylko czekać aż wyleci na nich jakaś krwiożercza bestia zwabiona jego wrzaskami.
- Ta “uroki” zaaranżowanych małżeństw chyba nikt tego nie lubi ale może odejdziemy od grzyba to się uspokoi zanim zwabi swoimi krzykami coś czego nie chcemy spotkać ? Potem będziemy dzielić się niespodziewanymi rewelacjami co wy na to ?
- JAK ŚLUB. DZIADKU, CZY TY MI COŚ WYJAŚNISZ! - - Ryknęła Sophia.
- Nie ma to gadać. Pierwszego dnia zimy wypowiesz kilka bzdetnych formułek, rozłożysz nogi, za dziewięć miesięcy urodzisz różowego brzydala i tyle. - mruknął Ermark zrywając smardza.
.- Dziadku, to ja jestem głową rodu. - mruknęła zimno Sophia.
- Tylko jedno słowo i uciekniemy razem. - rzekła zalotnie diablica.
- Nie będziesz napastować lady Sophi ty bękarcie. - Rachenys skoczyła ku Karendis gotowa wydrapać jej oczy. Tymczasem Raimiel uklękła przy płaczącym grzybku i wyciągnąwszy do niej rękę rzekła.
- Śeść, jestem Ramiel. - pokazała drugą ręką na siebie i powtórzyła imię. Grzybek się w nią wpatrywał.
Oczywiście jej propozycja wycofania się została zignorowana De Rilasowie zajęli się wymianą zdań, Karendis kontynuowała swój “podryw” czym rozdrażniła tylko Rachenys i wyglądało na to że dojdzie do bitki. Za to Raimiel jakby nigdy nic zdecydowała się przywitać z grzybo-bobasem czy jak inaczej można było to nazwać choć przynajmniej na parę chwil zamilkł.
- Bądź ostrożna. - powiedziała do elfki z pewną obawą że grzybek wcale nie był taki bezbronny.
-Karendis. Rachenys. Czas ochłonąć. - powiedziała stanowczym głosem do kobiet po czym zaczęła splatać czar wkrótce pomiędzy nimi pojawiła się lekko świecąca kula która wkrótce ozłociła obydwie dziewczyny oraz okoliczny teren.
- Teraz macie parę sekund na opamiętanie się zanim zrobicie sobie lub komuś innemu krzywdę, naprawdę nie jest to odpowiednia chwila na bijatyki lub podrywy… - powiedziała krzyżując ramiona na piersi z nadzieją że pójdą po rozum do głowy choć mogła oczekiwać zbyt wiele.
- AAaaaaa nic nie widzę! - Rechenys zaczęła biegać w losowych kierunkach.
Karendis stanęła i zaczęła się sobie przyglądać.
- Suuper wyglądam. Dzięki o czarodziejeczko. - rzekła diablica podkładając nogę Nys.
Raimiel głaskała grzybka po głowie gaworząc do niego, ale nagle zapytała.
- Czy widzieliście gdzieś Airyda?
Elphi tylko pokręciła głową widząc reakcję Karendis podeszła do leżącej próbując pomóc jej wstać powiedziała.
- Zaklęcie potrwa kilka sekund nigdzie nie łaź bo jeszcze brakuje byśmy i ciebie zgubili.
Na pytanie Raimiel rozejrzała się po okolicy z kwaśną miną.
- Eryk poleciał za Sisi a Airyd za nim… chyba ? Tak właściwie to gdzie jest Grzmot nie był z nimi ? Czy my właśnie zgubiłyśmy wszystkich facetów ?
- Mnie nie, ale sobie idę. - mruknął Ermark De Rilas i wszedł między drzewa. Nys zamrugała i odzyskała wzrok.
- Na dziewięć piekieł, nareszcie. Gdybym była ślepa tata musiałby mnie wygnać albo co, żebym mu wstydu nie przynosiła. - mówiła przywoływaczka, Raimiel wzięła grzyba na ręce i zaczęła huśtać go. Usłyszeli krzyk Grzmota, zobaczyli ruchy między drzewami.
- Zaraz by wyrzucił nie przesadzaj i mówiłam że to będzie trzymać tylko kilkanaście sekund…


~~* ~~
W tym czasie Airyd usłyszał, że coś się do niego zbliża. Odwrócił się i dostrzegł trzy grzyby, dużo większe niż tamten. Bardziej pomarszczony rzekł
- Ty chciałeś zjeść malutkiego mniam mniamie! - zakrzyknął.
- Chciec to nie to samo, co dokonać czynu - odparł kitsune. - Wielkie i gadające grzyby. Dawno nie widziałem czegoś takiego… -kiwał się na piętach -Widzieliście dużego faceta biegnącego za wilkołakiem o seniorze grzybnego rodu? [/i]
- Przyznał się! Zjadacz! Poddaj się i oczekuj na wyrok. Zaczynały otaczać Airyda.
- Nie widzieliście? No to idę się zgubić.
Grzyby otoczyły Airyda groźnie pomrukując.
- Daj, ja to zrobię. - szepnęła Jasmine.
- - Drżyjcie przede mną Albowiem jestem świętym kozikiem straszliwej bogini Fungafecji, pogromczyni grzybów i wroga wszelakiego runa leśnego. - zakrzyknęła Jasmine głośno, grzyby patrzyły skonsternowane.
- Może zapomnimy o całej sprawie, a ja po prostu sobie pójdę. Ani ja wam zrobię krzywdy, ani wy mi. Mój sztylet tak gada tylko dlatego, że się boi.


~~* ~~
Krasnolud maszerował z wiklinowym koszykiem pod pachą szukając rudych grzybów. Wycieczka ta bardzo mu się podobała, gdyż lubił przebywać na łonie natury… zwłaszcza tak pięknym jak to tutaj. Pogwizdując pod wąsem, oglądał różne grzybki, pakując wszystko do koszyka, gdyż… może kiedyś się przyda… a jak nie to się wyrzuci.
Grzmot usłyszał hałas a potem coś zeskoczyło z drzewa.
Przed krasnoludem stał niziołek rodzaju męskiego o ogorzałej cerze odziany jeno w przepaskę biodrową i płaszcz ze skór wiewiórek i myszy.
- Czołem druchu! Jestem Ingralion leśny brat, choć w dawnym życiu zwano mnie Zonkiem. Przybyłem cię ostrzec bracie we wzroście. Po tym lesie włóczy się wilkołak, półgoblin, para czarnokiężników i diabelstwo. Jeśli odwagę masz w sercu, to wesprzyj mnie w walce z nimi!
- O witam Pana, Panie Ingralionie… jestem Grzmotozad. - krasnolud wepchnął do koszyka kolejnego grzybka z czerwonym kapelusikiem w białe kropki, po czym otarł pot z czoła. Zbieranie leśnego runa było nad wyraz wyczerpujące, acz satysfakcjonujące. - To niedobrze, że się tak rozleźli po lesie, kiedy my tu z kompanami zbieramy grzyby… trzeba ich ostrzec o niebezpieczeństwie a na pewno wesprą cię w obronie leśnego poszycia! - krasnal wyrwał długą, pokazując drogę niziołkowi, gdy dotarło do niego, że właściwie to nie wie gdzie jest i gdzie ma iść.
- HOP HOOOOOOOOP ERYKUUUUUUUUUU, CHYBA SIĘ ZGUBIŁEM SŁYSZY MNIE KTOOOOOŚ??! - zawołał zmieszany, wzruszając przepraszająco ramionami w kierunku nowego towarzysza.


Elphira zastanawiała się czy odpowiedzieć na wołanie krasnoluda ale w końcu stwierdziła że był na tyle głośny że jeśli coś tu się czaiło to zapewne i tak już by tu przylazło choć chyba dostrzegła jakieś ruchy z drugiej strony, złożyła dłonie do krzyku.
- TUTAJ PANIE GRZMOCIE ! - teraz trzeba było liczyć na odpowiedź no i na to że to był krasnolud a nie jakaś plugawa kreatura głos jego naśladujacą by ofiarę zwabić. Zamierzała też sprawdzić ruchy między drzewami w pobliżu jeśli krasnolud dołączy do ich grupy.


- O słyszał Pan? Tam są.. to w drogę. - ukontentowany krasnolud ruszył dziarskim krokiem przez las.
- TO IDĘĘĘ!!! - odkrzyknął po kilkunastu metrach, powoli poznając drzewka i krzaczki. Był tu… chyba.
Na szczęście owe chyba, okazało się prawdą, bo zaraz wojownik wyszedł na spotkanie resztce drużyny.
- Przyprowadziłem gościa! Ma ważne sprawy do powiedzenia. Po lesie łazi banda niebezpiecznych łachudrów! Dobrze, że nic wam się nie stało… Gdzie Eryk? - stawiając kosz pełen różnych grzybków, rozejrzał się po zgromadzonych.


Borowikowy klan i jego perypetie


Elphira rozsunęła krzaki i zobaczyła co następuje. Airyd stał i otaczały go trzy większe grzyby, które przypatrywały mu się z mieszaniną grozy i obrzydzenia. Potem nad jej głową przeleciała strzała. Odwróciła się i spostrzegła Grzmota i przystojnego muskularnego niziołka celującego w nich z łuku. Raimiel i grzybkie w ramionach, Rachenys, Karendis i Sophia stały obok.
- Panie krasnoludzie, ratuj elfkę, ja je powstrzymam. - zawołał niziołek.
- Nie ogarniam. - mruknęła Sophia.
- Rudziaszek. - Karendis pomachała do Grzmota.
- Słabo widzę po ciemku, co tu się dzieje? - zapytała Nys.
Grzmot potaknął głową, ale za chwile zaprzeczył, zupełnie nie rozumiejąc o co chodzi.
- Ale jak to mam ratować elfkę… Przed czym? Panie… co Pan z tym łukiem? Jeszcze komu krzywdę nim wyrządzisz?! - nie do końca wiedząc jak powstrzymać niziołka, pyknął go z bioderka, że niby niechcący tak.
- Powie ktoś tym grzybom, że ja ich nie zjem?! - zawołał Airyd.
- Airyd ? Co do chol… - zdezorientowana widokiem zaczęła mówić jednak nie skończyła gdy coś śmignęło koło jej głowy, gdy zorientowała się że była to strzała zbladła gdy zaś ujrzała niziołka wrzasnęła z mieszaniną strachu i gniewu w głosie - ZABIĆ MNIE CHCIAŁ ?! GRZMOT KTO TO ? TRZYMAJ GO !
Sama zaczęła splatać zaklęcie instynkt przymuszał ją do użycia czegoś bardziej śmiercionośnego jednak zmusiła się do rzucenia czaru który powinien tylko uśpić niziołka.
- No i gdzie się podział kurwa Eryk, kiedy go potrzebuje? - burknął Airyd, który z żalu, że go czarodziejka zostawiła tak samego sobie podniósł ręce w geście “Poddaje się”. Przy okazji zastanawiał się gdzie popełnił błąd że groziło mu skonsumowanie przez grzyby, a jego towarzysze się tym najmniej przejęli.
Przestraszony krasnolud, drgnął jak poparzony, gdy Elphira zaczęła krzyczeć. Czym prędzej wziął się za łapanie, dopiero co poznanego niziołka. - Już łapie! - zawołał do kobiety, robiąc skok na mężczyznę.
Grzmot skoczył na niziołka łapiąc go w swe mocarne ramiona. Niziolłek był jak na przedstawiciela swej rasy wspaniale zbudowany, czuł jego napięte mięśnie niczym odlane z brązu, które opierały się jego też w końcu niemałej sile, lecz wtem niziołek zwiotczał i głowa opadła mu do tyłu. Żył czy...
- Zaczekaj rudziaszku już idę ci pomóc. - Karendis podbiegła do krasnoluda.
- Z kim on się siłuje? - zapytała Nys zaciekawiona.
- Z najbojowszym niziołkiem jakiego widziałam. - mruknęła Sofia.
- E grzyby, mam tu waszego dudusia. - Zawołała Raimiel.
Dwa grzyby podbiegły do Elfki a trzeci zaczął związywać Airyda.
- Teraz, w lisa i na drzewo, nie licz na pomoc jędzy. - mruknęła Jasmine.
Elka podała grzybka na ręce wspógrzybów i starszy z nich rzekł.
- Rudy chciał zjeść malutkiego, sam się przyznał. - Wskazywał na Airyda.
- Ej no co tam być?! - wrzasnął kistune miotając się. Bez skutecznie. Nie tylko dlatego, że grzybów było dużo, co nie walczył na całego by jakiegoś nie skrzywdzić poważnie. Strach pomyśleć co będzie jak przez przypadek jakiegoś zabije.
Grzmot sapnął bardziej w podnieceniu, niż z wysiłku, gdy tak trzymał ciasnym uścisku muskularne ciało mężczyzny. Byli tak blisko siebie… tak, bardzo, bardzo, nieprzyzwoicie blisko… Wojownik poczuł jak rozgrzany rumieniec wykwita mu na licu… na szczęście, mógł go zwalić na wysiłek.
- Chyba go nie zabiłem… prawda? - spytał Karendis z przestrachem w głosie, gdy “napastnik” przestał się ruszać.
Diablica podbiegła do niziołka i popatrzyła nań krytycznie.
- Jak mu nic nie trzęsło w plecach to żywy, chyba, że mu żyłka była penkła to bendzie jeżynom. - mruknęła diablica.
-Powinien być uśpiony. Ktoś mi powie skąd ten wariat się tu wziął ? - rzuciła uspokajając się po czym przypominając sobie o Airydzie odwróciła się na pięcie w stronę grzybów, na szczęście Raimiel załagodziła sytuację.
- Jak to się przyznał ? Airyd co ty żeś tu nawywijał ?! Może myślał że mowa o innych nie gadających grzybach, to przykre ale nasz przyjaciel czasem gada od rzeczy i dziwnie się zachowuje. - zaczęła łgać próbując wyciągnąć lisa z tej sytuacji, nie myśląc na razie nad faktem że rozmawia z … grzyboludoczymś ani tym bardziej nad tym jaką głupotę musiał wypaplać Airyd by grzyboludy były tak pewne jego winy i chętne do ukarania go.
Grzyby popatrzyły na Elphirę groźnie.
- My stwierdziliśmy, że chciał zjeść malutkiego a on odpowiedział “Chcieć nie znaczy dokonać czynu”. Przyznał się. - powiedział starszy.
- Ja chcę do starszego.... A pani Elphiro moją jedyną winą jest rzucenie o jednego suchara za dużo. No wiesz jak to, że facet co ukradł kalendarz dostał za to dwanaście miesięcy. Znałem jednego kota co od tego umarł… Ja tylko żartowałem i ta tutaj wylądowałem.





Przywódca popatrzył na Airyda.
- To nie śmieszne żart! Nie! Białoocy nas łapią, zjadają i wysyłają do miasta dziur. Tam zamyka się nas w Gel Antar! I sprzedaje! Tylko myśmy uciekły! Nie jest śmieszne, jak ktoś mówi, że chce cię zjeść, gdy z twoich braci robili gulasz. - Grzyb dźgał palcem Airyda ale reszta odstąpiła od zawiązywania.
- Znam wasz ból, bracie grzybie. Wiecie ile razy w miesiącu grożą mi przerobieniem na futro, albo zgoleniem rudej czachy? Za dużo!
- A po il… - Chciała zapytać Nys, ale Ramiel zasłoniła jej usta.
- Przestańcie gadać z florą, jak się stawia to poszatkuje, a potem kapeluszniki zbierajcie. - z daleka krzyknął dziadek De Rilas.
- Kapeluszniki są zajebiste. Une śpiewają dotknięte, Oraganaki można se zrobić. Jak ci dam dwa ślicznotko to chyba na buziaczka zasłużę. - rzekła diablica, ale gdy zobaczyła, że Rachenys zaczyna się wyrywać na jej twarzy pojawiło się zrozumienie.
- A, wy jesteście parą. - rzekła. Przywoływaczka poczerwieniała zawstydzona a Sofia ścisnęła palcami nasadę nosa.
- Długo mam go tak trzymać? - wtrącił krasnal, majtając ciałem niziołka. - Mówił, że w lesie czają się zbóje… demony, wilkołaki i inne straszydła i że potrzebuje pomocy w ich unieszkodliwieniu. Zmartwiłem się, że może wam grozić niebezpieczeństwo to go przyprowadziłem… - odpowiedział Elphi starając się na w miarę miły głos, ale czarodziejce ponownie załączyło się gderanie jak u starej pticy, które doprowadzało go do białej gorączki.
- Zbóje, niziołki i inne wielce grzybożerne. - skwitował Airyd próbując odbiec od grzybów.
- Możesz go położyć gdzieś tylko pilnuj gdy będzie się budził by czegoś znowu nie zrobił… - odpowiedziała trochę nieobecnie, słowa grzyba potwierdzały jej obawy co do fungarium przeinaczonego tutaj na “Gel Antar” chyba będą musieli się przyjrzeć działalności jej kuzynostwa.
- Możesz opowiedzieć o tych białookich którzy was wyłapują to raczej nie jest łatwe zadanie was pochwycić a dobrze by było wiedzieć na kogo tutaj musimy uważać. - spytała stwierdzając że trzeba dowiedzieć się kto pomaga w tym całym przedsięwzięciu.
Grzmot postawił niziołka, a starszy grzybolud mówił.
- Białookie małe stworki, niegrzybne, a mięsowe. Porywają nas i robią straszne eksperymenty, A innych sprzedają. - tłumaczył.

Tymczasem Airyd się oddalił i zobaczył ślady Eryka i Wilkosisi… i czegoś jeszcze… Trochę wilka, a trochę… czegoś strasznego.
-”Błagam niech to będzie tylko chłopak Sissi…”- pomyślał próbując wypatrzyć coś jeszcze. Przekonawszy, że reszta towarzystwa sobie poszła, to przybrał postać lisa. Zaczął szukać tropów Sissi lub Eryka.


Grzmot podrapał się po brodzie, garbiąc się nad śpiącym. Starał się wyglądać na kogoś, kto panuje nad sytuacją.
Czarodziejka nie była pocieszona faktem że derro były obecne i tutaj ponadto miały związek z przedsięwzięciem jej kuzynostwa co tylko pogorszyło sytuację. Już wcześniej przypuszczała że ich układ z Salingerem nie wróżył dobrze tutejszym mieszkańcom wcale nie byłabym zaskoczona gdyby znaczna część zaginięć i wypadków w okolicy była tego efektem.
-Rozumiem że tutaj mieszkacie ? Jak tak to przepraszamy za “najście” jeśli to tak można ująć. Czy poza białookimi musimy jeszcze uważać na coś jeszcze ?
- My tu musimy mieszkać. Nie możemy wrócić do domu bo tam są białoocy. W tym lesie są jeszcze straszliwe potwory! Bardzo wyjne czworonogi i inne. Wielonogi sieciaste i ryjce szczeciniaste! - rzekł Grzyb.


Airyd nic nowego nie zbaczył.
- Zapalisz ? - Karendis szczerząc się podała mu skręta.

- Aha czyli wy nietutejsi jesteście, to by tłumaczyło trochę czemu mały był sam. Daleko stąd był wasz “dom” ? Bo woleliśmy by nie wpaść na ich siedlisko wędrując po tutejszych okolicach. - Co prawda musieli jeszcze znaleźć Eryka oraz Sisi ale jednak dowiedzenie się gdzie zagnieździła się szalona rasa mogło być cenną informacją. No i nie wykluczane że to był tylko początek problemów z Derro w tych stronach wiec poznanie lokalizacji przynajmniej jednego z siedlisk mogłoby pomóc w zwalczeniu problemu.
- My nie wiemy, gdzie one mieszkają, dużo ich tam. My uciekli z transportu! My jesteśmy sieroty. - rzek grzyb.
- To co teraz? - zapytał krasnolud.
- Przykro słyszeć naprawdę choć nie wiem czy możemy teraz jakoś wam pomóc. No a Hope by chyba nas udusiła gdybyśmy zaczęli sprowadzać jeszcze więcej “ludzi”. Musimy sami jeszcze znaleźć naszych kompanów którzy nam się “zgubili”. - spojrzała się na Grzmota - Teraz to musimy znaleźć Eryka i Sisi…. cholera Airyda też bo gdzieś go poniosło. Widział pan gdzie poszedł ?
- Możesz uczynić z nich nie… sługusów, no nie? Będą przynosić ci drewno, jagody, grzyby. - zaproponowała Nys.
- Rudziaszek pobiegł tam za rycerzem, ale nie ma co się martwiać, bo mamy fajniejszego. - Karendis Pogłaskała po głowie Grzmota.
- Lady Elphiro, proszę poszukać swych towarzyszy, a ja ogarnę ten… - Sophia wolała niedokańczań najwyraźniej nie chcąc ściągać na siebie uwagi.
- Może coś się wymyśli na przykład z leśniczówką, trzeba będzie porozmawiać z Hope potem… - odpowiedziała na propozycję Nys pomysł może nie byłby zły tylko co mogliby zaoferować grzyboludziom ? Na słowa Sophie zaś uśmiechnęła się delikatnie.
- Znowu zostałam “lady” ale racja trzeba sprawdzić czy z resztą wszystko w porządku bo z naszym szczęściem ostatnio to wiadomo. A szlag bym o tym zapomniała… - wskazała na wciąż beztrosko śniącego niziołka -... chyba nie możemy go tak zostawić no i pasowało by się dowiedzieć o co mu chodziło. Powinien się wkrótce obudzić tak właściwie więc chyba nie będzie trzeba go ruszać… chyba.
 
Rodryg jest offline