Kiedy ich zleceniodawca wyszedł, Oskar znowu położył nogi na krześle i podniósł puchar do ust. Upił spory łyk, po czym, z dużym hałasem, uderzył nim o stół. -Nie jestem, towarzysze, dobry w przepatrywaniu ani w skradaniu się. Dlatego nie obraźcie się, jeśli z wami teraz nie pójdę. Natomiast chętnie rzucę się w wir walki, jako pierwszy. Moje ostrze, dawno nie posmakowało krwi.- po czym roześmiał się cicho i pogłaskał swój miecz. |