Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2016, 17:38   #77
Stalowy
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
- O co by nie chodziło, nie wygląda na to żeby miało to jakikolwiek związek z tym czego szukamy. Pozwólmy załatwić im własne sprawy wg ich własnych obyczajów. - mysliwy zaczął rozmowę.

- Racja. Zwyzywają się od matkojebców, postraszą giwerami i się rozejdą… albo wzajemnie wystrzelają. Banda ciapatych pedałów. - odparł Młynarz cicho - Popatrzymy na małpiszonów?

- Szansa na to że się wyrżną co do jednego i zostawią leżące gamble raczej mała…Ale co nam szkodzi popatrzeć. Z budowlanego i tak tych gratów bez odgruzowania nie wyniesiemy. - powiedział Tristan.

Obydwaj mężczyźni byli jeszcze wewnątrz zrujnowanego lokalu gdy przy sąsiedniej ulicy zacżął się dodatkowy rwetes. Z zaparkowanego furgonu wypadła postać. Przez boczne drzwi. Długie czarne włosy. Jasny podkoszulek. Ciemne dzinsy. I chyba związane z przodu ręce sadząc po charakterystycznej anomalii w ruchach. Postać wyskoczyła z pojazdu i zaczęła biec. Zaraz za nią wyskoczył z wrzaskiem jakiś facet. Ten dla odmiany najwyraźniej próbował dogonić tą pierwszą, chyba kobiecą postać. Ruch i hałas tej dwójki pobudziły najpierw kierowcę vana co zaraz przelało się na skokowy wzrost temperatury grupki czy obydwu grupek. Zupełnie jakby teraz zaczęła się sprawa toczyć po równi pochyłej. Teraz już bez ceregieli wszyscy chyba siegnęli po broń i wycelowali to w siebie to w tamtą dwójkę wrzeszcząc jeszcze bardziej gorączkowo.

Prawa ręka błyskawicznie podrzucila ekspres do pozycji strzeleckiej i Triss złożył się celując w plecy goniącego więźnia w tym czasie lewa ręka sięgając po przekątnej odpieła pasek zabezpieczający rewolwer w kaburze, po czym złapała ekspres.
- Hmm, zaczyna się robić ciekawie. Ojciec zawsze mówił że obowiązkiem gentelmena jest pomagać damom w opałach więc chyba się od tego nie wymigamy. Myślę że pozwolimy im kawałek odbiec zanim rozwalimy goniącego po czym wycofamy się żeby zwiększyć ich konsternację, przy odrobinie szczęścia wyrżną się wzajemnie a nam pozostanie załatwienie kilku ostatnich i znalezienie dziewczyny.

- Nikt nie patrzy w naszą stronę. Oddamy strzał i po snajpersku czołgamy się do innego okna, tylko cicho. - mruknął Młynarz.
Uniósł swój karabinek traperski i oparł go o framugę. Wycelował dokładnie w goniącego zakładniczkę latynosa. Na znak Nolana łowca wypalił posyłając w cel pocisk kalibru 7.62.

Obydwaj łowcy panowali nad sobą w obliczu pakowania się w zbliżającą się błyskawicznie awanturę. Zajęli swoje pozycję w zrujnownamym zakładzie fryzjerskim. Akcja oddalonao kilkadziesiąt kroków od nich wśród zrujnowanych ulic zaczynała się toczyć po równi pochyłej zmierzającej do eskalacji konfliktu. Obydwaj zajęli pozycję i otworzyli ogień. Ciężko było stwierdzić kto strzelił pierwszy. Czy Tristan, Młynarz czy komuś zt amtych w końcu puściły nerwy. Łowcy za długo czekać nie mogli bo ścigający uciekiniera Latynos był już bardzo niej blisko a za kilka kroków mogli zniknąć za fragmentem murów uniemożliwiając bezpośrednią interwencję ołowiu na rzecz zbiega.

Obydwa karabiny wystrzeliły więc prawie w tym samym momencie. Latynos już sięgał po dziewczyna i choć ta wrzasnęła i udało jej się jeszcze zbić jego rękę to ze skrępowanymi nadgarstkami miała pewnie niezbyt dużo szans na dłuższy opór wobec pościgowca. Przy samochodach też zaczęło się dziać. Ołów zaczął śmigać, z obu stron. Strzelali się tam chyba wszyscy ze wszystkimi. Obie grupy stawiały chyba bardziej na zwiększenie zagęszczenia ołowiu w powietrzu bo strzelali raz za razem. Powstała cała kanonada gdy pociski uderzały w rozgrzany gruz, asfalt, fragmenty ścian, blachy samochodów i ciała. Nikt jeszcze chyba nie zginął bo nikt nie upadł ale wrzaski już nie tylko złości, zaskoczenia i wściekłości przemieszały się z okrzykami bólu więc pewnie ktoś tam oberwał.

Dziewczyna ze ścigającym ją Latynosem upadli za kupę gruzu znikając łowcom z oczu. Mieli każdy z nich miał wrażenie, że chyba trafił faceta bo coś nim szarpnęło jak od trafienia właśnie. Każdy z wystrzelonych pocisków był mocnym, pełnowymiarowym nabojem więc efekt powinien być też solidny no ale jednak pewności nie było czy mają już go z głowy, złapał w końcu tą dziewczynę, ona upadając pociągnęła go za sobą czy stało się jeszcze coś innego.

Trochę starego mutanta dziwiło, że cholerni latynosi nie potrafią strzelać. Wszyscy trzymali klamki olewusowo w wyprostowanych rękach bokiem. Marnowanie amunicji. Banda pedałów.
Za to ich giwery nosiły kule daleko i celnie. I tak miało być, a widząc, że nie przyciągnęli niczyjej uwagi swoją rycerską akcją, Młynarz wziął na cel kierowcę furgonu i jemu posłał kulkę, a co się będzie pierdzielił?

Triss przyjął inną taktykę, im później strzelający zorientują się że ktoś strzela do nich z boku tym lepiej. Triss wziął w krzyż celowniczy jednego ze strzelców który strzelał zza zasłony gdzieś na obrzeżach strzelaniny i pociągnął za spust. Następnie złamał ekspres z którego dwie łuski wyskoczyły energicznie i wsadził na ich miejsce dwa naboje. Następnie poszukał nowego celu na obrzeżach strzelaniny.

Strzelanina rozgorzała na dobre! Wciąż zasnuwający pole walki ołów w takim stężeniu na małej przestrzeni musiał kogoś nie ominąć. Tristan widział, że trafił. Jednego z tych trzech znad przeciwka. Strzeał właśnie z jakiejś klamki gdy oberwał od tego drugiego postrzał w brzuch. Znowu bo pierś już czerwieniła mu koszulę od poprzedniego trafienia. Teraz jeszcze karabinowy pocisk Łowcy przeszył mu nogę. Trafiony Latynos zachwiał się i zaczął upadać w tył. Nie upadł bo plecami oparł się o jakiś wrak.

Młynarz też zaliczył trafienie. I to jakie! Kierowca samochodu chyba nadal był nieświadomy nowego zagrożenia bo strzelał w stronę tamtych trzech gdy pocisk ze Scout’a wyrwał mu kawałek ciała. Z szyi. Trafionym rzuciło, wrzasnął opętańczo i złapał się za trafione miejsce. Walka jednak z tak potężnym krwotokiem z tętnicy była beznadziejna. Mimo, że wierzgał i darł się zalewając tryskającą krwią całą kabinę nie było dla niego raczej ratunku. Wypadł w agoni z szoferki i przez chwilę widać było jego co raz słabiej rozedrganą rękę aż w końcu i ta znikła.


Jednak nagłe zaskoczenie walką już chyba minęło. Obie strony rzuciły się za osłony. Ci z nad przeciwka zaczynali biec, schylać się i przeskakiwać tak by mieć osłonę przed tymi z vana. Pośrednio też więc byliby chronieni przed okiem i ołowiem Łowców. Ci z vana chyba od tamtych oberwali trochę mniej ale też zaczęli kitrać się podobnie. Los kierowcy też nie uszedł ich uwagi o rozległy się latynoskie przekleństwa z litanią świętych w roli głównej. Jeden z nich chyba wykończył bęben rewolweru bo właśnie wykonał ruch otwierania broni jakby chciał załadować kolejne naboje. Nie było pewne czy połączyli już fakty, że ktoś jeszcze tu jest czy jeszcze nie.


-Ok wyławiajmy ostrożnie kolejnych, im później się zorientują tym lepiej dla nas
- Jasna sprawa. Ja to bym tych pederastów to po bożemu bym saperką zajębał. - odparł mutant i przeczołgał się do innego okna, aby zmienić kąt ostrzału. Kryjąc się chciał ściągać odseparowanych przeciwników. Od tak… aby się skapnęli że zostali złapani ze spuszczonymi spodniami, kiedy będą już mieli ostrze siekiery głęboko w dupie.
W ogóle postapokalipstyczne US i A to był jakiś dziki kraj. Jeszcze dzikszy niż jego ojczyzna. Ba! To wszystko przypominało mu dawne filmy akcji, które oglądał. Niestety chodziło tutaj o holiłudzkie szmiry, a prawdziwe filmy akcji pokroju Wściekłe Pięści Węża, Sarnie Żniwo, Dżudo Honor czy Sum tak zwany Olimpijczyk. Tutaj wszyscy mieli gnaty i pojedynki karate praktycznie się nie odbywały. Niestety. Z drugiej strony… walczyć gołymi rękami z Molochem?
Młynarz już się przyzwyczaił, że kiedy miał relatywny spokój w walce zaczynał filozować o głupotach. Dlatego wolał atakować przeciwników siekierą. Siekiera sprawiała, że myślał tylko o mordowaniu, a nie o głupotach.
 
Stalowy jest teraz online