| Eldritch rozpoczynał swój wieczorny rytuał czystości gospody. Skończył zamiatać, upewnił się, że nie ma pajęczyn, a teraz przystępował do wycierania blatów stołów i ław by były w reprezentacyjnym stanie. Żyć nie umierać. Nawet jak nie było roboty to była robota. Co począć? Potrzebował tej pracy, bo wiedział, że innych opcji w tej zapadłej mieścinie nie ma, a jeśli się wykaże… to może przydzielą mu ją na stałe? Kusząca opcja, ale potrzebował więcej czasu. Póki co rachunki i stan magazynowy wyglądały krucho. Plus psujące się z wolna jedzenie… brak słów. Szczęśliwie miał plan co zrobić jak się część nie sprzeda. Coś co powinno spodobać się paru osobom, a jak wieść się poniesie to może i całym Szuwarom? Nie mniej to były przemyślenia na potem, teraz miał ręce pełne roboty.
W drzwiach korytarza do najtańszych pokoi, stanęła dziewczyna, która tego burzowego wieczoru zawitała do karczmy, by szukać miejsca na nocleg.
Miała na sobie inne ubranie i zdawała się być znacznie czystsza, niż podczas ich wcześniejszej, zapewne dla obojga niezbyt przyjemnej, rozmowy.
Jedną rękę, w długim rękawie ciemnej, eleganckiej koszuli, trzymała za plecami.
- Chyba nie najlepiej zaczęliśmy znajomość. - powiedziała z przepraszającym uśmiechem. - Jestem Sophie d’Artois. Podobno kwiaciarki nie dostają w prezencie kwiatów, więc pewnie i barmani nie dostają wina. - co mówiąc, wyciągnęła zza pleców butelkę jasnego trunku.
Gospodarz spojrzał na dziewczynę i pokręcił głową widocznie rozbawiony. Cóż, spodziewał się podobnej rozmowy, ale z samego rana i do tego bez butelki. Cóż, miłe zaskoczenie. Lubił być mile zaskakiwany. Odłożył szmatę na bok i powiedział: - Doceniam gest, ale ma pani, pani Sophie, wiele pytań. Lepiej tę kartę przetargową zostawić na rozmowy z merem. Proponuję kubek wina stołowego, na mój koszt i proszę mi mówić Eldritch. Może nie jest najlepsze, ale zastałem ten przybytek w dość… żałosnym stanie. - mówiąc to ruszył w kierunku lady. - Zapraszam, niech pani usiądzie.
- Eldritch. - powtórzyła, by zapamiętać. - Bardzo mi miło. - zapewniła, po czym, skierowała kroki za mężczyzną.
- Chciałabym przeprosić, za ten… incydent. - powiedziała, wzdychając nad swoim zachowaniem, jak rodzic wzdychający nad błądzącym dzieckiem. - To zmęczenie sprawia, że jestem nieco nadwrażliwa…
Usiadła przy ladzie i patrzyła, jak odwrócony mężczyzna nalewa wina.
- Obawiam się również, że niestety miał pan rację, co do mojego majątku. Jeśli więc propozycja nadal jest aktualna… - powiedziała powoli. - Niestety nie umiem za wiele. Nadal pobieram nauki. - dodała z poczuciem beznadziei w głosie. - Proszę się nie martwić. Jeśli gniewałbym się na wszystkich moich klientów nie miałbym żadnych. - odpowiedział z uśmiechem Eldritch - Choć chyba jestem nowy jeśli o to chodzi.
Mężczyzna zaśmiał się lekko po czym pokręcił głową i skupił swój wzrok na kobiecie. Nalewając wina do kubków. - Pobiera pani nauki? Oczywiście, jeśli można spytać?
- Hmm… - zastanowiła się przez chwilę. - To znaczy zanim mnie tutaj wysłano. Do Szuwarów. - powiedziała w końcu. - Dostałam zadanie, by… Wierzę, że dochowa pan tajemnicy? - Poczekała aż skinie głową, po czym nachyliła się, jak przy przekazywaniu poufnych informacji. - Mam dowiedzieć się czegoś, o mieszkającej tu wiedźmie. - wyszeptała.
Mężczyzna pokiwał powoli głową i odszepnął widocznie całkowicie nieporuszony. - W takim przypadku polecam udać się do pana Trottiera, tutejszego mera. Poleciłbym kaznodzieję, ale jest tu tak długo jak ja, więc jego wiedza jest znikoma.
- Tak. - powiedziała, prostując się na drewnianym stołku, zadowolona, że przypomniał jej to nazwisko. - Mam już mera, na liście najpilniejszych spraw.
Poprawiła się na siedzisku i dodała:
- Przez tę burzę bagna będą pewnie niedostępne. Przynajmniej przez jakiś czas. Będę więc miała chwilę, na zdobycie potrzebnych informacji.
Czoło dziewczyny zmarszczyło się nieznacznie, a po chwili znowu spojrzała na Eldritch’a.
- Cały czas mówimy, o mnie. Powiedział pan, że też pojawił się tu niedawno. Powie pan, skąd pochodzi? - zapytała, patrząc na niego uważnie.
Tym razem to on pochylił się konspiracyjnie ku niej i wyszeptał: - Zdradzę pani sekret… nie pamiętam nic do momentu, kiedy się obudziłem w tej mieścinie.
- Absolutnie nic? - zapytała zdumiona. - Dość ciężko w to uwierzyć… A jakieś osobliwe okoliczności tego zdarzenia?
Eldritch pogładził się po brodzie w zamyśleniu. - W sumie to znaleźli mnie w chaszczach i jakiś upiór się nade mną unosił, ale uciekł. - odparł szeptem. - Potem odzyskałem świadomość.
- Hmm… - dziewczyna zamyśliła się na moment, przygryzając dolną wargę. - Nie chcę dawać fałszywych nadziei, ale być może zdołam panu jakoś pomóc. Najpierw jednak muszę wypocząć. Mam za sobą naprawdę ciężki dzień.
Mężczyzna pokiwał głową i uniósł kubek lekko do góry. Jeden z dwóch, które stały na ladzie. - Nie ma pośpiechu. No to zdrowie, za lepsze dni.
- Zdrowie! - zawtórowała z uśmiechem, po czym zderzyli się naczyniami.
Wino wcale nie było tak złe, jak mówił.
Mężczyzna upił wina, po czym uśmiechnął się mówiąc. - W sam raz na sen. Choć ja pewnie spać pójdę dopiero, aż ci szabrownicy skończą co im nakazane… - westchnął wten - ...a z rana szkoda mówić, bo czeka mnie dużo pracy od świtania, ale poczekam z moimi sprawami, aż się pani obudzi. Co się odwlecze to nie uciecze.
- Może przyda się panu jakaś pomoc? Dźwigać ciężarów za bardzo nie mogę, ale póki pada, a zanosi się na nie lada ulewę, nie mam czego szukać na zewnątrz. Znalazłoby się jutro jakieś zajęcie? - zapytała, opuszczając ugięte do tej pory nogi, na podłogę. Eldritch machnął lekko ręką. - Proszę się nie kłopotać. Głównie to zakupy, sprawa do przewodnika duchowego i pewna drobna… sprawa. W sumie nic wielkiego, ale mam nadzieję wyrobić się do południa. Spokojnie może się pani, pani Sophie, kłaść spać. Ja jeszcze chwilę tu pobędę i moce mi świadkiem, jeśli ci rabusie nie skończą do dziesiątej, to ich pogonię gdzie pieprz rośnie, niech wracają jutro.
- A najlepiej wcale! - dodała ze śmiechem. - Dziękuję panu bardzo, za ten wieczór. I przepraszam raz jeszcze. - powiedziała po chwili, po czym skłoniła się lekko, jak wypadało.
Eldritch skinął głową po czym powiedział ciepło: - Cała przyjemność po mojej stronie, pani Sophie.
- [i]Zatem do zobaczenia jutro rano. Życzę panu spokojnej nocy.[/] - powiedziała życzliwie, opuszczając główną salę i zamykając za sobą drzwi korytarza.
Mężczyzna skinął kobiecie z delikatnym uśmiechem na ustach, a kiedy ta znikła zza drzwiami spojrzał w kierunku odgłosów. Chciał iść spać, a oni z uporem maniaka szabrowali w karczmie. Jego karczmie. Przy wyjściu będzie musiał ich sprawdzić, czy nie zabrali czegoś co by podchodziło pod “mienie karczemne”. W końcu i tak było niewiele, a i musiał się upewnić, że nic deficytowego nie zniknęło.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |