Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 10-12-2016, 18:22   #116
Dhratlach
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Eldritch rozpoczynał swój wieczorny rytuał czystości gospody. Skończył zamiatać, upewnił się, że nie ma pajęczyn, a teraz przystępował do wycierania blatów stołów i ław by były w reprezentacyjnym stanie. Żyć nie umierać. Nawet jak nie było roboty to była robota. Co począć? Potrzebował tej pracy, bo wiedział, że innych opcji w tej zapadłej mieścinie nie ma, a jeśli się wykaże… to może przydzielą mu ją na stałe? Kusząca opcja, ale potrzebował więcej czasu. Póki co rachunki i stan magazynowy wyglądały krucho. Plus psujące się z wolna jedzenie… brak słów. Szczęśliwie miał plan co zrobić jak się część nie sprzeda. Coś co powinno spodobać się paru osobom, a jak wieść się poniesie to może i całym Szuwarom? Nie mniej to były przemyślenia na potem, teraz miał ręce pełne roboty.


W drzwiach korytarza do najtańszych pokoi, stanęła dziewczyna, która tego burzowego wieczoru zawitała do karczmy, by szukać miejsca na nocleg.
Miała na sobie inne ubranie i zdawała się być znacznie czystsza, niż podczas ich wcześniejszej, zapewne dla obojga niezbyt przyjemnej, rozmowy.
Jedną rękę, w długim rękawie ciemnej, eleganckiej koszuli, trzymała za plecami.
- Chyba nie najlepiej zaczęliśmy znajomość. - powiedziała z przepraszającym uśmiechem. - Jestem Sophie d’Artois. Podobno kwiaciarki nie dostają w prezencie kwiatów, więc pewnie i barmani nie dostają wina. - co mówiąc, wyciągnęła zza pleców butelkę jasnego trunku.


Gospodarz spojrzał na dziewczynę i pokręcił głową widocznie rozbawiony. Cóż, spodziewał się podobnej rozmowy, ale z samego rana i do tego bez butelki. Cóż, miłe zaskoczenie. Lubił być mile zaskakiwany. Odłożył szmatę na bok i powiedział:
- Doceniam gest, ale ma pani, pani Sophie, wiele pytań. Lepiej tę kartę przetargową zostawić na rozmowy z merem. Proponuję kubek wina stołowego, na mój koszt i proszę mi mówić Eldritch. Może nie jest najlepsze, ale zastałem ten przybytek w dość… żałosnym stanie. - mówiąc to ruszył w kierunku lady. - Zapraszam, niech pani usiądzie.
- Eldritch. - powtórzyła, by zapamiętać. - Bardzo mi miło. - zapewniła, po czym, skierowała kroki za mężczyzną.
- Chciałabym przeprosić, za ten… incydent. - powiedziała, wzdychając nad swoim zachowaniem, jak rodzic wzdychający nad błądzącym dzieckiem. - To zmęczenie sprawia, że jestem nieco nadwrażliwa…
Usiadła przy ladzie i patrzyła, jak odwrócony mężczyzna nalewa wina.
- Obawiam się również, że niestety miał pan rację, co do mojego majątku. Jeśli więc propozycja nadal jest aktualna… - powiedziała powoli. - Niestety nie umiem za wiele. Nadal pobieram nauki. - dodała z poczuciem beznadziei w głosie.
- Proszę się nie martwić. Jeśli gniewałbym się na wszystkich moich klientów nie miałbym żadnych. - odpowiedział z uśmiechem Eldritch - Choć chyba jestem nowy jeśli o to chodzi.
Mężczyzna zaśmiał się lekko po czym pokręcił głową i skupił swój wzrok na kobiecie. Nalewając wina do kubków.
- Pobiera pani nauki? Oczywiście, jeśli można spytać?
- Hmm… - zastanowiła się przez chwilę. - To znaczy zanim mnie tutaj wysłano. Do Szuwarów. - powiedziała w końcu. - Dostałam zadanie, by… Wierzę, że dochowa pan tajemnicy? - Poczekała aż skinie głową, po czym nachyliła się, jak przy przekazywaniu poufnych informacji. - Mam dowiedzieć się czegoś, o mieszkającej tu wiedźmie. - wyszeptała.
Mężczyzna pokiwał powoli głową i odszepnął widocznie całkowicie nieporuszony.
- W takim przypadku polecam udać się do pana Trottiera, tutejszego mera. Poleciłbym kaznodzieję, ale jest tu tak długo jak ja, więc jego wiedza jest znikoma.
- Tak. - powiedziała, prostując się na drewnianym stołku, zadowolona, że przypomniał jej to nazwisko. - Mam już mera, na liście najpilniejszych spraw.
Poprawiła się na siedzisku i dodała:
- Przez tę burzę bagna będą pewnie niedostępne. Przynajmniej przez jakiś czas. Będę więc miała chwilę, na zdobycie potrzebnych informacji.
Czoło dziewczyny zmarszczyło się nieznacznie, a po chwili znowu spojrzała na Eldritch’a.
- Cały czas mówimy, o mnie. Powiedział pan, że też pojawił się tu niedawno. Powie pan, skąd pochodzi? - zapytała, patrząc na niego uważnie.
Tym razem to on pochylił się konspiracyjnie ku niej i wyszeptał:
- Zdradzę pani sekret… nie pamiętam nic do momentu, kiedy się obudziłem w tej mieścinie.
- Absolutnie nic? - zapytała zdumiona. - Dość ciężko w to uwierzyć… A jakieś osobliwe okoliczności tego zdarzenia?
Eldritch pogładził się po brodzie w zamyśleniu.
- W sumie to znaleźli mnie w chaszczach i jakiś upiór się nade mną unosił, ale uciekł. - odparł szeptem. - Potem odzyskałem świadomość.
- Hmm… - dziewczyna zamyśliła się na moment, przygryzając dolną wargę. - Nie chcę dawać fałszywych nadziei, ale być może zdołam panu jakoś pomóc. Najpierw jednak muszę wypocząć. Mam za sobą naprawdę ciężki dzień.
Mężczyzna pokiwał głową i uniósł kubek lekko do góry. Jeden z dwóch, które stały na ladzie.
- Nie ma pośpiechu. No to zdrowie, za lepsze dni.
- Zdrowie! - zawtórowała z uśmiechem, po czym zderzyli się naczyniami.
Wino wcale nie było tak złe, jak mówił.
Mężczyzna upił wina, po czym uśmiechnął się mówiąc.
- W sam raz na sen. Choć ja pewnie spać pójdę dopiero, aż ci szabrownicy skończą co im nakazane… - westchnął wten - ...a z rana szkoda mówić, bo czeka mnie dużo pracy od świtania, ale poczekam z moimi sprawami, aż się pani obudzi. Co się odwlecze to nie uciecze.
- Może przyda się panu jakaś pomoc? Dźwigać ciężarów za bardzo nie mogę, ale póki pada, a zanosi się na nie lada ulewę, nie mam czego szukać na zewnątrz. Znalazłoby się jutro jakieś zajęcie? - zapytała, opuszczając ugięte do tej pory nogi, na podłogę.
Eldritch machnął lekko ręką.
- Proszę się nie kłopotać. Głównie to zakupy, sprawa do przewodnika duchowego i pewna drobna… sprawa. W sumie nic wielkiego, ale mam nadzieję wyrobić się do południa. Spokojnie może się pani, pani Sophie, kłaść spać. Ja jeszcze chwilę tu pobędę i moce mi świadkiem, jeśli ci rabusie nie skończą do dziesiątej, to ich pogonię gdzie pieprz rośnie, niech wracają jutro.
- A najlepiej wcale! - dodała ze śmiechem. - Dziękuję panu bardzo, za ten wieczór. I przepraszam raz jeszcze. - powiedziała po chwili, po czym skłoniła się lekko, jak wypadało.
Eldritch skinął głową po czym powiedział ciepło:
- Cała przyjemność po mojej stronie, pani Sophie.
- [i]Zatem do zobaczenia jutro rano. Życzę panu spokojnej nocy.[/] - powiedziała życzliwie, opuszczając główną salę i zamykając za sobą drzwi korytarza.


Mężczyzna skinął kobiecie z delikatnym uśmiechem na ustach, a kiedy ta znikła zza drzwiami spojrzał w kierunku odgłosów. Chciał iść spać, a oni z uporem maniaka szabrowali w karczmie. Jego karczmie. Przy wyjściu będzie musiał ich sprawdzić, czy nie zabrali czegoś co by podchodziło pod “mienie karczemne”. W końcu i tak było niewiele, a i musiał się upewnić, że nic deficytowego nie zniknęło.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline