Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2016, 17:15   #32
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
18+

Lilliane Mole ucieszyła się, widząc zarysy swojego domu, piętrzącego się nad innymi w oddali… kiedy kierowca nagle skręcił, kierując się do najbliższego fast foodu.
- To już taki nasz rytuał - wyjaśniła Yvonne Williamson, usiadłszy przy stoliku. - Czekoladowy shake przed kręceniem reportażu. Oczywiście to niezdrowe, ale cukier jest potrzebny, aby wpadać na dobre pomysły. Działa lepiej, niż kofeina.
- A nie mogliśmy skorzystać z drive-thru? - Lilliane wolałaby mieć to już za sobą. Prezenterka jedynie pokręciła głową, gładząc rachunek na dwanaście czekoladowych napojów.

Następne pół godziny Yvonne spędziła, rozmawiając na temat domu ze swoją asystentką i resztą ekipy. Lilliane wyłączyła się w międzyczasie. Ożywiła się dopiero wtedy, gdy do ich stolika podszedł przystojny mężczyzna, który przez cały czas siedział nieopodal.
- Nazywam się Thomas Douglas i jestem agentem FBI - rzekł, błysnąwszy odznaką. - Obawiam się, że niestety będą musieli państwo odwołać swoje plany.

Długo rozmawiali. Mężczyzna dość prędko zrozumiał, że Lilliane jest właścicielką ruin. Wziął ją na bok i zaczął dokładnie wypytywać. Trudno było uwierzyć kobiecie w opowieść o rosyjskiej mafii, która zagnieździła się niczym karaluchy wewnątrz jej posiadłości. Jednakże odznaka FBI nie mogła kłamać. Thomas Douglas miał na tyle duży autorytet… że zdecydowała się przed nim otworzyć.

Opowiedziała o wszystkim. O tajemnicy podziemi jej starego domu, sięgającej jeszcze czasów wojny secesyjnej. O zapomnianej kondygnacji czającej się pod piwnicą. Czuła się głupio, opowiadając o tym wszystkim. Jak gdyby tworzyła mity - wyśnione bajki, w które sama do końca nie wierzyła. Jej matka, a przed nią babka i prababka przekazywały sobie w łańcuszku sekretne informacje i Lilliane Mole była pierwszą, która od pokoleń wydała tajemnicę komuś spoza rodziny.

Na samym końcu Douglas podziękował jej wylewnie i zapewnił, że bardzo mu pomogła.

Lotte Visser


Lotte jechała taksówką już przez jakiś czas, zadowolona, że tak sprawnie udało się umknąć policji. Pomysł wynajęcia prawnika w renomowanej kancelarii jak najbardziej przyniósł rezultaty. Oby tylko dobra passa dalej trwała. Na szczęście Howard Flinch wydawał się co najmniej kompetentną osobą, dobrze obytą ze szczegółami kodeksów prawnych. Komendant policji dowie się, że nie jest wszechmocny i że nie można na siłę zapewniać ochronę tym, którzy zarówno tego sobie nie życzą, jak i nie potrzebują.

Jechali już przez jakiś czas, kierując się ku osiedlu, na którym mieszkali Vayne’owie. To właśnie tam zostawiła samochód. W radiu Beyoncé wyśpiewywała skoczny refren Crazy in Love, kiedy taksówkarz przejechał obok uliczki prowadzącej do mieszkania komendanta.
- Przepraszam, minął pan wjazd na osiedle - rzekła Lotte. Mężczyzna jednak nic nie odpowiedział. Powtórzyła wypowiedź, zaczynając się irytować.
- Mam dla ciebie prezent - rzekł wreszcie taksówkarz. - Sięgnij pod siedzenie, proszę.

Jego głos wydawał się nieprzyjemnie znajomy. Czyżby zapomniany kolega z liceum? A może któryś z klientów biura architektonicznego…? Lotte z wahaniem pochyliła się i dotknęła szklany kształt, na który wcześniej nie zwróciła uwagi. Podniosła go, a mijane latarnie uliczne ukazały zawartość wielkiego słoja.

Czy to… nie mogła uwierzyć... W jej ustach zamarł niemy krzyk. Mrugnęła kilka razy oczami, lecz widok wcale nie znikał. Głowa Setha, jej kochanka…! Oddzielona od ciała i zamarynowana… to wcale nie był halloweenowy artefakt. Wręcz przeciwnie. Patrzyła na jak najbardziej autentyczny, przeraźliwy dowód… dowód szaleństwa, brutalności, makabry… dowód zbrodni.


- On miał cię w sposób, o jakim ja zawsze marzyłem i w jaki pragnąłem. Czy pamiętasz ten głupi projekt, zlecony rok temu? Jak próbowałem ośmieszyć biuro Deana Radlera i zniszczyć twoje dobre imię, abyś odeszła od tego skurwysyna i żebyśmy mogli być wreszcie razem? Od lat próbowałem... dążyłem do tego, abyś mnie zauważyła… byśmy mogli być wreszcie sami, wreszcie we dwoje... i w końcu nadszedł ten dzień.

Lotte wstrzymała oddech. Wydawało jej się, że śni. Dopiero teraz zauważyła aparat fotograficzny na siedzeniu obok kierowcy. Zwykły, na pozór normalny obiekt wydawał się w tej chwili istnym siedliskiem diabelstwa. Jej wszelkich obaw.

- Wtedy, przed rokiem nie udało się. Co więcej, znikłaś na długi czas. Byłaś w Europie, na pogrzebie brata, potem zostałaś z rodziną… Fałszywą rodziną; oni nie znają cię tak, jak ja. Tylko ja wiem, co tak naprawdę czujesz. Ale czy ty wiesz, jak ja się wtedy czułem? Na szczęście wróciłaś, a ja zacząłem fotografować. Chciałem poznać twoją rutynę, wzór twego życia, wzór perfekcji. W pewnym sensie… to, że mnie zniszczyłaś… to tylko dodało ci uroku. Lotte, tak bardzo cię pragnę. Odchodziłem od zmysłów, kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach znikałaś na kilka dni, a ja nie mogłem cię nigdy odnaleźć. Moja obsesja… bo tak, to chyba dobre słowo… rosła i wymknęła się spod kontroli. Ale dzisiaj… od dzisiaj będziemy już razem. Na zawsze. Teraz ty będziesz mogła odnaleźć w sobie obsesję na moim punkcie. Wreszcie staniemy się symetryczni.

Lotte zrozumiała, że mężczyzna wywozi ją gdzieś poza miasto. Wreszcie wjechali w drogę prowadzącą do Scappoose.

- Dzisiaj nie było cię tam, gdzie zawsze. Coś przełamało twoją rutynę. Nie mogłem cię znaleźć. Serce mi stanęło. Jednak… już od dawna monitoruję zawartość komputerów tych dwóch pajaców z telewizji, z którymi przed rokiem współpracowałem. Ujrzałem cię na nagraniu. Jak mógłbym nie poznać tych pięknych, srebrnych włosów?! Bije z nich dojrzałość! Dojrzałość, która przypomniała mi, że nadszedł już czas, abyś mnie poślubiła. Nie mogłem czekać ani chwili dłużej. Myślałem, że oszaleję, stojąc w skradzionej taksówce przed komisariatem. Bałem się, że już nigdy stamtąd nie wyjdziesz. Na szczęście… na szczęście los popchnął cię w moje objęcia.

W lusterku błysnęło ostre, lecz nie do końca zdrowe spojrzenie Nicolasa Flena.
- Ale od dzisiaj… od dzisiaj już nigdy nie stracę cię z zasięgu wzroku. To obietnica.

Sharif i Alice


Bogdan Gorelev miał wiele zalet.

Po pierwsze, był ogromny, silny, szybki, wytrzymały i zwinny. Po drugie - posiadał odpowiednią prezencję i nie miał trudności z wywieraniem mocnego wrażenia. Po trzecie - chociaż w swoim życiu nie spędził w bibliotece ani minuty - jego umysł był całkiem bystry. Łączył fakty, zastanawiał się nad drugim dnem wydarzeń, próbował wykonywać najlepsze ruchy na szachownicy zwanej życiem.

Niestety, posiadał również dość istotne wady.
Jedną z nich było szybkie wyciąganie pochopnych wniosków. Kiedy już osądził sytuację w pewien sposób, prawie nigdy nie zmieniał zdania. Nie trafiały do niego argumenty. Trzymał się jednej myśli niczym skała, nawet gdy nie miał racji. To właśnie on uparł się po zobaczeniu swojej dziewczyny w supermarkecie, gdy rozmawiała z innym mężczyzną, że łączy ich coś więcej. Czasami niewiele trzeba było, aby natrafić na odcisk Rosjanina.

Tym razem Bogdan Gorelev stanął przed Sharifem Khalidem. Mężczyzną, którego przed wieloma miesiącami przygarnął. Jednakże łączyło ich coraz mniej odkąd Irakijczyk zaczął żyć swoim życiem w zaciszu własnego mieszkania. Tak właściwie nie widzieli się od pewnego czasu. I właśnie teraz, znienacka - bez zapowiedzi, ani najmniejszych przesłanek - Sharif Khalid pojawił się niezaproszony na jego terenie. Co więcej, wiedząc o rzeczach, o których nie powinien. W konflikt związany z IBPI była zamieszana jedynie mafia rosyjska i włoska - przy czym Gorelev miał pewność, że nie rozkazał nikomu wtajemniczyć Khalida. Co znaczyło, że to Don Lorenzo musiał naprowadzić Sharifa na Alice Harper. Arab najwyraźniej zmienił stronę. Strój pracownika hotelu Miriam jawnie to poświadczał. Na dodatek… zdawało się, że w międzyczasie nawiązał się konflikt pomiędzy jednym z braci Rosjan, a Irakijczykiem.

Bogdan Gorelev bardzo szybko rozważył wszystkie powody, dlaczego rozsądnym byłoby pozbyć się Khalida. Zastanowił się również nad tym, co Irakijczyk mógłby mu zaoferować. Doszedł do wniosków.

Wyszarpnął z rąk Sharifa jedną broń, pozbawił go też drugiej zatkniętej za pasek. W ten sposób Khalid stracił zarówno pistolet Vincenta Barnetta, jak i Tylera. Arab nie mógłby się opierać, nawet gdyby chciał. Wciąż kręciło mu się w głowie po podwójnym uderzeniu o kamień. Poza tym nawet w szczytowej formie nie miałby najmniejszych szans.
- Zaprowadź ich na górę, do Clem - rzekł Bogdan.
- A co z kobietą? Ona jest z IBPI.
- Ją też chcę przesłuchać.
Tymczasem do pokoju wszedł jeden z towarzyszy Goreleva. Trzymał w ręku laptopa. Ukłonił się uprzejmie, po czym podszedł do olbrzyma. Zaczęli szeptać coś o jakimś przelewie. Sharif i Alice jednak nie dosłyszeli szczegółów, gdyż Siergiej wyprowadził ich z pomieszczenia. Ruszyli przez wypełniony ludźmi pokój główny.

Siergiej brutalnie wepchnął ich do jednego z pomieszczeń na drugim piętrze, które dawno temu służyło Lilliane za pracownię malarską. Alice jednak prawie nie poznała wnętrza. Tapety - choć podniszczone i wyblakłe - pozostały co prawda te same, lecz większość mebli zniknęła, lub została zamieniona na inne. Znaleźli się w środku, po czym usłyszeli trzask drzwi za plecami i brzęk zamykanego zamka.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=jEgX64n3T7g[/media]

Wstrzymali oddech. Zastygli w kompletnym bezruchu, jak gdyby najmniejsze drżenie mięśni, najmniejszy ruch mógł zesłać na nich okropieństwo i drastyczność, którego doświadczyła nieszczęsna kobieta - poprzednia lokatorka makabrycznego pokoju.

Nagie zwłoki leżały na brzuchu na podłodze. Nogi zostały ułożone pod kątem prostym, ukazując siniaki na pośladkach, udach i łydkach. W odbyt kobiety włożono połyskujący kij bejsbolowy wepchnięty aż do połowy. Pokrywała go osobliwa mieszanina osocza i biegunki. Niedaleko leżał porzucony, zakrwawiony śrubokręt zalany skrzepłą krwią i resztkami kału oraz wiertarka z przytwierdzoną końcówką w postaci okrągłej szczotki drucianej. Spomiędzy metalowych, zakrzywionych prętów połyskiwała krew oraz zdarty nabłonek i miąższ. Przyrząd musiał być wielokrotnie wprowadzony do pochwy kobiety, gdyż nic z niej nie pozostało oprócz bezkształtnej, bezpostaciowej masy stanowiącej zlepek skóry i tkanki tłuszczowej. Obfite smugi krwi bezsprzecznie wskazywały na to, że to wszystko miało miejsce jeszcze za życia.

Mimowolnie spojrzeli dalej.
Głowa została zmiażdzona. Rozpłaszczona o podłogę niczym zgnity melon. Kość ciemieniowa odkleiła się od mózgu, eksponując zawiłe bruzdy i zakręty. Kręcone, brązowe włosy wydawały się należeć co najwyżej do lalki. Opadały na porcelanowobiałą skórę, którą szpeciły na całej powierzchni dłuższe lub krótsze nacięcia wypełnione skrzepłą krwią.

Sharif z trudem rozpoznał Clementhine Russov.

Jeszcze dalej, w samym rogu, siedział nagi mężczyzna. Schował głowę między kolana i objął je rękami. Trząsł się, jakby w malignie.
- O-on k-kazał mi ją zgwałcić - rzekł z rosyjskim akcentem. Sharif rozpoznał go. Mężczyzna miał na imię Pyotr. - T-tymi wszystkimi rzeczami… K-kazał mi to wszystko robić - kołysał się, po czym spojrzał na Sharifa i Alice szeroko rozwartymi oczami. - A jej mówił, że ma k-krzyczeć z ekstazą, jak to r-robiła, kiedy ten A-arab ją pieprzył. I ma to robić coraz głośniej i głośniej. Że cały d-dom ma być w-wypełniony jej rozkoszą, że każdy m-ma słyszeć, jaka z niej k-kurwa - mężczyzna załkał. - Cały czas przepraszała, przypominała ich przeszłość, d-dobre chwile. N-natomiast on… on rzeźbił w jej skórze paznokciami. I k-kiedy j-ja… - Rosjanin mimowolnie rzucił okiem w kierunku własnego krocza. - Kiedy nie byłem w stanie… tak b-bardzo się bałem… Wtedy przyniósł śrubokręt i wiertarkę. W-włożył mi je do rąk. J-ja nie chciałem… Na s-sam koniec nadepnął na jej cz-cz-czaszkę - Pyotr wskazał drżącym palcem na zwłoki. Wilgotny śluz kapał z jego nosa, mieszając się z potokami łez spływającymi z oczu.

Alice i Sharif zostali zamknięci w pomieszczeniu i mieli czekać, aż Bogdan wróci do nich na przesłuchanie.

Mogli próbować uciekać oknem, jednak było zabite gwoździami i wpierw należałoby je usunąć. Nawet wtedy spad zdawał się wyjątkowo stromy. Choć znajdowali się jedynie na drugim piętrze, odległość zdawała się co najmniej wystarczająca, by skręcić sobie kark. Z drugiej strony lepiej skręcić sobie kark, niż przeżyć to, co Clementhine Russov.
Na ścianie tuż przed nimi, wysoko widniała kratka wentylacyjna - wystarczająco duża, aby obydwoje mogli zmieścić się do środka gęsiego. Jednakże… dom Lilliane był zalany, zmienił się z czasem w ruinę i na swojej drodze mogli napotkać wszystko. Cieniste, zakurzone wnętrze pełne pajęczyn w żadnym wypadku nie wyglądało zachęcająco.

Poza tym w pokoju znajdowała się również szafa, dwa stoły i cztery krzesła, choć dwa z nich miały tylko po jednej nodze. Niestety jedyne konwencjonalne wyjście z pomieszczenia zostało zamknięte przez Siergieja na klucz.

Wzdrygnęli się oboje, czując na sobie przeciąg.
Jeżeli nie pospieszą się… wszystko wskazywało na to, że skończą w podobny sposób, co Clementhine Russov.

Imogen i Natalie


[media]http://www.youtube.com/watch?v=RFFQ89nvJxE[/media]

Mężczyzna umierał.

Został przeniesiony na stół. Anneke i Chen pomogli zerwać z niego ubrania, kiedy Imogen i Natalie starały ocenić się stan pacjenta. Został postrzelony pod lewym obojczykiem - nieszczęśnie w okolicy serca. Douglas starała się ocenić przemieszczenie tchawicy, stan wypełnienia żył szyjnych, ruchy ściany klatki piersiowej. Nie miała pojęcia, co robi. Imogen w tym czasie pospieszała Nikolaia, który wnet zniknął w poszukiwaniu apteczki.

Brat opowiadał Natalie, że w takich przypadkach w pierwszej kolejności ocenia się funkcję poszczególnych układów. Krążenia, oddychania, stan przytomności - to wszystko w celu podtrzymania czynności życiowych. Dotknęła skóry nad tętnicą szyjną - na szczęście tętno było wyczuwalne, lecz częstość zdawała się niemiarowa. Spojrzała na kolor, ciepłotę i wilgotność skóry. Wszystko wskazywało na to, że Liam został postrzelony już jakiś czas temu. Oceniła drożność dróg oddechowych i swobodność oddechu. Następnie delikatnie potrząsnęła mężczyzną, by ocenić stan świadomości.

Liam był na granicy wstrząsu hipowolemicznego, o czym świadczyły zapadnięte żyły. W normalnych warunkach postawiono by teraz na tlenoterapię, uzyskanie dostępu dożylnego, przetaczanie krwi, ochronę przed utratą ciepła i podanie środka przeciwbólowego. Po czym od razu powinien zacząć operować go chirurg. Natalie czuła się taka bezsilna. Jedyne co mogła zrobić, to tamować krwotok koszulą Chena.

Nikolai przyniósł apteczkę. Po krótkiej rozmowie wrócił z morfiną. Rosyjska mafia utrzymywała się głównie z dystrybucji i handlu narkotykami. Imogen powoli wstrzykiwała roztwór opiatu do żyły Liama. Przynajmniej w ten sposób mogły mu pomóc.

Nawet nie zauważyły, kiedy Alice, Sharif i Siergiej wyszli z pomieszczenia obok. Jednakże zaraz po nich w salonie pojawił się Bogdan. Sama jego obecność na chwilę zatrzymała konflikt pomiędzy Javierem, a Rosjanami.
- Otrzymałem środki od IBPI - rzekł mężczyzna. - Od teraz ci ludzie są naszymi gośćmi - rzekł akurat wtedy, kiedy do środka weszło ośmiu nieznanych Rosjan i trzech kolejnych detektywów IBPI. W pomieszczeniu robiło się coraz tłoczniej. - Nikomu z nich nie ma spaść pojedynczy włos z głowy - rzekł, spoglądając na Marisol i trzymającego ją mężczyznę, który wnet zreflektował się i wypuścił kobietę. Tym samym uspokoił Varelę. - Wszyscy jesteśmy przyjaciółmi - rzekł chłodno, spoglądając zarówno po detektywach IBPI, jak i swoich towarzyszach. - Jeżeli ktoś chce wyjść, to może w każdej chwili. Już nie jesteście zakładnikami. Pamiętajcie jednak, że IBPI zapłaciło nam za wasze bezpieczeństwo i opuszczając ten dom dobrowolnie zrzekacie się naszych usług. W tej chwili na terenie posiadłości jest ponad czterdziestu obytych z bronią braci Rosjan i nigdzie nie będzie wam bezpieczniej - dodał. - Tam jest kuchnia - wskazał palcem pomieszczenie obok. - A tam toaleta - przesunął dłoń w innym kierunku. - W tej chwili pójdę wezwać zaufaną pomoc medyczną. Dopilnuję, aby przybyła jak najszybciej - dodał, patrząc na Liama. Następnie ruszył po schodach na piętro.

Detektywi IBPI spojrzeli po sobie. Nie byli pewni, co robić dalej - oprócz Marisol, która uwolniona z uścisku podbiegła do Liama i ze łzami w oczach nieporadnie, lecz delikatnie ujęła jego głowę w dłonie. Pochyliła się, by pocałować mężczyznę w czoło. Ranny poruszył się, starając się coś powiedzieć.
- Nie męcz się - szepnęła, kręcąc głową. Łzy płynęły z jej oczu prosto na usta mężczyzny.

Cytat:
Napisał Liam
Ja… nie mogę mówić. Siostro… słuchaj mnie teraz!

Skorpion Imogen wyłapywał słowa kierowane do Marisol. Wystarczyło jedno spojrzenie, by miała pewność, że Cortega również odebrała komunikat.

Cytat:
Napisał Marisol
Liam… proszę cię, zostań ze mną… Liam…
Marisol płakała, kręcąc głową. Javier podbiegł do niej i mocno przytulił.
Cytat:
Napisał Liam
Don Lorenzo… to szef włoskiej mafii… to on, to on za tym wszystkim stoi i…
Cytat:
Napisał Marisol
Ja wszystko wiem, Liam. Proszę, proszę… nie poddawaj się… Zaraz przyjedzie pomoc, dlatego…
Cytat:
Napisał Liam
Marisol, milcz! Postrzelili mnie Włosi, ale zanim Rosjanie mnie odbili… zdołałem podsłuchać… Don Lorenzo wszystko ukartował!
Cytat:
Napisał Marisol
Tak, wiem...
Cytat:
Napisał Liam
Prawie cała mafia Bogdana Goreleva zebrana jest w jednym miejscu! I policja… całe brygady zaraz się tu zjadą! Lorenzo po prostu zadzwonił na komendę i złożył wiarygodny donos, wspominając o IBPI… FBI też jest w to zamieszane. Oni też wiedzą o IBPI! Don Lorenzo chce, aby Rosjanie i psy wytłukli się nawzajem. Wtedy, po tym wszystkim przyjedzie na miejsce i załatwi niedobitki. On… on jest geniuszem! Mam nadzieję, że to on na to wpadł. Bo jeżeli Dahl to wszystko przewidział, jeśli to jego plany… To znaczy, że wygrywa z nami, choć od roku siedzi przez nas pojmany. Marisol… Marisol... jak mamy wygrać tę wojnę…?
Cytat:
Napisał Marisol
Liam, proszę cię… teraz odpocznij. O nic się nie martw. Jestem przy tobie… Jesteś przy mnie bezpieczny…
Cytat:
Napisał Liam
Marisol, uciekaj stąd jak najprędzej! Zaraz rozpęta się tu piekło…

Imogen rzuciła wzrokiem na Natalie. Jej towarzyszka o niczym nie miała pojęcia. Dociskała gazę do klatki piersiowej Liama, jakby jego życie od tego zależało… bo tak zresztą było. Anneke przemywała czoło mężczyzny wilgotną szmatką, po czym opuściła głowę. W kącikach jej oczu zalśniła łza, do której nie potrafiłaby się przyznać.
 
Ombrose jest offline