Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2016, 17:47   #6
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Trójka krasnoludów była zaintrygowana i nieco przerażona rozrzuconymi trupami, a zwłasza ranami im zadanymi, ale Gram jak zwykle przeszedł od razu do rzeczy.
-Nie ma co tu stać i gdakać po próżnicy. - zaczął swoje pogaduszki.-Trupy przyciągną trupożerców, a my nie chcemy tu czekać, aż oni przyjdą, albo giganty. Zabieramy i ruszamy dalej. Im szybciej dojdziemy do Nesme, tym lepiej.
Moira przytaknęła, po czym spojrzała na grupę przetrząsającą pobojowisko ciekawa, czy zostawili dla niej i dla Silke jakieś łupy, czy też każdy sobie rzepkę skrobie. Dobrze byłoby to wiedzieć także na przyszłość.
Niesforny niedźwiadek przywitał ich znudzonym wyrazem pyska. Siedział na szczycie wzniesienia i wyglądał jakby był na wygnaniu. Odwrócił umorusany krwią łebek za siebie gdy tylko usłyszał kroki zbliżających się. Na głos Grama ożywił sie nieznacznie i oblizał czujnie niuchający nos. Może liczył na coś do jedzenia?
Zinbi buszowała w zwłokach na dole. Dosłownie.
Druidka nie patyczkowała się z ogołacaniem trucheł, zdejmowała wszystko co na nich znalazła, choć niekoniecznie przedmioty te miały jakąkolwiek wartość i odkładała na stos obok. Co ciekawsze… mała gnomka dorwała się już do butelki jakiegoś alkoholu. Wesoło pociągając z gwinta, obmacywała bezgłowemu orkowi okolice klejnotów by po chwili wyciągnąć jakąś sakiewkę.


- Skończyliście? Ruszamy dalej? - krzyknęła Moira do towarzyszy, która w większości stali w grupie i najwyraźniej o czymś rozprawiali, nie zwracając uwagi na przybycie krasnoludów. Była także ciekawa w czym rzecz.
- Ta… Moira ma sporo racji, warto ruszać by znaleźć bardziej osłonięte miejsce na noc… Wysłałam Pogwizda na dalsze zwiady, dobrze by było gdyby zobaczył gdzie jest w miarę bezpiecznie, a gdzie nie. Tylko jeszcze nie wrócił… - westchnęła Silke omiatając wzrokiem horyzont - Znaleźliście coś ciekawego?
-Chwileczkę. - Obładowana zdobyczami Lyre podeszła do pozostałych towarzyszek i zaczęła obdarowywać je fantami. -To dla ciebie. I to. I to. - Wręczyła Moirze świecidełka i mikstury. Potem obdarowała i Silke. -No i to chyba wszystko. A tak, jeszcze to - Oddała ciężki topór w ręce krasnoludów.
- O, dziękuję! -Ucieszyła się Moira, pakując łupy do plecaka. Nie wiedziała czy dostała “po równo”, reszta pomyslała o niej i Silke, a to wiecej niż nie raz można się po przygodnych kompanach spodziewać.
- Tutaj też - gnom przyłączył się do obdarowywania. Obok stosu broni wylądowała także kolczuga. Na tyle ile się dało naprawiona - a już na pewno lepsza niż jej brak. Zamyślony gnom poprawiał tobołki na mule, pomagał krasnoludom w przymierzaniu pancerza, dzielił pozostawione zapasy na paczki dla wszystkich i przerzucał drobiazgi między nimi. Z jakiegoś powodu dobry humor jeszcze sprzed chwili ulotnił się jak poranna mgła.




Gdy krasnoludy interesowały się stertą znalezisk, zwłaszcza bronią, Eryk Sammelion zwrócił się do pozostałych długą przemową:
- Oni niech tam jeszcze badają znaleziska, a was proszę o uwagę. Wiemy wszyscy, że od Nesme nasi przewodnicy idą do Mithrilowej Hali. My sami musimy ustalić, co dalej. I tu pojawia się jedna sprawa - tutaj były szlachcic dyskretnie pokazał przybyłym z krasnoludami towarzyszkom orkowy list, po czym kontynuował przyciszonym głosem - Przy zwłokach znalazłem orkowy list. Z kilku przyczyn chciałem go pokazać najpierw wam, może dopiero potem krasnoludom, ale o tym później. Na szczęście w moim rodzie uznawało się, że język wroga trzeba znać, stąd bez problemu odczytałem treść tego listu. Są to rozkazy Oboulda dla Gragha Długozęba - najwyraźniej dowódcy orków w Nesme. Ma trzymać twardą ręką miasto, a jeszcze twardszą… swoich ludzi. Ma nie przesadzać z gnębieniem mieszkańców, bo są potrzebni do budowy twierdzy. Wynika z tego, że i nam może grozić pojmanie i praca w niewoli. Aha, i do tego Obould obiecał posiłki za kilka dekadni. Póki co, wszystko jasne? - zapytał Eryk, po czym przez nieuwagę nie poczekał zbyt długo na odpowiedź i kontynuował wywód. - Wszyscy się chyba zgodzą, że jeżeli chcemy cokolwiek zdziałać, trzeba będzie przede wszystkim zorientować się w sytuacji. Silke, tu znów liczyłbym również na Pogwizda, gdyby się dało - może zaobserwuje dyskretnie, czy wszyscy nie-orkowie są uwięzieni, czy tylko część, i tak dalej. Padł pomysł wyzwalania Nesme… Cóż, ja strategiem nie jestem, ale nie wiem, czy będzie to miało sens tak krótko po opanowaniu praktycznie całych Marchii przez orków. Choć jeżeli już mielibyśmy to robić, to sądzę, że przed przybyciem posiłków. Oczywiście, wszystko będzie zależało od sytuacji. O tym jednak też później. Najpierw chcę powiedzieć o czymś innym. JEŻELI - tu Eryk wyraźnie zaakcentował to słowo - okaże się, że ten cały Gragh Długozęb, jak to ujął Obould, w tej chwili “przesadza” z gnębieniem ludności… - tu Eryk wziął głęboki oddech - nie wiem jeszcze, jak, ale list musi trafić do Gragha. Żeby prześladowania zmniejszyć. Może rozkazy Oboulda poskutkują - Eryk z uwagą obserwował słuchaczy, chcąc poznać reakcję na jego ostatnią propozycję.
- Może Pogwizd go podrzuci -zaproponowała rozbawiona Moira, po czym spoważniała. - Wyzwalanie Nesme w chwili, gdy nie ma widoków na przybycie wojska zdolnego utrzymać miasto uważam za bezsens. Skoro miasto padło, to z pewnością nie ma tam wielu osób gotowych - lub będących w stanie - chwycić za broń, a sami nie obronimy miasta; nawet ogrodzonego dobrym murem, jak to. Inna sprawa w jakim stanie są obecnie umocnienia…
Jeśli nawet jakimś cudem pokonamy orki - bo do terroryzowania mieszczan zapewne nie trzeba ich wielu - to los mieszkańców stanie się naszą odpowiedzialnością. Nie będziemy mogli zostawić ich na lodzie, gdyż kolejne oddziały z pewnością wywrą odpowiednią pomstę za wszczęty przez nas bunt. Chcemy zostać uwięzieni w oblężonym mieście?
- kobieta zakończyła swój wywód nieco retorycznym pytaniem.
- Więc tu się zgadzamy - przytaknął Eryk.
-Zawsze można też zorganizować w mieście ruch oporu albo dołaczyć do takiego, który tam już mają. - Zauważyła Lyre. -Nie myślcie, że miasto wyzwolimy od tak, od razu, to raczej będzie walka kawałek po kawałku. Jesli się uda, może akurat się uwiniemy na czas przybycia odsieczy. Jeśli jakaś nadejdzie.
- Co masz na myśli, mówiąc o walce kawałek po kawałku? - zapytał Eryk. - Jeżeli zwykłą walkę o kolejne kawałki miasta - to choćby w końcu się udało, posiłki orków sprawią, że nasza akcja będzie tylko szkodliwa. Jeżeli już robić jakiś opór, to w ukryciu.
- Wybaczcie że się wtrące, ale najpierw moglibyśmy ustalić, jakie warunki panują w Nesme. - Louie na chwilę podniósł głowę, od początku rozmowy ukrytą w wielkich dłoniach i zaczął otwarcie słuchać - Nawet jeśli chcemy organizować miasto przeciw tym sukinsynom, to może to oznaczać że będziemy musieli dać dobrowolnie zamknąć się w murach miasta na długi czas, nawet miesiące! - Silke po raz pierwszy chyba zabrała bardziej zdecydowanie głos, ale przerażała ją wizja możliwego zamknięcia w murach miasta pod okupacja orków. Już bardziej wolała - niebezpieczne, bo niebezpieczne - ale otwarte wrzosowiska. Moira aprobująco pokiwała głową. - Może być tak, że gdy raz wejdziemy do miasta, to już z niego tak łatwo nie wyjdziemy.
- Możliwe - przytaknął Eryk. - Dlatego, jak już wspomniałem, jednym ze środków zorientowania się w sytuacji mógłby być twój Pogwizd. W końcu kto zwraca uwagę na kruki, wrony i tak dalej? W każdym razie, kwestia odbijania miasta to nie tylko kwestia sytuacji w mieście, ale też w okolicach - a dokładniej, w całych Marchiach. A o niej wiemy jedno - mają tu przybyć posiłki orków, które zniweczą ewentualne powstanie.
-Nie jesteśmy zainteresowani… wyzwalaniem Nesme. Obaczym sytuację, ale jedynie dobrym słowem możemy was wspomóc. Na nas czeka Mithrilowa Hala.- stwierdził Gram głaszcząc się po brodzie.-Dla nas miasto to przystanek na drodze… ale zapewne szlachetnym byłoby je wyzwolić z łap orków. Więc powodzenia wam życzę w tym szlachetnym dziele.


***


- Człowiek… tam na północy. Walczy sam z kilkoma orkami. Ranny… ale jeszcze żywy i uparty.- Pogwizd powrócił z nowiną.-Orki mają przewagę, ale jeszcze go nie zdołali ubić. Choć pewnie to kwestia czasu.
Wykrakawszy to kołując nad głowami całej drużyny, wylądował w końcu na ramieniu Silke.
-”Tam na północy” to znaczy za najbliższym wzgórzem czy kwadrans marszu dalej? - Moira najwyraźniej oczekiwała od magicznego ptaka konkretów, choć jej zainteresowanie było umiarkowane. Walka to walka, liczą się sekundy. Człowiek mógł paść martwy nim kruk doleciał by zdać im raport.
-Dobre pytanie. - Poparła ją Elfka. -Jesli ruszymy teraz to mamy szansę ocalić kolesiowi życie, czy raczej mamy szansę zaatakować Orków kiedy będą przeszukiwać zwłoki i lizać rany?


Puchaty zaryczał “groźnie” czyli jak zwykle zamiauczał z chrumknięciem na końcu. Uradowany, że humanoidalne stado ponownie w komplecie, zbiegł do druidki, która kończyła przeszukiwać ostatnie z ciał i dopijać pierwszą z dwóch butelek alkoholu.
Zinbi beknęła głośno ukontentowana procentami trunku i poklepała misia po głowie. Ten chwycił w zęby drobną dłoń gnomki i poprowadził ją do zgromadzenia drużyny.
- To idziemy, ta? - Sol czknęła głośno, zamykając butlę. Jak zwykle żyła trochę na uboczu w odrealnieniu i nie wyglądało, by rejestrowała sygnały z zewnątrz.
- Ta - starszy z gnomów otrzepał się jakby ktoś właśnie wylał na niego kubeł wody. Przez chwilę wyglądał nie lepiej niż Zinbi - ale jemu przeszło. Z procą w dłoni wyrwał w wskazanym kierunku.
Eryk w reakcji na wieści o walce szybko wyciągnął kuszę, mamrocząc coś o powtarzającej się historii, i z niecierpliwością wyczekiwał odpowiedzi kruka oraz rozwoju sytuacji.
-Krótki lot… dwa wzgórza dalej.- próbował wytłumaczyć kruk nerwowo drobiąc łapkami na ramieniu Silke.
-Głupio by było odwrócić gębę, od kogoś kto może zginąć od orczego miecza. Zwłaszcza, gdy dałoby się go uratować. W tej walce jednakże nie możecie liczyć na moją lufę. Jeno na topór. Moja Lufcia… jest za głośna. Nie chcemy zwracać dodatkowej uwagi… kogoś… lub czegoś.- stwierdził Gram najwyraźniej mając na myśli giganty.
- Jak tak to ruszajmy; my tu gadu gadu a on zczeźnie w tym czasie. Orków nie może być dużo skoro sam się broni. - rzekła Moira i wyciągnęła broń, robiąc kilka kroków w kierunku wskazanym przez kruka.
Lyre tymczasem bez słowa ruszyła we wskazanym kierunku, biegnąc z wyciągniętym rapierem i gotowa zaatakować każdego przeciwnika, jaki się nawinie. W tej sytuacji niezbyt dbała o ostrożność, liczył się wszak czas.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline