Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 11-12-2016, 21:44   #275
Dziadek Zielarz
 
Dziadek Zielarz's Avatar
 
Reputacja: 1 Dziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemuDziadek Zielarz to imię znane każdemu
Leuden spóźniał się za sprawą swego starego przyjaciela Siwucha, który uparł się, że ze stajni nie wyjdzie, a kiedy już wyszedł co rusz okazywał niezadowolenie z faktu, że musi podróżować w towarzystwie obcych mu, poza kapitańską, szkap co skwapliwie wyrażał kłapiąc zębami, potrząsając łbem i nieomal zrzucając wielkoluda z grzbietu. Ostatecznie za swe zasługi otrzymał kilka pańskich smagnięć nahajką co ostatecznie uspokoiło zwierzę, jednak nie dość by od czasu do czasu zastrzyc uszami, albo parsknąć niby pogardliwie w stronę innych wierzchowców.

Sam Gunther niewiele się zmienił, może strój mu się wygładził jako i świeżo ogolona gęba, jednak najwięcej nowego wniósł strażniczy hełm podbity wełnianym czepcem tkwiący na baryłkowatej łepetynie, jako i hrabiowska liberia wciśnięta na przeszywanicę. Przy siodle wisiał pokaźny arsenał strażniczego żelastwa, w tym siekiera i młot założone w poprzek, toboły z prowiantem i inne tajemnicze wory zawierające bogowie wiedzą co.

- Ruszamy, panienki. Heja!

Wykidajło kopnął Siwucha, który zgodnie z oczekiwaniami ledwo zadreptał w miejscu wciąż solennie obrażony na towarzystwo reszty wierzchowców, póki Gunther nie szarpnął końskiego ucha i nie warknął czegoś co prawdopodobnie mogło dotyczyć rychłego spotkania z nahajką. Zwierzę spuściło łeb zaczem ruszyło przed siebie swego szpetnie uśmiechniętego jeźdźca.
 
Dziadek Zielarz jest offline