Jednooki mimo bólu dokładnie się wsłuchiwał w opowieść karczmarza. Co chwila go popędzając:
- Gadaj ładnie mi tu bo trzeba nam wszystko wiedzieć.
Gdy sołtys potwierdził słowa karczmarza, nie co się zdenerwował.
- Przecież my sami się w hordę pomiotu pchamy. "Hrabioszczyna nas ładnie w paszcze chaosu wysyła, gdyby nie Jaśmin to zaraz bym kazał nam zawrócić a niech se szubrawiec sam po lesie mutantów lata. Dobrze, że to nie te ohydne szczury, co kiedyś oka mnie pozbawiły. Ścierwa cwajnsze na pewno dawno by wiochę splądrowały i spaliły. " - Au kmiocie zacnie się przykładaj do tego szycia bo palce poucinam.
Po szyciu rany Jednooki rzucił 4 szylingi i parsknął pod nosem:
- Masz tu swoją zapłatę.
Niedługo potem upił się do cna żeby nie czuć bólu i położył się spać.
W kolejnych wioskach obawy tylko się zwiększały. Apogeum dopiero nastąpiło na widok szuroludzi, Jednooki bo wiem miał w Aldorfie z tym pomiotem do czynienia i wiedział, że to cwany i ohydny przeciwnik.
Szybko skrył się za konarem drzewa zaciskając pięść na szczęście tym razem nie pozwolił reszcie towarzyszy na błąd w poruszaniu wróg nie miał prawa ich wytropić. Lecz mimo to pochwycił swoją kuszę i wycelował w największego z nich tak aby w razie problemu osłabić tom watahę.
"Pie..... Jaśmina lepiej stąd zawinąć, bo skończymy jako obiad pomiotu. Jak będzie okazja to trza wiać najlepiej do innego landu. "