Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2016, 10:52   #95
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
~***~

Wiatr kołysał wysokim na ponad metr zbożem, raz po raz wzburzając włosami Venory. Słońce prawie dotarło do zenitu zmuszając dziewczynę do przysłaniania oczu dłonią przy skroni. Venora spojrzała w bok patrząc na żołnierski krok swego dziadka, który trzymając ją za lewą rękę prowadził w stronę lasu, oddalonego od nich najdalej o milę. Venora nie pamiętała dokładnie twarzy swego dziada, choć pamiętała że ta zawsze miała surowy i poważny wyraz.
Dzień był ciepły i pogodny, na błękitnym niebie nie było ani jednej chmury. Venora widziała jak polna ścieżka, którą maszerowała prowadzi gdzieś w głąb lasu. Nie miała pojęcia po co zmierza w tamtą stronę, lecz czuła w głębi serca szczęście i radość, jakby coś w środku jej podpowiadało, że las kryje w sobie potężną, dobrą energię.
-Venoro...- usłyszała i spojrzała znów w stronę dziadka.
-Venoro... Venoro!-

~***~

-Venoro! Zbudź się!- półszept Arthona wyrwał paladynkę z głębokiego snu, który wyrył się młodej dziewczynie głęboko w pamięć, tak, że kiedy odzyskała pełną świadomość ciągle pamiętała szum zborza, oraz zapach letniego wiatru, który jej się przyśnił.
-Rusz się. Zwiadowcy natrafili na coś w ruinach na wzgórzu.- wskazał wzniesienie, u którego stóp znajdował się ich obóz. Venora mętnie powiodła wzrokiem po obozowisku i dostrzegła dwójkę żołnierzy, których wyznaczyła na zwiad, oraz Virgo, który błyskawicznie sposobił się do drogi.
-Nie! Zostań i pilnuj obozu. Ktoś musi wydawać polecenia. Zbudź ludzi i przygotujcie się na ewentualną walkę!- ton Arthona był poważny i władczy. Venora rozumiała, że sprawa była poważna.
-Wy idziecie z nami!- polecił dwóm zwiadowcom -Zabierz miecz i tarczę. Zbroja będzie za głośna.- polecił po czym odszedł kilka kroków na skraj obozu i zamienił kilka zdań z zwiadowcami.

Venora prędko wydostała się z śpiwora, założyła skórzaną kurtę i zabrała się do zakładania butów. Robiła to znacznie szybciej niż na co dzień, lecz była kobietą wyjątkową, której na przygotowanie się do drogi wystarczyło kilka chwil. Venora spojrzała na brata i energicznie gestykulujących zwiadowcach. Rycerka spojrzała kątem oka na swój miecz i tarczę. Wszystko było na miejscu. Choć serce jej waliło w piersi i czuła że sytuacja jest napięta w głębi duszy myślała nieustannie o śnie, który miała. Ciągle próbowała sobie przypomnieć, lub skojarzyć, co też czekało ją w lesie. Scena, która jej się przyśniła chyba miała na prawdę miejsce.
Venora powiązała wysokie, żołnierskie buty i podniosła się energicznie zabierając jednym ruchem rąk tarczę i miecz w pochwie przyczepionej do paska, który dziewczyna zdążyła zapiąć na biodrach nim przebyła kilka metrów dzielących ją od brata.
-Na szczycie tego wzgórza są ruiny starej wieży. Zwiadowcy dostrzegli jaskrawe światła pulsujące raz po raz. Ponoć ziemia w pobliżu ruin drży, a powietrze śmierdzi siarką...- syknął w ramach błyskawicznego wyjaśnienia.

-Demony...- odrzekła Venora, łącząc fakty z teorią wyuczoną pod okiem wielu profesorów i mistrzów wiedzy świątyni Helma. Nigdy nie spotkała demona, lecz wiedziała, że te potężniejsze potrafiły kłaść trupem całe legiony ludzi.
-Możliwe. Jeden z nich został na czatach, w pobliżu ruin. Czeka tam na nas. Musimy się spieszyć, bo wspinaczka będzie trudna.- polecił Arthon przejmując dowodzenie nad małą grupką towarzyszy.
Venora, starała się nadążyć za energicznym krokiem brata i dwójki zwiadowców. Przez chwilę przyglądała się ich twarzom i widziała strach, jakby to co tam ujrzeli było wcielonym złem.
Kilkanaście minut trwała ich wspinaczka do miejsca, gdzie wyczekiwał ich trzeci zwiadowca. Młody mężczyzna o szerokich barach czekał przykucnięty z łukiem w rękach za wielkim konarem – kilkanaście merów od skrawka chodnika położonego przed wejściem do wieży. Chodnik z kostki brukowej był po bokach chroniony prawdopodobnie przed porywistym wiatrem, przez wysoki na dwa metry mur. Nie to jednak wstrząsnęło Venorą, a potężna liczba pożółkłych, ludzkich czaszek pod tym że murem.


Wieża miała tylko jedno miętro, dlatego nie była dobrze widoczna u podnóża wzniesienia. Szczyt porastały gęste gałęzie bluszczu. Nad wielkimi, drewnianymi drzwiami na końcu chodnika znajdowało się małe okienko, przez które widać było świetlne rozbłyski, jakby ktoś skrył błyskawicę w wielkim słoju.
-Sir Arthonie. Co robimy?- spytał ten zwiadowca, który to tak dzielnie wyczekiwał powrotu swoich kamratów i dowódczyni. Arthon natomiast spojrzał na swoją siostrę -Co robimy?- spytał jakby chciał sprawdzić doświadczenie swej siostry.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline