Sytuacja była lekko mówiąc napięta. Z jednej strony mieszkańcy Orilionu mieli wszelkie powody, by wydać maga tak po prostu, chociażby po to, żeby mieć święty spokój, z drugiej, każdy przecież wiedział że układy z piekłem zawsze się źle kończyły. Zawsze. Bez wyjątku, bez cienia nadziei.
Napiął cięciwę i spojrzał wzdłuż brzechwy, tak by celować prosto w portal, najlepiej prosto w oko piekielnego wysłannika. - Życzenie musiałbyś spełnić zanim ci go oddamy. Musiałbyś zniszczyć wszystkie istoty będące we wszystkich piekłach i z nich pochodzące w taki sposób, by nigdy się nie odrodziły w żaden sposób. Jeśli je spełnisz, będę wiedział że mówisz prawdę i będziemy mogli przekazać ci maga. - Powiedział na tyle spokojnie, na ile był w stanie. Starał się by głos mu zbytnio nie drżał, podobnie jak dłoń.
Wiedział że demoniszcze się nie zgodzi, bo musiałoby zniszczyć najpierw samo siebie, oraz swoich poddanych jak i zwierzchników o ile takowych miało. Jakoś mu to zwyczajnie do wizji piekieł nie przestawało. - Panowie, wy tak na poważnie chcecie biec w objęcia demona? Dusze wam niemiłe? Jak niby chcecie zakończyć tą farsę? - Miał nadzieję że cała ta gadanina da magowi wystarczająco dużo czasu, by zamknąć portal. W końcu póki co, nic przez niego nie przeszło, więc nie widział przeszkód, by czarodziej nie pomyślał nad swoją własną skórą.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |