Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-12-2016, 21:00   #22
JJ
 
Reputacja: 1 JJ wkrótce będzie znanyJJ wkrótce będzie znanyJJ wkrótce będzie znanyJJ wkrótce będzie znanyJJ wkrótce będzie znanyJJ wkrótce będzie znanyJJ wkrótce będzie znanyJJ wkrótce będzie znanyJJ wkrótce będzie znanyJJ wkrótce będzie znanyJJ wkrótce będzie znany
DWORZEC godz. 20:30 ; Madison i Max

Powiedzieć, że dworzec autobusowy nie przypominał tych ze Stanów, czy Europy, to nie powiedzieć nic. Gdyby nie ustawione pod krzywą wiatą dwa autokary, można by pomyśleć, że to jakieś koczowisko bezdomnych. Setki ludzi siedzących na wszelkiej maści torbach i walizkach, głośna muzyka wydobywająca się z trzeszczących radyjek lub prymitywnych telefonów komórkowych. Do tego wszystkich jazgot rozbieganych dzieci i wieczorna sauna. Nagrzany przez dzień asfalt i beton, teraz po zachodzie słońca oddawał całe zebrane ciepło.
Terenowy wóz najemników od razu przyciągnął wzrok patrolujących ten teren wojskowych.
Gdy Peterson zatrzymał się przy niewielkim budynku dworca, dwóch żołnierzy ruszyło w ich stronę.
Madison chwyciła plecak i ucałowała Maxa w policzek, korzystając z okazji by mu coś powiedzieć.
- Zabierz auto gdzieś dalej, lepiej by go nie skontrolowali. Dołącz do mnie za 5 min.
Wyskoczyła i poklepałą drzwi teraz juz mówiąc dużo głośniej.
- Dzięki za podwózkę!
Patrzyła jak Max odjeżdża udając, że rozgląda się po dworcu, a tak na prawdę czekając na reakcję żołnierzy.
Ci nadal szli w jej kierunku. Może to, że szli ich zatrzymać było tylko przewidzeniem i rodzącą się paranoją. Emocje i stres zaczynały dawać o sobie znać.
Eliott powstrzymała się by nie wziąć głębszego oddechu. Potrzebowała snu… dużo. Uśmiechnęła się do żołnierzy jakby dopiero co ich zobaczyła.
- Czy wiedzą panowie, gdzie znajdę jakieś kasy biletowe?
- Biletów nie ma - odparł łamaną angielszczyzną jeden z żołnierzy - Za późno. Chyba, że…
Mężczyzna zawiesił głos i wykonał dłonią gest znany na całym świecie, oznaczający zapłacenie kilku dolarów na lewo.
Madison pozwoliła by na jej twarz wypłynął szczery smutek. Musiała przyznać, że nie było z tym wielkiego problemu bo tej emocji było dziwnie blisko to załamania, które teraz czuła. To kraj cholernych łapówkarzy. Gdyby o tym wiedziała wzięłaby dwa razy wiecej forsy… na wydatki. Uśmiechnęła się smutno to mężczyzn udając, że nie zna tego gestu.
- Ojej… myślałam, że skoro jest tu dworzec, to można dostać bilety.
- Można. Tylko za późno
- powtórzył żołnierz i karabinem machnął w stronę zebranego pod wiatą tłumu - Za późno. NIe jedziesz. Trzeba płacić. Dużo płacić.
Po moim trupie murzynie. Madison zrobiła minę zaskoczonej idiotki.
- Wydawało mi się, że bilety nie są tutaj takie drogie… no cóż to poczekam do jutra.
- Musisz płacić - powtórzył żołnierz mocno akcentując słowa. Zrobił krok w przód i znalazł się tuż obok Madison. Jego karabin prawie dotykał jej brzucha.
- Musisz płacić. Rozumiesz. Nie ma dolar, nie ma jazda.
Madison spojrzała na broń.
- To niebezpieczne prosze pana. Powinniście dbać o turystów. - Sięgnęła do kieszeni i wyjęła jeden banknot. - Chciał pan dolara?
Mężczyzna chwycił banknot i przedarł go na oczach Madison. Rzucił na ziemię i splunął.
- Żart! Suko!
W tym momencie odezwał się jego partner z patrolu.
- Dokumenty! Już!
Dziewczyna wyjęła jedne z lipnych dokumentów jakie dostała od Browna i podała je mężczyźnie. Udała mocno wystraszoną.
- Nie chciałam żartować, tylko nie wiem o czym panowie mówią. Za bilety płaci się w kasie. Czy sprzedają panowie bilety?
żołnierz zaczął uważnie studiować dokumenty Madison. Trwało to dość długo i najemniczka była pewna, że to zwykła szopka. W końcu żołnierz oddał jej paszport i powiedział:
- Gdzie twój mężczyzna?
- Powinien zaraz tu być. Złapałam stopa by zdobyć nam bilety, ale i tak najwyraźniej dotarłam za późno.
- Miała cichą nadzieję, że Max niebawem się pojawi.
Max przyglądał się całej scenie z bezpiecznej odległości na pozycji kierowcy w ich terenówce i poczuł wszechogarniającą panikę, która powoli przeradzała się w paranoje.
Madison cały czas uśmiechając się do żołnierzy sięgnęła po telefon i wybrała numer Maxa.
- Cześć skarbie. Gdzie jesteś?
Max nagle poczuł wibracje w kieszeni spodni ,wyciągnął telefon nie spuszczając wzroku z trójki ludzi i chwilę wahał się czy odebrać, w końcu wciska zieloną słuchawkę;
- H..Halo? Mamy aż tak przejebane?
Kobieta uśmiechnęła się do stojących przed nią murzynów.
- Za ile będziesz? Bardzo by mi się teraz przydał mężczyzna.
-No..mogę być zaraz, c-co się stało??
- Skarbie mogę ci wyjaśnić jak się pojawisz? - Madison miała ochotę zakląć, najlepiej rzucić w tych cholernych żołnierzy tym telefonem.
- Dobra, już idę - Max szybko się rozłączył, wyłączył silnik i wysiadł z auta
Gdy w końcu Max zjawił się przy Madison, żołnierze skupili uwagę na nim. Zmierzyli go od stóp do głów i w końcu jeden z nich zapytał:
- To twoja kobieta? - jego angielski był o wiele lepszy niż tego drugiego, który proponował najemniczce łapówkę.
- T-Tak to moja dziewczyna, słuchajcie panowie, my nie chcemy kłopotów . Niedługo bierzemy ślub i robimy sobie wycieczkę po Afryce, nie szukamy kłopotów .
- Pilnuj jej lepiej i ukróć jej pyskaty język. Nie ma szacunku dla mężczyzn. Przynosi ci wielki wstyd taka kobieta. - żołnierz obrzucił jeszcze szyderczym spojrzeniem Madison i wraz ze swoim kolegą ruszyli dalej.
Max odetchnął z ulgą i spojrzał na Madison pytającym wzrokiem
- Co ty kurwa robisz? - Po chwili cicho zapytał Max by nikt z otoczenia ich nie usłyszał, a w szczególności oddalający się żołnierz- Możemy zawsze odkupić od kogoś bilet, albo ukraść - Dodał po chwili.
Madison wzięła go pod ramię i uśmiechnęła się.
- Nie planowałam kupować żadnego cholernego biletu. Wolałam by uznali mnie za głupią turystkę niż np… “najemnika”.- Ostatnie słowo wypowiedziała tak, że Max mógłby spokojnie powiedzieć, że to przekleństwo. Jej szept ginął w odgłosach dworca. - Co tak długo?
- C..co? Ah nic, leki na astme brałem- Skłamał Max
- Taa… a nie potrzebujesz jeszcze zastrzyku z insuliny? - Madison przywarła mocniej do mężczyzny, jakby na serio byli parą. - To teraz skarbie prowadź na dworzec, sprawdzimy czy mają tam jakieś kamery.
- Kamery? Po co ci kamery?- Zapytał się wyraźnie zagubiony Max
Madison naparła na ramię mężczyzny zmuszając by ruszył w stronę budynku.
- Istnieje cień szansy, że jeśli są, mogą być skierowane na skrzynki, a jak tak to może zobaczymy jak wygląda nasz zagubiony agencik.
- Aaaha..o to ci chodzi - Twarz Maxa jakby pojaśniała, kolejny fragment układanki pasuje do całości. Po tylu nieprzespanych godzinach jego mózg po prostu przestaje funkcjonować jak należy.
Madison powstrzymała się by nie pokręcić z niedowierzaniem głową. Uśmiechnęła się tylko i poprowadziła ich w stronę dworca. Po przekroczeniu drzwi niby zainteresowana “architekturą” rozejrzała się po wnętrzu. Zaczynała mieć coraz większe obawy jeśli chodzi o tą misję. Nie dość, że gonili za laską, która równie dobrze mogła już być sprzedana jako dziwka, to jeszcze w kraju ogarniętym powstaniem, z bardzo dobrym najemnikiem na ogonie. Madison spojrzała na Maxa, ale szybko powróciła do poszukiwania kamer.
Plan Madison niewątpliwie był dobry, ale Bamako to nie Nowy Jork, Paryż, czy Amstterdam, gdzie na dworcach montuje się monitoring. Tutaj nic podobnego nie uświadczysz. Jedynie dwóch żołnierzy stojących w pobliżu kas.
Cała poczekalnia była pełna ludzi, nie było więc mowy, aby dyskretnie zajrzeć do skrytki. Pytanie tylko, czy muszą się z tym aż tak kryć. Wedle słów ojca Dikelediego była ona przecież pusta.
Eliott rozejrzała się za miejscem, z którego byłoby dobrze widać skrytkę. Po czym poszukała innego, z którego mogłaby zobaczyć czy ktoś nie czatuje na osobę zaglądającą do skrzynki. Szybko wypatrzyła taki punkt.
- Skarbie, sprawdzisz skrytkę? - Madison uśmiechnęła się do Maxa, po czym dużo ciszej dodała. - Sprawdzę, czy ktoś nie podąża tym samym tropem co my.
Gdy Peterson ruszył w stronę skrytek, Madison uważnie obserwowała zebranych ludzi. W zbieraninie miejcowych trudno było dostrzec kogoś wyróżniającego się. Na szczęście miała wprawne oko i nie raz wystarczył jeden niepozorny ruch, by obserwator się zdradził.
Peterson sprawdzał skrzynkę i ku uldze kobiety nie zauważyła nikogo, kto by jakoś szczególnie się przejmował tym, co on robi. Oczywiście pojawienie się białej pary, wzbudziło lekkie poruszenie, ale raczej wśród tego tłumu nie było żadnego obserwatora.


Petereson wrócił z szerokim uśmiechem na twarzy. Złapał Madison pod rękę i szybko pociągnął ją do wyjścia. Na jej pytające spojrzenie, pokazał otwartą dłoń na której leżał mały, niepozorny pendrive.
 
JJ jest offline