Miejsce do którego ostatecznie dotarli było podłe, ale gwarantowało dyskrecję. Z drugiej jednakże strony Jean przebywając w Imperium od aż nadto długiego czasu wiedział, że standardy życia tu i w rodzimej Bretoni są zupełnie inne. Powoli się przyzwyczajał, aczkolwiek nie było to łatwe. Wciąż wracał myślami do wykwintnych pałaców, dworek, zachrypniętych od ciągłych śpiewów minstreli i turniejów. Turniejów w sumie brakowało mu najbardziej, ale miał świadomość tego, że przemawia za tym bardziej nuda obecnej egzystencji i pycha niźli faktyczna potrzeba. Życie z perspektywy błąkającego się na wygnaniu rycerza było inne niż w służbie seniora.
Po dotarciu do kwatery Jean rozglądał się ciekawie, będąc tu po raz pierwszy. Nie był zachwycony tym co widział lecz nie okazał dusigroszowi, który był ich kamratem w tym podłym fachu, dyshonoru komentując podłość jego egzystencji. Tym bardziej, że na standardy Imperium, żył w dostatku! Jednak jedna rzecz zwróciła uwagę Jean Pierra. Czerwony kufer z rytym na wieku herbem. "De Tarvaux!!" spostrzegł z zaskoczeniem, wspominając zasłyszaną niegdyś na jakimś dworze historię pięknej miłości. Dokładniej przyjrzał się meblowi i wiedział już, że będzie miał z gospodarzem temat do rozmowy. Rozmowy, na którą czekał z niecierpliwością...
.
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |