Koniecpolski odetchnał z ulga widzac ze mały wampirek jest cały . Zapewne musiał by zginac z honorem ( lub z honorem uciekac ) przed dwoma byczkami brujah . Z drugiej strony był nieco zawiedziony . Brak zdecydowania u tych do ktorych zaczoł zywic najgorsze uczucia był haniebny i napewno nie pomoze mu w realizacji planow , ktore powstały gdy wracał z lasu do karczmy .
Uchylone okiennice wskazywały , ze albo wiesniacy uciekli ( co było mało prawdopodonbe z uwagi na besti szwedajace sie po okolicy , jak i podła pogode ) albo zerkaja na scena ktora rozegrała sie przed chwila . Tak czy inaczej - nie było to zbyt istotne .
A własnie !! ... lekki dreszcz przebiegł po plecach wampira . Rozejrzał sie wokół starajac zobaczyc bestie czajace sie w mroku , gotowe uchapac rekę albo co gorsza , kłapnąc tak ze tylko reka by została ...
Usmiechnał sie niepwenie do Milly . "Chyba małemu krwiopijcy nic sie nie stało ... " - starał sie by jego głos brzamił pewnie , i beztrosko . - "Paskudna pogoda " - dodał w nadzieji ze i wampirzyca uzna ze padajacy deszcz i przeszywajacy waitr nie jest godna oprawą jej urody ."Nieprawdaż ?"
Jednoczesnie połozył dłon na rekojesci miecza , by dac wyraz tego ze dla niego ani ciemosc , ani paskudna pogoda ani dwa wampiry szczerzace kły nie wydaja sie straszne ... |