To co dostrzegł rewolwerowiec nie napawało optymizmem. Przyglądał się temu przez chwilę, by po chwili wskazać to miejsce palcem:
- Trup. Tam - dodał, a jedna z dłoni mimowolnie znalazła się ku rękojeści broni.
Arya wstała i ruszyła we wskazanym kierunku bez słowa. W końcu trup nie bez powodu rymował się z trop - należało przynajmniej obejrzeć umrzyka.
Oboje powoli ruszyli ku znalezisku. Rewolwerowiec rozglądał się bacznie na boki. Było za cicho i za spokojnie.*
Stanęli przy denacie. Kości rzeczywiście należały do starej osoby. Były pożółkłe, zakrzywione i nosiły ślady nastawiania stawów w przynajmniej paru miejscach. Przypominały wnętrze zużytego mechanizmu. Strapionego latami urządzenia, które obleczone było kiedyś w coś, co czuło i myślało.
Kości odsłaniały się przeważnie po dwóch tygodniach od śmierci. Jeśli doliczyć wysoką temperaturę podczas dnia, rozkład zachodził szybciej. Pozycja tego człowieka sugerowała że mógł umrzeć z wycieńczenia. Lecz zarówno w Wildstar, co na jego obrzeżach, nic nie było pewne. |