Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 13-12-2016, 20:58   #221
Dekline
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Oczekiwanie dłużyło sie niemiłosiernie, Max z Pieterem zataczali coraz to większe kręgi aż w końcu znikli z pola widzenia. Reszta ochotników oraz mieszkańcy wsi, pomimo zimna dzielnie stali i czekali na wynik śledźctwa. W innym przypadku po pewnym czasie nastąpiłoby rozluźnienie atmosfery, lecz tym razem sprawa była bardzo ważna, chodziło o potrójne zabójstwo - a przynajmniej tak uważali mieszkańcy wsi.

W pewnym momencie z głebi chaty dobiegł przytumiony krzyk:

- Aaaa! Pomocy! On chce mnie zabić!!!

Co spowodowało natychmiastowa reakcję dwójki mężczyzn stojących najbliżej wejścia, w mgnieniu oka rzucili się do drzwi, zupełnie jakby oczekiwali że coś się stanie. Z chwilą gdy otworzyli wejscie, w progu pojawił sie kapłan który biegiem opuścił mieszkanie Willa a wyhamował dopiero kilkadziesiąt stóp dalej gdy zorientował się że jest już bezpieczny i nikt go nie goni. Gdy tylko Burhard wybiegł, do środka wparowała dwójka która wcześniej otworzyła drzwi.

- Marwald .... rzucił się na mnie ..... z nożem - dukał łapiąc oddech.

Jego ręka, oraz szaty były całe we krwi. Nie było wiadomo skąd dokładnie sączy się krew, gdyż było jej całe mnóstwo. Pewnym było że rana znajduje się gdzieś na ręcę bądz w jej okolicy, a świeza krew ciągle wypływa, aczkolwiek coraz to mniejszym strumieniem.

Mieszkańcy wsi gdy tylko zorientowali się w tym co właśnie zaszło, złapali co tam mieli pod ręką i wymierzyli w wędrowców, a na placu została ich tylko czwórka: Waighstill, Felix, Konrad oraz Horst. O ile na młodego kolejny raz mało kto zwracał uwagę to bartnik miał wrażenie że jak tylko drgnie to zarobi strzałą, włócznia czy tam innym kijem. Bez znaczenia było to że jeszcze chwilę wcześniej Konrad pomagał ludziom w akcji pożarowej, teraz był na widelcu, podobnie jak jego kompani. Sytuacja była patowa, każdy ruch mógł być ostatnim, chociaż z drugiej strony mieszkańcy wsi byli rozproszeni, także użycie strzał mogłoby spowodować ogień krzyżowy - czego strzelcy mogli być świadomi.

W drzwiach pojawił sie Marwald, prowadzony przez dwóch mężczyzn. Nie miał w rękach żadnej broni, jednakże jego prawa dłoń była ubabrana krwią i to raczej nie jego własną, gdyż było jej dużo, powoli zasychała, a rany widać nie było.

Kapłan zdołał już złapać oddech, a jedna z kobiet już czystą szmatą owijała ranę.

- Dosyć tego dobrego, to oni zabili Willa i jego rodzinę. Nasz świętej pamięci brat zbytnio im zaufał, ja zresztą też i ledwo uszedłem z życiem. - zawyrokował

- Związać ich, narazie nie zabijać, gdzieś tu jeszcze jest ten wysoki łowca i wiedźma, mniejcie się na baczno... - kapłan nie dokończył gdyż adrenalina przestała działać a utrata krwi dała o sobie znać.

Ludzie stali wpatrzeni w wędrowców, lecz powoli zaczęli się organizować, z ich zachowania można było wywnioskować iż zamierzają wykonać polecenie kapłana, choć z drugiej strony w ich oczach widać było chęć mordu.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline