Zejście w dół łatwe nie było, bo choć Elvin nie był cherlawy, to zbroja i broń swoje ważyły. W końcu brzęknąwszy mocno stanął na podłodze i spojrzawszy w górę zmarszczył brwi myśląc o wspinaczce.
- Dobrze byłoby zamaskować ową linę. Odludzie tu i ze świecą co prawda dowcipnisiów szukać, ale strzeżonego Bogowie strzeżą.
Luna wstępnie sprawdziła podziemia, więc nie było potrzeby by szedł pierwszy. Sprawdził tylko czy miecz gładko z pochwy wychodzi i pobrzękując ruszył za towarzyszami.
- To ten sam herb, jaki widzieliśmy w podziemiach wcześniej. Nieumarły król także pieczętował się owym znakiem, lub niezwykle podobnym. To miejsce zapewne leżało w jego domenie, i jego ludzie tu stacjonowali, stąd ów wilk. Oczywiście mógło to być podobne godło, w jednej okolicy motywy często się powtarzały. Królewski herb w klejnocie winien mieć jednak koronę, po tym poznać monarszy znak. Nie widzę jej, ale klejnot mógł się ukruszyć i leżeć gdzieś na dole. Obejrzyjmy resztę pomieszczenia.
Elvin zaczął szukać śladów czegoś co zwróciło by jego uwagę - było nie było w murowanych fortyfikacjach spędził trochę życia, a budowla była chyba podobna wiekiem, co jego rodowa Czarnowieża. Przyjrzał się i ostrzom, czy są całkowicie przerdzewiałe, czy tylko pokryte warstwą, którą można oczyścić. Miecze - nawet stare - nie były tanie i za klingi płacono złotem. A złoto było im bardzo potrzebne.
- Niebywałe odkrycie! - zdziwił się Elvin, gdy Luna odkryła magiczną dziurkę - Zaiste, szczęście to mieć Cię przy sobie, Panno Luno, zawsze znajdziesz coś niesamowitego w pozornie zwyczajnym miejscu. Cóż będzie pasować w ten otwór? Klinga? Klucz? Może rodowy sygnet?
__________________ Bez podpisu.
Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 13-12-2016 o 21:37.
|