13-12-2016, 21:53
|
#38 |
| Berthold rozglądał się z pewnym obrzydzeniem kiedy przechodzili przez pełne nędzy uliczki, obdarte dzieciaki trzymały się od niego z daleka, co mu odpowiadało, a Rudy warczeniem odstraszał miejscowe kundle. Nie lubił obrazów miejskiej nędzy, nie było to naturalne dla ludzi środowisko.
W mieszkaniu Mariusa rozsiadł się wygodnie, częstując się alkoholem gospodarza, natomiast psu nalał wody. Nie dało się nie zauważyć niezwykłego wystroju wnętrza. Bursztynowy czarodziej mógł to nawet w pewnej mierze docenić, Marius urządził sobie leże z łupów zabranych swoim ofiarom, jak rasowy drapieżca...
Wbił ponure, bezlitosne spojrzenie w Knuta, pozwalając by Maximilian mówił, wiedział że jego towarzysz umie sprawić, by podrzędne łotrzyki pokroju przemytnika wiły się jak węgorz.
Kiedy Maximilian zaczął używać mocniejszych argumentów, podszedł i pochylił się ku oszołomionemu przemytnikowi z drapieżnym uśmiechem żółtych zębów. Męczyły go te podchody, spróbował przejść do sedna. Dlaczego mamy cię puścić, gagatku, zamiast skorzystać z nagrody? Nic się na razie nie dowiedzieliśmy za co byś mógł skórę ocalić... czy mówi ci coś imię Rudolphus von Kurst?- Urwał obserwując reakcje Knuta.
Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 13-12-2016 o 22:24.
|
| |