Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2016, 12:53   #78
Mi Raaz
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Erik - Powrót do domu


Jarl pozbył się wypchanej sakiewki na rzecz czwórki strażników, którzy krótko przed świtem przepuścili ich do portu. Krew zgromadzona przez aftergangera pomogła mu w wiosłowaniu. Gdy już wyszli z kanału Gunnar z wielką wprawą rozwinął żagiel. Erik zaś zajął miejsce w ciasnej dziobowej bakiście owinięty w całun ze skór i futer.

Drzwi husu zamknęły się. Ostatnie promienie słońca znikały nad Tissø. Dwie służki rozwinęły całun w którym leżało martwe ciało Jarla. Erik podniósł się i rozejrzał po zebranych.
W pomieszczeniu, które obecnie opuszczały była jedynie Persefona. Siedziała z nieprzeniknioną twarzą, wpatrując się w powstającego Erika.
Omiotła go spojrzeniem pełnym troski. Pytajniki w jej oczach były aż nadto widoczne.


Z dala dochodziły głosy rozmów. Zapewne zebrano się w sali przyjęć.
Na twarzy aftergangera pojawił się uśmiech. Wstał i podszedł do kobiety. Położył dłoń na jej twarzy i przyciągnął delikatnie do siebie. Później pocałował ją namiętnie, delikatnie wbijając jej kły w usta.
Oddała pocałunek oplatając go ciasno ramionami w pasie, poddając się uczuciu spełnienia i tęsknoty…
...by uderzyć go pięściami w pierś z wyrzutem spoglądając na niego.
Nie musiała mówić. Znał mowę jej twarzy i ciała. Rozumiał, czego oczekiwała.
Chciał ją jeszcze całować. Chciał czuć jej krew płynącą w swoich żyłach. Ale wiedział co mu zarzuca. Naraził się. Czuła, że był w niebezpieczeństwie. Czuła kołek w jego sercu. I w imię czego? Wrócił bez ludzi. Bez drogocennych podarków. Ledwo uszedł z życiem. Zasłużył na każdy jeden cios jaki mu wymierzyła. Spuścił wzrok, bo nie mógł patrzeć w jej oczy. Zacisnął pięść.
Ponagliła go gestem, wskazując na zamknięte drzwi, za którymi głosy słychać było.

Jarl zdjął płaszcz z kapturem, który otrzymał jeszcze w Aros. Odsłonił plecy z wyciętymi przez jego matkę runami. Przypominały mu o niej, choć widział je jedynie w lustrze. Nie to co te na rękach. Jednak nie lubił ich pokazywać innym. Jej wspomnienie, było tylko dla niego. Nie czuł potrzeby chwalić się nim. Miał nadzieję, że nigdy nie przyjdzie mu rezygnować z tych blizn. Wolał je mieć. Ukryte pod eleganckim strojem.
Sięgnął przewieszony czerwony płaszcz obszyty ozdobna nicią w kolorze złotym.
Spiął płaszcz pod szyją. Przysunął się do Persefony. Ucałował ją w czoło obejmując i rzekł szeptem.
- Przepraszam.
Przysiadł w końcu na długiej drewnianej ławie i wskazał miejsce obok siebie.
- Poznałem Freyvinda Lenartsona. Wiem już, że nie było przechwałek w historii o jego walce z wilkołakami. Nigdy nie spotkałem kogoś tak szybkiego. I siły w nim tylu co w kilku mężach. Tylko raptus straszny. Porywczy. Dwukrotnie się starłem z nim. I dwukrotnie zostałem powalony. Nocy wczorajszej i nocy przedwczorajszej. Miał być sojusznikiem. Wysłannik Agvindura. Sam o sobie mówi, że nie przyjmuje rozkazów. I to widać. Miota się niczym dziecko we mgle.
Jarl wziął wdech i wypuścił powietrze. Mimo tego, że wspomnienia ze śmiertelnego życia już zanikały, to niektóre przyzwyczajenia zostały.
- Choć i mąż twój nie lepszy. Przybyłżem do Aros tuż po zachodzie słońca. I bram nam nie otworzono.
Kiwał głową przecząco, jakby sam nie wierzył w wydarzenia ostatniego tygodnia.
- Pierwszy raz od niemal dziesięciu lat ktoś mi odmówił. I to z uniesioną głową. Bezwstydnie kazali jarlowi na jeziorze Tyra czekać pod drzwiami. Z pospólstwem. Z niewolnymi.
Mimowolnie zacisnął pięść na wspomnienie tamtych wydarzeń.
- Toteż postanowiłem ich ukarać. Wszedłem do Aros niczym taran. Główną bramą. I natrafiłem na kogoś, kto zapoznany z naszymi działaniami. Ledwie kilka osób zginęło nim skończyłem z kołkiem w sercu. Nie wiem cóż chcieli osiągnąć ci, którzy mnie kołkowali. Wszak po trzech nocach wypuścili mnie pod wpływem jakiejś trucizny. Wtedy też znaleźli mnie słudzy Agvindura. Nie wywiedzieli się o wrogu niemal nic. A już Jarl Bezdroży planował atak. Co więcej jego towarzysz, niejaki Volund, postanowił wyzwać Einara na pojedynek.
Erik pokręcił głową jakby sam nie dowierzał w to, co działo się przez ostatnie pięć nocy.
- Teraz muszę porozmawiać z moją radą. Wszak dali mi ludzi i bogactwo, a ja wróciłem z niczym. I co gorsza, będę ich prosić o więcej ludzi i bogactwa.
Wstał z ławy gładząc ją dłonią po twarzy.
- Piękna, jeżeli nie znajdziemy i nie pozbędziemy się tego co zalęgło się w Aros, to ani w Tissø, ani nigdzie nie będziemy bezpieczni.
Wstał i ruszył pewnym krokiem do sąsiedniego pomieszczenia.

Jarl wszedł do sali, w której czekali nań możni Tissø, volva oraz najwyższy kapłan Tyra. Potoczył po nich wzrokiem, po czym usiadł na zdobionym krześle.
- Sprawy przybrały trudny obrót.

Głos jarla był spokojny, lecz zasmucony. Wszyscy zebrani czuli, że ma im do przekazania coś niezwykle ważnego. Coś, co nie tylko wyjaśni co się stało, ale też da im oparcie na przyszłość.

- Aros wpadło w ręce jakiejś nie znanej nam siły. Siły, która wie jak radzić sobie z mocą aftergangerów. Niestety również mnie podstępnie zaatakowali. Ledwom uszedł. W trzy noce po przybyciu do Aros spotkałżem wysłanników Agvindura. Przewodził im Kłopotliwy Skald, Jarl Bezdroży, Pogromca wilków - Erik wymieniając kolejne tytuły kręcił otwartą dłonią - i mam nadzieję, że wpadł w moc tych właśnie sił, co Aros przejęły.
Po pomieszczeniu rozgorzały szepty pełne niezrozumienia.
- Mam nadzieję, że to złe siły nim kierowały. Bo jeśli inaczej było, to obawiam się, że nie ma w nim kszty honoru i miłości do bogów o jakim w sagach mowa. Trzeciej nocy, gdy rannego mnie znaleźli to zaatakował mnie od tyłu, nie dając szansy na obronę. Cisnął mną o ziemię, doprowadzając na skraj ostatecznej śmierci. Gdy ludzie, których mi powierzyliście stanęli w mej obronie, to Lenartsson zabił jednego z twych wojów - Erik spojrzał przepraszająco na Asę.
- Cisnął w niego twą córką - zerknął na najwyższego kapłana Tyra - toteż mniemam, że nie było w nim za grosz poszanowania do bogów czy ludzi. Twego syna Jormundzie ogłuszył, tak że Vivi dwie noce wracał do siebie. Czwartej nocy zaś drugi sługa Agvindura zwany Volundem przyszedł i zdradził mi plan swój, co by Einara na holmgang wyzwać. Wiedział wszak, iż ten w zamknięciu. Wieszczka Elin to przepowiedziała. Celem jego było więc splamienie honoru jarla Aros.
Erik kręcił głową jakby nadal nie dowierzał w to czego był świadkiem.
- Może Agvindur wysłał ich w dobrej wierze, jednak owe złe siły przejęły władzę nad ich ciałami. Wtedy trzeba ich jak najszybciej unieszkodliwić. Aż nie chcę myśleć co, jeżeli to ich własna świadomość takie potworności im podpowiada. Wszak Jarl bezdroży jest wojownikiem niezrównanym. Piątej nocy mej w Aros ruszyliśmy do jego szpiega. Ahmata. Człeka tego przeraził Freyvind swą postawą tak bardzo, że ów wyrzekł się całego swego bogactwa, by łapówki wbrew prawom i obyczajom wręczać. Freyvind chciał wykorzystać widzenie z jarlem Einarem, by w jego domu krew przelać wbrew prawom gościnności. Z odrazą planom jego się przysłuchiwałem. Gdy od szpiega tegoż wracaliśmy zaatakowano nas. Lenartsson bez trudu rozerwał ciało napastnika na strzępy, nawet po miecz nie sięgając. Gdy wczorajszej nocy wróciliśmy do naszej kryjówki postanowił i na mnie groźbą posłuszeństwo wymusić. Wśród swoich wojów z mieczem śmiercią mnie straszył, toteż stanąłem z nim do walki. Powiadam wam, najtrudniejszy był to z pojedynków w jakim uczestniczyłem. Czułem jakbym z kilkoma wojami na raz walczył, takiż szybki ów skald. Jednak w końcu uległ mej mocy. Uciekł przede mną w popłochu, drzwi wyrywając z zawiasów. Niestety nie wiem, czy to ów wróg nasz, czy rozwścieczony porażką skald… ktoś zaatakował nasz obóz i zabił cześć ludzi. Nie mogłem im pomóc, bo rozwścieczony porażką swego pana sługa skalda skoczył do mnie i gardło me nożem raził. Po tym haniebnym czynie uciekł wraz z niewolnymi Kłopotliwego Skalda. Większość ludzi jakich mi powierzyliście zginęła.
Erik ze skruchą patrzył w podłogę.
- Nie byliśmy gotowi mierzyć się z taką siła jaką byli szaleni słudzy Agvindura. Ingeborg nie znalazłem wśród poległych. Rolfie, kapłanie - afterganger patrzył w twarz starego kapłana - zanim rzekniesz Heddimowi, by swemi drakkary wraz z berserkami ruszył palić Aros w poszukiwaniu swej siostry, twej córki pomnij, że nie jesteśmy potworami jako oni. Nie nam palić i mordować jak ludziom jarla Ribe. Freyvind jeśli was zoczy gotów samemu zabić kilku berserków. Tam zbyt wielu dobrych wojów życie oddało.

W końcu Erik wstał ze swego zdobionego drewnianego “tronu” i stanął pośród nich.
- Teraz najważniejsze, to bezpieczeństwo naszego domu zapewnić. Toteż niech wszyscy wojowie zostaną w Tissø. Do Aros zaś posłańca wyślemy. Z wiadomością, iż chcemy porozumienie handlowe zawrzeć. Wszak to my jesteśmy najbliższą osadą z jaką handlują. Toteż od dziś każdy handlarz z Aros zobowiązany zostaje uiścić piątą część swoich zysków jako daninę na rzecz Tissø. Zebrane dobra zostaną wam oddane jako głowszczyzna za życie waszych podwładnych. Ktokolwiek przy władzy w Aros jest szybko zdecyduje się na spotkanie przybyć. Wszak nikt nie lubi tracić zysków. Dziękuję wam, za zaufanie jakim mnie darzycie. Wspólnie obronimy nasz dom.


Po spotkaniu Erik przywołał do siebie Gunnara.
- Podwój straże. Nikt, kto nie mieszka za wewnętrznymi murami nie ma prawa za nie przejść. Nikt nie może się zbliżyć do Langhusu bez mojej wiedzy. Niedługo przybędzie jednooki sługa Freya. Zostanie osądzony i stracony, a jego ciało zawiśnie w porcie. Gdy tylko przybędzie pojmać go i uwięzić. Potrzebuję też posłańców. Zaufanych. Jednego do Aros, tego o którym mówiłem z mymi zaufanymi. Drugiego do Ribe. Agvindur musi wiedzieć co robią ci, którzy nie zwykli rozkazów jego przyjmować. Sprowadź mi też skaldów. Trza sagi ułożyć, żeby Zelandia poznała jaką bestią stał się Einherjar z jej łona zrodzony. Koniec z opiewaniem szlachetnego Kłopotliwego Skalda. Świat musi poznać prawdziwą twarz Freyvinda Lenartssona. Wroga bogów i ludzi. Sagę tę mają śpiewać nie tylko w sąsiedniej Zelandii. Mają ją śpiewać w całym kraju Dunów. W Hedeby. W Ribe. Nawet w takim wigwizdowie jak Jelling.
Gunnar skinął głową i wyszedł. Zostawiając jarla samego ze swymi myślami.

Erik zaś skupił się na twarzy jednookiego ghula, którą przywołał w swej pamięci.
- Chodź tu. Staniesz przed bogami.

Aby poprawić swoje skupienie przymknął oczy i między kciuk a palec wskazujący pochwycił przegub swojego nosa.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline