06-12-2016, 18:28 | #71 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
08-12-2016, 10:28 | #72 |
Reputacja: 1 | Erik, Volund, Elin
__________________ Nikt nie traktuje mnie poważnie! Ostatnio edytowane przez -2- : 08-12-2016 o 10:31. |
08-12-2016, 22:25 | #73 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
10-12-2016, 09:10 | #74 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
10-12-2016, 16:47 | #75 |
Reputacja: 1 |
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
11-12-2016, 00:38 | #76 |
Reputacja: 1 | Elin, Erik, Volund Wieszczka w tym czasie uklękła przy jednym z ciał, głowę trupa ułożyła sobie na kolanach i głaszcząc delikatnie jego włosy śpiewała dalej. Pogrobiec nic na to lekceważenie nie poczynił sobie. Wyszedł jeszcze ku volvie, co hirdmana żegnała. Przyglądał jej się chwilę… Gdyby ktoś go obserwował, może by stwierdził, że ze współczuciem. Lecz nie widział go nikt, a lodowate słowa przeczyły takiej możliwości… - Nie możesz już pomóc żadnemu z nich. Elin zdawała się go nie słyszeć, palce kontynuowały niemal czułą wędrówkę po głowie trupa i śpiew nie umilkł. Przykucnąwszy za nią, Pogrobiec najdelikatniej jak umiał przesunął dłońmi po jej przedramionach by ująć jej dłonie. Prawie czule pomógł jej wstać… nie używając siły inaczej, niż jak gdyby nie był świadom ewentualnego jej oporu. Choć gest był poufały, z oczu dało się wyczytać grobową determinację. Nie jej oczywiście… ludziom Eryka być może. Wieszczka głowę obróciła ku martwym hirdmanom, gdy ją berserker odciągał. - Oni płaczą… - Odezwała się cicho. - Muszę im pomóc zasnąć… - Spróbowała powrócić do poprzedniej pozycji ale jej ruchom brakowało siły. - Zasługują by płakać. - wyszeptał jej Pogrobiec jakoś dziwnie, pomiędzy słodkim uspokajaniem dziecka a niespodziewanym gniewem - Zasługują by nigdy nie spocząć… - oznajmił, wprowadzając volvę do chaty, a z każdym pokonanym krokiem idąc coraz szybciej. Volva ciągle się odwracała ku poległym mamrocząc coś pod nosem ale jej bratu bez problemu udało się jaj wprowadzić do środka. - Wszyscy: poza tobą! - choć słowa były zbyt ciche by ich usłyszeli na zewnątrz, była w nich intensywność i groźba. Gdy byli w środku… Pogrobiec szarpnął kobietą, że się pochyliła, łapiąc ją w pasie silnym ramieniem, tak że trzymał jak niewielki bal drewna przy pasie. Drugą rękę złapał za włosy na potylicy, prędko zbliżając się do wciąż żarzącego, migoczącego płomykami paleniska w hausie! - Tyś nieprawdziwa! Dla ciebie nie będzie nic! - na koniec prawie krzyknął, podbiegłszy, jak gdyby zamierzał brutalnie twarz Elin siłą wepchnąć w płomienie, tak raptownie… Mgła szczelnie zakrywająca jej umysł rozwiała się nagle i wieszczka z przerażeniem odkryła, że zbliża się niebezpiecznie do ognia. Wierzgnęła dziko ale uścisk berserkera zbyt silny był, żeby się z niego wyrwać. Wrzask z jej ust się uleciał. Zatrzymał się w ostatniej chwili, gdy twarz volvy już ukamieniony brzeg paleniska przekroczyła. Tuż nim jęzory ognia ją sięgły. Cofnął się, stawiając kobietę z czcią na ziemi i z kamiennym obliczem zmierzył wzrokiem. - Helleven? Wieszczka patrzyła na niego z wściekłością w błękitnym oku. - Czyś Ty do reszty zdurniał?! Co to miało być? Paskudny uśmiech wykwitł na przepięknym obliczu Pogrobca. - Twoja wolność. - i chwilę nie odrywając od niej wzroku podszedł przyklęknąć przy Halfdanie i pozostałych wojach, pozwalając jej podążyć za sobą wzrokiem… zobaczyć chatę i zniszczenia i pustkę w niej panujące. Helleven rozejrzała się uważnie i zagwizdała cicho. - Kłopoty, widzę. - Stwierdziła krótko. - Ilu naszych ocalało? - Na zewnątrz jest Eryk i dwóch jego. Jeden przytomny. Do Tisso im śpieszno i wrócić ze wsparciem. - berserker położył dłoń na czole Halfdana - Halfdan i tych trzech nakarmili go… dobrowolnie… wedle jego słów. Freyvind i jego ghule zbiegli, dokądś. Nas nie było, lecz gdy Jarl Bezdroży i pan na Tisso wracali… od kupca Freyvinda… wtedy zaatakował ich jeden z naszych wrogów. - długi palec grabiastej dłoni aftergangera wskazał na zmasakrowany kadłubek pozostały po napastniku - Skutek widoczny. Co mnie frapuje… Jarl Tisso twierdzi, że po powrocie nasz brat bez przyczyny go zaatakował. Niechybnie, jakoś go uraził i to pominął. Na to darami swemi spowodował ucieczkę Freyvinda, a ghoule i Jorik i Karina za nim zbiegli. Podówczas najpewniej przybyli nasi wrogowie, żywego jeszcze jeńca wykończyli, i rzeź na zewnątrz uczynili. - zakończył relację Pogrobiec, prostując się - Nas tu wtedy nie było. Volva słuchała go uważnie marszcząc brwi. - A Erik niczego dziwnego nie dostrzegł ani nie usłyszał… - Stwierdziła raczej niż zapytała i podeszła do ciała aftergangera przyglądając mu się uważnie, po czym bez słowa dotknęła szyi kadłubka i przymknęła oczy. Ujrzała zbliżając się rozmazująca w oczach smugę, która na moment przybrała rysy Lenartssona. Ból i chrzęst pękających kości, a mimo tego gdzieś głęboko czająca się duma i satysfakcja. Pokręciła lekko głową. - Nie widzę mordercy… - Westchnęła cicho. - Albo był równie szybki jak nasz brat albo to działania brata doprowadziły w efekcie do jego unicestwienia. - Stwierdziła spokojnie patrząc na Pogrobca. -Pewnym jest, że Freyvind nie wiadomo gdzie… i nie ma bezpiecznego schronienia w Aros. Dla ciebie. - zauważył Pogrobiec, prostując się. - Eryk zaproponował, że z nim wyruszyć możesz… mnie też to zaoferował, lecz ja muszę odnaleźć Freyvinda, lub Einara, lub zobaczyć oblicza naszych wrogów. Helleven pod boki się wzięła. - A ja mam jak z podkulonym ogonem stąd uciekać? - Zapytała. - Myślisz, że nie umiem znaleźć sobie sama bezpiecznego schronienia? Poza tym jak Freyvinda chcesz odnaleźć? Bez mojej pomocy, chyba ciężko Ci będzie. - Uśmiechnęła się lekko. Pogrobiec zastanowił się. - Na pewno potrzebujesz śmiertelnych, którzy za dnia cię ochronią. Ich. Oni też wiedzą, czy kto jeszcze ocaleć mógł… I odnaleźć będą umieli resztę wojów Sighvarta, co drakkarem przybyć mieli. Lecz ja nie potrzebuję ani ich, ani bezpieczeństwa morza. - skinął głową do siebie - Ziemia mnie schroni. W tym właśnie momencie w otworze po wyrwanych drzwiach chaty stanął Jarl Tisso. - Czy przedstawiłeś już swej siostrze we krwi mą propozycję? - powiedział bez ociągania Pogrobiec powiódł wzrokiem to do niego, to ku El… Helleven. Widać było, że chce jeszcze wysłuchać, co Halfdan ma do powiedzenia, ale zaczekał, czy sama Widząca nie odpowie… - Jego siostra tu jest i potrafi odpowiedzieć za siebie. - Uśmiechnęła się leciutko. - Dziękuję za Twą szczodrą propozycję ale mi zostać w mieście trzeba. Skinął głową słysząc jej słowa. - Lenartsson rzekł, żeście zbrojni w pięćdziesięciu wojów, to za dnia ma was kto bronić. Ja ryzyka pozostania tu ponieść nie mogę. - Wiem. Rad jestem, żeś pozostał na tyle długo. Inaczej nic byśmy się nie wywiedzieli. - podziękował Pogrobiec, nie patrząc nań - Gdy wrócisz… winienem więcej wiedzieć o naszych wrogach. - powiedział, patrząc prosto na truchło po tajemniczym aftergangerze, co Eryka i Freya zaatakował. - Znacznie więcej. - Na mnie czas już. Gdy przybędę to skontaktujcie się z moimi ludźmi. Myślę, że tym razem me przybycie zostanie zauważone. Tymczasem, bywajcie. Mam nadzieję, że dane nam będzie spotkać się w dobrym zdrowiu. Mam też nadzieję, że odnajdziecie waszego brata we krwi. Po tych słowach Erik pokłonił się. Volva mogła nawet przypuszczać, że puścił do niej oko, choć równie dobrze mógł to być cień rzucany przez zaciągnięty kaptur. Chwilę później pomagał Gunnarowi ciągnąc ospałego i osłabionego upływem krwi Viviego. Wieszczka głową skinęła mu na pożegnanie. - Niech Bogowie mają Cie w opiece. - Odrzekła czekając aż jarl Tisso opuści chatkę. - Który to Halfdan?- Zapytała Volunda. - Czy to ma znaczenie? - skontrował, ale chwilę później potrząsał już za ramię faktycznie Halfdana. Ten ocknął się, otumaniony wzrok podnosząc na Gangrela. - Co się stało? - już zrywał się zaciskając usta by słabość powstrzymać. - Zostaliśmy zaatakowani. - Odparła zamiast Pogrobca Wiedząca. - Wielu ludzi straciliśmy… A Lenartsson za swymi ludźmi się udał. - Za ludźmi? - Halfdan zmarszczył brwi - Wrócił? Jakimi ludźmi? - Ze swymi ludźmi zbiegł… przed jarlem Tisso. Lub tak sam Eryk rzekł. - pozwolił sobie poprawić siostrę Volund - Tylko Eryka spotkaliśmy, lecz jego opowieść była… pełna luk. Liczyłem, że ty więcej rzekniesz, nas tu wszak nie było. - Pić dajcie… - norsman usiadł wolno - … awantura tu była. Freyvind wrócił z Erikiem, niosąc ciało jakoweś. - począł opowiadać. - Kazał mi skrzyknąć czwórkę ludzi - rozglądając się wskazywał ich kolejno - a gdy weszliśmy do chaty, Erikowi się kazał poddać. Kołek chciał od chłopca swego. Mówił coś, że Erik pod władzą tutejszych. Śmiercią mu groził gdyby ten mocy jakowejś użyć chciał. Potem… - Coś mocniejszego by Ci się zdało… - Stwierdziła volva. - Ale czyś pewny, że tego chcesz? - Rękę swą wyciągnęła. Halfdan machnął na to dłonią: - Pić, kobieto. Nie krwi. Miodu, piwa… - począł zbierać się z ziemi i do stołu sam ruszył. Przez chwilę wśród dzbanów i garnców szukał by w końcu do ust przytknąć gliniane naczynie. Odchylił się pijąc jakby na wiór wysychał. Gdy w końcu pragnienie ugasił, wąsy i brodę otarł by kontynuować. Pogrobiec zawczasu również ruszył na poszukiwania, wody tym razem, bukłaka jakiegoś do napełnienia… nie dla Halfdana, co pragnienie zaspokoił, lecz wiedząc, że nadejdzie chwila wybudzić towarzyszy jego. - ...potem walka się poczęła, bo Erik … - Halfdan na skrępowanego wyglądał - … nagle uwagę począł przyciągać. Wszyscy chcieliśmy blisko niego być… - starał się mówić oględnie i słowa uważnie dobierał - Skald ruszył na niego jak furia, ciął go, lecz jarl znowu mocy swej użył i strasznym się zdał w swym pięknie. Frey uciekł. Potem nie pamiętam wiele, ale … - słowa zniknęły gdy znowu usta zamoczył w dzbanie - … kolejno Bjarki rozwścieczon rzucił się na Erika, powalając go i gardło podrzynając. Potem wybiegli wszyscy. Na koniec pamiętam jarla zbliżającego się by się napić i przytomność żem stracił. - potoczył wzrokiem po volvie i Pogrobcu. - Co dalej nie wiem. Wyście mnie zbudzili… Napadli? Wiem, że pojedynczo nas wyłuskiwali. Galvan nie wrócił. Posłałem za nim ludzi. Ci też przepadli. - smutna zwyczajowo twarz Halfana smutniejszą się jeszcze zdała. - Napadli. Przeżyliście zda się tylko temu, żeście bez przytomności legli. - Volund wskazał pozostałych wojów, na których Eryk był się posilił - Freyvind zaginion. Erik wraca do Tisso po więcej wojów by w sile przybyć. Do tego czasu Aros bezpiecznym nigdzie nie jest. - Ale być może o statku nie wiedzą. - Odezwała się po chwili milczenia Wiedząca. - A mnie bez mojej wiedzy mało kto śledzić jest w stanie. - Czy przybyli? - zapytał Volund, mając na myśli wcale nie załogę drakkara. - Tak. Przybyli, obozem w innej części miasta się rozbili. - W takim razie… - Pogrobiec do Helleven przemówił - Twoją decyzją, co dalej czynić. Jako rzekłem, ja muszę zostać z naszym… gospodarzem. Lecz mnie ziemia schroni przed nienawistnym dniem. - Zatem na statku się schronię ale nie uważam, by to był dobry pomysł, by się rozdzielać Volundzie. Nie, gdy na nas polują... - Odnajdźcie Freyvinda. Każdy wój teraz na wagę złota… - odrzekł jej, cofając się krok i drugi i widziała już w jego oczach, że nie na nią patrzy, a myśli jego wokół czegoś dawnego… co wnet znowu uczyni. - Do zobaczenia... - pożegnał się. Jak gdyby na dłużej. W jaki sposób Volund zamierzał informacje na temat napastników zdobyć Helleven pojęcia nie miała. Będzie musiała się go zapytać o to przy następnej okazji. Nie martwiła się tym, iż zniknie na dłużej. Byli związani i wiedziała, że niedługo sam będzie pragnął znów spotkać się i z nią, i z Freyvindem. - Uważaj na siebie. - Rzekła jeno i odwróciła się ku Halfdanowi po czym wzrokiem po izbie potoczyła. - Trzeba ludzi ocucić i zebrać co możemy. Pochówek ludziom postaramy się później zapewnić. Pierw sprawdzić trzeba czy reszta cała i zdrowa. - Pomóż mi - mruknął wciąż nieco otumaniony norsman i ruszył by ludzi nieprzytomnych wybudzać. Helleven brwi zmarszczyła ale podeszła do kolejnego męża, pierw jednak z wprawą włosy splotła, by zacząć ich budzić. Wybudzenie ludzi zajęło czas jakiś, bo prócz krwi utraty ociężali też jakowyś byli. Więc wieszczka chcąc nie chcąc zakasać rękawy musiała i pomóc im, piwa podając i otrzeźwienie złapać. Volva dostrzegając nietypowe objawy postanowiła choć jednego woja sprawdzić i Wzrokiem na niego pojrzała. Nic jednak po za tym, iż ghulem był się nie dowiedziała. W końcu cała piątka jako tako o swych siłach stała. - Co zabrać chcesz? - spytał smutny wiking stojąc pośród porżniętych współtowarzyszy. - Kosztowności jakoweś, mogą się przydać przy opłacaniu ludzi tutaj… - Zerknęła na swoją suknię i skrzywiła się lekko. - I strój nowy dla mnie, muszę się godnie prezentować. - Stwierdziła ruszając przeszukać skrzynie. Zobaczyła zaskoczone spojrzenie Halfdana i grymas niedowierzania zmieszanego ze złością. Ruszył jednak za nią ku namiotowi, porzuconemu przez Erika. W środku widać było, że walka się tu toczyła jakowaś. Skrzynie z dobrami wywalone leżały, ławy, stół wywrócone, skóry rozwłóczone po ziemi. Na klepisku odznaczały się plamy krwi. W kącie w skrzyni krótkie miecze były i saksy. Obok niej leżał rzucony łuk. - Sporo tego. - mruknął Halfdan. - Trza by wóz jakiś przywieść i załadować wszystko. Wiedząca przyglądała się zdumiona bogactwom tu zgromadzonym. Erik posiadał spore zasoby. - Zbyt duże ryzyko… Ale i tak tu trzeba wrócić będzie, nie zostawim naszych ludzi tak leżących. - To co zabieramy? - Halfdan machnął na pozostałą czwórkę by poczęli ładować wybrane przez volvę dobra. Wybrała paciorki, trochę srebra i bursztynu, gdyż wartość największą miały. - Broń sobie wybierzcie, jeśli trzeba. - Dodała i dotknęła rękojeści swojego miecza. Dobrze było go poczuć przy boku mając w perspektywie spotkanie wrogów, którzy bezszelestnie wymordowali większość ich ludzi. Helleven wiedziała, że będzie musiała być nadzwyczajnie czujna. - Broń mamy, ale tę zostawioną przehandlować można - norsman ruszył do skrzyni z wyposażeniem i wraz z czwórką druhów grzebać począł. - Gotowaś by ruszać? Ludzi nająć trzeba by obozowisko posprzątali i ciała oporządzili. Bezpieczniejsim będziem, gdy do pozostałych dołączym. Skinęła lekko głową. - Ty prowadzisz, ja mówię, czy droga czysta. - Odparła spokojnie. - I nie wiem czy lepiej na statek nie będzie się wycofać, ludzi samotnie też posyłać nie radzę. Sam wiesz jak to się do tej pory kończyło. Ruszyli w szóstkę by pomiędzy chatami się przemykać. Volvę wzięli mężowie pomiędzy siebie, także szła otoczona przez nich jak w kokonie. Wiedząca próbowała iść na wzmocnionych zmysłach, jednakże w towarzystwie wojów ciężkim to było, ich kroki dudniły jej w głowie niczym stado szarżujących bawołów. Musiała się poddać ale okolicę cały czas uważnie lustrowała wzrokiem. Po kilku dłuższych chwilach wędrówki przez uśpioną osadę, Halfdan zbliżył się do drzwi jednej z wolnostojacych chat i zastukał dwukrotnie, a krótko. Po chwili drzwi uchyliły się i Geir wpuścił ich do środka. - Co się stało? - dopytał, zdziwiony ich nagłym pojawieniem. - Zostaliśmy zaatakowani. - Odparła Helleven rozglądając się po pomieszczeniu. -Lenartsson i jego ludzie gdzieś zniknęli, odszukam go jutro. Czterech w obozie poległo niestety, trzeba się będzie ich ciałami zająć. Trzech zaginęło. Pogrobiec próbuje o napastnikach informacje zdobyć. Ja będę Was potrzebować, by dzień przetrwac i jutro z godim się rozmówić. - Spojrzała po wszystkich chłodnym wzrokiem. - Wiedzą, że jesteśmy w mieście, nie ma się co krygować. Jeno nie wiem czy nie lepiej na statek się przenieść. Gdzie łatwiej Wam bronić się będzie? - Statkiem wypłynąć można i wrócić przed zachodem słońca. Na otwarty morzu raczej nie zaatakują. - Geir i Halfdan pokiwali jednocześnie. - A ludzi na zatracenie bezsensowne narażać nie ma co. Gotowim możem być za chwil parę. Skald zniknął? Też go pojmali? - Nie sądzę, by zdołali. Miał scysję jakowąś z jarlem Tisso, być może za ludźmi swymi się udał, jutro go sama znajdę. - Jeśliś pewna. - skinął Geir. - Pewnam, zbieraj ludzi. - Odrzekła volva. Hirdman wydał polecenie i ludzie zaczęli się zbierać w kontrolowanym pośpiechu. Helleven dostrzegała, iż załoga dobrze jest dobrze wyćwiczona. Po krótkiej chwili wszyscy byli gotowi i znów ruszyli przez miasto otaczając Wiedzącą. Miała ochotę uśmiechnąć się na te środki bezpieczeństwa lecz zachowała powagę, próbowali jedynie jak najlepiej wypełnić swoje zadanie. Drakkar stał spokojnie w porcie, wszyscy wojowie pozostawieni na pokładzie, byli cali i zdrowi. Hirdmani towaszyszący volvie wyraźnie rozluźnili się na ten widok. Krótka wymiana zdań ze strażnikami i załoga zaczęła szykować się do wypłynięcia, a Helleven wspólnie z dwójką ludzi przeszukała dokładnie cały pokład, by przypadkiem nie okazało się potem, iż zabrali ze sobą niechcianego pasażera. Nie znaleźli jednak nikogo, a i wypłynięcie z portu odbyło się bez problemów. Volva obserwowała oddalający się brzeg zastanawiając się kim byli ich przeciwnicy. |
12-12-2016, 20:57 | #77 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |
14-12-2016, 12:53 | #78 |
Reputacja: 1 | Erik - Powrót do domu
__________________ Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe. ”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej. |
15-12-2016, 21:23 | #79 |
Reputacja: 1 | Elin Elin otworzyła oczy i powitała ją jedynie piosenka siedząca jej w głowie od dni kilku. Na zewnątrz nie było radosnych śmiechów i okrzyków jak poprzedniego wieczora. Zamiast tego wyczuwała kołysanie jakby na statku była. Otworzyła skrzynię i siadła rozglądając się zdziwiona. Wydarzenia poprzedniej nocy powoli na nowo ukazywały się z jej pamięci. Ku swojemu zdziwieniu nie była w chatce, jeno w znajomym wnętrzu drakarru. Wstała sprawdzając czy bracia jej śpią obok ale innych nie było. Zagryzła wargi. Co się wydarzyło? - Styggr? - Rzuciła w przestrzeń. Ochrypły głos odezwał się jak przez ścianę lub zasłonę. Przytłumiony i zgaszony: - Tak? - Wszystko w porządku? - Zapytała wpierw zmartwiona brzmieniem jego głosu. - Nie wiem jeszcze. Sprawdzam od kilku dni. Coś Ci trzeba? - Wiesz co się wydarzyło? Czemu na statku jestem? - Uznaliście zdaje się, że bezpieczniej niż na lądzie będzie… - Styggr zamarudził jakby pytała o oczywistość. - Ale gdzie Volund? Freyvind się nie pojawił? - Freyvind zniknął jak i jego ludzie. Volund poradził też byś na łodzi była z dala od Aros z resztką ludzi waszych. Miałaś zdaje się pogrzeb nadzorować jak i Freyvinda szukać. - Dziękuję. - Odparła wzdychając cicho, Stygrr okazywał się niezwykle pomocy. Volund zapewne spał w ziemi i odnajdzie ich sam. - Czy… - zawahała się na moment. - pomóc jakoś Ci mogę? Słabnąć się zdajesz. - To normalne gdy ze światem za zasłoną zbyt wiele czasu spędzam. Coś jeszcze ode mnie Ci trza na dziś? - Czy wiesz czym jest Krwawy Księżyc? - To znak. Zdarza się jeno na raz na pokolenia. Niesie ze sobą pożogę i wojnę, śmierć. - Styggr mówił ze smutkiem. - A wiesz może czy ma nadejść teraz? Milczenie trwało chwilę: - Nie w dni najbliższe. Ale nadchodzi. Zobaczysz go na niebie, nawet w dzień widoczny będzie. Pokiwała powoli głową i nie ciągnęła Styggra więcej wyczuwając, iż nie chce, bądź nie może za wiele zdradzić. - Dziękuję… Być może jeszcze tej nocy będę potrzebować pomocy. Nie wiem komu czoła przyjdzie mi stawić. Teraz jednak więcej Cie męczyć nie będę. Odmruknął coś z cicha i znowu przestała czuć go w pobliżu. Perspektywa wojny nie była miła, tym bardziej gdy nie wiadomo z kim, czy przeciw czemu miałaby być. Teraz nic na to jednak poradzić się nie dało, gdy z ważniejszymi sprawami się upora sprawdzi co przynieść ma ten Krwawy Księżyc. Teraz należało odnaleźć Freyvinda. Przyklękła wyciągając kości, ponieważ sztyletu nie miała przy sobie, jeno miecz, nadgarstek ugryzła i krwi pozwoliła spłynąć na runy, gdy ona mamrotała cichutko pod nosem. - Na krew którą złączeni jesteśmy ukażcie mi, gdzie brat mój jest. Wskażcie mi drogę do niego. Er-a svá gótt sem gótt kveða öl alda sona, þvi at færa veit, er fleira drekkr sins til geðs gumi Kości rzucone potoczyły się po pokładzie, a volva nachyliła się nad nimi. Ujrzała skalda krwią oblanego z rozwianym włosem pędzącego. Coś lub kogoś w ramionach trzymał przejrzeć nie mogła mgły zasłaniającej tę jedną rzecz czy osobę. Mimo, że więź z jej bratem czuła wspomagającą jej wieszczbę, mgła jak mleko zalewała część jego ciała. Widziała las… gęsty po jednej stronie, rzedniejący po drugiej. Wizja pociągnęła ją z powrotem lecz wrażenie w niej pozostało, że skald bieży w jej kierunku. - Wraca… - Powiedziała do siebie i pas z mieczem zabrawszy wyszła na pokład rozglądając się niepewna co zastanie, ilu ludzi ocalało. Ujrzała Halfdana drzemiącego, Geira co wartę pełnił z trójką innych ludzi. Reszta ludzi miejsca na łodzi zajmowała zajmując się niemrawymi i ściszonymi rozmowami. Geir zauważył jej pojawienie się i lekko skłonił: - Co rzekniesz? Jakie rozkazy? - Witajcie. - Odparła lekko głową skinąwszy również i rozejrzała się ponownie chcąc ocenić gdzie się znajdują. - Plan jakowyś ułożyłaś? Do godiego ruszamy? - Geir dał znak ludziom i Halfdana kopniakiem wybudził z płytkiego snu. Ten zerwał się natychmiast. * Elin zaskoczenie ukryła na stwierdzenie woja o godim. Czyżby Helleven planowała spotkać się z sędzią? Może to nie był zły pomysł… - Ktoś musi okolice chatki pilnować, gdyby Freyvind się tam zjawił - będzie tu niedługo. - Zawahała się. - Jednakże rozdzielać się nie powinniśmy… - Volva na głos myślała. - Pierw godi zatem, zobaczymy co do powiedzenia nam będzie miał. Woj skinął i pomógł jej wysiąść z łodzi. Skinięciem głowy podziękowała za pomoc. - Chciałaś jakowąś suknię. Po kramach chcesz przejść nim do godiego pójdziem? Ludzi najęliśmy przed wieczorem by zmarłych przygotowali i posprzątali wokół obozowiska. Niczego nie pokradli bo pilnowani byli. - mówił idąc obok niej i nieco głowę ku górze zadzierając. - I nie zostali zaatakowani? To dobrze… - Odetchnęła z ulgą. - Zmarłym obrzęd się należy. - Dodała ciszej, nie mieli warunków ku temu, trzeba ich było jednak godnie pożegnać. - Suknia… - Spojrzała na siebie lekko zdziwiona i dostrzegła iż dół w błocie uwalany był. Skrzywiła się leciutko. - Niestety nowa potrzebna będzie, by godi poważnie mnie potraktował. - Pokiwała głową. - U godiego oczy dookoła głowy miejcie. - Spojrzała na Geidra z troską. - Nie sądzę, by coś próbowali, gdy oficjalnie tak pójdziem ale lepiej być gotowym. - Tak. Najlepiej jakiś znak ustalić gdyby pomoc Ci nagle trza było, lub gdyby jakowieś niebezpieczeństwo przeczuwała. - Havamal o gościnie recytować pocznę, gdybym coś przeczuła. Norsman pokiwał głową: - Niech tak będzie. Co z kramami? - zmienił temat raptownie. - Pójdźmy, na szybko coś wybiorę… - Zawahała się na moment. - Skrzyneczki niewielkiej też będę potrzebować. Trzeba pomyśleć o wysłaniu wieści do Ribe. - Wysłanie posłańca do niezły pomysł. Jeno kogo? Raczej kogo by nająć trzeba było, by naszych pozostałych ludzi nie osłabiać. - Pierw upominek przygotować być musiała, by słów nie zawierzać pamięci. Wtedy możemy kogoś nająć. Geir podążał za nią, zdając na jej decyzje tym razem. Upewniał się, że bezpieczna jest i nikt nie podejrzany nie zbliża się w ich okolice. Elin miała wolną rękę w przygotowaniach tej nocy. Była to nowa sytuacja dla volvy, choć przywykła, by ludzie jej słuchali, gdy słowa wieszczb głosiła, to o dowodzeniu nigdy nie myślała. Z pewnością jednak to wszystko mogłoby się spodobać Styggrowi, który z jakiegoś powodu uważał, że powinna tak postępować. Kroczyła swobodnie między straganami wypatrując skrzyneczek i strojów. Suknie znalazła prędko, o barwach wszelakich, zdobionych bogato i mniej. Jej uwagę przykuł jednak czerwony niczym krew fartuch, który doskonale komponował się z jej niebieską suknią. Uśmiechnęła się leciutko do siebie przypominając sobie swój strój z nocy thingu. Wtedy wszystko się zaczęło - ujrzała potężną wizję, która o losach wszystkich mówiła i poznała swych braci krwi, z którymi teraz rozdzielona była. Uznała, iż i teraz przywdzieje czerwień, która wszak o statusie mówiła, a ona zamierzała wystąpić jako wysłanniczka Agvindura. Chwilę targi trwały nim zdecydowała się na kupno i potem zadowolona ruszyła już spokojniej poszukując potrzebnej szkatułki. Znalezienie właściwej zajęło jej trochę czasu ale w końcu kupiła i ją. Skinęła głowa hirdmanowi. - Wracajmy teraz, przygotuję wiadomość, a potem ruszymy do godiego. Przygotowania zajęły volvie czas jakiś, aż zniecierpliwiony Geir i pozostali wojowie, co wcześniej dawali jej spokój, poczęli głośniej między sobą rozmawiać. Nie pospieszali Elin jednak, mimo, że aftergangerka wyczuć zmianę nastroju mogła. - Wyślę po posłańca dwóch ludzi. - rzekł w końcu niski norsman. Skinęła głową. - Dziękuję. - Po czym ponownie skierowała się na drakkar. Tam na miejscu rozłożyła wewnętrzne ścianki skrzyneczki i poprosiwszy o sztylet wyryła po wewnętrznej stronie krótką wiadomość: “Potężne dzieci nocy w Aros.” po czym ponownie wszystko złożyła i włożyła do środka obręcz z głowami smoka. - Do rąk własnych Agvindura trzeba to będzie przekazać. - Rzekła. Halfdan asystujący jej i posłańcowi upewniał się, że wszystko załatwione jak trzeba a człek ruszy z przesyłką jeszcze tej nocy. Opłatę szczodrą obiecał, połowę teraz płatną, połowę po wykonaniu zlecenia. - Wróć do Aros i szukaj nas po powrocie. - rzekł odprowadzając posłańca i wręczając mu odłamek srebra. Godi Elin przebrała się w nowy fartuch i założyła na siebie całą kolekcję biżuterii jaką znalazła w kufrach Erika - jej szyję srebrne łańcuszki z wisiorkami, dwie potężne brosze żółwiowe spinały fartuch z suknią spodnią, a pomiędzy nimi wisiały bursztyny i kolorowe paciorki. Na nadgarstkach z kolei połyskiwały bransolety. Włosy splecione w prosty warkocz poprzetykane również były paciorkami. Tak wystrojona zarządziła wymarsz do godiego i choć wiedziała, iż ubrana jest tak jak należy brakowało jej czegoś - jako volva powinna posiadać swój kostur. Nie wiedzieć czemu wcześniej nie odczuwała tego braku ale teraz był niczym ucięta kończyna. Zamiast tego przy jej boku spoczywał miecz odnaleziony w caernie i to napawało ją otuchą. Szła dumnie ku domostwu godiego, jakby zawsze taki splendor jej przynależał. Kulthus leżał w centrum Aros niedaleko siedziby jarla Einara. Drewniany budynek z bali stał nieco jakby samotnie, przed wielkim otwartym placem, co do różnych okazji służył: raz jako targ, raz jako miejsce spotkań mieszkańców… Otoczenie domu bogów czyste i zadbane było. Nikt na drodze im nie stanął, choć widzieli liczne straże przed langhusem jarla kręcące się. - Jeśli jarla nie ma, na co tyle ludzi? Czegoś pilnują? - mruknął pod nosem Geir krocząc za volvą. - Możliwe, że już jest… - mruknęła cicho i stanąwszy przed kulthusem donośnym głosem, tak by być dobrze słyszalną w okolicy, przemawiać zaczęła. - Jam jest Elin Wiedząca, przybywam z posłannictwem od jarla Ribe do jego syna Einara, pana Aros. - Po czym wkroczyła do środka powoli rozglądając się uważnie. Powietrze wewnątrz halli przepełnione było zapachem gryzących ziół. Mrok tu panował przerywany jeno kilkoma tlącymi się lampami. Gdy wzrok się jej przyzwyczaił ujrzała pęki ziela uwieszona na szyi posągu Freyi, stojącej obok Odyna. Ten ostatni przyozdobiony był srebrną bransoletą i naszyjnikiem. U stóp bogów stały dary w drewnianych i ceramicznych misach, klepisko zaś zamiecione było czysto i obłożone suszonymi kwiatami na długich łodygach. Przed głównym ołtarzem sklecili się i norsmani towarzyszący volvie. Stali za nią robiąc jej miejsce jako Wiedzącej, lecz czuła ich tuż za swoimi plecami. Volva bransoletę zdjęła ze swego nadgarska i położyła przed posągiem Odyna, by na chwilę rękę na piersi swej położyć, po czym wzrokiem po halli potoczyła poszukując sędziego. - Jam Elin Wiedząca, przybywam z posłannictwem od jarla Ribe do jego syna Einara, Pana Aros. - Powtórzyła donośnym głosem. - Ponoć pierw z Wami mówić trzeba, by jarla ujrzeć. Zza ołtarza pojawił się jowalny mąż, z nalaną twarzą i niewielkim lecz dość widocznym, odstającym brzuchem. Długie włosy puszczone luźno były, broda gładko rozczesana. Odziany był w prostą szatę bez ozdób żadnych lecz z haftami na rękawach i krajach materii. - Witaj, Elin Wiedząca. Niech bogowie przychylnością swą obdarzają i ścieżki twe niech proste będą. - schylił się nieco w ukłonie - Jam Hjortr. Pójdźmy, pomówim w spokoju. - zrobił zapraszający gest dłonią. - Niech łaska Asów i Vanów spływa na Ciebie Hjortrze. - Odparła kiwając lekko głową na powitanie i przyglądając się uważnie mężczyźnie, nic jednak nie dostrzegła, zwróciła się więc do Geira. - Poczekajcie na zewnątrz, w boskim przybytku, nikt z pewnością nie uchybi gościnności. - Ostatnie słowa wypowiedziała donośniej, by zwrócić na nie uwagę godiego. Geir i stojący obok niego Halfdan z niepokojem spojrzeli na wieszczkę. Nie chcąc jednak na szwank jej pozycji narażać usłuchali, wychodzac za pozostałymi wojownikami. Elin z wdzięcznością na hirdmanów pojrzała. Nie chciała ich narażać, tutaj mogli zostać bezszelestnie zabici, gdy ona z sędzią rozmawiać będzie, na zewnątrz szansa była, iż przy mieszkańcach nikt ich nie zaatakuje. Godi zaś ruszył ku niewielkiemu pomieszczeniu za ołtarzem się znajdującemu. Niewielki stół i dwa zydelki to wszystko co tu się znajdowało. Niezwykle skromne wyposażenie zaprzeczeone zostało gdy godi począł wypytywać: - Czyż napijesz się czegoś? A możesz głodna? - najwyraźniej starał się nadskakiwać jej aż nadto dotknięty głosnymi słowy, jakie rzuciła niedawno. - W Aros specyjałów nie brakuje. Rzeknij jeno na co życzenie masz, służba dostarczy. - dodał z godnością. Wiedząca uśmiechnąć się miała ochotę albo Hjortr wziął ją za człowieka, co będzie czyniło jej zadanie łatwiejszym, bądź miał ją za tak głupią, by mu uwierzyła. - Dziękuję, nie przybyłam tu ucztować. - Odparła łagodnie. - A moim życzeniem jest jeno móc wypełnić swoją misję. Hjortr chrząknął z powagą i poliki nadął. Zasiadł z godnością na zydelku czyniąc zapraszający gest i dla Elin. - Rzekniesz jaka to misja? Jarl Einar wiele spraw na głowie ma szczególnie teraz i sprawy wagę chcę ocenić by i widzenie z nim umówić dla Ciebie. Volva pojrzała na niego poważnie. - Uważacie godi, iż ojciec Einara wysyłałby do niego swą doradczynię w błahej sprawie? - Zapytała przypominając mu od kogo przybywa. - Zapewne nie - pokiwał głową z namysłem - ale i tu niewiele błahostek miejsce ma. - Sprawa jest na tyle ważna, iż mogę wspomnieć o niej jedynie jarlowi. Polecenie Pana na Ribe brzmiało wyraźnie, bym tylko Einarowi przekazała wieści. - Juści… a znak jakowyś masz? By Einarowi przekazać? - zapytał przyglądając się leniwie volvie. Uśmiechnęła się na to spokojnie. - Nie spodziewaliśmy się takiego ceremoniału, najblizsi hirdmani jarla, Ci którzy bywali w Ribe mnie rozpoznają, także sam Einar, więc gdybym to z nimi rozmawiała, z pewnością już bym miała prawo do ujrzenia jarla. - Odparła wzmacniając swe zmysły. - Hmmm - mruknął godi nie odpowiadając na docinki volvy. - Tak więc pójdź za mną… Podniósł się z wolna i ruszył ku wyjściu z kulthusu. Wieszczka powstała i ruszyła za nim rozglądając się uważnie. Długowłosy Hjortr poprowadził ją ku jednej z trzech wielkich halli z ciemnego, niemal czarnego drewna zbudowanej, co nietypowym wielce jej się zdało. Nie czesto takowe widziała wykorzystane do budowli tak wielkiej. Dach domu jarla zakończony był dwoma rzeżbionymi głowami wężów z dala widocznymi. Wokół budowli kręciło się kilku strażników, a przed drzwiami halli Einara stało dwóch. Hjortr jednak nie robił sobie z nich wiele i ruszył ku drzwiom niezatrzymywany. Straże wpuściły i Elin, jednak ludzi jej zatrzymały. - Broń złóżcie przed wejściem. - odezwał się jeden z wartowników. Halfdan i Geir obruszyli się: - Zwyczaj pozwala broń wnieść i w środku odstawić. - spojrzeli na Elin przy tym jakby jej zdania czekali. - Jeśli nie posłuchacie, wejdzie jeno wiedząca. - dorzucił godi. - Nowe zwyczaje widać panują w Aros. - Odparła spokojnie. - Wybierzcie trzech ludzi, którzy ze mną wejdą bez broni. - Zwróciła się do Geira. Jeśli mieli kogoś narażać, to jak najmniej osób. Wzrokiem potoczyła też po placu, by sprawdzić czy niczego podejrzanego nie wypatrzy. - Jarlowi natomiast przekażę jak nas potraktowano. - Dodała. - Rozkazy z woli jarla - odparł wartownik zatrzymujący ich niewielki pochód. Halfdan wybrał ludzi i broń od nich zebrał. Pozostali ustawili się w zwartym szeregu tuż przed wejściem do langhusu. Godi zaś ruszył do środka przepuszczając volvę i jej hirdmanów. Jarl Einar Wnętrze bogato zdobione było. Nawet pierwsza izba miała bale rzeźbione, a blat ławy na jakiej składano zwyczajowo broń i odstawiano tarcze, nosiła niewielką płaskorzeźbie w sobie dłutem artysty wykonaną. Jej roślinne motywy nasuwały wrażenia labiryntu. Godi ruszył ku sali głównej z jakiej Elin dobiegały ciche dźwięki rozmów i niespieszne kroki służby. Jeśli hus karla Sighvarta robił wrażenie, halla Einara wprawiała w zachwyt. Ściany zdobiona malunkami bitew, potwórów i walk z nimi na morzu i lądzie, liczne wota: tarcze z różnych krain zwiezione, malowane i kute różnymi technikami, miecze i topory, nawet łuki - wszystko to miało mówić o potędze rządzącego Aros. Podwyższenie jarla znajdowało się po lewej stronie wzdłuż dłuższej ściany halli. Sam Einar zaś spoczywał na krześle z wysokim oparciem, wspierając twarz w zamyśleniu i wysłuchując słów jednego z sług. Na dźwięk wchodzących, jarl uniósł twarz i obrzucił spojrzeniem, pytająco przyglądając się godiemu. Elin nie zdradziła zaskoczenia na widok jarla Aros i wprzódy skinąwszy głową na powitanie, w Einara się wpatrzyła. Hjortr zaś podszedł bliżej, gdy Einar ruchem dłoni odprawił służącego. - Posłanniczka od Agvindura, wiedząca Elin - Einar na te słowa brwi lekko zmarszczył jakby przypomnieć sobie próbował. Po chwili twarz mu się rozpogodziła i wzrok zogniskował na volvie. - Elin! - wykrzyknął z cicha - Doprawdy poznać Cię trudno. Uroda twa z roku na rok coraz większa. - skinął ręką zapraszając volvę bliżej - Czy stało się co w Ribe? - dorzucił z niepokojem. Wieszczka nie dostrzegała w aurach godiego ani jarla obcego wpływu. Pozostawało więc inne wytłumaczenie, ktoś niezwykle sprawnie manipulujący umysłem musiał tutaj zadziałać. Należało działać bardzo delikatnie. Uśmiechnęła się delikatnie. - Witajcie, jarlu. - Skłoniła ponownie głowę na komplement, choć wygłoszony do aftergangerki był bardziej pusty niż zazwyczaj. - Dziękuję Ci. - Podeszła do niego kilka kroków ostrożnie. - Dobrze Cię widzieć. - Po czym zerknęła dyskretnie na pozostałych. - Agvindur pragnął bym tylko z Tobą mówiła. - Jako wola jego - mruknął Einar tak różny i spokojniejszy od tego, którego w wizji swej ujrzała - Zostawcie nas. - rzucił do służby i Hjortra, a Elin sali przyjrzała się raz jeszcze niby z podziwem, a w rzeczywistości zmysły swe ponownie zmuszając do lepszego widzenia, słyszenia i czucia. Odczekał chwilę by wszyscy opuścili salę i spojrzał ponownie na wieszczkę. Tym razem wyczekująco. - Do Agvindura Orm przybył z wieściami, iż zaatakowani zostaliście. - Odrzekła ostrożnie. - Zaatakowani? - Einar brwi zmarszczył - Mieliśmy w mieście niewielkie spięcia, ale o żadnym ataku mi nie wiadomo. - uśmiechnął się - Wiedziałbym o tym. - roześmiał się krótko i tubalnie - A Orm… z tego co rzekł, zdaje się do Ribe ruszył by ożenić się z młódką z miasta. Pokiwała powoli głową. - A jednak w mieście napięcie da się wyczuć. Czy wszystko zatem w porządku? - Zapytała z troską. - Napięcie? Nie wiadomo mi o napięciu, interesy idą jak trzeba, ludzie bezpieczni. - spojrzenie Einara nabrało jakby zrozumienia - Agvindur zaniepokojony mniejszymi niż zwykle daninami? To chwilowe było, kolejne wielkością zrównają się do poprzednich. - A te spięcia, o których wspomniałeś? - Zapytała najspokojniej na świecie zastanawiając co jeszcze mogło wpłynąć na uspokojenie emocji kogoś z krwi Eyolfa. - W części portowej zawsze niesnaski. Ot kilka dni temu do miasta bram dobijał się ktoś, kto za jarla Erika z Tisso się podawał i awanturę wszczął, że bram mu nie otwarto. A jednak ni nocy następnej, ni kolejnej nie stawił się z wizytą. - Einar machnął dłonią niedbale. - Jeśli łaskawaś wracaj do Agvindura i przekaż memu rodzicielowi w krwi, że Aros bezpieczne. Żem ja bezpieczny. Ludzi Ci dam by przy okazji daninę mu przekazać. - podniósł się z krzesła i wyprostował, dając tym znak, że dość rozmowy. - Wróć przed świtem, Elin. Przygotowania poczynię byś mogła ruszyć i słowo dobre Agvindurowi jak najszybciej przekazać. Volva gdy mówił myśli jego spróbowała przeniknąć i tym razem los przychylny był i dojrzała troskę o bezpieczeństwo Aros, straże zbrojące się, a także plany wytyczenia szlaku. Głową skinęła lekko. - Dziękuję zatem za słowo, Agvindura z pewnością ucieszy, żeś bezpieczny, bardzo zmartwion był zasłyszanymi wieściami. - Odparła. - Zatem przybędę przed świtem. - Zgodziła się i ku wyjściu ruszyła. - Będę czekał. Wychodząc kątem oka złowiła widok rzeźby zdobiącej wysokie krzesło Einara. Był to obraz jaki w wizji swej zoczyła. Zamrugała zdziwiona i wycofała się z halli, by do swych ludzi dołączyć. - Wróćmy do chatki teraz, być może Freyvind tam się udał, gdy wrócił. - Zakomenderowała zamyślona. Po drodze zapytała Geira czy dostrzegli coś niepokojącego pod longhusem. - Nie. Straże jak straże, czujne, to dobrze. Dobrze dobrani, starają się. Mówca wrócił do siebie, do kulthusu. Gdyby nie wiadomość z Ribe, nie miałbym podejrzeń, że coś tu nie tak. W okolicach najętej chaty z ciemności wypadła na volve rozwrzeszczana i spanikowana mampka - podarek od Freya, o którym wszyscy zdawali się zapomnieć. Geir sztylet wyciągnął by ochronić Elin przez piszczącym piekielnie zwierzakiem. Volva powstrzymała go gestem i spróbowała przytulić mampę mówiąc do niej uspokajająco, po czym do chatki wkroczyła rozglądając się uważnie w poszukiwaniu jakich znaków, które mogły jej powiedzieć czy jej brat krwi tu był. Niczego nie dostrzegłszy westchnęła cicho. - Chyba prościej będzie na statek wrócić i tam czekać, powinien szukać drakkaru gdy wróci… - Stwierdziła. - Na łapówkę kosztowności, srebra starczy? - dopytał Halfdan. - Jeśli tu jeszcze coś ostało, to można zabrać. Nigdy nie wiadomo ile może być potrzebne. - Podziękowała skinieniem głowy za przypomnienie. - Niewiele zostało ale coś jeszcze wydłubać się zda - Geir mruknął - Chodźmy. Nie ma co mitrężyć czasu. Ostatnio edytowane przez Blaithinn : 15-12-2016 o 21:25. |
17-12-2016, 19:56 | #80 |
Reputacja: 1 |
__________________ "Soft kitty, warm kitty, little ball of fur... Happy kitty, creepy kitty, pur, pur, pur." "za (...) działanie na szkodę forum, trzęsienie ziemi, gradobicie i koklusz!" |