Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2016, 17:28   #149
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wróżkowe pogadanki

Trochę czasu minęło… Axel nie musiał patrzeć na zegarek, by stwierdzić, że było to ponad 20 minut. W końcu jednak liściasta zasłona rozstąpiła się na tyle, by Wal mógł się przez nią przedostać. On i wielka taca z jedzeniem, którą niósł przed sobą.
- Obiadek - odparł dość wesołym tonem głosu, sam wyglądając jakby stało się coś po jego myśli. - Obudziła się?
- Zdawało mi się przez moment, że chce otworzyć oczy - powiedział Axel i wstał - ale nawet jeśli uchyliła je odrobinę, to natychmiast z powrotem zamknęła. Jeśli to - spojrzał na tacę - uwzględnia i nią, to trochę na to za wcześnie. Chociaż wygląda smakowicie - dodał. Przypomniał sobie, że ostatnio jadł ze dwie godziny temu, samotnego banana. Trochę mało, jak na tyle wrażeń.
- Mam sprzątnąć ze stołu, czy lepiej będzie, jeśli wezmę tacę, a ty poustawiasz wszystko tam, gdzie powinno być?
- Sprzątnąć? - zdziwił się Wal wpadając Axelowi w słowo. - Ale co tu sprzątać? - I rozejrzał się po tych słowach jakby autentycznie szukał czegoś… brudnego, chociaż jego wzrok jakoś omijał stół, na którym nie było miejsca nawet na tacę, gdyż cały zastawiony był chaosem w postaci butelek, buteleczek, flakoników i takich tam.
Axel już chciał zacytować słowa o bałaganie na biurku i umyśle, przypisywane Einsteinowi, ale darował sobie. Nie mówiąc o tym, że w zamiłowaniu do porządków wcale nie był lepszy od Wala.
- Gdzie zatem powinna się znaleźć taca, a gdzie my? - spytał. - Możemy usiąść na podłodze. Chociaż jestem pewien, że masz i inne pomysły.
Można by przesunąć Dominicę i usiąść na łóżku. Może zapach jedzenia by ją obudził...
- Jedzenie zwykle stawia się u nas na stole. Po to są… - powiedział Wal - zresztą, ta tradycja przyszła tu od was, ludzi, tak jak kilka innych… - dodał bardziej mruknięciem, jakby nie ze wszystkich ów tradycji był zadowolony. W tym czasie podlatywał do stołu.
- Mieliśmy iść z Dafne na piknik... - mruknął Axel, nieco się przy tym skrzywiwszy. - Daj tę tacę i zapoczątkujemy jakąś nową tradycję. Albo wrócimy do tej sprzed epoki stołów. Co ty na to?
- Przecież się zmieści… - powiedział Wil, po czym utrzymując tacę jedną ręką, drugą od nadgarstka po łokieć zaczął upychać dalej flakoniki… no, ten tego… sprzątał.
Axel czekał cierpliwie... acz z pewnym niepokojem obserwując zmiany, zachodzące na stole i czekając, aż pierwszy flakonik z trzaskiem rozbije się na podłodze - z trudnym do przewidzenia efektem.
- A może by tak parę odstawić na półki? - zaproponował nieśmiało.
- Ale na półkach nie ma miejsca. - Wal rzucił słuszną uwagą; nie było miejsca, bo panował tam bałagan godny tego, jaki był na stole. - Potrzebuję więcej półek!
I całe szczęście, nic nie zleciało. Chociaż jeden z flakoników z gęstą niebieską cieczą zawisł w takiej pozycji, że byle chuchnięcie w niego z pewnością spowoduje jego upadek.
Axel zrobił krok i chwycił flakonik.
- Wybacz mój brak wiary - powiedział. - Co jest w środku?
- W środku? W środku czego? - Wal rozejrzał się po pomieszczeniu - Tam? - wskazał drewnianą ścianę, która wyglądała… po prostu jak drewniana ściana bez przejścia, drzwi, okna, półki… czysta ściana i już.
- Nie, nie. W tym flakoniku. - Axel przez moment zastanowił się, czy wszystkie wielkie umysły są nieco... roztargnione. A potem spojrzał na stół, zastanawiając się, gdzie by wcisnąć to, co trzymał w dłoni.
- Aaa… flakonik. Myślałem, że mówisz o łazience. To też tradycja, która przyszła od was, ludzi. - Wróż uniósł wzrok na flakonik przyglądając się mu przez chwilę. - To wywar z oslessa - odpowiedział wróż. - To taki kwiat. To dość ciekawe, wyobraź sobie… - przy tych słowach wróż podsunął wolne krzesło w swoją stronę i wszystko wskazywało na to, że ma zamiar na nim usiąść. - Że kwiaty są białe. Ale wywar z nich zawsze wychodzi niebieski. Kiedy zerwiesz taki kwiat i zostawisz zerwany na słońcu również robi się niebieski. To dziwne zjawisko nie zostało do tej pory wytłumaczone przez żadnego z aalaes.
- Czy ten kwiat ma jakieś znaczenie? Dafne mnie uprzedzała, że lepiej niczego nie zrywać, nie wąchać i lepiej z daleka omijać wszystko, czego się nie zna. Ten kwiatek należy do tej samej kategorii - patrz na mnie i się nie zbliżaj?
- Oh, ależ oczywiście! Chociaż… i tak, i nie… Odpowiednio użyty może być oczywiście przydatny. Ale… źle użyty wywoła po prostu halucynacje. - Wal uśmiechnął się lekko, jakby do jakiegoś wspomnienia. - Noooo… co w niewielkich ilościach nie zawsze jest… ten… niebezpieczne. Noo… eee… częstuj się - wskazał tacę, sam siadając na (2 cm nad) krześle i chwytając kawałek ananasa.
Axel odstawił flakonik i poszedł w ślady gospodarza, jednak miast ananasa sięgnął po owoc granatu.
- A czy myślałeś kiedyś o tym, by zamiast drzwi zrobić szafę na kółkach? - spytał. - Miałbyś do dyspozycji kolejne dziesięć czy więcej półek.
Wróż zmarszczył brwi.
- Szafa, która stoi na kółkach? Ale z czego kółkach? I po co szafa stojąca na okręgach, przecież przez to nie będzie w niej więcej miejsca… - przyglądał się przy tym Axelowi tak, jakby cały czas analizował możliwości jego pomysłu i próbował sobie wyobrazić te… kółka czy okręgi, na których mężczyzna chce postawić szafę.
- Szafa stoi zamiast przejścia, tamtego. - Axel spojrzał ścianę, za którą ponoć kryła się łazienka. - Chcesz tam wejść, to odsuwasz szafę. A w pozostałych momentach szafa stoi, nafaszerowana flakonami i butelkami.
- Na Ziemi, w starych budowlach, za takimi szafami ukrywano tajne przejścia - dodał. - I nie było pustych, niewykorzystanych ścian.
- Aaa… ah! Genialne! Chociaż… - Wróż ugryzł ananasa i nie odzywał się póki go nie przełknął - ...czy flakoniki nie spadałyby z półek za każdym razem, gdy otwierałbym wejście do toalety?
- Wystarczyłaby mała listwa, przybita taki kawałek - Axel pokazał palcami - nad półką. Żaden flakonik by się nie ześlizgnął, i każdy można by bez problemów wyciągnąć.
- Nad półką… nad półką… - zamruczał Wal, znów gryząc ananasa i znów nie odzywając się póki jego usta nie były puste - ale co z tymi mniejszymi? Nie lepiej na półce, na jej skraju?
- To już zależy od tego, jakie duże są flakony, pojemniczki, butelki. - Axel dla odmiany poczęstował się kawałkiem ryby. - Jako że to byłaby twoja szafa, możesz wymyślać takie półki, jakie chcesz i ogradzać je jak chcesz. Widziałem kiedyś nawet półki, w których ktoś porobił przegródki, ale nie wiem, czy to jest aż takie praktyczne.
- Ale to zmniejsza półki… niedobrze… Robiłeś kiedyś sam takie półki, które ukrywają drzwi? - zapytał wróż.
- Niestety... Widziałem je tylko w działaniu. - Axel pokręcił głową. - Ale to nie powinno być aż takie trudne. Kto robił te wszystkie półki? I meble?
- Te akurat zrobił Augustyn - odpowiedział Wal. - Ale później nauczył on robić meble kilku Aalaes. Więc teraz rzadko proszą go o pomoc w robieniu mebli.
- Niektóre pomysły są dobre - powiedział Axel. - A niektóre niepotrzebnie utrudniają potem życie. Chętnie bym z Augustynem porozmawiał. Pewnie jest ciekaw wieści z dalekich stron. Zresztą ty też z pewnością masz mnóstwo pytań... Ale... najpierw chciałem spytać o coś, o co powinienem zapytać dawno temu. Jak się czuje Gallano?
- Ma krzywy nos - Wal skrzywił się lekko - i taki już pewnie zostanie. Ale krew nie leci. Wizja zrobienia z niego wiatru całe szczęście wypadła z głów niektórych aalaes. Niestety pozwoliły mu uczestniczyć w obradach i zabierać głos.
Axel skrzywił się. Kolejny, i jakże ważny głos przeciw agresywnym ludziom. Na dodatek Gallano miał rację. Może nie do końca, ale w znacznej mierze.
- Wiatru? - Spojrzał pytająco na Wala.
- No wiatru… - potwierdził wróż. - Niektórzy uważają, że jego postępek uniemożliwi uzyskanie potomstwa od ludzi, którzy przybyli na wyspę, a dla wielu jest to bardzo istotne. To trochę tak, jakbyś mieszkał w wiosce, która głoduje… przyszedł ktoś, kto ma ziarno… ale ktoś inny źle zaczął z nim rozmowę i cała wioska nie dostanie nawet jednego ziarenka. Więc… prędzej czy później cała wioska umrze z głodu. Rozumiesz?
- Rozumiem. Bardzo dobrze rozumiem. - Axel westchnął. W kwestię zamiany Gallano w wiatr już nie wnikał. A nuż oznaczało to śmierć wróżka. - Moi przodkowie wiedzieli, co to głód. Ale wy chyba jesteście w jeszcze gorszej sytuacji. Zawsze mi się zdawało, że przy tak urodziwych istotach, jak aalaes, nie powinno to stanowić problemów. Większość trafiających tu mężczyzn powinna natychmiast stracić głowy. A może i kobiety...
- Tak, tak… - Wal przerwał mu - ale, jeśli ktoś najpierw dowie się, jak bardzo potrzebujesz ziarna… później będzie w stosunku do ciebie nieufny, gdy zaprosisz go na kolację. Bo wciąż będzie podejrzewać, że jesteś dla niego uprzejmy tylko dla jego ziarna. A jak myślisz, co dzieje się z wioską, która ma ziarno, ale nie rodzą się w niej dzieci?
- Już mówiłem Dafne... Na Ziemi wiele krzywd wyrządzono, porywając i mężczyzn, i kobiety. Moi przodkowie też wyprawiali się na dalekie wyprawy, skąd przywozili sobie żony. Nie zawsze zgodnie z ich wolą. Nie powiem, że pochwalam takie zwyczaje, czy że sam bym tak zrobił, ale wiele rzeczy potrafię zrozumieć. I uważam, że postępujecie nad wyraz uczciwie.
- Czy zdarzały się przypadki odsyłania ludzi, którzy tu trafili? - spytał.
- Oczywiście - odpowiedział Wal, nieco zdziwiony pytaniem, trochę jakby chciał przez to powiedzieć “to nikt ci o tym nie mówił?”.
- Wiem, że są takie możliwości, ale nie zamierzam z nich i tak skorzystać - odparł Axel. - Czy stąd w naszym świecie pojawiły się opowieści o wróżkach, syrenach i naga, czy też czasami odwiedzacie mój świat i ukazujecie się zwykłym śmiertelnikom?
- Cóż… wydaje mi się, że podłoże jest trojakie…. tak, dosłownie TROJAKIE… ale wiesz, to długa opowieść… a ja znów muszę zostawić cię samego…- Wróż obejrzał się na Dominikę. - Prawie samego. Na jakiś czas. Gdy wrócę, z chęcią ci ją opowiem.
- Z przyjemnością wysłucham - odparł Axel. - Drzwi... ta ściana do łazienki, otwiera się bez problemów? Na wypadek, gdybym musiał skorzystać?
Wróź podfrunął do ów wspomnianej wcześniej ściany i po jej prawej stronie położył po prostu dłoń, na wysokości wysuniętej dłoni. Jakby na niczym szczególnym. Axel widział już coś takiego w podwodnym mieście, do którego zabrała go Dafne. Ściana, która po dotknięciu wyjawiła wejście do pomieszczenia. Tu działo się identycznie. Najpierw pojawiły się zarysy drzwi, a później wszystko jakby przesunęło się wewnątrz drewnianej ściany ukazując otwór przez który można było przejść.
- Proste, prawda?
- Olśniewająco proste. - Axel skinął głową.
- W takim razie posiedzę sobie i poczekam - powiedział. - Przyniesiesz jakieś wieści z rady?
Wal skinął potwierdzająco głową, po czym zaczął frunąć w stronę wyjścia, po chwili zostawiając Axela sam na sam z Dominiką.


Jeśli nudzisz się, będąc sam, to kto w twoim towarzystwie jest nudny?
Axel znał to powiedzenie i zawsze się starał, by nie dotyczyło ono właśnie jego. A teraz miał nie dość, że mnóstwo do przemyślenia, ale i mnóstwo do obejrzenia. Co prawda to 'mnóstwo' ograniczało się do dwóch raptem pomieszczeń, a logika nakazywała nie ruszać żadnej mikstury, ale i tak pozostawało jeszcze dość duże pole do popisu. I zwiedzania.


Zaczął od łazienki.
Królowała tu wielka drewniana balia, wpuszczona w podłogę. Wielka, bez problemów zmieściłyby się tu dwie osoby. Misa z wodą stała na drewnianej komodzie. Sedes wyglądał jak pieniek z dziurą, oczywiście przykrytą klapą. W środku chlupotała jakaś jasnozielona ciecz. Czyżby jakiś tutejszy odpowiednik Lysolu czy też CaliCleanu? No ale jak się spłukiwało sedes po użyciu? Wodą z miski? Na szczęście jeszcze nie musiał korzystać z tego dobrodziejstwa cywilizacji.
Na jednej ze ścian wisiało parę ręcznikopodobnych płacht; towarzyszyło im parę pustych wieszaków. O dziwo - ilość znajdujących się w pomieszczeniu flakoników była nad podziw mała - oczywiście w porównaniu z tym, co znajdowało się w sypialni Wala.
Łazienka była ciemna, bez okna oświetlało ją tylko przez wpadające przez drzwi światło. Co prawda pod sufitem krążyła kula, podobna do tych, jakie znajdowały się w jaskini Dafne, ale Axel nie zamierzał jej zapalać.
Dziwny nieco był był brak kranów - albo wszystko tu działało na dotyk, tak jak drzwi, albo też wystarczyło wejść do wanny...
Ten drugi sposób wydał się Axelowi niezbyt prawdopodobny, no bo skąd niby wanna 'wiedziałaby', w jakim momencie się zatrzymać i przestać napełniać? Przez moment zastanawiał się, czy wypróbować pierwszą metodę. Przyjrzał się, czy jakieś miejsce balii, lub jej okolic, nie jest choćby trochę wytarte od stałego używania, ale wyglądało na to, że wszystko co tu było (prócz misy z wodą) jest używane rzadko, o ile w ogóle.
Metodę obmacywania każdej klapki Axel postanowił pozostawić na później. Czekało go jeszcze parę dni siedzenia w tym miejscu, więc nie musiał eksperymentować już w tej chwili. Nie mówiąc już o tym, że miał też szansę dowiedzenia się 'u źródeł', czyli po prostu wypytać Wala, gdy tylko tamten wróci.
Rozejrzał się raz jeszcze po łazience, po czym wrócił do Dominici. Tego jeszcze brakowało, by dziewczyna się obudziła i zaczęła wędrować po sypialni, sprawdzać zawartość flakoników, albo - nie daj Boże - wyszła na zewnątrz. Jeśli Axel się nie mylił, czekałby ją dość długi lot i bardzo twarde lądowanie. A cała wina spadłaby na aalaes w ogóle i na Axela w szczególności. Lepiej było nie spuszczać Dominici z oka.
Może powinien ją, profilaktycznie, przywiązać do łóżka? Nie zwracając uwagi na ewentualne podteksty i przyszłe protesty dziewczyny.


Czekając na powrót Wala Axel powrócił do uroków stołu, a także zaczął się zastanawiać nad okolicznościami, w jakich syrena chciała porwać Alexandra.
Skoro Augustyna na było w domu, a nie było, bo był na radzie, to dlaczego Alexander popłynął do jego domu? Czyżby chciał spenetrować cudze domostwo pod nieobecność właściciela? Takie postępowanie idealnie pasowało do kogoś, u kogo mięśnie zastępowały rozum, a kultura osobista plasowała się na poziomie jaskiniowca. Bo jak inaczej oceniać kogoś, kto uważał, że swą męskość okazuje się waleniem pięściami w klatę lub w szczęki rozmówców.
Axel skrzywił się z pogardą, a potem spochmurniał.
Miał nadzieję, że Alexander nie trafi do ich jaskini. W gruncie rzeczy nie było powodu, by tam łaził. Czy warto więc było zawracać tym głowę Dafne? Ona i tak miała dosyć kłopotów... Ale wiedział, że ta sprawa nieprędko da mu spokój.
 
Kerm jest offline