Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 14-12-2016, 22:09   #31
Uzuu
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał




Okręt Argos, obrzeża systemu Avalon, Sala Konferencyjna - Tula Moorie, Aurelia Zavisha, V5890, Baron Hermann Bruno Von Bismarc, Nae "Tek" Tinnoe, Kara Knight




Spotkanie przeciągało się. Coś co organizator przewidywał na zaledwie godzinę, biorąc pod uwagę poprzednie spotkanie zaczynało nabierać tempa i życia, wydłużając się do trwającej już prawie cztery godziny dyskusji. Na pewno pomógł fakt, że Benjamin w końcu przedstawił sobie wszystkich obecnych, przybliżając nieco specjalizacje każdego z kolonistów. Wyjaśnił też dokładnie co jest od każdego oczekiwane, bo różnorodność zawodów wprowadziła nieco zamieszania do i tak chaotycznego już spotkania.


- No cóż, ja znam was wszystkich ale nie spodziewałem się, że tylu z nas nie wie nic o pozostałych. Zakładam w takim razie, że nie poinformowano was dokładnie o oczekiwaniach jakie firma ma wobec was. - Benjamin westchnął ciężko.
- Planetę, na którą się udajemy nazwaliśmy Avalon. To jedna z wielu odkrytych planet zakwalifikowanych do projektu eksploracji kosmosu. Czyli tu pojawia się Fundacja i to czym właśnie się zajmujemy albo mieliśmy zajmować czyli kolonizacja nowych światów, odkrywanie i poszerzanie granic imperium, światów znanych ludziom, naszemu gatunkowi. Brzmi cudownie i wspaniale dopóki ktoś nie zacznie rozmawiać o kosztach. - kilka osób roześmiało się jakby dokładnie wiedzieli o czym mówił ich zwierzchnik.
- Wszytko było więc pięknie i cudownie, pierwszy okręt zwiadowczy, miał przeprowadzić mapowanie planety, znaleźć miejsce w którym rozpoczęliśmy budowę pierwszej kolonii, zbadać geologię planety, sam układ, zacząć badać faunę i florę oraz wszystko inne na co tylko mogli się natknąć, a mogłoby przynieść przyszłe zyski z tej inwestycji, mogło jej zagrozić, spowolnić, rozwinąć, cokolwiek. - Benjamin rozejrzał się po zgromadzonych, zdawało mu się, że póki co wszyscy słuchają skupieni, czekając na to właśnie nadchodzące “ale”.
- Raporty otrzymywaliśmy regularnie, z kilkutygodniowym opóźnieniem oczywiście ze względu na odległość i brak przekaźników, ale jak powiedziałem, regularnie. Było tam wszystko, miejsce lądowania, które zostało znalezione i zaznaczone, badania, to wszystko były liczby i wykresy. Ruchy ciał w układzie, pogoda, no po prostu wszystko. Oczywiście nie mieliśmy jako takiego kontaktu z okrętem, bezpośrednia komunikacja była niemożliwa. Nic nie stało na przeszkodzie by rozpocząć proces kolonizacyjny. Pierwszą fazą miało być wysłanie “Nadziei Albionu” z załogą oraz zaopatrzeniem, potem następny okręt “Morgana” który miałby kontynuować proces rozwoju kolonii. Ustalenie stałego połączenia z kolonią miało być drugim etapem ale to była daleka przyszłość. - mówiący już od dłuższego czasu mężczyzna upił łyk wody ze stojącej przed nim szklanki po czym kontynuował.
- Pięć miesięcy temu straciliśmy kontakt z obydwoma okrętami. “Nadzieja Albionu” wysłała komunikat o dotarciu do układu, braku łączności z “Excaliburem oraz potwierdziła stan okrętu, stan załogi oraz ładunku jako dobry. Następna i ostatnia wiadomośc była na temat kroków, które kapitan okrętu zdecydował się podjąć. Ewentualne procedury alarmowe, to wszystko było opracowane zanim okręt opuścił znany system, sami powinniście je znać doskonale, wszystko było na treningu. - Widoczne zakłopotanie na co poniektórych twarzach świadczyło jedynie o tym, że nie każdy, poświęcał tyle samo czasu na te wspomniane procedury co inni.
- Z naszych wyliczeń wynika kilka rzeczy. Wnioski możecie wyciągnąć sami ale osobiście zakładał bym gorszy scenariusz. Po pierwsze Excalibur przestał nadawać mniej więcej w czasie gdy Nadzieja przybyła do systemu Avalon, jest opóźnienie w przekazie, ale zwalamy winę na odległość od znanych światów i ewentualne zakłócenia. Po drugie, wszystko to miało miejsce jakieś pięć miesięcy temu. rozpatrując wszystko, nasz czas reakcji i tak był zaskakujący szybki, uwzględniając wszystkie przeciwności. W międzyczasie nie otrzymaliśmy już żadnych więcej komunikatów z układu Avalon. Po trzecie mimo wszystkich teorii od tych najbardziej prawdopodobnych do tych nawet najmniej, nikt naprawdę nie wie co tu się stało. Nie wiemy czego się spodziewać, nie wiemy na co możemy się natknąć, ani tym bardziej co znajdziemy na samej planecie, jeśli tam dotrzemy. - Benjamin zamilkł na chwilę. Wiedział, że gdyby jemu dano wybór nie zaciągnął by się na taką wyprawę, zastanawiał się czy ktokolwiek tutaj miał w ogóle możliwość wyboru.


- A więc marynarka wojenna ma nas utrzymać przy życiu zanim nie wylądujemy na planecie, tak? I tak właściwie to, bo nie do końca rozumiem, to co robi tutaj, z całym szacunkiem do wszystkich zebranych, inżynier, zawodowy morderca i naukowiec? - głos był spokojny i głęboki, mężczyzna oparty o fotel, patrzył się prosto na Benjamina. Thorr Peyravernay był potężnym mężczyzną, takim któremu nie stawało się na drodze chyba, że lubiło się być wgniecionym w ziemię. Była szansa, że gdzieś za tymi zimnymi oczami kryła się namiastka człowieczeństwa, jakieś ciepłe uczucia jedynie dobrze skrywane pod twarzą przystrojoną bliznami, była to jednak bardzo mała szansa.


- Benjamin, pozwól że ja odpowiem. - Zahary zdawał się mieć bardzo dobre wyczucie do tego kiedy należy zabrać głos by skupić na sobie całą uwagę sali.
- Fundacja chce odzyskać pieniądze, które zainwestowała w tą inwestycję. By tego dokonać musimy zacząć kolonizację planety. By rozpocząć kolonizację, potrzebujemy kolonistów. By mieć kolonistów potrzebujemy okrętów, które przybędą tutaj i nie będą znikały. Więc my - Zahary wskazał dłońmi wszystkich zebranych - zwyczajnie zadbamy o to, by wszystkie powyższe zostały spełnione. - Konsultant Fundacji oparł się wygodnie o fotel krzyżując wzrok ze swoim rozmówcą, tylko kilka sekund zajęło by obydwaj uśmiechnęli się a napięcie opadło.


- By trochę to rozwinąć - wtrącił Tarro. - Fundacja chce się dowiedzieć co się tutaj wydarzyło, wszelkie zdobyte informacje zostaną przeliczone jako bonus do waszej wypłaty w momencie przybycia następnego okrętu kolonizacyjnego, Morgany. Jednak proces opanowania planety musi trwać, stąd też różnorodność zespołu. Co sprowadza nas do drugiej części spotkania. - wasz zwierzchnik przerwał na chwilę by wziąć łyk wody po czym kontynuował.
- Zostaniecie podzieleni na zespoły. Thorr, David, Chibui… ke? - Benjamin wyraźnie zająkał się próbując wymówić jedno z imion. - oraz Adrana, jesteście odpowiedzialni za bezpieczeństwo nas wszystkich, kolonii oraz eliminację wszelkich zagrożeń, które mogą stać na przeszkodzie naszej misji. Nadzór nad wami obejmuje Aurelia. Załatwię formalności z kapitanem, powinno go to trochę ugłaskać jako jeden z jego ludzi będzie miał pieczę nad naszym zbrojnym ramieniem. Tula, Nae oraz Ravi, od dziś waszym zadaniem jest sprzęt. Jego sprawność i funkcjonalność. Dostaniecie dostęp do naszego sprzętu w magazynach okrętu, wszystko powinno być w jak najlepszym porządku ale chcę byście się zapoznali przynajmniej z tym z czym przyjdzie wam pracować na planecie. Panno Tulo, skoro pani czuje sie tak hojna, dostanie też pani mały prezent ode mnie, będzie czekał w pani kajucie. Aha, i jeszcze jedno, jeśli potrzebujecie kogoś kto będzie mówił wam co macie robić wypromuje kogoś, ale może obejdzie się bez tego. Kara, Adrian i Kaya będziecie pracować razem, mam dla was mały projekt do wykonania, potem zajmiecie się czymś innym. Pani Maev, podlegać ci będą Sofia, Vahid, Islae, Daphne, Tenney oraz Bale, zanim wylądujecie opracujecie przyszłość naszej kolonii w oparciu o dostępne materiały, przygotujcie wstępne raporty w oparciu o aktualnie dostępne środki oraz ewentualne, opierając się również na zasobach Nadziei Albionu, gdybyśmy je posiadali, podeślę potrzebne dane. V, zaopiekujesz się komunikacją między zespołami, zbuduj podstawy sieci by później można było je wykorzystać w kolonii. I na koniec pan baron, przyznam się, że nie do końca wiem co z panem zrobić. Człowiek o tak wielu talentach nie może jednak siedzieć bezczynnie. Zajmiesz się pomocą pani Maev czyli doradztwem.


Zebrani rozglądali się po sobie, po części te przydziały pozwalały wyrwać się ze stagnacji, której zostali poddani przez ostatnie dwa miesiące i pozwolić zająć czymś konkretnym, jednak nadal nikt za bardzo nie wiedział co tak naprawdę to znaczyło.
- Wszystko wspaniale, ale co teraz, to znaczy... jaki jest plan póki co. - To Maev ponownie zabrała głos. Benjamin spojrzał na Zaharego na co ten tylko wzruszył ramionami, po czym jednak powoli podniósł się by przemówić.
- Lecimy w stronę planety, kilka dni na znalezienie okrętów, nie mamy czasu by się błąkać po całym systemie, jeśli są jacyś rozbitkowie to ich znajdziemy. Ewentualnie. Potem lądujemy na planecie. Trzeba będzie ustalić miejsce lądowania ale sugerowane jest by najpierw sprawdzić współrzędne wysłane przez Excalibura. Na pewno pomoże satelita jak wspomniał baron. Ale to po dotarciu do Avalonu. Póki co skupcie się na planowaniu, czeka nas sporo roboty. - Zahary skinął głową swemu przełożonemu.
- Pytania?



Kara Knight


Benjamin zwyczajnie poprosił was żebyście zostali, gdy wszyscy inni opuścili już pomieszczenie.
- Będę się streszczał bo sam jestem zmęczony, głodny i odrobinę przepracowany więc tylko mogę zgadywać jak wy się czujecie. - po czym oparł się o niewygodne fotele i wychylił do tyłu najdalej jak tylko pozwalało mu na to oparcie.
- Sytuacja z baronem sprawiła, że jakiekolwiek poparcie mieliśmy u kapitana rozpłynęło się jak masło wystawione na letnie słońce. Naprawcie to. - zakłopotanie było bardzo widoczne na twarzy Adriana, Kaya tylko lekko uśmiechnęła się i poprawiła na swoim siedzeniu.
- Wiem, że to trochę dziwne zadanie i oryginalnie zamiast Adriana baron miał być na tym miejscu, ale ze zrozumiałych powodów nie możemy teraz do tego dopuścić. Zastanówcie się, co możemy zrobić, słuchajcie innych, przypatrzcie się załodze. Ten okręt to nasza największa szansa na przetrwanie i jeśli kapitan w pewnym momencie zacznie nam robić pod górkę, może się to dla nas bardzo źle skończyć gdy będziemy go najbardziej potrzebować. Dajcie mi znać jeśli będziecie czegokolwiek potrzebować oraz co ustaliliście i jakie macie pomysły. Liczę na was.



Tula Moorie, V5890


Benjamin siedział przy swoim biurku, bardzo długo przyglądając się androidowi. Stukanie palcami w biurko czasami pozwalało mu się skupić ale tym razem, zwyczajnie tylko przyspieszyło jego decyzje.
- V, usuń wszystkie wyniki testów jakie wykonałaś do tej pory w przeciagu ostatnich dwóch miesięcy. Jedyną osobą która… - mężczyzna zatrzymał się w pół słowa, po chwili jednak kontynuował dobierając jednak słowa dużo wolniej, dużo bardziej starannie.
- V, od dziś będziesz dzielić kwaterę z panną Tulą Moorie. Upewnij się, że nie będzie jej to przeszkadzać. Od dziś też ona będzie odpowiedzialna za twoje przeglądy. Mimo, że jesteś w świetnym stanie, ja nie będę miał już na to czasu a ktoś jednak musi. - Benjamin uśmiechnął się i podszedł do szafki z której wyjął jakąś szklaną butelkę. Przyglądał się jej przez chwilę po czym odezwał się ponownie.
- To dla ciebie V, możesz z tym zrobić co zechcesz lub podarować komu zechcesz, obawiam się, że na okręcie nie zdobędziesz alkoholu w żaden inny sposób. Przepisy. Dodatkowy koc i poduszka są już w kwaterze Tuli. Do widzenia V5890.


Gdy Tula Moorie, odczytała anonimową wiadomość o krótkiej treści “przepraszam” była w połowie drogi do swojej kajuty, po spotkaniu, które zdawało się przeciągać w nieskończoność. Kobieta minęła drzwi kilku pomieszczeń by w końcu zatrzymać się przed tymi, które prowadziły do jej własnego. Gdy weszła do środka od razu zauważyła dodatkowy koc i poduszkę, nie musiała też długo czekać gdy ktoś zapukał do drzwi. Android V5890 stała przed wejściem do jej kajuty jakby na coś czekała. W dłoniach trzymał prezent od Tuli oraz butelkę jakiegoś alkoholu. Tula nie mogła być pewna co tak naprawdę miało być tutaj podarunkiem od Benjamina.



Baron Hermann Bruno Von Bismarc


Pani Maev zdawała się wiedzieć doskonale co robi. Wszyscy szybko zostali wypytani nieco dokładniej o swoje specjalizacje, niż przedstawił im to Benjamin i chwilę potem, każdy otrzymał drobne zadania, które miał wykonać przed jutrzejszym spotkaniem. Jedno co można było powiedzieć o tej kobiecie to, że nie lubiła tracić czasu.
- Więc panie baronie. Pozwolisz, że będę do ciebie Bruno? Nie lubię sztucznych formalności a skoro będziemy pracować razem dobrze byłoby się lepiej poznać. Więc jak możesz mi pomóc by nie okazało się to naszą wspólną stratą czasu?


Czy mieliby tą konwersację gdyby nie obroża? Czy ośmieliłaby się tak do niego mówić? Czy w ogóle by jej na to pozwolił? Kawałek metalu dawał mu znać o sobie cały czas, zdawał się go drażnić, jak pies który tylko warczy ale zaraz odskakuje gdy podejdziesz bliżej by go kopnąć. Nie pamiętał kiedy ostatnio się tak czuł, czy w ogóle kiedykolwiek? Nikt nigdy nie zmusił go do tego by nie mógł używać swych mocy. To mogło być całkiem nowe i pouczające doświadczenie, choć raczej na pewno z gatunku tych irytujących.



Okręt Argos, orbita planety Avalon


- Czy to jest potwierdzone? - pierwszy oficer Dragan Maeda nie chciał zawracać głowy kapitanowi jeśli informacja miała być tylko błędem sensorów.
- Tak, choć sygnał już się nie powtórzył. Ale mamy prawdopodobną lokalizację obiektu. Sygnatury wskazywały…
- Nia, no wyduś to z siebie.
- To mogła być “Nadzieja Albionu” - kobieta spoglądała na dane, jakby potrzebowała potwierdzenia, że to co mówi jest prawdą.



Sala konferencyjna - Tula Moorie, Aurelia Zavisha, V5890, Baron Hermann Bruno Von Bismarc, Nae "Tek" Tinnoe, Kara Knight


Zahary był sam. Benjamin Taro, do którego mogli się już przyzwyczaić był tym razem nieobecny na spotkaniu. Doradca okularnika zaczął gdy wszyscy zajęli swoje miejsca.
- Godzinę temu sensory Argosa wykryły nagły skok energii. Co to znaczy dla nas? Ktoś odpalił silnik lub może użył broni laserowej lub torped. Jako wisienka na torcie odczyty sugerują “Nadzieję Albionu” ale to jest niepotwierdzone. Czy to może być pułapka? Jasne, że może! Ale uwierzcie mi gdy powiem, że nie powstrzyma to nas ani przez chwilę. Aurelia przygotuj wszystkich którzy nadają się do walki w przestrzeni. Czemu nie ludzie Argosa spytacie? Bo to nasz okręt i nasz problem. Co nie znaczy, że nie otworzą ognia jeśli zajdzie taka potrzeba. Aaaaaaee! Jeszcze nie skończyłem - Zahary bezceremonialnie uciszył kogoś kto próbował zabrać głos. - Prom zabierze kilku szczęśliwców do naszego celu. Jeśli Argos potwierdzi, że to “Nadzieja” wtedy dokujecie, zwiad i zabezpieczyć okręt. Jeśli nie, wy uciekacie a my strzelamy a potem zadajemy pytania. Nae i Tula lecicie z nimi, weźcie robota. Jeśli to nasz okręt, zobaczycie co się jeszcze da z niego wyciągnąć. Jeśli się uda przywrócić zasilanie wyślemy kilku ludzi więcej by przeszukać statek i może się dowiemy co się tam wydarzyło. Aurelia nie muszę przypominać, że jesteś odpowiedzialna za nasze owieczki, proszę dopilnuj by się nie zgubiły i by nic im się nie stało. Reszta ma czekać na dalsze instrukcje. Czekacie na coś czy mam wam może zrobić gofry i poczekać aż skończycie? Do roboty, czas byście się w końcu na coś przydali.



Planeta Avalon, zarys sytuacji


To była dość długa narada, poruszająca wiele istotnych kwestii. W pierwszej kolejności należało wybudzić kolejne osoby z kriokomór. Aktualnie znajdowało się tam pięć osób dorosłych wraz z sześciorgiem dzieci oraz trzy osoby w podeszłym wieku. Postanowiono, że procesowi wybudzenia podda się wszystkich prócz dzieci, a więc byli to:




Kolejnym działaniem miało być rozpoznanie potencjalnych miejsc pod budowę nowego obozu. Za organizację ekspedycji odpowiedzialny został Melathios Sofitres. Wyprawa została połączona z ekspedycją naukową, mającą za cel zbadanie roślin pod kątem ich przydatności dla kolonii. Przydzielono im dwie maszyny - “Olivkowy” i “Fireant” oraz potrzebny zapas paliwa. Melathios Sofitres do swojej dyspozycji otrzymał dobrze uzbrojoną drużynę składającą się z prof. Hermana Krugera, mającego decydujący głos w sprawie badań botanicznych, Franka Dante Jaeger, mającego przejąć dowodzenie w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia, Jima Kropecky, mającego decydujący głos w zagadnieniach inżynieryjnych z dziedziny budownictwa, Kevina Walkera i Quay Mla, jako kierowców, Jeremiasza Andersa - technika marine oraz Miltona Frez - człowieka wyszkolonego w boju.

Trzecie zagadnienie dotyczyło adaptacji jednego z habitatu na mroźnię w celu przechowania dużej ilości mięsa. Zajął się tym Leo Kupcajew wraz z Eve Lilieth i nie przysporzyło to większych kłopotów, a efekt był całkiem zadowalający.

Postanowiono również o zbudowaniu nadajnika. Jednakże przy dostępnych materiałach, jedyny nadajnik jaki mogliby skonstruować nie nadawałby się do nadawania sygnału w przestrzeń kosmiczną. Miałby zasięg pięciu tysięcy klików.

Czasowo wstrzymano się z decyzją o budowie studni oraz pomysł o poszukiwaniach załogi Excalibura, choć niejako przy okazji zamierzano rozejrzeć się za ich śladami podczas ekspedycji.



Planeta Avalon, wybudzanie z kriokomór


Do wybudzania przystąpiono niedługo po tym jak drużyna doktora Sofitresa opuściła kolonię w poszukiwaniu “nowego domu”. Braki w personelu w działach bezpieczeństwa tymczasowo zastąpiono osobami z działu żywienia oraz grupy inżynieryjnej. Alain deVall, gubernator planetarny, który dotąd niezbyt aktywnie ingerował w sprawy kolonii wyznaczył do tego zadania również Carla Cabbage, tłumacząc to jego doświadczeniem wojskowym, sam zaś przejął obowiązek powitania i spisania nowych kolonistów. Ciężko było orzec co było przyczyną takiej decyzji.


Alain deVall zaraz po wstępnych oględzinach wybudzonych przez personel medyczny, oficjalnie witał wybudzonych, spisywał ich imiona i nazwiska, a następnie uzupełniał wybrakowane dane i weryfikował istniejące wiadomości na temat ich specjalności i umiejętności oraz stanie zdrowia. Na koniec, kiedy już stan wszystkich wybudzonych będzie stabilny zamierzał przedstawić ich aktualną sytuację i wytłumaczyć zaistniałe okoliczności.


W pomieszczeniu kriogenicznym prócz wybudzanych i samego gubernatora znajdowała się oczywiście Kora Octavia, Shinji Konohara, a także Nick Bliss oraz Nirad Sariff.


Kiedy administracja robiła swoje, doktor Kora Octavia oraz doktor Shinji Konohara na bieżąco kontrolowały procesy życiowe nowych kolonistów.
- Jak się czujemy, panie... - Kora Octavia zerknęła do notatek - ...Lionel Bell, hmm? - zapytała wesoło i rozpoczęła standardowe badania pulsu i oddechu.
- Nadzwyczaj dobrze, a co z James’em? - odparł młodzik, poprawiając swoją fryzurę.
- James’em?
- No tak, tym inżynierem, Bouleau jeśli mnie pamięć nie myli? Wraca do zdrowia?
Doktor Octavia nagle przerwała badania i dziwnym wzrokiem spojrzała na Lionela, chciała o coś zapytać, ale...
- Skąd ty… - zaczęła i wtedy, w obozie rozległ się alarm...



Planeta Avalon, wyprawa badawcza, Kevin Walker, Melathios Sofitres, “Dante”


- Wszyscy są? Wszystko gotowe? No to w drogę. - Quay Mla włączył silnik i zwolnił hamulce, a z radia popłynęła muzyka. Pozdrowił Kevina Walkera i doktora Sofitresa siedzącego w drugim pojeździe i ruszył do przodu, śledząc obrany docelowy punkt wyświetlany na pulpicie. Quay większośc drogi jechał na autopilocie, wspomagany dronem, którego doktor Melathios wysłał przodem. Nie musiał więc wiele uwagi poświęcać drodze. Wraz z nim jechał Milton Frez, Frank Jaeger oraz palący jakiegoś skręta Jim Kropecky z głową za oknem i rozwianymi włosami. Choć mogłoby się wydawać, że ten ostatni może żywić urazę z powodu porzucenia pomysłu budowy studni, było wręcz przeciwnie. Cholernie zadowolony był, że sprawy tak właśnie się obróciły. Budowa nowej osady była najlepszym rozwiązaniem.
- Tego mi brakowało - Jim schował głowę z powrotem do pojazdu - Wybudujemy piękną wioskę, chłopaki. - powiedział, swoim zwyczajem przyozdobiwszy te kilka słów kwiecistymi przekleństwami.


Cała wyprawa była dość długa i została podzielona na dwa etapy- wschód i zachód. Spędzili łącznie blisko dwa tygodnie na zjeżdżaniu okolicy, zbieraniu okazów co ciekawszych roślin, klasyfikowaniu ich i badaniu oraz na poszukiwaniu najlepszego miejsca na budowę nowej osady. Noce bywały trudne. Na ogół spali w samochodach, chyba że planowali zatrzymać się w danym miejscu na dłużej. Konieczne warty powodowały znużenie, ale było warto. Odnaleźli kilka obiecujących okazów i wybrali trzy najlepsze miejsca do osiedlenia.


Pierwsze miejsce znajdowało się na wschód od obozu. Urokliwe miejsce nad jeziorem obfitującym w wodne stworzenia, dalej przechodzącym łagodnie w szeroką i dość głęboką rzekę o nurcie wystarczającym do skonstruowania prostej elektrowni wodnej. Obiecujące miejsce z dostępem do drewnianego budulca, z możliwością żeglugi wodnej i połączeniem w ten sposób z morzem.


Drugie miejsce, już na naradzie wskazane przez Dante, było właśnie nieco bardziej na północ, nad ujściem owej rzeki do morza. Drewna dobrego gatunku niewiele, ale łatwo można było transportować je morzem z terenów nie tak bardzo odległych. Nurt rzeki na tym odcinku był raczej zbyt wolny, a spadek terenu zbyt mały by go wykorzystać na cele energetyczne, lecz bliskość morza miała inne zalety. To tutaj Melathios Sofitres wraz Hermanem Kruger odkryli gatunek wodorostów, z których można było pozyskać biogaz. Niegłupim pomysłem byłoby także zrezygnować z bliskości rzeki i usadowić osadę jeszcze nieco bardziej na wschód. Nie byłoby tu konieczne transportowanie morzem drewna, jednak pozostaje trudność z pozyskaniem wody, choć wody gruntowe nie powinny znajdować się tu głęboko.


Trzecie miejsce znajdowało się na zachód od kolonii. Nieco dalej na północ niż wcześniej wskazane przez doktora Melathiosa. Było to miejsce zdecydowanie mniej urokliwe niż poprzednie, bowiem tereny były nieco podmokłe, a stworzenia tu żyjące nie wyglądały zbyt uroczo. Znane już im pająko-żyrafy oraz pijawki wiszące były tu na porządku dziennym. Mimo podmokłego charakteru, były tu jednak i tereny idealnie nadające się pod zabudowę, a bliskość rzeki, morza i lasów, w tym lasów podmokłych, których drewno najlepiej nadaje się do wędzenia mięsa była dodatkowym atutem. Położenie depresyjne tych terenów dawało również nadzieję na znalezienie pokładów torfu, które faktycznie odnaleziono, a sama gleba wydawała się wyjątkowo urodzajna.


Z tych trzech miejsc należało wybrać jedno i chyba już wiedzieli, które. Śladów Excalibura nie odnaleźli, lecz nikt specjalnie nie zaprzątał sobie tym głowy. Wszystko układało się pięknie, lecz jak to w takich momentach najczęściej bywa, wkrótce los przestał się do nich uśmiechać. Było to pod koniec drugiego tygodnia, już w drodze powrotnej do kolonii.


Planeta Avalon, kolonia, Carl Cabbage


Głośna syrena alarmowa postawiła na nogi całą kolonię. Nie był to alarm świadczący o ataku, nie były to też ćwiczenia, a zawiadomienie o zbiórce charakteryzującej się wysokim piorytetem. Ci co mogli porzucić swoje działania mieli natychmiast to zrobić i zebrać się na placu.


- Zaginął sześcioletni chłopiec, Lou Bouleau. Ostatnio widziano go dwie godziny temu w habitacie państwa Bouleau. Czy ktoś coś wie na ten temat?


Lecz nikt nic nie widział, ani nikt nic nie wiedział. Mimo, że obóz oraz najbliższa okolica była pod stałą obserwacją, chłopiec przepadł bez śladu. Winą takiego stanu rzeczy można było obarczyć zamieszanie jakie wynikło z powodu reorganizacji stanowisk, jednakże w rzeczywistości nie nastąpiło żadne zaniechanie obowiązków. Przynajmniej nie takie o którym Carl Cabbage by wiedział.



Planeta Avalon, wyprawa badawcza, “Dante”, Melathios Sofitres


Ulewna burza złapała ich tego dnia w środku pracy. Wyjątkowo niski, avaloński odpowiednik cumulonimbusów szczelnie przysłonił niebo, sprawiając, że nagle nastała noc. Byli w lesie, jakieś tysiąc metrów z dala od pojazdów, które ciężko byłoby przeprawić przez panującą tu gęstą roślinność. Kevin Walker oraz Quay Mla pozostali przy wozach. W lesie było więc ich sześciu.


Schowali się pod półką skalną, mając nadzieję, że ulewa szybko się skończy. Jak dotąd wyjąwszy, ostatecznie niegroźną sytuację z udziałem stworzenia, które nazwali benaku, natura tej planety wydawała się wyjątkowo łaskawa dla poszukiwaczy.


Jednakże ten skowyt postawił włosy na karku i wzbudził pierwotny strach nawet u wyszkolonych w zabijaniu żołnierzy. Cokolwiek to było, było blisko, bardzo blisko, a ostatnią rzeczą jaką chcieli to by znalazło się jeszcze bliżej. Co gorsze zaraz po nim usłyszeli kolejne dźwięki. Te dobiegały z przeciwnego kierunku - kierunku gdzie czekali na nich Quay Mla i Kevin Walker w względnie bezpiecznych pojazdach.



Planeta Avalon, wyprawa badawcza, Kevin Walker


Quay Mla i Kevin Walker, zaparkowali na skraju lasu i utrzymując łączność mikrofalową, oczekiwali na powrót ekipy badawczej. Pomimo kropel deszczu dudniących w szyby pojazdów, również usłyszeli dźwięki dobiegające z lasu. Według tego co wiedzieli ryki dobiegały właśnie z kierunku, gdzie ruszyła ekspedycja. Wiedzieli, że dzieli ich dystans w przybliżeniu równy tysiącowi metrów. Tysiąc metrów przez gęsto porośnięty las, w coraz bardziej rozmiękającym od ulewnego deszczu gruncie.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline