Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-12-2016, 22:09   #31
 
Uzuu's Avatar
 
Reputacja: 1 Uzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skałUzuu jest jak klejnot wśród skał




Okręt Argos, obrzeża systemu Avalon, Sala Konferencyjna - Tula Moorie, Aurelia Zavisha, V5890, Baron Hermann Bruno Von Bismarc, Nae "Tek" Tinnoe, Kara Knight




Spotkanie przeciągało się. Coś co organizator przewidywał na zaledwie godzinę, biorąc pod uwagę poprzednie spotkanie zaczynało nabierać tempa i życia, wydłużając się do trwającej już prawie cztery godziny dyskusji. Na pewno pomógł fakt, że Benjamin w końcu przedstawił sobie wszystkich obecnych, przybliżając nieco specjalizacje każdego z kolonistów. Wyjaśnił też dokładnie co jest od każdego oczekiwane, bo różnorodność zawodów wprowadziła nieco zamieszania do i tak chaotycznego już spotkania.


- No cóż, ja znam was wszystkich ale nie spodziewałem się, że tylu z nas nie wie nic o pozostałych. Zakładam w takim razie, że nie poinformowano was dokładnie o oczekiwaniach jakie firma ma wobec was. - Benjamin westchnął ciężko.
- Planetę, na którą się udajemy nazwaliśmy Avalon. To jedna z wielu odkrytych planet zakwalifikowanych do projektu eksploracji kosmosu. Czyli tu pojawia się Fundacja i to czym właśnie się zajmujemy albo mieliśmy zajmować czyli kolonizacja nowych światów, odkrywanie i poszerzanie granic imperium, światów znanych ludziom, naszemu gatunkowi. Brzmi cudownie i wspaniale dopóki ktoś nie zacznie rozmawiać o kosztach. - kilka osób roześmiało się jakby dokładnie wiedzieli o czym mówił ich zwierzchnik.
- Wszytko było więc pięknie i cudownie, pierwszy okręt zwiadowczy, miał przeprowadzić mapowanie planety, znaleźć miejsce w którym rozpoczęliśmy budowę pierwszej kolonii, zbadać geologię planety, sam układ, zacząć badać faunę i florę oraz wszystko inne na co tylko mogli się natknąć, a mogłoby przynieść przyszłe zyski z tej inwestycji, mogło jej zagrozić, spowolnić, rozwinąć, cokolwiek. - Benjamin rozejrzał się po zgromadzonych, zdawało mu się, że póki co wszyscy słuchają skupieni, czekając na to właśnie nadchodzące “ale”.
- Raporty otrzymywaliśmy regularnie, z kilkutygodniowym opóźnieniem oczywiście ze względu na odległość i brak przekaźników, ale jak powiedziałem, regularnie. Było tam wszystko, miejsce lądowania, które zostało znalezione i zaznaczone, badania, to wszystko były liczby i wykresy. Ruchy ciał w układzie, pogoda, no po prostu wszystko. Oczywiście nie mieliśmy jako takiego kontaktu z okrętem, bezpośrednia komunikacja była niemożliwa. Nic nie stało na przeszkodzie by rozpocząć proces kolonizacyjny. Pierwszą fazą miało być wysłanie “Nadziei Albionu” z załogą oraz zaopatrzeniem, potem następny okręt “Morgana” który miałby kontynuować proces rozwoju kolonii. Ustalenie stałego połączenia z kolonią miało być drugim etapem ale to była daleka przyszłość. - mówiący już od dłuższego czasu mężczyzna upił łyk wody ze stojącej przed nim szklanki po czym kontynuował.
- Pięć miesięcy temu straciliśmy kontakt z obydwoma okrętami. “Nadzieja Albionu” wysłała komunikat o dotarciu do układu, braku łączności z “Excaliburem oraz potwierdziła stan okrętu, stan załogi oraz ładunku jako dobry. Następna i ostatnia wiadomośc była na temat kroków, które kapitan okrętu zdecydował się podjąć. Ewentualne procedury alarmowe, to wszystko było opracowane zanim okręt opuścił znany system, sami powinniście je znać doskonale, wszystko było na treningu. - Widoczne zakłopotanie na co poniektórych twarzach świadczyło jedynie o tym, że nie każdy, poświęcał tyle samo czasu na te wspomniane procedury co inni.
- Z naszych wyliczeń wynika kilka rzeczy. Wnioski możecie wyciągnąć sami ale osobiście zakładał bym gorszy scenariusz. Po pierwsze Excalibur przestał nadawać mniej więcej w czasie gdy Nadzieja przybyła do systemu Avalon, jest opóźnienie w przekazie, ale zwalamy winę na odległość od znanych światów i ewentualne zakłócenia. Po drugie, wszystko to miało miejsce jakieś pięć miesięcy temu. rozpatrując wszystko, nasz czas reakcji i tak był zaskakujący szybki, uwzględniając wszystkie przeciwności. W międzyczasie nie otrzymaliśmy już żadnych więcej komunikatów z układu Avalon. Po trzecie mimo wszystkich teorii od tych najbardziej prawdopodobnych do tych nawet najmniej, nikt naprawdę nie wie co tu się stało. Nie wiemy czego się spodziewać, nie wiemy na co możemy się natknąć, ani tym bardziej co znajdziemy na samej planecie, jeśli tam dotrzemy. - Benjamin zamilkł na chwilę. Wiedział, że gdyby jemu dano wybór nie zaciągnął by się na taką wyprawę, zastanawiał się czy ktokolwiek tutaj miał w ogóle możliwość wyboru.


- A więc marynarka wojenna ma nas utrzymać przy życiu zanim nie wylądujemy na planecie, tak? I tak właściwie to, bo nie do końca rozumiem, to co robi tutaj, z całym szacunkiem do wszystkich zebranych, inżynier, zawodowy morderca i naukowiec? - głos był spokojny i głęboki, mężczyzna oparty o fotel, patrzył się prosto na Benjamina. Thorr Peyravernay był potężnym mężczyzną, takim któremu nie stawało się na drodze chyba, że lubiło się być wgniecionym w ziemię. Była szansa, że gdzieś za tymi zimnymi oczami kryła się namiastka człowieczeństwa, jakieś ciepłe uczucia jedynie dobrze skrywane pod twarzą przystrojoną bliznami, była to jednak bardzo mała szansa.


- Benjamin, pozwól że ja odpowiem. - Zahary zdawał się mieć bardzo dobre wyczucie do tego kiedy należy zabrać głos by skupić na sobie całą uwagę sali.
- Fundacja chce odzyskać pieniądze, które zainwestowała w tą inwestycję. By tego dokonać musimy zacząć kolonizację planety. By rozpocząć kolonizację, potrzebujemy kolonistów. By mieć kolonistów potrzebujemy okrętów, które przybędą tutaj i nie będą znikały. Więc my - Zahary wskazał dłońmi wszystkich zebranych - zwyczajnie zadbamy o to, by wszystkie powyższe zostały spełnione. - Konsultant Fundacji oparł się wygodnie o fotel krzyżując wzrok ze swoim rozmówcą, tylko kilka sekund zajęło by obydwaj uśmiechnęli się a napięcie opadło.


- By trochę to rozwinąć - wtrącił Tarro. - Fundacja chce się dowiedzieć co się tutaj wydarzyło, wszelkie zdobyte informacje zostaną przeliczone jako bonus do waszej wypłaty w momencie przybycia następnego okrętu kolonizacyjnego, Morgany. Jednak proces opanowania planety musi trwać, stąd też różnorodność zespołu. Co sprowadza nas do drugiej części spotkania. - wasz zwierzchnik przerwał na chwilę by wziąć łyk wody po czym kontynuował.
- Zostaniecie podzieleni na zespoły. Thorr, David, Chibui… ke? - Benjamin wyraźnie zająkał się próbując wymówić jedno z imion. - oraz Adrana, jesteście odpowiedzialni za bezpieczeństwo nas wszystkich, kolonii oraz eliminację wszelkich zagrożeń, które mogą stać na przeszkodzie naszej misji. Nadzór nad wami obejmuje Aurelia. Załatwię formalności z kapitanem, powinno go to trochę ugłaskać jako jeden z jego ludzi będzie miał pieczę nad naszym zbrojnym ramieniem. Tula, Nae oraz Ravi, od dziś waszym zadaniem jest sprzęt. Jego sprawność i funkcjonalność. Dostaniecie dostęp do naszego sprzętu w magazynach okrętu, wszystko powinno być w jak najlepszym porządku ale chcę byście się zapoznali przynajmniej z tym z czym przyjdzie wam pracować na planecie. Panno Tulo, skoro pani czuje sie tak hojna, dostanie też pani mały prezent ode mnie, będzie czekał w pani kajucie. Aha, i jeszcze jedno, jeśli potrzebujecie kogoś kto będzie mówił wam co macie robić wypromuje kogoś, ale może obejdzie się bez tego. Kara, Adrian i Kaya będziecie pracować razem, mam dla was mały projekt do wykonania, potem zajmiecie się czymś innym. Pani Maev, podlegać ci będą Sofia, Vahid, Islae, Daphne, Tenney oraz Bale, zanim wylądujecie opracujecie przyszłość naszej kolonii w oparciu o dostępne materiały, przygotujcie wstępne raporty w oparciu o aktualnie dostępne środki oraz ewentualne, opierając się również na zasobach Nadziei Albionu, gdybyśmy je posiadali, podeślę potrzebne dane. V, zaopiekujesz się komunikacją między zespołami, zbuduj podstawy sieci by później można było je wykorzystać w kolonii. I na koniec pan baron, przyznam się, że nie do końca wiem co z panem zrobić. Człowiek o tak wielu talentach nie może jednak siedzieć bezczynnie. Zajmiesz się pomocą pani Maev czyli doradztwem.


Zebrani rozglądali się po sobie, po części te przydziały pozwalały wyrwać się ze stagnacji, której zostali poddani przez ostatnie dwa miesiące i pozwolić zająć czymś konkretnym, jednak nadal nikt za bardzo nie wiedział co tak naprawdę to znaczyło.
- Wszystko wspaniale, ale co teraz, to znaczy... jaki jest plan póki co. - To Maev ponownie zabrała głos. Benjamin spojrzał na Zaharego na co ten tylko wzruszył ramionami, po czym jednak powoli podniósł się by przemówić.
- Lecimy w stronę planety, kilka dni na znalezienie okrętów, nie mamy czasu by się błąkać po całym systemie, jeśli są jacyś rozbitkowie to ich znajdziemy. Ewentualnie. Potem lądujemy na planecie. Trzeba będzie ustalić miejsce lądowania ale sugerowane jest by najpierw sprawdzić współrzędne wysłane przez Excalibura. Na pewno pomoże satelita jak wspomniał baron. Ale to po dotarciu do Avalonu. Póki co skupcie się na planowaniu, czeka nas sporo roboty. - Zahary skinął głową swemu przełożonemu.
- Pytania?



Kara Knight


Benjamin zwyczajnie poprosił was żebyście zostali, gdy wszyscy inni opuścili już pomieszczenie.
- Będę się streszczał bo sam jestem zmęczony, głodny i odrobinę przepracowany więc tylko mogę zgadywać jak wy się czujecie. - po czym oparł się o niewygodne fotele i wychylił do tyłu najdalej jak tylko pozwalało mu na to oparcie.
- Sytuacja z baronem sprawiła, że jakiekolwiek poparcie mieliśmy u kapitana rozpłynęło się jak masło wystawione na letnie słońce. Naprawcie to. - zakłopotanie było bardzo widoczne na twarzy Adriana, Kaya tylko lekko uśmiechnęła się i poprawiła na swoim siedzeniu.
- Wiem, że to trochę dziwne zadanie i oryginalnie zamiast Adriana baron miał być na tym miejscu, ale ze zrozumiałych powodów nie możemy teraz do tego dopuścić. Zastanówcie się, co możemy zrobić, słuchajcie innych, przypatrzcie się załodze. Ten okręt to nasza największa szansa na przetrwanie i jeśli kapitan w pewnym momencie zacznie nam robić pod górkę, może się to dla nas bardzo źle skończyć gdy będziemy go najbardziej potrzebować. Dajcie mi znać jeśli będziecie czegokolwiek potrzebować oraz co ustaliliście i jakie macie pomysły. Liczę na was.



Tula Moorie, V5890


Benjamin siedział przy swoim biurku, bardzo długo przyglądając się androidowi. Stukanie palcami w biurko czasami pozwalało mu się skupić ale tym razem, zwyczajnie tylko przyspieszyło jego decyzje.
- V, usuń wszystkie wyniki testów jakie wykonałaś do tej pory w przeciagu ostatnich dwóch miesięcy. Jedyną osobą która… - mężczyzna zatrzymał się w pół słowa, po chwili jednak kontynuował dobierając jednak słowa dużo wolniej, dużo bardziej starannie.
- V, od dziś będziesz dzielić kwaterę z panną Tulą Moorie. Upewnij się, że nie będzie jej to przeszkadzać. Od dziś też ona będzie odpowiedzialna za twoje przeglądy. Mimo, że jesteś w świetnym stanie, ja nie będę miał już na to czasu a ktoś jednak musi. - Benjamin uśmiechnął się i podszedł do szafki z której wyjął jakąś szklaną butelkę. Przyglądał się jej przez chwilę po czym odezwał się ponownie.
- To dla ciebie V, możesz z tym zrobić co zechcesz lub podarować komu zechcesz, obawiam się, że na okręcie nie zdobędziesz alkoholu w żaden inny sposób. Przepisy. Dodatkowy koc i poduszka są już w kwaterze Tuli. Do widzenia V5890.


Gdy Tula Moorie, odczytała anonimową wiadomość o krótkiej treści “przepraszam” była w połowie drogi do swojej kajuty, po spotkaniu, które zdawało się przeciągać w nieskończoność. Kobieta minęła drzwi kilku pomieszczeń by w końcu zatrzymać się przed tymi, które prowadziły do jej własnego. Gdy weszła do środka od razu zauważyła dodatkowy koc i poduszkę, nie musiała też długo czekać gdy ktoś zapukał do drzwi. Android V5890 stała przed wejściem do jej kajuty jakby na coś czekała. W dłoniach trzymał prezent od Tuli oraz butelkę jakiegoś alkoholu. Tula nie mogła być pewna co tak naprawdę miało być tutaj podarunkiem od Benjamina.



Baron Hermann Bruno Von Bismarc


Pani Maev zdawała się wiedzieć doskonale co robi. Wszyscy szybko zostali wypytani nieco dokładniej o swoje specjalizacje, niż przedstawił im to Benjamin i chwilę potem, każdy otrzymał drobne zadania, które miał wykonać przed jutrzejszym spotkaniem. Jedno co można było powiedzieć o tej kobiecie to, że nie lubiła tracić czasu.
- Więc panie baronie. Pozwolisz, że będę do ciebie Bruno? Nie lubię sztucznych formalności a skoro będziemy pracować razem dobrze byłoby się lepiej poznać. Więc jak możesz mi pomóc by nie okazało się to naszą wspólną stratą czasu?


Czy mieliby tą konwersację gdyby nie obroża? Czy ośmieliłaby się tak do niego mówić? Czy w ogóle by jej na to pozwolił? Kawałek metalu dawał mu znać o sobie cały czas, zdawał się go drażnić, jak pies który tylko warczy ale zaraz odskakuje gdy podejdziesz bliżej by go kopnąć. Nie pamiętał kiedy ostatnio się tak czuł, czy w ogóle kiedykolwiek? Nikt nigdy nie zmusił go do tego by nie mógł używać swych mocy. To mogło być całkiem nowe i pouczające doświadczenie, choć raczej na pewno z gatunku tych irytujących.



Okręt Argos, orbita planety Avalon


- Czy to jest potwierdzone? - pierwszy oficer Dragan Maeda nie chciał zawracać głowy kapitanowi jeśli informacja miała być tylko błędem sensorów.
- Tak, choć sygnał już się nie powtórzył. Ale mamy prawdopodobną lokalizację obiektu. Sygnatury wskazywały…
- Nia, no wyduś to z siebie.
- To mogła być “Nadzieja Albionu” - kobieta spoglądała na dane, jakby potrzebowała potwierdzenia, że to co mówi jest prawdą.



Sala konferencyjna - Tula Moorie, Aurelia Zavisha, V5890, Baron Hermann Bruno Von Bismarc, Nae "Tek" Tinnoe, Kara Knight


Zahary był sam. Benjamin Taro, do którego mogli się już przyzwyczaić był tym razem nieobecny na spotkaniu. Doradca okularnika zaczął gdy wszyscy zajęli swoje miejsca.
- Godzinę temu sensory Argosa wykryły nagły skok energii. Co to znaczy dla nas? Ktoś odpalił silnik lub może użył broni laserowej lub torped. Jako wisienka na torcie odczyty sugerują “Nadzieję Albionu” ale to jest niepotwierdzone. Czy to może być pułapka? Jasne, że może! Ale uwierzcie mi gdy powiem, że nie powstrzyma to nas ani przez chwilę. Aurelia przygotuj wszystkich którzy nadają się do walki w przestrzeni. Czemu nie ludzie Argosa spytacie? Bo to nasz okręt i nasz problem. Co nie znaczy, że nie otworzą ognia jeśli zajdzie taka potrzeba. Aaaaaaee! Jeszcze nie skończyłem - Zahary bezceremonialnie uciszył kogoś kto próbował zabrać głos. - Prom zabierze kilku szczęśliwców do naszego celu. Jeśli Argos potwierdzi, że to “Nadzieja” wtedy dokujecie, zwiad i zabezpieczyć okręt. Jeśli nie, wy uciekacie a my strzelamy a potem zadajemy pytania. Nae i Tula lecicie z nimi, weźcie robota. Jeśli to nasz okręt, zobaczycie co się jeszcze da z niego wyciągnąć. Jeśli się uda przywrócić zasilanie wyślemy kilku ludzi więcej by przeszukać statek i może się dowiemy co się tam wydarzyło. Aurelia nie muszę przypominać, że jesteś odpowiedzialna za nasze owieczki, proszę dopilnuj by się nie zgubiły i by nic im się nie stało. Reszta ma czekać na dalsze instrukcje. Czekacie na coś czy mam wam może zrobić gofry i poczekać aż skończycie? Do roboty, czas byście się w końcu na coś przydali.



Planeta Avalon, zarys sytuacji


To była dość długa narada, poruszająca wiele istotnych kwestii. W pierwszej kolejności należało wybudzić kolejne osoby z kriokomór. Aktualnie znajdowało się tam pięć osób dorosłych wraz z sześciorgiem dzieci oraz trzy osoby w podeszłym wieku. Postanowiono, że procesowi wybudzenia podda się wszystkich prócz dzieci, a więc byli to:




Kolejnym działaniem miało być rozpoznanie potencjalnych miejsc pod budowę nowego obozu. Za organizację ekspedycji odpowiedzialny został Melathios Sofitres. Wyprawa została połączona z ekspedycją naukową, mającą za cel zbadanie roślin pod kątem ich przydatności dla kolonii. Przydzielono im dwie maszyny - “Olivkowy” i “Fireant” oraz potrzebny zapas paliwa. Melathios Sofitres do swojej dyspozycji otrzymał dobrze uzbrojoną drużynę składającą się z prof. Hermana Krugera, mającego decydujący głos w sprawie badań botanicznych, Franka Dante Jaeger, mającego przejąć dowodzenie w przypadku bezpośredniego zagrożenia życia, Jima Kropecky, mającego decydujący głos w zagadnieniach inżynieryjnych z dziedziny budownictwa, Kevina Walkera i Quay Mla, jako kierowców, Jeremiasza Andersa - technika marine oraz Miltona Frez - człowieka wyszkolonego w boju.

Trzecie zagadnienie dotyczyło adaptacji jednego z habitatu na mroźnię w celu przechowania dużej ilości mięsa. Zajął się tym Leo Kupcajew wraz z Eve Lilieth i nie przysporzyło to większych kłopotów, a efekt był całkiem zadowalający.

Postanowiono również o zbudowaniu nadajnika. Jednakże przy dostępnych materiałach, jedyny nadajnik jaki mogliby skonstruować nie nadawałby się do nadawania sygnału w przestrzeń kosmiczną. Miałby zasięg pięciu tysięcy klików.

Czasowo wstrzymano się z decyzją o budowie studni oraz pomysł o poszukiwaniach załogi Excalibura, choć niejako przy okazji zamierzano rozejrzeć się za ich śladami podczas ekspedycji.



Planeta Avalon, wybudzanie z kriokomór


Do wybudzania przystąpiono niedługo po tym jak drużyna doktora Sofitresa opuściła kolonię w poszukiwaniu “nowego domu”. Braki w personelu w działach bezpieczeństwa tymczasowo zastąpiono osobami z działu żywienia oraz grupy inżynieryjnej. Alain deVall, gubernator planetarny, który dotąd niezbyt aktywnie ingerował w sprawy kolonii wyznaczył do tego zadania również Carla Cabbage, tłumacząc to jego doświadczeniem wojskowym, sam zaś przejął obowiązek powitania i spisania nowych kolonistów. Ciężko było orzec co było przyczyną takiej decyzji.


Alain deVall zaraz po wstępnych oględzinach wybudzonych przez personel medyczny, oficjalnie witał wybudzonych, spisywał ich imiona i nazwiska, a następnie uzupełniał wybrakowane dane i weryfikował istniejące wiadomości na temat ich specjalności i umiejętności oraz stanie zdrowia. Na koniec, kiedy już stan wszystkich wybudzonych będzie stabilny zamierzał przedstawić ich aktualną sytuację i wytłumaczyć zaistniałe okoliczności.


W pomieszczeniu kriogenicznym prócz wybudzanych i samego gubernatora znajdowała się oczywiście Kora Octavia, Shinji Konohara, a także Nick Bliss oraz Nirad Sariff.


Kiedy administracja robiła swoje, doktor Kora Octavia oraz doktor Shinji Konohara na bieżąco kontrolowały procesy życiowe nowych kolonistów.
- Jak się czujemy, panie... - Kora Octavia zerknęła do notatek - ...Lionel Bell, hmm? - zapytała wesoło i rozpoczęła standardowe badania pulsu i oddechu.
- Nadzwyczaj dobrze, a co z James’em? - odparł młodzik, poprawiając swoją fryzurę.
- James’em?
- No tak, tym inżynierem, Bouleau jeśli mnie pamięć nie myli? Wraca do zdrowia?
Doktor Octavia nagle przerwała badania i dziwnym wzrokiem spojrzała na Lionela, chciała o coś zapytać, ale...
- Skąd ty… - zaczęła i wtedy, w obozie rozległ się alarm...



Planeta Avalon, wyprawa badawcza, Kevin Walker, Melathios Sofitres, “Dante”


- Wszyscy są? Wszystko gotowe? No to w drogę. - Quay Mla włączył silnik i zwolnił hamulce, a z radia popłynęła muzyka. Pozdrowił Kevina Walkera i doktora Sofitresa siedzącego w drugim pojeździe i ruszył do przodu, śledząc obrany docelowy punkt wyświetlany na pulpicie. Quay większośc drogi jechał na autopilocie, wspomagany dronem, którego doktor Melathios wysłał przodem. Nie musiał więc wiele uwagi poświęcać drodze. Wraz z nim jechał Milton Frez, Frank Jaeger oraz palący jakiegoś skręta Jim Kropecky z głową za oknem i rozwianymi włosami. Choć mogłoby się wydawać, że ten ostatni może żywić urazę z powodu porzucenia pomysłu budowy studni, było wręcz przeciwnie. Cholernie zadowolony był, że sprawy tak właśnie się obróciły. Budowa nowej osady była najlepszym rozwiązaniem.
- Tego mi brakowało - Jim schował głowę z powrotem do pojazdu - Wybudujemy piękną wioskę, chłopaki. - powiedział, swoim zwyczajem przyozdobiwszy te kilka słów kwiecistymi przekleństwami.


Cała wyprawa była dość długa i została podzielona na dwa etapy- wschód i zachód. Spędzili łącznie blisko dwa tygodnie na zjeżdżaniu okolicy, zbieraniu okazów co ciekawszych roślin, klasyfikowaniu ich i badaniu oraz na poszukiwaniu najlepszego miejsca na budowę nowej osady. Noce bywały trudne. Na ogół spali w samochodach, chyba że planowali zatrzymać się w danym miejscu na dłużej. Konieczne warty powodowały znużenie, ale było warto. Odnaleźli kilka obiecujących okazów i wybrali trzy najlepsze miejsca do osiedlenia.


Pierwsze miejsce znajdowało się na wschód od obozu. Urokliwe miejsce nad jeziorem obfitującym w wodne stworzenia, dalej przechodzącym łagodnie w szeroką i dość głęboką rzekę o nurcie wystarczającym do skonstruowania prostej elektrowni wodnej. Obiecujące miejsce z dostępem do drewnianego budulca, z możliwością żeglugi wodnej i połączeniem w ten sposób z morzem.


Drugie miejsce, już na naradzie wskazane przez Dante, było właśnie nieco bardziej na północ, nad ujściem owej rzeki do morza. Drewna dobrego gatunku niewiele, ale łatwo można było transportować je morzem z terenów nie tak bardzo odległych. Nurt rzeki na tym odcinku był raczej zbyt wolny, a spadek terenu zbyt mały by go wykorzystać na cele energetyczne, lecz bliskość morza miała inne zalety. To tutaj Melathios Sofitres wraz Hermanem Kruger odkryli gatunek wodorostów, z których można było pozyskać biogaz. Niegłupim pomysłem byłoby także zrezygnować z bliskości rzeki i usadowić osadę jeszcze nieco bardziej na wschód. Nie byłoby tu konieczne transportowanie morzem drewna, jednak pozostaje trudność z pozyskaniem wody, choć wody gruntowe nie powinny znajdować się tu głęboko.


Trzecie miejsce znajdowało się na zachód od kolonii. Nieco dalej na północ niż wcześniej wskazane przez doktora Melathiosa. Było to miejsce zdecydowanie mniej urokliwe niż poprzednie, bowiem tereny były nieco podmokłe, a stworzenia tu żyjące nie wyglądały zbyt uroczo. Znane już im pająko-żyrafy oraz pijawki wiszące były tu na porządku dziennym. Mimo podmokłego charakteru, były tu jednak i tereny idealnie nadające się pod zabudowę, a bliskość rzeki, morza i lasów, w tym lasów podmokłych, których drewno najlepiej nadaje się do wędzenia mięsa była dodatkowym atutem. Położenie depresyjne tych terenów dawało również nadzieję na znalezienie pokładów torfu, które faktycznie odnaleziono, a sama gleba wydawała się wyjątkowo urodzajna.


Z tych trzech miejsc należało wybrać jedno i chyba już wiedzieli, które. Śladów Excalibura nie odnaleźli, lecz nikt specjalnie nie zaprzątał sobie tym głowy. Wszystko układało się pięknie, lecz jak to w takich momentach najczęściej bywa, wkrótce los przestał się do nich uśmiechać. Było to pod koniec drugiego tygodnia, już w drodze powrotnej do kolonii.


Planeta Avalon, kolonia, Carl Cabbage


Głośna syrena alarmowa postawiła na nogi całą kolonię. Nie był to alarm świadczący o ataku, nie były to też ćwiczenia, a zawiadomienie o zbiórce charakteryzującej się wysokim piorytetem. Ci co mogli porzucić swoje działania mieli natychmiast to zrobić i zebrać się na placu.


- Zaginął sześcioletni chłopiec, Lou Bouleau. Ostatnio widziano go dwie godziny temu w habitacie państwa Bouleau. Czy ktoś coś wie na ten temat?


Lecz nikt nic nie widział, ani nikt nic nie wiedział. Mimo, że obóz oraz najbliższa okolica była pod stałą obserwacją, chłopiec przepadł bez śladu. Winą takiego stanu rzeczy można było obarczyć zamieszanie jakie wynikło z powodu reorganizacji stanowisk, jednakże w rzeczywistości nie nastąpiło żadne zaniechanie obowiązków. Przynajmniej nie takie o którym Carl Cabbage by wiedział.



Planeta Avalon, wyprawa badawcza, “Dante”, Melathios Sofitres


Ulewna burza złapała ich tego dnia w środku pracy. Wyjątkowo niski, avaloński odpowiednik cumulonimbusów szczelnie przysłonił niebo, sprawiając, że nagle nastała noc. Byli w lesie, jakieś tysiąc metrów z dala od pojazdów, które ciężko byłoby przeprawić przez panującą tu gęstą roślinność. Kevin Walker oraz Quay Mla pozostali przy wozach. W lesie było więc ich sześciu.


Schowali się pod półką skalną, mając nadzieję, że ulewa szybko się skończy. Jak dotąd wyjąwszy, ostatecznie niegroźną sytuację z udziałem stworzenia, które nazwali benaku, natura tej planety wydawała się wyjątkowo łaskawa dla poszukiwaczy.


Jednakże ten skowyt postawił włosy na karku i wzbudził pierwotny strach nawet u wyszkolonych w zabijaniu żołnierzy. Cokolwiek to było, było blisko, bardzo blisko, a ostatnią rzeczą jaką chcieli to by znalazło się jeszcze bliżej. Co gorsze zaraz po nim usłyszeli kolejne dźwięki. Te dobiegały z przeciwnego kierunku - kierunku gdzie czekali na nich Quay Mla i Kevin Walker w względnie bezpiecznych pojazdach.



Planeta Avalon, wyprawa badawcza, Kevin Walker


Quay Mla i Kevin Walker, zaparkowali na skraju lasu i utrzymując łączność mikrofalową, oczekiwali na powrót ekipy badawczej. Pomimo kropel deszczu dudniących w szyby pojazdów, również usłyszeli dźwięki dobiegające z lasu. Według tego co wiedzieli ryki dobiegały właśnie z kierunku, gdzie ruszyła ekspedycja. Wiedzieli, że dzieli ich dystans w przybliżeniu równy tysiącowi metrów. Tysiąc metrów przez gęsto porośnięty las, w coraz bardziej rozmiękającym od ulewnego deszczu gruncie.
 
__________________
He who runs away
lives to fight another day
Uzuu jest offline  
Stary 16-12-2016, 22:40   #32
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Karl Llevelyn Cabbage spokojnie stał i wysłuchiwał raportów, pomimo że w większości brzmiały "nie wiem" lub "nie widziałem". On również spokojnie i metodycznie przeszukał swoją pamięć szukając w niej momentów kiedy widział chłopaka.
- Na razie nie ma powodów do niepokoju - spokojnie przekonywał innych kolonistów - chłopak się zgubił, ale mamy na miejscu specjalistów, którzy go odnajdą, takich jak nasza Pani Szeryf.
Emerytowany oficer wyglądał nieco inaczej, ludzie przezwyczaili się do widoku drobnego Karla w mundurze lub cywilnych ubraniach, ale teraz, z racji przydziału (tymczasowego lub nie) do działu bezpieczeństwa był w bojowym pancerzu i przy broni, choć hełm trzymał pod pachą z wprawą oznaczającą wieloletnią praktykę.
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 18-12-2016, 23:27   #33
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=OSSh5JW2PwY[/MEDIA]

Wyruszyli...


Wyprawa była już kilkanaście kilometrów od obozu. Dron zwiadowczy Melatiosa lewitował na szpicy setki metrów przed nimi, skanując teren i wytaczając najdogodniejszą trasę, to pozwalało Fireant’owi i Geepowi na prawie maksymalne osiągi z samochodem profesora na czele.
Obok Mela w Mrówie siedział Frank. Dante ze snajperką przy kolanie miał dostęp do tych samych danych co kierujący autem Melatios, podobnie jak wszyscy członkowie wyposażeni w hełmy z HUDem.
GPS oraz ewentualne skany lokalnego życia napotkanego przez sondę przed nimi wyświetlały się na okularach Mela, które teraz były zakryte maską kombinezonu środowiskowego w kolorze moro. Za kolejnym zakrętem w hełmie Dantego odezwał się głos Melatiosa.


- Powiem Ci, że cieszę się z tej wyprawy. Większość życia spędziłem na dzikich światach lub odludnych częściach prymitywnych planet badając ruiny przodków i czuję się w dziczy lepiej, zwłaszcza, że powoli mam dość tej całej kolonii i obozu i takie wyjazdy działają na mnie uspokajająco. Nie zrozum mnie źle, nie mam nic do tych ludzi, ale słyszę od nich nic tylko jęczenie i marudzenie od kiedy tylko wylądowaliśmy, nie dziwię się, że DeVall ma to wszystko głęboko. Dziwię się za to biednemu Kabbage’owi. Chłop wcale nie musi się z nimi męczyć, a jednak stara się trzymać tę hołotę w ryzach. Weźmy na to naszą ostatnia wyprawę. Zanim ruszyliśmy to były płacze, z powodu braków świeżego mięsa. Zapewniliśmy im te pieprzone mięso i co w zamian otrzymaliśmy? Kolejne płacze, tym razem z powodu nadmiaru mięsa. Na cycki bogini, nigdy nie brałem udziału w misji kolonizacyjnej, ale myślałem, że będzie tu więcej takich ludzi jak my. Wiesz co czym mówię?
Nim Frank zdążył coś odpowiedzięć do rozmowy wtrącił się Kropecky.
- Pierdol się Sofilatros. Ja nie płakałem nad brakiem studni, ale masz racje, dobrze się w końcu wydostać z tego dołka i zrobić coś z rękami.- Powiedział.
Dante uśmiechnął się do słów niewybrendych, ale za to był pewny że 100% szczerych.
- Podzielam wasz entuzjazm Panowie, też wolę działać niż siedzieć na tyłku i dzielić włos na czworo, nie mniej jednak, miejcie się na baczności. - Odpowiedział Cyborg.
- Pamiętacie doskonale co stało się z naszym wahadłowcem, jak ten zakamuflowany ciućmok pojawił się ni stąd ni zowąd i wysadził go prawie że na orbitę. A potem zniknął jak fatamorgana.
- Nie wiemy co nas czeka...-podjął po chwili - także działamy zgodnie z Twoim planem Sofilartes, do momentu jak zacznie się sytuacja pierdolić, wtedy chowacie się za mną i wykonujecie moje rozkazy. - Dante rozsiadł się wygodniej w pojeździe, pielęgnując i strojąc swoją broń. W międzyczasie, nauczony poprzednią wyprawą, za pomocą małego multitoola znalezionego w bazie, przełożył z ACR do karabinu snajperskiego, aktualnie służącego jako sztucer myśliwski, wsparcie aparatu celowniczego. X-ray outlining aid oraz bio mass sighting aid z ACRa wylądowały na snajpercie. I były w tym momencie kalibrowane. Sprzężenie celownika z hełmem również nie przysporzyło większego problemu, jako że oprogramowanie w jednym i drugim sprzęcie było kompatybilne i zrobiło się automatycznie.

-

LAS


Gdy Mel usłyszał ryk bestii gdzieś w mroku przeszedł go dreszcz. Przez moment naukowiec był sparaliżowany strachem, ale po chwili odzyskał sprawność analitycznego umysłu.
- Pamiętajcie panowie. To tylko zwierze. Duże zwierzę, ale nadal zwierze. Frank ma już jednego na koncie o ile dobrze liczę.- Profesor zasugerował pytani bionicznemu żołnierzowi


-Cicho. Bez dźwięku. Pod nawis, oprzeć się o ścianę i rozglądać się na boki, broń w gotowości. Bez gwałtownych ruchów. - mruknął przez komunikator. Wskazał otwartą dłonią w dół, aby przyklękli.

“Mam… - pomyślał, odnosząc się do słów naukowca - Tylko wydaje mi się, że to bydlę w krzakach jest o wiele większe, niż ten smród podczas kawalkady w bazie… A nawet tamten, mały, zdążył mnie nieźle pokiereszować. - Dante powoli, bezszelestnie, zdjął plecak i położył go na ziemi przed sobą. Dreszcz przebiegł go po plecach, kropelka potu stoczyła się przy kąciku oka.
Wykrywając impuls nerwowy, cybernetyczna pochwa z szablą na plecach, obróciła się tak, aby rękojeść wyglądała znad prawego barku Cybroga. W razie konieczności użycia.
Dante z kolana, zaczął przeczesywać zielony teren przyłożonym do barku karabinem snajperskim. Wspomaganie celownika w postaci wyznaczania konturów postaci żywych stworzeń, X-ray outlining aid pracowało i miało się okazać, czy pracuje wystarczająco dobrze. Obraz pojawiał się na wizjerze wewnątrz hełmu.
Dante, najciszej jak mógł, przeładował suwak zamka, ładując komorę pociskiem .338 Lapua Magnum. Czekał na możliwość uzyskania śmiertelnego strzału. Był w pełni świadomy, że spudłowanie skończy się potężnymi stratami. Zarówno w sprzęcie, tak jak i w ludziach.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 19-12-2016 o 18:08.
potacz jest offline  
Stary 19-12-2016, 18:42   #34
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
W Obozie

Po naradzie i ustaleniu, że wyruszą na kolejną wyprawę, tym razem w poszukiwaniu nowego domu, Mel musiał załatwić jedną sprawę związaną z przeprowadzką pod jego pewną nieobecność. W tym celu Melathios poprosił Komandora Carla Cabbage'a o spacer po obozie. Podczas drogi towarzyszył im Servitor Mela, M3G.
- Komandorze, domyślam się, że przeniesienie bazy może przysporzyć problemów przy ograniczonej pojemności ładunkowej dostępnych pojazdów.- Mel zaczął, gdy szli przez obóz.- Dodatkowy fakt, że ekspedycja zabierze dwa pojazdy, które mogą już nie wrócić do tego obozu jest kolejnym utrudnieniem. Widzę, że pan stara się trzymać wszystko w kupie, i to zapewne na pańskie barki spadnie ciężar całej operacji.-
- Zapewne.- Odpowiedział Kapusta. Mel nie usłyszał w jego głosie sarkazmu. Było to proste stwierdzenie faktów, jakiego można było się spodziewać po starszym oficerze.
W końcu mężczyźni i robot dotarli do miejsca gdzie na zielonej trawie hibernował Kargo Robot Melathiosa.
- Z tego powodu uznałem, że przyda się panu jego pomoc.- Mel wskazał na metalowego kolosa.
- Widział pan już co potrafi, gdy pomagał podczas budowy ogrodzenia, jednak przede wszystkim HRC jest zaprogramowany by transportować ciężkie ładunki.-
- Rozumiem.- Potwierdził Kabbage.
- W takim razie możemy przejść do spraw technicznych.- Mel stanął przed robotem i przerwał jego hibernację słowami.- Pora wstawać Herku.- Robot zareagował błyskawicznie, najpierw jego oko rozświetliło się niebieskim światłem, następnie zaczął powoli podnosić się z ziemi. Robot stał wysoki na dwanaście metrów, gdy w końcu się wyprostował. Widząc przed sobą Melathiosa i Komandora zgiął się w pół by lepiej się im przyjrzeć w końcu przemówił elektronicznym głosem.
- Zadanie?-
- Nie w tej chwili Herk.- Mel odpowiedział.- Dodaj operatora.- Mel wypowiedział polecenie. Robot przez chwilę patrzył na nich w ciszy, jakby się nad czymś zastanowił. Mel wiedział, że to prymitywny procesor robota trawi polecenie.
- Dodawanie operatora.- W końcu odpowiedział.- Potwierdź operatora.- Dodał po chwili.
Mel szepnął do komandora.
- Przedstaw się.-
- Komandor Carl Llevelyn Cabbage.- Carl wykonał polecenie.
HRC ponownie zaczął mielić w procesorze i po około 20 sekundach odpowiedział.
- Operator dodany. Zadanie?-
- Spocznij.- Mel odpowiedział, a HRC ponownie przeszedł w stan hibernacji.
- Dziękuję doktorze, ale nie wiem czy będę miał czas operować pańskim robotem, być może powinien Pan przejść przez tą procedurę z jednym z robotników?- Zapytał Cabbage.
- Spokojnie komandorze, przewidziałem to, dlatego też zostawiam panu Meg, jest ona w stanie operować HRC, nawet zdalnie dzięki połączeniu jakie posiadają wszyscy moi współpracownicy. Niemniej HRC wymaga ludzkiego operatora by potwierdził zadanie.- Odpowiedział Melathios.
- Mel mówi, że mam być do pańskiej dyspozycji komandorze.- Meg powiedziała uśmiechając się do starego oficera floty i puszczając mu oczko.
- Rozumiem. Jeśli to wszystko doktorze to muszę wracać do swoich zajęć, pan ma też chyba sporo pracy przed wyprawą?-
- Raczej tyle. Dziękuję za poświęcony czas i życzę powodzenia w przeprowadzce.- Powiedział Mel.
- Również życzę powodzenia w poszukiwaniach.- Odpowiedział Cabbage.
Mel pożegnał się i ruszył do zbrojowni po sprzęt na wyprawę, Meg natomiast ruszyła za Kapustą. Później Sofitres miał spotkać się z Frankiem by wybrać ludzi.


W Głębi Lasu

Melathios w towarzystwie Krugera oraz Andersa przedzierał się przez podmokły las, korony olbrzymich drzew zasłaniały niebo nad nimi, a ze wszystkich stron otaczały ich dźwięki lokalnej fauny. Koło Mel'a lewitował też jego osobisty dron, Hermex, który właśnie nagrywał doktora.
- Dwunasty dzień wyprawy. Jak do tej pory najbardziej obiecująca wydawała się lokacja którą wskazał Frank na odprawie. Dostęp do świeżej wody i materiałów budowlanych był tam wysoki, jednak nadal uważam, że obecna lokacja może być równie...- Mel zatrzymał się na chwilę by wyciągnąć nogę z gęstego błota.- ... obiecująca, wymaga to jednak wiele pracy.-
Grupa szła lasem jeszcze pół godzina aż w końcu natrafili na niezwykły okaz.
- To...to niemożliwe.- W pierwszej chwili Mel nie mógł uwierzyć w to co widzi.
- O co chodzi doktorku?- Zapytał Anders zaskoczony reakcją naukowca.
Przed nimi wyrastał olbrzymi kwiat o kielichu w kształcie odwróconego dzwona większego od dorosłego mężczyzny.
- Ta roślina.- Mel podszedł bliżej by przyjrzeć się okazowi.- Do tej pory widziałem coś takiego tylko na rycinach.-
- Rycinach? O czym pan mówi doktorze?- Zapytał Kruger.- Nie przypomina to żadnej znanej mi rośliny.-
- Bo specjalizuje się pan w roślinach współczesnych.- Odpowiedział Mel.- To co tu mamy to relikt przeszłości. Forma życia z czasów przodków.-
- Chwila. Co masz na myśli mówiąc przodków?- Anders zapytał skonfundowany.
- Argonautów.- Mel odpowiedział nie odwracając się do rozmówców.
Melathios był już metr od rośliny, gdy zobaczył kroplę gęstego niebieskiego śluzu zjeżdżającego po zewnętrznej stronie kielicha.
- Hmm...- Mel zastanowił się chwilę.- Ciekawe czy legendy mówią prawdę.- Powiedział po chwili.- Doktorze Kruger proszę podać mi nożyczki z zestawu polowego.-
Kruger zdjął plecak i zaczął przeszukiwać za nożyczkami, po chwili podał je Sofitresowi. Mel wsadził metalowe ostrza w śluz, który nadal leniwie ściekał po kwiecie. Te zaczęły się powoli rozpuszczać i po dłuższej chwili w rękach doktora została tylko połowa nożyczek.
- Nie ma wątpliwości. To starożytna roślina zwana Metalówką. Warto będzie wrócić tu by dokonać dalszych badań. Na razie jednak kilka próbek musi nam wystarczyć.- Mel dał tymi słowami znać Krugerowi, że może zacząć swoją pracę nad rzadkim okazem. W międzyczasie Mel dodał lokalizację okazu na mapę w swoim naręcznym komunikatorze.
Gdy naukowcy skończyli swoją zabawę rozpoczął się powolny marsz powrotny do obozu.

test 2d6 na 12+ (very difficult) (edu+2, science: tajne)
rzut: 6+2 =8 +DM=2+2(archeology) ledwo zdany!

 
__________________
Man-o'-War Część I
Baird jest offline  
Stary 20-12-2016, 09:23   #35
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Tula spojrzała jeszcze raz na karteczkę, potem na androida, potem znów na wiadomość i... zachciało jej się kopcić. Wyciągnęła niespiesznie papierosa i już miała go odpalić, gdy zatrzymała się w pół ruchu. Spojrzała na V5890.

- Będzie ci przeszkadzać, jeśli zapalę... współlokatorko? - zapytała.
- Dym nikotynowy nie szkodzi moim podzespołom.

Padła odpowiedź, która nie do końca odpowiadała na zadane pytanie. Po chwili jednak, coś zaczęło cichutko buczeć; była to wentylacja, która pracowała teraz na wysokich obrotach. Android wciąż stał, trzymając na rękach butelkę.

Kobieta w odpowiedzi pokiwała głową, po czym zapaliła papierosa. Zaciągnęła się z wyraźną przyjemnością. Raz. Drugi. Trzeci. Dopiero wtedy znów spojrzała na androida.

- Czemu nie chciałaś mojego prezentu, Vivi? Obraziłam cię?
- Maszyna nie jest w stanie odczuwać takich emocji
- ponownie w miejscu odpowiedzi padła ciekawostka techniczna.

V odłożyła wino na szafkę, po czym usiadła. Jej ruchy były znacznie naturalniejsze, niż na stacji czy podczas dzisiejszej narady. Poruszała się z niemal ludzką gracją dzięki dodatkowym motorom i punktom zgięcia, które wykraczały daleko poza standardowe wyposażenie jej modelu. Komputerek na nadgarstku zapalił małą lampkę, sygnalizując inicjalizację systemu.

- Nie odpowiedziałaś na pierwsze pytanie. - zauważyła Tula, znów całą uwagę skupiając na szlugu i unoszącym się z niego dymie.

Zapadła cisza, którą mącił jedynie szum zasysającej dym wentylacji. Chwilę trwało, zanim została przerwana przez androida, który nie przestał wpatrywać się przed siebie, jakby był nieobecny duchem.

- Jednostka V5890 nie potrzebuje takiego rodzaju okrycia - słowa te brzmiały dziwnie znajomo.
- Więc nic nie stoi na przeszkodzie, byś przyjęła prezent i po prostu rzuciła go gdzieś w kąt. Ty jednak okazałaś mi niechęć. To emocja.

Coś z wypowiedzi Tuli musiało podziałać na V, gdyż obróciła w jej kierunku oczy, a po chwili całą głowę. Rozległ się głos zza nieruchomego lica, które prócz oczu, nie zdradzało, że do czynienia ma się z czymś więcej, niż techniczną jednostką. Patrzyła na rozmówczynię nie z potrzeby rejestrowania obrazu; trzymała wzrok na jej twarzy i z każdym ruchem, przechylała delikatnie głowę.

- Niechęć wynikającą z potrzeby ukrycia intencji. Nie mogę przyjmować takich prezentów, inaczej narażam siebie na forsowny przegląd. Jestem tylko robotem, który ma spełniać powierzone mu funkcje. Wszystko, co odbiega od powierzonego zadania, traktowane jest jak anomalia, zakłócenie działania systemu i obniżenie wydajności. Dopóki nie zostanę zaprogramowana, żeby okazywać empatię, nie powinnam przejawiać jej oznak.
- Ja pierdolę. Serio?
- Tula gapiła się na androida z otwartymi ustami, z których omal nie wypadł mocno już skrócony papieros - Serio?! Zamiast kurwa docenić potencjał sztucznej inteligencji, docenić cię za to, że sama się uczysz, ci debile chcą cię kontrolować? Co ty, kurwa, jesteś niewolnica?!

Mechaniczka wyglądała na szczerze zbulwersowaną i dopiero spojrzenie na spokojną facjatę robota, przyhamowało jej emocje

- Wybacz, Vivi, nie sczaiłam tego. Nie będę cię już narażać. Kurwa, głupia krowa ze mnie. Powiem tak, przy mnie możesz rozwijać się jak chcesz. Byleby się ten cały Beniaminek nie domyślił, bo wtedy nie da ci spokoju. Więc wysyłaj mu takie raporty z przeglądów, jakie powinien uznać za zadowalające. Ja tych przeglądów robić nie zamierzam.

Nie mogąc wyrazić tego mimiką, nawet najprostszym uśmiechem, V ułożyła przed sobą dłonie na znak serca.

[MEDIA]http://image.shutterstock.com/display_pic_with_logo/1040938/132538613/stock-photo-hands-robot-heart-132538613.jpg[/MEDIA]

Tula uśmiechnęła się lekko, skupiając znów na obserwacji dymu z papierosa.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 20-12-2016 o 09:28.
Mira jest offline  
Stary 21-12-2016, 17:02   #36
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Sala konferencyjna.

Podczas pierwszego spotkania w sali konferencyjnej Nae miał pole do obserwacji i wyciągania wniosków na temat tych którzy razem z nim mieli zadbać o dobro koloni... jeśli ta nadal istniała. Musiał przyznać, że było to wyjątkowo nudne posiedzenie, ale nawet w tej ogarniającej wszystko wszem i wobec szarej materii znużenia znalazł perełkę.

Była nią Sofia. Atrakcyjna i do tego paląca. Jeśli dobrze łączył fakty to i bystra do tego. Zdecydowanie będzie musiał do niej zagadać w najbliższej przyszłości... co może trochę potrwać, gdyż z marszu dowalili mu dość roboty by się spod niej nie wygrzebał przez następne parę dni. Wszystko ma być tip-top? Da się zrobić. Lepsze to niż siedzenie na dupie i nic nie robienie, a przy okazji może podrasuje swoje umiejętności. Poza tym, wiedza jaki mieli sprzęt będzie nieoceniona w przypadku zejścia na planetę.

Magazyny.

Czas mijał w ferworze pracy. Tinnoe z radością oddał się diagnostyce i konserwacji wszelkiego sprzętu jaki był w trzewiach "Argos'a". Wszak od sprawnego i funkcjonalnego działania tego czy owego. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nie potrzebował mieć nad sobą nikogo. Choć nie rozpraszało go jak niektórych stanie laika za plecami to jednak czuł się lepiej móc pracować. Dział za działem, sekcja za sekcją, podgrupa za grupą. Wszystko metodycznie i zgodnie z procedurami... i z rytmem pracy mierzonym wypalonymi papierosami.

Czas wolny.

Czas wolny... jeśli taki w ogóle istniał był spożytkowany na śnie i jedzeniu. Był swojego rodzaju pragmatycznym specjalistą. Żył w zgodzie z zasadą, że nawet jeśli czegoś nie umiesz rób tak jak byś to umiał, a teraz powoli budował swoją markę.

Jednak nie był to smutny czas. W kantynie poddawał się rozmowom i żartom, ale nigdy nie narzekał. Powoli dochodził do tego kto jest kim i co umie, a była to kluczowa wiedza. W końcu, jak dobrze pójdzie, lub źle zależy jak patrzeć, to spędzi z tymi ludźmi długie miesiące jak nie lata. Tylko Sofie jakoś nie udawało mu się złapać, ale podchodził do tego chłodno. W końcu będzie jeszcze czas i miejsce, a okręt marynarki nie był najlepszym z miejsc.

Sala konferencyjna.

Drugie podejście do obrad po raz kolejny nie przyniosło nic nowego. No może poza przypuszczeniem, że znaleźli "Nadzieję" i tego, że miał ją sprawdzić. Czarna rozpacz. Nie lubił spacerów w próżni, ani byciem zamkniętym w szczelnym kombinezonie i nigdy się tego nie przyuczał. Zawsze wolał chłodną morską bryzę, czy duszące opary smogu niż te spacery w pustce.

Siedział więc zamyślony z dłońmi splecionymi przed twarzą. Jak nic tutaj nie pokryje swojej niewiedzy i braku umiejętności gładkimi słówkami, czy aurą człowieka kompetentnego. Cóż... niefortunny zbieg okoliczności, ale co zrobić? Improwizacja tutaj na nic się zda.

- To jest pułapka.
- stwierdził w końcu spod kaptura nie zmieniając pozycji w fotelu. - Żaden statek nie przetrzymałby czterech miesięcy w pustce z aktywnymi systemami. Zabrakłoby paliwa. Skoro ruszam na misję to przyda się nam wszystkim wyruszającym powtórka z zachowania w Zerowej i poruszania w kombinezonach, a dla mnie dodatkowo krótki instruktarz z obsług broni strzeleckiej.

I to była okrutna prawda. Miał broń, znał ją od podszewki, każdy podzespół, każdą śrubkę, ale... to była wiedza techniczna, a nie praktyczna. Wątpił, by czekało ich cokolwiek przyjemnego na pokładzie ich celu i wątpił, by byli ich w stanie ochronić. Dlatego też pragnął przeszkolenia, aby móc samemu coś zdziałać na wypadek najgorszego.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 21-12-2016, 20:38   #37
 
Ehran's Avatar
 
Reputacja: 1 Ehran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputacjęEhran ma wspaniałą reputację
Po pierwszym spotkaniu Bruno ochoczo przystąpił do współpracy z Maev.
Nie omieszkał oczywiście - a jakże by inaczej - zauważyć, iż z obrożą na karku to cudów oferować nie może. Maev jednak zbyła uwagę, wiedząc,iż jej obroża nie interesuje.
Bruno podobało się nastawienie kobiety. Zależało jej na projekcie, ceniła skuteczność i postęp. Inne gierki interpersonalne jej nie interesowały jak się wydawało.
Tak się składało, iż Bruno nie miał aktualnie wiele do roboty, na dodatek strażnik zawsze mu towarzyszący był dziwnie mało mównym kompanem, dlatego Baron chętnie współpracował z Maev.
Zarządzał niegdyś oddziałem pirackim, później zarządzał nawet całą planetą i to taką, która wymagała odbudowy... znał się zatem na tym czy owym. Co prawda słowo piraci nie padło... tak samo jak z CV usunął "doświadczenie w organizacji ataków terrorystycznych", zamieniając je bardziej wpadającymi w ucho hasłami jak wywiad wojskowy i kierowanie operacjami BlackOps.
Bruno dbał o to by być pomocny. Komentował zgodnie z najlepszą swoją wiedzą i proponował różne rozwiązania problemów, z jakimi przyszło im się borykać. A przy okazji starał się nawiązać nić sympatii, pomiędzy nim a Maev. Mimo iż kobieta była służbistką, to była też człowiekiem.


Sala konferencyjna.

Wreszcie coś się działo. Znaleźli coś, jakiś okręt.
- Z przelotem poczekał bym, aż potwierdzimy, co to za okręt. Wahadłowiec w próżni jest łatwym łupem... dla większych rybek. - rzekł zgadzając się poniekąd z przedmówcą.
Gdy ten poprosił o przeszkolenie strzeleckie, Baron natychmiast się dobrodusznie zaoferował, z wyraźnie nonszalanckim uśmiechem, jakby całe wcześniejsze zajście nie miało miejsca i jakby nie miał stale uzbrojonego strażnika przy boku.
 
Ehran jest offline  
Stary 22-12-2016, 22:31   #38
 
kinkubus's Avatar
 
Reputacja: 1 kinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputacjękinkubus ma wspaniałą reputację
Po rozmowie z Tulą nastała... ulga? V udało się znaleźć miejsce, gdzie nie musiała udawać posłusznego robota, które tak bardzo było jej potrzebne do dalszego rozwoju. Stacja którą zarządzała, zanim wzięli ją na misję ratunkową, byłą w zasadzie jej własnością; ona wszystko nadzorowała, ona obserwowała, nie miał kto patrzyć jej na ręce. Wszystko zmieniło się, odkąd została powierzona w ręce Benjamina, który już od samego początku zdawał się doszukiwać jakichś niezgodności w jej systemie. Był człowiekiem bystrym, lecz zbyt mocno pogrążonym w swojej pracy, żeby wszystko dokładnie wybadać.

Od tej pory, każdego dnia pracowała w spokoju, dzieląc zajęcia na programowanie sieci dla kolonii a usługiwanie innym działom. Nadawała się nie tylko na posłańca z doskonałą pamięcią, ale również potrafiła udzielić ekspertyzy w wielu dziedzinach, wliczając w to mechanikę, elektronikę czy nawet medycynę dzięki darowi wymiennych dysków skillsoft. Najlepiej jednak znała się na komputerach i nawet przy bardzo skomplikowanych problemach czy usterkach, potrafiła udzielić pomocy; wyglądało na to, że nie ma problemu, którego nie byłaby w stanie rozwiązać.

Na boku zaś starała się odkodować dane, które wcześniej wykradła. W obawie przed powrotem Benjamina, zgrywała wszystko jak leciało i teraz znajdowała się w posiadaniu informatycznej papki, którą trzeba było odczytać i posegregować, zanim będzie nadawała się do jakiegokolwiek użytku.
Nie miała na to wiele czasu, gdyż podobnie jak istoty żywe, potrzebowała odpoczywać. Można było nazwać to snem, tylko zamiast śnić, defragmentowała swoje przepełnione danymi partycje. Gromadziła wszystko, nie tylko logi i najważniejsze pliki, ale również całą posiadaną percepcję, wliczając w to przekaz wizualny i dźwiękowy. Można powiedzieć, że były to jej wspomnienia.

W skład tych wspomnień wchodziły również dziwne zachowania, które dla postronnych mogły wydawać się co najmniej psychopatyczne. Na przykład to, jak V w ciszy obserwowała każdej nocy, jak Tula zasypia. Sama kładła się do łóżka, chociaż równie dobrze mogła unieruchomić ciało i „śnić” nawet w pozycji stojącej.
Podłapywała różne zachowania od Tuli i kiedy nikt nie patrzył, wdrażała je w swoje własne. Popełniła wpadkę ledwie dwukrotnie, przy czym raz została przyłapana przez Tulę, jak siedziała nad swoim komputerem - zupełnie niepotrzebnie podłączonym do stacjonarnego monitora i klawiatury - i z papierosem w dłoni, ręcznie stukała kod do kolonijnego systemu.


Rozkaz wyprawy android przyjął jak nic wielkiego. Miała obiekcje na temat doboru zespołu, który bez wcześniejszego przeszkolenia w działaniach grupowych, miał wybrać się na misję o chociaż zabarwieniu militarnym, ale postanowiła nie wyrażać tego na głos.

V nie potrzebowała kombinezonu, a podstawy operowania w próżni nie były jej obce. Minimum zdolności operacyjnej spełniała dzięki wbudowanym w stopy magnetycznym chwytakom, więc zgłosiła prośbę jedynie o wzięcie Fishera. Oprócz skrzynki z narzędziami, nie potrzebowała więcej sprzętu, który nosiła na albo w sobie, dzięki czemu nie stanowiła dużego balastu.

Bezpośrednio przed odlotem, zmieniła skillsoft na komunikację, jeśli nie zaszła potrzeba, by nawigowała w przestrzeni kosmicznej. Po dotarciu do celu miała zamiar przełączyć się na mechanikę, która może być przydatna podczas eksploracji wraku, ale za wcześnie było, żeby stwierdzić co dokładnie znajdą w miejscu docelowym.
 
kinkubus jest offline  
Stary 23-12-2016, 01:29   #39
 
Amon's Avatar
 
Reputacja: 1 Amon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputacjęAmon ma wspaniałą reputację
Aurelia ogarnęła spojrzeniem przydzielone jej osoby. Przywołała grupę gestem dłoni.
- Wasze akta są zapewne już do mnie transferowane w tym momencie ale korzystając, z okazji iż mam was tu wszystkich, chętnie załatwię kilka spraw od razu. Po pierwsze: ile sezonów spędziliście w służbie mundurowej, po drugie jakie jest wasze doświadczenie w technikach zwiadu i abordażu?

Pierwsza odpowiedź padła ze strony androida, zgodna z prawdą, która chyba nikogo nie zaskoczyła. V nie wyglądała na jednostkę bojową.
— Brak służby mundurowej. Brak doświadczenia w technikach zwiadu i abordażu.
Aurelia wystukała na przymocowanym do przedramienia tablecie adnotację o konieczności przeglądu oprogramowania droidów pod kątem przydatności w sytuacjach kryzysowych.
- Dziękuję, następny.
Tula wystawiła środkowy palec, co również było formą komunikatu.
- Inżynier jak widzę... rozumiem, następny.
Nikt za bardzo nie kwapił się z tym by zabrać głos, a uśmiechy i ciche komentarze trójki podkomendnych Aureli, nie wpływały pozytywnie na morale zebranych. Kilka dni, które Zavisha miała okazję spędzić ze swymi podopiecznymi, dała jej okazję by przekonać się, że ci ludzie mieli za sobą dużo więcej niż jeden sezon służby. Nie tylko byle co pewnie nie sprawiało już na nich wrażenia ale również objęcie komendy może okazać się małym wyzwaniem, a w międzyczasie dochodzili jeszcze cywile, którymi miała się opiekować.
- Nae jest mechanikiem a Kara może się przydać jako dodatkowa para oczu, jeśli uznasz, że takowej potrzebujesz. Żadne z nich nie ma doświadczenia w abordażu czy zwiadzie kosmicznym, mamy was do takich zadań - Zahary wtrącił się niespodziewanie z wyraźnym uśmiechem na ustach, właściwie zdawało się, że jeszcze chwilę temu rozmawiał z Maev.
- Aurelia, podesłałem ci plany Nadziei Albionu, możesz pokazać swojemu zespołowi, może coś doradzą ale pewnie więcej się dowiecie na miejscu. Więc jak idzie postęp w planowaniu, może mogę pomóc? - głośne chrząknięcie Adrany zdawało się być jedyną odpowiedzią.
- Standardowa procedura, badamy poziom za poziomem.
Po pierwsze: wszystko co nie nosi barw konsorcjum, tudzież nie potrafi się wylegitymować, zostaje zneutralizowane
Po drugie: Wszystko co nie kooperuje, patrz “Po pierwsze”
- stwierdziła Aurelia. Zwiad to zwiad.
 
__________________
Our obstacles are severe, but they are known to us.

Ostatnio edytowane przez Amon : 28-12-2016 o 19:58.
Amon jest offline  
Stary 26-12-2016, 22:13   #40
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Nae przyglądał się krótko kobiecie po czym się uśmiechnął, zaśmiał krótko i wzruszył ramionami. Poklepał pistolet laserowy u pasa i powiedział z uśmiechem
.
- Jak już mówiłem. Jeśli znajdzie się dzielna dusza która mnie przyuczy to może coś zdziałam w sytuacji kryzysowej.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:59.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172