14-12-2016, 22:09 | #31 |
Reputacja: 1 |
__________________ He who runs away lives to fight another day |
16-12-2016, 22:40 | #32 |
Reputacja: 1 | Karl Llevelyn Cabbage spokojnie stał i wysłuchiwał raportów, pomimo że w większości brzmiały "nie wiem" lub "nie widziałem". On również spokojnie i metodycznie przeszukał swoją pamięć szukając w niej momentów kiedy widział chłopaka. - Na razie nie ma powodów do niepokoju - spokojnie przekonywał innych kolonistów - chłopak się zgubił, ale mamy na miejscu specjalistów, którzy go odnajdą, takich jak nasza Pani Szeryf. Emerytowany oficer wyglądał nieco inaczej, ludzie przezwyczaili się do widoku drobnego Karla w mundurze lub cywilnych ubraniach, ale teraz, z racji przydziału (tymczasowego lub nie) do działu bezpieczeństwa był w bojowym pancerzu i przy broni, choć hełm trzymał pod pachą z wprawą oznaczającą wieloletnią praktykę.
__________________ Bez podpisu. |
18-12-2016, 23:27 | #33 |
Reputacja: 1 | [MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=OSSh5JW2PwY[/MEDIA] Wyruszyli... Wyprawa była już kilkanaście kilometrów od obozu. Dron zwiadowczy Melatiosa lewitował na szpicy setki metrów przed nimi, skanując teren i wytaczając najdogodniejszą trasę, to pozwalało Fireant’owi i Geepowi na prawie maksymalne osiągi z samochodem profesora na czele. Obok Mela w Mrówie siedział Frank. Dante ze snajperką przy kolanie miał dostęp do tych samych danych co kierujący autem Melatios, podobnie jak wszyscy członkowie wyposażeni w hełmy z HUDem. GPS oraz ewentualne skany lokalnego życia napotkanego przez sondę przed nimi wyświetlały się na okularach Mela, które teraz były zakryte maską kombinezonu środowiskowego w kolorze moro. Za kolejnym zakrętem w hełmie Dantego odezwał się głos Melatiosa. - Powiem Ci, że cieszę się z tej wyprawy. Większość życia spędziłem na dzikich światach lub odludnych częściach prymitywnych planet badając ruiny przodków i czuję się w dziczy lepiej, zwłaszcza, że powoli mam dość tej całej kolonii i obozu i takie wyjazdy działają na mnie uspokajająco. Nie zrozum mnie źle, nie mam nic do tych ludzi, ale słyszę od nich nic tylko jęczenie i marudzenie od kiedy tylko wylądowaliśmy, nie dziwię się, że DeVall ma to wszystko głęboko. Dziwię się za to biednemu Kabbage’owi. Chłop wcale nie musi się z nimi męczyć, a jednak stara się trzymać tę hołotę w ryzach. Weźmy na to naszą ostatnia wyprawę. Zanim ruszyliśmy to były płacze, z powodu braków świeżego mięsa. Zapewniliśmy im te pieprzone mięso i co w zamian otrzymaliśmy? Kolejne płacze, tym razem z powodu nadmiaru mięsa. Na cycki bogini, nigdy nie brałem udziału w misji kolonizacyjnej, ale myślałem, że będzie tu więcej takich ludzi jak my. Wiesz co czym mówię? Nim Frank zdążył coś odpowiedzięć do rozmowy wtrącił się Kropecky. - Pierdol się Sofilatros. Ja nie płakałem nad brakiem studni, ale masz racje, dobrze się w końcu wydostać z tego dołka i zrobić coś z rękami.- Powiedział. Dante uśmiechnął się do słów niewybrendych, ale za to był pewny że 100% szczerych. - Podzielam wasz entuzjazm Panowie, też wolę działać niż siedzieć na tyłku i dzielić włos na czworo, nie mniej jednak, miejcie się na baczności. - Odpowiedział Cyborg. - Pamiętacie doskonale co stało się z naszym wahadłowcem, jak ten zakamuflowany ciućmok pojawił się ni stąd ni zowąd i wysadził go prawie że na orbitę. A potem zniknął jak fatamorgana. - Nie wiemy co nas czeka...-podjął po chwili - także działamy zgodnie z Twoim planem Sofilartes, do momentu jak zacznie się sytuacja pierdolić, wtedy chowacie się za mną i wykonujecie moje rozkazy. - Dante rozsiadł się wygodniej w pojeździe, pielęgnując i strojąc swoją broń. W międzyczasie, nauczony poprzednią wyprawą, za pomocą małego multitoola znalezionego w bazie, przełożył z ACR do karabinu snajperskiego, aktualnie służącego jako sztucer myśliwski, wsparcie aparatu celowniczego. X-ray outlining aid oraz bio mass sighting aid z ACRa wylądowały na snajpercie. I były w tym momencie kalibrowane. Sprzężenie celownika z hełmem również nie przysporzyło większego problemu, jako że oprogramowanie w jednym i drugim sprzęcie było kompatybilne i zrobiło się automatycznie. - LAS Gdy Mel usłyszał ryk bestii gdzieś w mroku przeszedł go dreszcz. Przez moment naukowiec był sparaliżowany strachem, ale po chwili odzyskał sprawność analitycznego umysłu. - Pamiętajcie panowie. To tylko zwierze. Duże zwierzę, ale nadal zwierze. Frank ma już jednego na koncie o ile dobrze liczę.- Profesor zasugerował pytani bionicznemu żołnierzowi -Cicho. Bez dźwięku. Pod nawis, oprzeć się o ścianę i rozglądać się na boki, broń w gotowości. Bez gwałtownych ruchów. - mruknął przez komunikator. Wskazał otwartą dłonią w dół, aby przyklękli. “Mam… - pomyślał, odnosząc się do słów naukowca - Tylko wydaje mi się, że to bydlę w krzakach jest o wiele większe, niż ten smród podczas kawalkady w bazie… A nawet tamten, mały, zdążył mnie nieźle pokiereszować. - Dante powoli, bezszelestnie, zdjął plecak i położył go na ziemi przed sobą. Dreszcz przebiegł go po plecach, kropelka potu stoczyła się przy kąciku oka. Wykrywając impuls nerwowy, cybernetyczna pochwa z szablą na plecach, obróciła się tak, aby rękojeść wyglądała znad prawego barku Cybroga. W razie konieczności użycia. Dante z kolana, zaczął przeczesywać zielony teren przyłożonym do barku karabinem snajperskim. Wspomaganie celownika w postaci wyznaczania konturów postaci żywych stworzeń, X-ray outlining aid pracowało i miało się okazać, czy pracuje wystarczająco dobrze. Obraz pojawiał się na wizjerze wewnątrz hełmu. Dante, najciszej jak mógł, przeładował suwak zamka, ładując komorę pociskiem .338 Lapua Magnum. Czekał na możliwość uzyskania śmiertelnego strzału. Był w pełni świadomy, że spudłowanie skończy się potężnymi stratami. Zarówno w sprzęcie, tak jak i w ludziach.
__________________ "Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej." Ostatnio edytowane przez potacz : 19-12-2016 o 18:08. |
19-12-2016, 18:42 | #34 |
Reputacja: 1 | W Obozie Po naradzie i ustaleniu, że wyruszą na kolejną wyprawę, tym razem w poszukiwaniu nowego domu, Mel musiał załatwić jedną sprawę związaną z przeprowadzką pod jego pewną nieobecność. W tym celu Melathios poprosił Komandora Carla Cabbage'a o spacer po obozie. Podczas drogi towarzyszył im Servitor Mela, M3G. - Komandorze, domyślam się, że przeniesienie bazy może przysporzyć problemów przy ograniczonej pojemności ładunkowej dostępnych pojazdów.- Mel zaczął, gdy szli przez obóz.- Dodatkowy fakt, że ekspedycja zabierze dwa pojazdy, które mogą już nie wrócić do tego obozu jest kolejnym utrudnieniem. Widzę, że pan stara się trzymać wszystko w kupie, i to zapewne na pańskie barki spadnie ciężar całej operacji.- - Zapewne.- Odpowiedział Kapusta. Mel nie usłyszał w jego głosie sarkazmu. Było to proste stwierdzenie faktów, jakiego można było się spodziewać po starszym oficerze. W końcu mężczyźni i robot dotarli do miejsca gdzie na zielonej trawie hibernował Kargo Robot Melathiosa. - Z tego powodu uznałem, że przyda się panu jego pomoc.- Mel wskazał na metalowego kolosa. - Widział pan już co potrafi, gdy pomagał podczas budowy ogrodzenia, jednak przede wszystkim HRC jest zaprogramowany by transportować ciężkie ładunki.- - Rozumiem.- Potwierdził Kabbage. - W takim razie możemy przejść do spraw technicznych.- Mel stanął przed robotem i przerwał jego hibernację słowami.- Pora wstawać Herku.- Robot zareagował błyskawicznie, najpierw jego oko rozświetliło się niebieskim światłem, następnie zaczął powoli podnosić się z ziemi. Robot stał wysoki na dwanaście metrów, gdy w końcu się wyprostował. Widząc przed sobą Melathiosa i Komandora zgiął się w pół by lepiej się im przyjrzeć w końcu przemówił elektronicznym głosem. - Zadanie?- - Nie w tej chwili Herk.- Mel odpowiedział.- Dodaj operatora.- Mel wypowiedział polecenie. Robot przez chwilę patrzył na nich w ciszy, jakby się nad czymś zastanowił. Mel wiedział, że to prymitywny procesor robota trawi polecenie. - Dodawanie operatora.- W końcu odpowiedział.- Potwierdź operatora.- Dodał po chwili. Mel szepnął do komandora. - Przedstaw się.- - Komandor Carl Llevelyn Cabbage.- Carl wykonał polecenie. HRC ponownie zaczął mielić w procesorze i po około 20 sekundach odpowiedział. - Operator dodany. Zadanie?- - Spocznij.- Mel odpowiedział, a HRC ponownie przeszedł w stan hibernacji. - Dziękuję doktorze, ale nie wiem czy będę miał czas operować pańskim robotem, być może powinien Pan przejść przez tą procedurę z jednym z robotników?- Zapytał Cabbage. - Spokojnie komandorze, przewidziałem to, dlatego też zostawiam panu Meg, jest ona w stanie operować HRC, nawet zdalnie dzięki połączeniu jakie posiadają wszyscy moi współpracownicy. Niemniej HRC wymaga ludzkiego operatora by potwierdził zadanie.- Odpowiedział Melathios. - Mel mówi, że mam być do pańskiej dyspozycji komandorze.- Meg powiedziała uśmiechając się do starego oficera floty i puszczając mu oczko. - Rozumiem. Jeśli to wszystko doktorze to muszę wracać do swoich zajęć, pan ma też chyba sporo pracy przed wyprawą?- - Raczej tyle. Dziękuję za poświęcony czas i życzę powodzenia w przeprowadzce.- Powiedział Mel. - Również życzę powodzenia w poszukiwaniach.- Odpowiedział Cabbage. Mel pożegnał się i ruszył do zbrojowni po sprzęt na wyprawę, Meg natomiast ruszyła za Kapustą. Później Sofitres miał spotkać się z Frankiem by wybrać ludzi. W Głębi Lasu Melathios w towarzystwie Krugera oraz Andersa przedzierał się przez podmokły las, korony olbrzymich drzew zasłaniały niebo nad nimi, a ze wszystkich stron otaczały ich dźwięki lokalnej fauny. Koło Mel'a lewitował też jego osobisty dron, Hermex, który właśnie nagrywał doktora. - Dwunasty dzień wyprawy. Jak do tej pory najbardziej obiecująca wydawała się lokacja którą wskazał Frank na odprawie. Dostęp do świeżej wody i materiałów budowlanych był tam wysoki, jednak nadal uważam, że obecna lokacja może być równie...- Mel zatrzymał się na chwilę by wyciągnąć nogę z gęstego błota.- ... obiecująca, wymaga to jednak wiele pracy.- Grupa szła lasem jeszcze pół godzina aż w końcu natrafili na niezwykły okaz. - To...to niemożliwe.- W pierwszej chwili Mel nie mógł uwierzyć w to co widzi. - O co chodzi doktorku?- Zapytał Anders zaskoczony reakcją naukowca. Przed nimi wyrastał olbrzymi kwiat o kielichu w kształcie odwróconego dzwona większego od dorosłego mężczyzny. - Ta roślina.- Mel podszedł bliżej by przyjrzeć się okazowi.- Do tej pory widziałem coś takiego tylko na rycinach.- - Rycinach? O czym pan mówi doktorze?- Zapytał Kruger.- Nie przypomina to żadnej znanej mi rośliny.- - Bo specjalizuje się pan w roślinach współczesnych.- Odpowiedział Mel.- To co tu mamy to relikt przeszłości. Forma życia z czasów przodków.- - Chwila. Co masz na myśli mówiąc przodków?- Anders zapytał skonfundowany. - Argonautów.- Mel odpowiedział nie odwracając się do rozmówców. Melathios był już metr od rośliny, gdy zobaczył kroplę gęstego niebieskiego śluzu zjeżdżającego po zewnętrznej stronie kielicha. - Hmm...- Mel zastanowił się chwilę.- Ciekawe czy legendy mówią prawdę.- Powiedział po chwili.- Doktorze Kruger proszę podać mi nożyczki z zestawu polowego.- Kruger zdjął plecak i zaczął przeszukiwać za nożyczkami, po chwili podał je Sofitresowi. Mel wsadził metalowe ostrza w śluz, który nadal leniwie ściekał po kwiecie. Te zaczęły się powoli rozpuszczać i po dłuższej chwili w rękach doktora została tylko połowa nożyczek. - Nie ma wątpliwości. To starożytna roślina zwana Metalówką. Warto będzie wrócić tu by dokonać dalszych badań. Na razie jednak kilka próbek musi nam wystarczyć.- Mel dał tymi słowami znać Krugerowi, że może zacząć swoją pracę nad rzadkim okazem. W międzyczasie Mel dodał lokalizację okazu na mapę w swoim naręcznym komunikatorze. Gdy naukowcy skończyli swoją zabawę rozpoczął się powolny marsz powrotny do obozu.
__________________ Man-o'-War Część I |
20-12-2016, 09:23 | #35 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Tula spojrzała jeszcze raz na karteczkę, potem na androida, potem znów na wiadomość i... zachciało jej się kopcić. Wyciągnęła niespiesznie papierosa i już miała go odpalić, gdy zatrzymała się w pół ruchu. Spojrzała na V5890. - Będzie ci przeszkadzać, jeśli zapalę... współlokatorko? - zapytała. - Dym nikotynowy nie szkodzi moim podzespołom. Padła odpowiedź, która nie do końca odpowiadała na zadane pytanie. Po chwili jednak, coś zaczęło cichutko buczeć; była to wentylacja, która pracowała teraz na wysokich obrotach. Android wciąż stał, trzymając na rękach butelkę. Kobieta w odpowiedzi pokiwała głową, po czym zapaliła papierosa. Zaciągnęła się z wyraźną przyjemnością. Raz. Drugi. Trzeci. Dopiero wtedy znów spojrzała na androida. - Czemu nie chciałaś mojego prezentu, Vivi? Obraziłam cię? - Maszyna nie jest w stanie odczuwać takich emocji - ponownie w miejscu odpowiedzi padła ciekawostka techniczna. V odłożyła wino na szafkę, po czym usiadła. Jej ruchy były znacznie naturalniejsze, niż na stacji czy podczas dzisiejszej narady. Poruszała się z niemal ludzką gracją dzięki dodatkowym motorom i punktom zgięcia, które wykraczały daleko poza standardowe wyposażenie jej modelu. Komputerek na nadgarstku zapalił małą lampkę, sygnalizując inicjalizację systemu. - Nie odpowiedziałaś na pierwsze pytanie. - zauważyła Tula, znów całą uwagę skupiając na szlugu i unoszącym się z niego dymie. Zapadła cisza, którą mącił jedynie szum zasysającej dym wentylacji. Chwilę trwało, zanim została przerwana przez androida, który nie przestał wpatrywać się przed siebie, jakby był nieobecny duchem. - Jednostka V5890 nie potrzebuje takiego rodzaju okrycia - słowa te brzmiały dziwnie znajomo. - Więc nic nie stoi na przeszkodzie, byś przyjęła prezent i po prostu rzuciła go gdzieś w kąt. Ty jednak okazałaś mi niechęć. To emocja. Coś z wypowiedzi Tuli musiało podziałać na V, gdyż obróciła w jej kierunku oczy, a po chwili całą głowę. Rozległ się głos zza nieruchomego lica, które prócz oczu, nie zdradzało, że do czynienia ma się z czymś więcej, niż techniczną jednostką. Patrzyła na rozmówczynię nie z potrzeby rejestrowania obrazu; trzymała wzrok na jej twarzy i z każdym ruchem, przechylała delikatnie głowę. - Niechęć wynikającą z potrzeby ukrycia intencji. Nie mogę przyjmować takich prezentów, inaczej narażam siebie na forsowny przegląd. Jestem tylko robotem, który ma spełniać powierzone mu funkcje. Wszystko, co odbiega od powierzonego zadania, traktowane jest jak anomalia, zakłócenie działania systemu i obniżenie wydajności. Dopóki nie zostanę zaprogramowana, żeby okazywać empatię, nie powinnam przejawiać jej oznak. - Ja pierdolę. Serio? - Tula gapiła się na androida z otwartymi ustami, z których omal nie wypadł mocno już skrócony papieros - Serio?! Zamiast kurwa docenić potencjał sztucznej inteligencji, docenić cię za to, że sama się uczysz, ci debile chcą cię kontrolować? Co ty, kurwa, jesteś niewolnica?! Mechaniczka wyglądała na szczerze zbulwersowaną i dopiero spojrzenie na spokojną facjatę robota, przyhamowało jej emocje - Wybacz, Vivi, nie sczaiłam tego. Nie będę cię już narażać. Kurwa, głupia krowa ze mnie. Powiem tak, przy mnie możesz rozwijać się jak chcesz. Byleby się ten cały Beniaminek nie domyślił, bo wtedy nie da ci spokoju. Więc wysyłaj mu takie raporty z przeglądów, jakie powinien uznać za zadowalające. Ja tych przeglądów robić nie zamierzam. Nie mogąc wyrazić tego mimiką, nawet najprostszym uśmiechem, V ułożyła przed sobą dłonie na znak serca. [MEDIA]http://image.shutterstock.com/display_pic_with_logo/1040938/132538613/stock-photo-hands-robot-heart-132538613.jpg[/MEDIA] Tula uśmiechnęła się lekko, skupiając znów na obserwacji dymu z papierosa.
__________________ Konto zawieszone. Ostatnio edytowane przez Mira : 20-12-2016 o 09:28. |
21-12-2016, 17:02 | #36 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
21-12-2016, 20:38 | #37 |
Reputacja: 1 | Po pierwszym spotkaniu Bruno ochoczo przystąpił do współpracy z Maev. Nie omieszkał oczywiście - a jakże by inaczej - zauważyć, iż z obrożą na karku to cudów oferować nie może. Maev jednak zbyła uwagę, wiedząc,iż jej obroża nie interesuje. Bruno podobało się nastawienie kobiety. Zależało jej na projekcie, ceniła skuteczność i postęp. Inne gierki interpersonalne jej nie interesowały jak się wydawało. Tak się składało, iż Bruno nie miał aktualnie wiele do roboty, na dodatek strażnik zawsze mu towarzyszący był dziwnie mało mównym kompanem, dlatego Baron chętnie współpracował z Maev. Zarządzał niegdyś oddziałem pirackim, później zarządzał nawet całą planetą i to taką, która wymagała odbudowy... znał się zatem na tym czy owym. Co prawda słowo piraci nie padło... tak samo jak z CV usunął "doświadczenie w organizacji ataków terrorystycznych", zamieniając je bardziej wpadającymi w ucho hasłami jak wywiad wojskowy i kierowanie operacjami BlackOps. Bruno dbał o to by być pomocny. Komentował zgodnie z najlepszą swoją wiedzą i proponował różne rozwiązania problemów, z jakimi przyszło im się borykać. A przy okazji starał się nawiązać nić sympatii, pomiędzy nim a Maev. Mimo iż kobieta była służbistką, to była też człowiekiem. Sala konferencyjna. Wreszcie coś się działo. Znaleźli coś, jakiś okręt. - Z przelotem poczekał bym, aż potwierdzimy, co to za okręt. Wahadłowiec w próżni jest łatwym łupem... dla większych rybek. - rzekł zgadzając się poniekąd z przedmówcą. Gdy ten poprosił o przeszkolenie strzeleckie, Baron natychmiast się dobrodusznie zaoferował, z wyraźnie nonszalanckim uśmiechem, jakby całe wcześniejsze zajście nie miało miejsca i jakby nie miał stale uzbrojonego strażnika przy boku. |
22-12-2016, 22:31 | #38 |
Reputacja: 1 | Po rozmowie z Tulą nastała... ulga? V udało się znaleźć miejsce, gdzie nie musiała udawać posłusznego robota, które tak bardzo było jej potrzebne do dalszego rozwoju. Stacja którą zarządzała, zanim wzięli ją na misję ratunkową, byłą w zasadzie jej własnością; ona wszystko nadzorowała, ona obserwowała, nie miał kto patrzyć jej na ręce. Wszystko zmieniło się, odkąd została powierzona w ręce Benjamina, który już od samego początku zdawał się doszukiwać jakichś niezgodności w jej systemie. Był człowiekiem bystrym, lecz zbyt mocno pogrążonym w swojej pracy, żeby wszystko dokładnie wybadać. |
23-12-2016, 01:29 | #39 |
Reputacja: 1 |
__________________ Our obstacles are severe, but they are known to us. Ostatnio edytowane przez Amon : 28-12-2016 o 19:58. |
26-12-2016, 22:13 | #40 |
Reputacja: 1 | Nae przyglądał się krótko kobiecie po czym się uśmiechnął, zaśmiał krótko i wzruszył ramionami. Poklepał pistolet laserowy u pasa i powiedział z uśmiechem
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |